29 grudnia 2012

| 18 | -Byłeś od początku zabawką,


Evil.
Teraz już wiem jak się czuła Hermiona szykując moje i Draco przyjęcie urodzinowe. To było istne szaleństwo! Specjalnie poprosiłam Toma aby ściągnął na cały dzień Hermionę do siebie. Wieczorem oczywiście miała się rozpocząć impreza. Zaprosiłam nowych znajomych, jak i tych z Hogwartu – oczywiście ślizgonów którzy bawili się dobrze i na moich, oraz Draco.  Blaise rano wpadł do mnie zapytać się o Hermionę, no tak, wiedziałam że i on wie o moim przyszłym bratanku. Mimo że było ono dopiero zarodkiem nieco większym ale na pewno nie aż tak wielkim jak ostatnio. Spojrzałam na kalendarz. Minęły pełne 2,5 miesiąca. Hermiona nadal trenuje, chociaż bardzo na siebie uważa, powiedziała kapitance, ale tylko po to by nie przemęczała jej… chciała grać dopóki będzie miała na to siłę. Ufam jej, więc wiem że go, albo ją nie skrzywdzi.
- Evil! Czy może być tak? Czy lepiej było ostatnio? – Wydarł się Matt, który miał za zadanie porozwieszać wszelkie balony i dekoracje. Wyszłam z pokoju kończąc dekoracje miotły, była piękna, wszędzie pomalowałam srebrną farbą łuski jak u węża, zaczarowałam je, więc nawet jeśli będzie na to okazja, nigdy nie będą jej błyszczeć w oczy, przy nazwie wygrawerowałam „E.M For H.R”.  Największym problem stanowiła nie impreza, jednak to co miało się stać po niej. Hermiona przysięgła mi że powie Draco o tym że zostanie ojcem.  W końcu tydzień i już będzie to widać, może ledwo ale zawsze.  Dzwoniłam do kilku znajomych, ale nie znają receptury na eliksir zmniejszający brzuch podczas ciąży. Wiedzą jedynie tak jak ja, że po prostu istnieje. Westchnęłam ciężko podchodząc do jeszcze-chłopaka-hermiony Matta.
- Nie, teraz jest w porządku… zostaw tak i pomóż mi z jedzeniem. Draco i Blaise jeszcze nie wrócili z alkoholem? – Zapytałam spoglądając na niego obojętnie. Jak ja bardzo chciałam zobaczyć diabła, pogapić się na niego i cicho podziwiać.
- Tak, znaczy.. nie wrócili. Evelin, wiesz co się dzieje ostatnio z Hermioną? Od dwóch miesięcy nic … po prostu zachowuje się tak dziwnie. Wiem że tobie mówi o wszystkim, a ja się martwię. – Co za tupet! Miałam ochotę wygarnąć mu coś w stylu „I tak się nie dowiesz tego ode mnie”, „Nie jesteś jej wart ciołku” i takie tam. Jednak musiałam być spokojna, za 3 dni pierwszy mecz Hermiony w tym sezonie. Musiała mieć przy sobie wszystkich, nawet tego dziwoląga.
- Tak, wszystko z nią w porządku. Nie masz o co się martwić, nic się nie dzieje. Masz racje, gdyby to coś było, to bym wiedziała. – przewróciłam oczami i poszłam do kuchni. Znów było do zrobienia mnóstwo rzeczy, sałatki, szaszłyki, wszystko. Ta impreza musiała być magiczna, ale chłopaki obiecali mi że kupią mało alkoholu.  Zakomunikowałam im że Hermionę odpycha od tego, więc nie mają prawa kupić dużo by nie czuła się skrępowana. Oficjalną wersję znał tylko Blaise, ale udawał że nic nie wie, doskonale mu to wychodziło. Krojąc warzywa, zastanawiałam się jak to by było, jakbym w końcu powiedziała mu prawdę, bałam się jednak że stracę przyjaciela. To była najgorsza rzecz jaka mogłaby się przytrafić. Nie mogłabym go tak po prostu stracić, a wiem że czuł by się nie komfortowo – gdyby nie czuł tego co ja. Coś ,  jakaś część mnie, powtarzała mi w kółko że i on coś do mnie czuje. Hermiona też coś wiedziała, jednak nie miałam pojęcia co. Nie chciała wyjawić, zawsze od razu zmieniała temat. Czasami zastanawiałyśmy się nad tym jaka będzie płeć dziecka. Obie postanowiłyśmy, że nie sprawdzimy do porodu, i ona teraz i być może ja w przyszłości.
Sałata, pomidory, kurczak, kukurydza, papryka, rzodkiewka – wszystko wrzucone i zalane przygotowanym wcześniej już dressingiem. Uśmiechnęłam się dumna ze swojego dzieła i wysłałam to do salonu.  Matt nie potrafił mi pomóc, szkoda no ale będzie trzeba przeżyć. Nie ma tego złego, posprzątał po mojej bitwie ze szaszłykami. Dzięki Merlinie że będzie tu większość czarodziei, jeśli nie wszyscy. Swobodnie mogłam rzucić zaklęcie które trzymało odpowiednią temperaturę do danego dania.  Byłam z siebie zadowolona, z siebie dlatego że to ja miałam pomysł na każdy akcent tej imprezy.  Na tym wielkim oknie, które było na niemal całą ścianę, narysowałam z diabłem wielkiego węża farą która zmywa się sama po kilkunastu godzinach. Na ścianach i po prostu wszędzie były ciemnozielone i srebrne wstążki, balony, transparenty. Nie codziennie kończy się 19 lat, dlatego musieliśmy się postarać. Hermiona na to jak najbardziej zasługuje. Malfoy Junior też, chociaż prócz 3-4 osób nikt nie wie.
Nagle rozległ się dźwięk otwieranych drzwi, z przerażoną miną rzuciłam się w stronę drzwi, jednak na szczęście był to Draco i Zabini.
- Zabije Cię Malfoy! Mieliście być nie tylko pół godziny temu! Jak i wchodzisz jakbyś się włamywał! – byłam zła, bo za 2 godziny zaczynała się impreza, a ja nawet nie miałam kiedy sama się ubrać. Umówiłam się z Tomem że ubierze dyskretnie Hermionę w przyszykowane przeze mnie ubrania, kiedy będą się tutaj teleportować. Zaprosiłam go, bo wiedziałam że ucieszy się z tego. W końcu i tak wyglądał teraz na góra 25 lat, był niewiele starszy fizycznie od nas.
- Oj Siostrzyczko.. wszystko już gotowe. Ustawimy i schowamy butelki, będzie majstersztyk. Idź się szykować, my to tam nie musimy się stroić… ale ty tak. – Uśmiechnął czarująco a ja wystawiłam mu język i pociągnęłam za sobą do mojego pokoju.
- Draco, co jej kupiłeś? – przymocowałam go do ściany. Musiało to być coś wyjątkowego, ona zrobiła dla niego wiele, on trochę też ale mnie. Zasługiwała na największe szczęście jakie każdy mógłby jej dać.
- Zobaczysz mała. – Uhghthgffgh jak ja nie cierpię gdy tak do mnie mówi, jestem starsza! O 15 minut.
- Draco, ja mówię poważnie… to musi być coś…
- Wyjątkowego tak jak ona, wiem blondyneczko.. .jest takie,…. jak marzenie… gdyby tylko tego Matta nie było, mógłbym złapać ją w ramiona, powiedzieć jak ją kocham, potem zniknąć, bo byłby to dla niej taki wielki szok… to zerwanie było winą naszą… nie jej, nie moją… a tak bardzo za nią tęsknie. Często śni mi się sen, że jesteśmy na imprezie…. kłóci się z Mattem, a ja wtedy podchodzę, pocieszam ją… w końcu wyznajemy sobie miłość, całujemy się, idziemy do mojego pokoju …. no i wiesz, kochamy się. – No to mnie zamurował, co ja miałam mu teraz powiedzieć? „ Tak braciszku! To nie był sen! To się naprawdę zdarzyło! A teraz zostaniesz ojcem! Miętówki?!”. Przytuliłam się tylko do niego i westchnęłam.
- Będziecie kiedyś razem, czuję to.. jesteście sobie przeznaczeni.
- Tak sądzisz? – spojrzał na mnie dość smutnym ale pełnym nadziei wzrokiem. – Przecież mnie nie kocha, no dobra. Koniec! Nie ma dołowania! Ty do ubierania, my skończymy resztę. Uwierz mi kochana, nie schrzanimy twojej ciężkiej pracy.
- No mam nadzieje!  - roześmiałam się i wygoniłam go z pokoju. Musnęłam po drodze jego policzek. Od razu pobiegłam do swojej szafy, otworzyłam ją a w oczy wpadła mi granatowa tunika ledwo za pośladki, dobrałam do tego długie legginsy i weszłam pod prysznic. Słyszałam pomruki ich kłótni, ale szybko ucichały. Wiedzieli że jeśli ja wbije tam wkurzona, to wyjdzie o wiele gorzej. Roześmiałam się pod nosem i ułożyłam luźno włosy. Lekki ale wyrazisty makijaż i Viola byłam gotowa. Goście akurat zaczęli już się wpraszać, byłam pewna że pójdzie wszystko idealnie. Musiało tak iść, nie było innej opcji. Przywitałam się ze znajomymi i ogarnęłam wszystkich, aby wiedzieli co zrobić gdy wejdą tutaj Hermiona i Tom, oczywiście wprowadziłam go jako jej kuzyna.

Hermiona
Dzień minął mi bardzo przyjemnie. Byłam u dziadka. Wiedziałam, ze w domu szykują mi niespodziankę, jednak nie cieszyłam sie na te imprezę. Udawałam przed tomem bardzo przejęta by nie nabrał podejrzeń. Nie mogłam mu powiedzieć. Najpierw musze załatwić to z Draco...
- kochanie, musisz juz sie ubierać!! Zaraz nie zdążymy. - zawołał dziadek z drugiego pokoju. Miał racje, czas sie zbierać. Pochwyciłam przygotowane przez Ev ubranie. Była to czarna, dopasowana koronkowa sukienka. Do tego chabrowe szpilki i makijaż w podobnych kolorach. Wyszłam niepewnie z pokoju i pokazałam sie Tomowi.
- wyglądasz pięknie!! Ale brakuje mi tu jeszcze jednego drobiazgu. - wstał i nałożył mi na palec pierścień z wielkim niebieskim okiem. - to nasz rodowy pierścień. Każda z pan dostaje go w dzień. 18 urodzin. Teraz twoja kolej. - uśmiechnęłam się. Podarunek był przepiękny!! Rzuciłam sie dziadkowi na szyje i dziękowałam wylewnie.
- dobrze juz dobrze. Lec szybko bo się spóźnisz.
- nie idziesz ze mną?? Przecież tez jesteś zaproszony.
- nie, wybacz mi kochanie ale mam dziś wiele spraw do zrobienia. - odprowadził mnie po drzwi i całując w policzek teleportował się. Wzruszyłam tylko ramionami i weszłam do środka. Kiedy tylko przekroczyłam prog. usłyszałam głośne sto lat!! Od razu podlecieli do mnie przyjaciele i zaczęli składać życzenia.
- Choć! Musze cie porwać na chwilkę!! - krzyknęła evil i pociągnęła mnie w stronę pokoju.
- mam dla ciebie prezent. Ta dam!! - krzyknęła w teatralnym geście. To co zobaczyłam zaparli mi dech w piersiach. Była to nowiuteńka błyskawica!! Na dodatek odpicowana bardzo w moim stylu.
 - dziękuje evil!! To wiele dla mnie znaczy. - mówiłam szczerze wzruszona.
- później mi podziękujesz. Teraz wracamy do gości. - cala noc sie bawiłam. Oczywiście nie piłam, to nie znaczy jednak ze było nieprzyjemnie. Tańczyłam i bawiłam sie wybornie. Dekoracje były fenomenalne, jedzenie pyszne, muzyka świetna i cudowni goście.
- Hermiona, możesz pójść ze mną na chwilkę. - usłyszałam kolo ucha szpat Draco. Zadrżałam kiedy wiol mnie za rękę i prowadził w kierunku sypialni. To moja szansa. Teraz mu powiem. Kiedy drzwi sie zamknely usiadłam na łóżku.
- chciałem życzyć ci wszystkiego dobrego. Proszę to dla ciebie. Długo myślałem nad prezentem i w końcu wymyśliłem... - zaczął trajkotać jak przekupa na targu.
- draco... Draco!! Posłuchaj mnie przez chwile!! Musze powiedzieć ci cos ważnego. Usiądź proszę.
- nie otworzysz?? - zapytał ze zdziwieniem.
- oczywiście, ze otworze. Ale najpierw musisz mnie posłuchać, bo później nie będę mieć odwagi.
- co sie stało, bo wstęp brzmi upiornie. - uśmiechnął sie do mnie błogo.
- spodziewam sie dziecka. Naszego dziecka - wychrypiałam na jednym tchu. Uśmiech spełzł z twarzy draco szybciej niż sie pojawił.

Draco.
Byłem w szoku, spodziewałem się wszystkiego, wszystkiego ale nie tego. To przecież nie możliwe! Znaczy się, wiem jak to się dzieje, nie róbcie ze mnie idioty ale … gdy byliśmy razem, nie spaliśmy ze sobą. Aż tak pijany to ja nie byłem, nie możecie mi tego wmawiać. Chyba że…. to było
- Nie ! To nie możliwe żebyśmy to MY mieli dziecko ! To nie jest śmieszne!
- ale.. .. to prawda, Evil – biłem się , chciałem ją przytulić ale byłem też wściekły. Nie mogłem panować nad organizmem.
- No tak.. moja świętobliwa siostrzyczka..
- DRACO ! Przestań! Chciałam Ci powiedzieć !
 - No tak, lepiej wiedzieć jako ostatni , niż w ogóle… a twój nowy ukochany wie?
- O czym ? – no , wszedł nasz księciunio. Tylko jeszcze jego mi tutaj brakowało.
- A o tym, że spodziewa się dziecka.. wiesz, takie małe… biegające, drzące się .
- Cccooo ?!
- Ale nie z tobą idioto! Nie wyobrażaj sobie nie wiadomo czego…. O nie nie nie ! Ze mną! Ha ha! Mimo że była wtedy z tobą, to ZE MNĄ się przespała! – Nagle wbiła do pokoju Evil, za nią Blaise. A to spryciarze, podsłuchiwali nas. Mutt miał się właśnie na mnie rzucić, jednak Diabeł go złapał. Evil wyrzuciła mnie za drzwi. Zmierzyłem ją wzrokiem lecz ta fuknęła jedynie cicho. Miała racje, potrzebowałem powietrza. Sam nie wiedziałem co ronię, nie panowałem nad tym co się ze mną działo przez tę ostatnią chwilę.  Musiałem odetchnąć, uspokoić się. Niedaleko naszego mieszkania jest mały park, poszedłem tam i usiadłem na pierwszej lepszej i wolnej ławce. Było dość późno, jednak zauważyłem młodą parę która w pośpiechu gdzieś umyka, jakby się bała. Coś popychała jednak dopiero po chwili, gdy przybliżyli się do mnie zauważyłem że był to wózek – dziecięcy wózek. Westchnąłem od razu odwracając głowę, jednak skusiłem się bo przystanęli kilka metrów ode mnie. Kobieta, prawdopodobnie matka dziecka wzięła maleństwo na ręce, miało Może trzy miesiące, było takie maleńkie. Spojrzało na nią słodkim uśmieszkiem a ta przytuliła je mocno do siebie. Po chwili znów włożyła do wózka, a we mnie coś pękło. Znaczy się, wiedziałem że zrobiłem źle, nie powinienem tak krzyczeć na Hermionę, przecież ja kocham, jest całym moim życiem… moim światem i wszystkim co tylko może istnieć. Znów jak ostatni chuj ją skrzywdziłem. Bałem się po raz kolejny tam wracać i ją przeprosić, miałem nadzieję że Matthew nie rozpętał tam jakiejś wojny, nie zasługuje na nią. Jest dupkiem który ucieknie za chwilę gdzie pieprz rośnie. Westchnąłem i niepostrzeżenie wróciłem do domu, impreza nadal toczył się w najlepsze, ale przyjaciół nie było wśród balujących. Udało mi się wejść do pokoju, zakneblować się i iść spać. Cholernie potrzebowałem odpoczynku, musiałem wszystko sobie ułożyć w głowie. Jutro z samego rana pójdę do Hermiony, jeśli nie otworzyła prezentu, zmuszę ją do tego i przeproszę… będzie mogła mnie walić Cruciatusem do psychicznego urazu, jeśli tylko będzie zdolna mi to wybaczyć, spojrzeć choć na mnie tolerancyjnym wzrokiem. …. alkohol znów uderza mi do głowy, a przynajmniej się stara.
- Idę spać. – szepnąłem sam do siebie i przymknąłem oczy. Po kilku minutach zacząłem chrapać.

<Evil>
Draco przesadził, ale widziałam że nie panuje nad sobą, to dlatego kazałam mu wyjść, musiał się uspokoić. Hermiona wybrała też trocę zły moment, połowa była znacznie pijana – w tym mój brat. Wiedziałam że pójdzie coś nie tak, więc wrzuciłam ucho dalekiego zasięgu do pokoju mojej przyjaciółki, w odpowiednim momencie wpadliśmy tam i odciągnęłyśmy lalusiów zanim któryś z nich nie zaatakował tego drugiego. Awantura jednak i tak wisiała w powietrzu. Kto wie, kto ją wygra. Wolałam milczeć, schowałam się za Blaisem który spokojnie usiadł na łóżku Hermiony. Musieliśmy ich dopuścić do tej przemiłej wymiany zdań.
- JAK mogłaś?! Z NIM?! ZWIARIOWAŁAŚ?!
- Matt.. oboje musieliśmy być pijani, nie zdradziłabym Cię na trzeźwo
- No ja już nie wiem, teraz to wiesz… tym bardziej że OSTRZEGAŁEM Cię że takie pijaństwo źle się skończy!
- Nie jesteś moim ojcem! Nie możesz mi rozkazywać! Nie masz prawa mówić mi co mam robić a co nie!
- Ja?! Sama się tak niszczysz! Spójrz na Siebie! Piłaś w kółko, a teraz jeszcze TO… TO Dziecko!
- Nie nazywaj mojego dziecka TYM, to brzmi jak COŚ! A to ludzkie stworzenie!
- Dla mnie ono nie jest dzieckiem, jest czymś co zniszczyło nas…
- O czym teraz bredzisz?
- KOCHAM CIĘ! Ale To KONIEC!  Zachowałaś Się jak szmata! Nie będę wychowywać JEGO dziecka!
- ŻE CO?! – Hermiona podniosła się z miejsca i było źle.  Wiedziałam że lepiej byłoby uciec, ale musiałam zostać, to mój i Diabła niewielki obowiązek w stosunku do Lady.
- TY! Ty ! Ty Śmieciu! Jak śmiesz nazywać mnie SZMATĄ!? I jeszcze dodajesz że mnie KOCHASZ? Nigdy nie byłabym w tobie zakochana! Byłeś od początku zabawką, chciałam się odegrać na Draco za to co mi sam wygarnął…
- Że co?
- Tak, to…. no może, nie mówmy aż tak źle, było mi przyjemnie… w pewien sposób mi nawet na Tobie zależy, ale to nie miłość…. nie, do tego za daleka droga. Kocham Draco.. zawsze tak było.
- Wykorzystałaś mnie tak?! Rozkochałaś a teraz śmiesz mi jeszcze to mówić!
- O nie Matt ! Bo ja nie pozwolę by taki ktoś jak ty, śmiał wyzywać mnie prosto w twarz! Jestem Riddle! Wnuczka samego Toma Marvola Riddla! Potomkini Salazara Slytherina od prostej linii czarodziejów… Nikt nie będzie mi mówił Co mam robić i Jak mam to robić! – Wybuchnęła, paręnaście iskier z niewybaczalnymi zaklęciami wystrzeliwywało z jej ciała. Jak z automatu schowaliśmy się pod łóżkiem, a raczej z niego spadliśmy, pewnie gdyby nie sytuacja dziejąca się metr od nas, zaczęlibyśmy się śmiać. Po chwili usłyszeliśmy tylko ciche jęki. Nieśmiało, bojąc się nieco wystawiłam głowę ponad pościel i zobaczyłam Hermionę stojącą nad Mattem, będącym pod działaniem Cruciatusa.
- Hermi… dość. – stanęłam między nią a chłopakiem. Zaklęcie od razu przestało działać i brunetka opadła na łóżko zmęczona. Zaczęła płakać, już miałam ją przytulić gdy odwróciłam się do Mutta.
- Obliviate…. – szepnęłam wymazując mu wspomnienia związane z faktem, że jest Riddle. Bałam się że może je rozpowiedzieć, musiałam się zabezpieczyć. Oprócz tego czy fakt że kocha Malfoya, albo że się wyprowadzi nie będzie stanowiło problemu. Każdy będzie miał swój pokój, chociaż spojrzałam na Blaisa porozumiewawczo. Chłopak już przytulał pocieszająco Riddle. Wiedział o co mi chodzi, trzeba znów ich połączyć, ją i Draco.
- Jak on mógł tak powiedzieć? Że jestem szmatą? – łkała dziewczyna, a my nie wiedzieliśmy jak ją pocieszać. Rozmawialiśmy ją długo, przytulaliśmy i głaskaliśmy to po plecach to po włosach. Impreza się skończyła, Matt wyprowadził się, rzucił tylko słowo że jutro przyjdzie po rzeczy, ale za czynsz powrotem nie chce. Podsunęłam jej nową miotłę pod nos, to był mój prezent w końcu a ona tak z niego się cieszyła. Uśmiechnęła się delikatnie i znów uściskała mnie za niego.
- Dziękuje, lepszego prezentu nie mogłam dostać od Ciebie… bo nie fakt że to miotła, tylko to co zrobiłaś na niej, specjalnie dla mnie. – wyszeptała wtulając we mnie głowę. Przynajmniej przestała płakać. Odetchnęłam z ulgą, Blaise dał jej bilety na jakiś koncert, nawet nie spojrzała na jaki, podziękowała i odłożyła na bok. Siedzieliśmy z nią tak do późna, tu pocieszaliśmy tu śmialiśmy się – albo przynajmniej staraliśmy się to zrobić. Zależało nam aby jej pomóc, w końcu była naszą przyjaciółką. Matt dopilnował aby impreza skończyła się razem z jego wyjściem więc było już cicho. Gdzieś nad ranem Blaise poszedł do siebie, ja nadal siedziałam z przyjaciółką. Po chwili zauważyłam że trzyma małe pudełeczko jeszcze starannie zapakowane. Domyśliłam się że to prezent od Draco.
- Otwórz… naprawdę się cieszył że Ci go da…- nie spojrzała ale ledwo zauważalnie pokiwała głową.


<Hermiona>
Wywaliłam wszystkich z pokoju i zamknęłam drzwi na klucz. Musiałam pobyć sama, przemyśleć to wszystko. Usiadłam na łóżku oparta o ścianę i zaczęłam głaskać delikatnie brzuch. Przez ostatnie miesiące powiększył sie juz dość znacznie. Jednak gdy odpowiednio sie ubrałam nie było tego widać.
- spokojnie fasolko poradzimy sobie. Damy rade bez tych dwóch pacanów. - coraz częściej czułam potrzebę mówienia do niego. Bardzo mnie to uspokajało. Wtedy w oczy rzuciło mi sie małe zawiniątko. Podniosłam je delikatnie i obejrzałam. To był prezent od Draco. Zaintrygowana otworzyłam go. Był to piękny naszyjnik z zawieszką, którą można było otworzyć. Nim to jednak zrobiłam, zobaczyłam dołączoną karteczkę:
Kochana Hermino! Ten medalik może otworzyć jedynie osoba, która łączy szczere uczycie z tym od kogo go otrzymała.
Postanowiłam zaryzykować. Chwilkę pomajstrowałam i udało się. W środku znajdowało sie nasze wspólne zdjęcie.
- durny szmelc!- krzyknęłam ciskając nim w ścianę. Łzy napłynęły mi do oczu. - nienawidzę go, nienawidzę. - szeptałam pod nosem. Ułożyłam sie na łóżku i płakałam jeszcze chwilkę. Kiedy sie uspokoiłam wstałam i podniosłam nowy prezent.
- prawdziwe uczucie. - powtórzyłam treść liściku i zasnęłam spokojnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz