Evil.
Teraz już
wiem jak się czuła Hermiona szykując moje i Draco przyjęcie urodzinowe. To było
istne szaleństwo! Specjalnie poprosiłam Toma aby ściągnął na cały dzień
Hermionę do siebie. Wieczorem oczywiście miała się rozpocząć impreza.
Zaprosiłam nowych znajomych, jak i tych z Hogwartu – oczywiście ślizgonów
którzy bawili się dobrze i na moich, oraz Draco. Blaise rano wpadł do mnie zapytać się o Hermionę,
no tak, wiedziałam że i on wie o moim przyszłym bratanku. Mimo że było ono
dopiero zarodkiem nieco większym ale na pewno nie aż tak wielkim jak ostatnio.
Spojrzałam na kalendarz. Minęły pełne 2,5 miesiąca. Hermiona nadal trenuje,
chociaż bardzo na siebie uważa, powiedziała kapitance, ale tylko po to by nie
przemęczała jej… chciała grać dopóki będzie miała na to siłę. Ufam jej, więc
wiem że go, albo ją nie skrzywdzi.
- Evil!
Czy może być tak? Czy lepiej było ostatnio? – Wydarł się Matt, który miał za
zadanie porozwieszać wszelkie balony i dekoracje. Wyszłam z pokoju kończąc
dekoracje miotły, była piękna, wszędzie pomalowałam srebrną farbą łuski jak u
węża, zaczarowałam je, więc nawet jeśli będzie na to okazja, nigdy nie będą jej
błyszczeć w oczy, przy nazwie wygrawerowałam „E.M For H.R”. Największym problem stanowiła nie impreza,
jednak to co miało się stać po niej. Hermiona przysięgła mi że powie Draco o
tym że zostanie ojcem. W końcu tydzień i
już będzie to widać, może ledwo ale zawsze.
Dzwoniłam do kilku znajomych, ale nie znają receptury na eliksir
zmniejszający brzuch podczas ciąży. Wiedzą jedynie tak jak ja, że po prostu
istnieje. Westchnęłam ciężko podchodząc do jeszcze-chłopaka-hermiony Matta.
- Nie,
teraz jest w porządku… zostaw tak i pomóż mi z jedzeniem. Draco i Blaise
jeszcze nie wrócili z alkoholem? – Zapytałam spoglądając na niego obojętnie.
Jak ja bardzo chciałam zobaczyć diabła, pogapić się na niego i cicho podziwiać.
- Tak,
znaczy.. nie wrócili. Evelin, wiesz co się dzieje ostatnio z Hermioną? Od dwóch
miesięcy nic … po prostu zachowuje się tak dziwnie. Wiem że tobie mówi o
wszystkim, a ja się martwię. – Co za tupet! Miałam ochotę wygarnąć mu coś w
stylu „I tak się nie dowiesz tego ode mnie”, „Nie jesteś jej wart ciołku” i
takie tam. Jednak musiałam być spokojna, za 3 dni pierwszy mecz Hermiony w tym
sezonie. Musiała mieć przy sobie wszystkich, nawet tego dziwoląga.
- Tak,
wszystko z nią w porządku. Nie masz o co się martwić, nic się nie dzieje. Masz
racje, gdyby to coś było, to bym wiedziała. – przewróciłam oczami i poszłam do
kuchni. Znów było do zrobienia mnóstwo rzeczy, sałatki, szaszłyki, wszystko. Ta
impreza musiała być magiczna, ale chłopaki obiecali mi że kupią mało
alkoholu. Zakomunikowałam im że Hermionę
odpycha od tego, więc nie mają prawa kupić dużo by nie czuła się skrępowana.
Oficjalną wersję znał tylko Blaise, ale udawał że nic nie wie, doskonale mu to
wychodziło. Krojąc warzywa, zastanawiałam się jak to by było, jakbym w końcu
powiedziała mu prawdę, bałam się jednak że stracę przyjaciela. To była
najgorsza rzecz jaka mogłaby się przytrafić. Nie mogłabym go tak po prostu
stracić, a wiem że czuł by się nie komfortowo – gdyby nie czuł tego co ja. Coś
, jakaś część mnie, powtarzała mi w
kółko że i on coś do mnie czuje. Hermiona też coś wiedziała, jednak nie miałam
pojęcia co. Nie chciała wyjawić, zawsze od razu zmieniała temat. Czasami
zastanawiałyśmy się nad tym jaka będzie płeć dziecka. Obie postanowiłyśmy, że
nie sprawdzimy do porodu, i ona teraz i być może ja w przyszłości.
Sałata,
pomidory, kurczak, kukurydza, papryka, rzodkiewka – wszystko wrzucone i zalane
przygotowanym wcześniej już dressingiem. Uśmiechnęłam się dumna ze swojego
dzieła i wysłałam to do salonu. Matt nie
potrafił mi pomóc, szkoda no ale będzie trzeba przeżyć. Nie ma tego złego,
posprzątał po mojej bitwie ze szaszłykami. Dzięki Merlinie że będzie tu
większość czarodziei, jeśli nie wszyscy. Swobodnie mogłam rzucić zaklęcie które
trzymało odpowiednią temperaturę do danego dania. Byłam z siebie zadowolona, z siebie dlatego
że to ja miałam pomysł na każdy akcent tej imprezy. Na tym wielkim oknie, które było na niemal
całą ścianę, narysowałam z diabłem wielkiego węża farą która zmywa się sama po
kilkunastu godzinach. Na ścianach i po prostu wszędzie były ciemnozielone i
srebrne wstążki, balony, transparenty. Nie codziennie kończy się 19 lat,
dlatego musieliśmy się postarać. Hermiona na to jak najbardziej zasługuje.
Malfoy Junior też, chociaż prócz 3-4 osób nikt nie wie.
Nagle
rozległ się dźwięk otwieranych drzwi, z przerażoną miną rzuciłam się w stronę
drzwi, jednak na szczęście był to Draco i Zabini.
- Zabije
Cię Malfoy! Mieliście być nie tylko pół godziny temu! Jak i wchodzisz jakbyś
się włamywał! – byłam zła, bo za 2 godziny zaczynała się impreza, a ja nawet
nie miałam kiedy sama się ubrać. Umówiłam się z Tomem że ubierze dyskretnie
Hermionę w przyszykowane przeze mnie ubrania, kiedy będą się tutaj
teleportować. Zaprosiłam go, bo wiedziałam że ucieszy się z tego. W końcu i tak
wyglądał teraz na góra 25 lat, był niewiele starszy fizycznie od nas.
- Oj
Siostrzyczko.. wszystko już gotowe. Ustawimy i schowamy butelki, będzie
majstersztyk. Idź się szykować, my to tam nie musimy się stroić… ale ty tak. –
Uśmiechnął czarująco a ja wystawiłam mu język i pociągnęłam za sobą do mojego
pokoju.
- Draco,
co jej kupiłeś? – przymocowałam go do ściany. Musiało to być coś wyjątkowego,
ona zrobiła dla niego wiele, on trochę też ale mnie. Zasługiwała na największe
szczęście jakie każdy mógłby jej dać.
-
Zobaczysz mała. – Uhghthgffgh jak ja nie cierpię gdy tak do mnie mówi, jestem
starsza! O 15 minut.
- Draco,
ja mówię poważnie… to musi być coś…
-
Wyjątkowego tak jak ona, wiem blondyneczko.. .jest takie,…. jak marzenie… gdyby
tylko tego Matta nie było, mógłbym złapać ją w ramiona, powiedzieć jak ją
kocham, potem zniknąć, bo byłby to dla niej taki wielki szok… to zerwanie było
winą naszą… nie jej, nie moją… a tak bardzo za nią tęsknie. Często śni mi się
sen, że jesteśmy na imprezie…. kłóci się z Mattem, a ja wtedy podchodzę,
pocieszam ją… w końcu wyznajemy sobie miłość, całujemy się, idziemy do mojego
pokoju …. no i wiesz, kochamy się. – No to mnie zamurował, co ja miałam mu
teraz powiedzieć? „ Tak braciszku! To nie był sen! To się naprawdę zdarzyło! A
teraz zostaniesz ojcem! Miętówki?!”. Przytuliłam się tylko do niego i
westchnęłam.
-
Będziecie kiedyś razem, czuję to.. jesteście sobie przeznaczeni.
- Tak
sądzisz? – spojrzał na mnie dość smutnym ale pełnym nadziei wzrokiem. –
Przecież mnie nie kocha, no dobra. Koniec! Nie ma dołowania! Ty do ubierania,
my skończymy resztę. Uwierz mi kochana, nie schrzanimy twojej ciężkiej pracy.
- No mam
nadzieje! - roześmiałam się i wygoniłam
go z pokoju. Musnęłam po drodze jego policzek. Od razu pobiegłam do swojej
szafy, otworzyłam ją a w oczy wpadła mi granatowa tunika ledwo za pośladki,
dobrałam do tego długie legginsy i weszłam pod prysznic. Słyszałam pomruki ich
kłótni, ale szybko ucichały. Wiedzieli że jeśli ja wbije tam wkurzona, to
wyjdzie o wiele gorzej. Roześmiałam się pod nosem i ułożyłam luźno włosy. Lekki
ale wyrazisty makijaż i Viola byłam gotowa. Goście akurat zaczęli już się
wpraszać, byłam pewna że pójdzie wszystko idealnie. Musiało tak iść, nie było
innej opcji. Przywitałam się ze znajomymi i ogarnęłam wszystkich, aby wiedzieli
co zrobić gdy wejdą tutaj Hermiona i Tom, oczywiście wprowadziłam go jako jej
kuzyna.
Hermiona
Dzień minął mi bardzo przyjemnie. Byłam u
dziadka. Wiedziałam, ze w domu szykują mi niespodziankę, jednak nie cieszyłam
sie na te imprezę. Udawałam przed tomem bardzo przejęta by nie nabrał podejrzeń.
Nie mogłam mu powiedzieć. Najpierw musze załatwić to z Draco...
- kochanie, musisz juz sie ubierać!! Zaraz
nie zdążymy. - zawołał dziadek z drugiego pokoju. Miał racje, czas sie zbierać.
Pochwyciłam przygotowane przez Ev ubranie. Była to czarna, dopasowana koronkowa
sukienka. Do tego chabrowe szpilki i makijaż w podobnych kolorach. Wyszłam
niepewnie z pokoju i pokazałam sie Tomowi.
- wyglądasz pięknie!! Ale brakuje mi tu
jeszcze jednego drobiazgu. - wstał i nałożył mi na palec pierścień z wielkim
niebieskim okiem. - to nasz rodowy pierścień. Każda z pan dostaje go w dzień. 18
urodzin. Teraz twoja kolej. - uśmiechnęłam się. Podarunek był przepiękny!! Rzuciłam
sie dziadkowi na szyje i dziękowałam wylewnie.
- dobrze juz dobrze. Lec szybko bo się
spóźnisz.
- nie idziesz ze mną?? Przecież tez jesteś
zaproszony.
- nie, wybacz mi kochanie ale mam dziś wiele
spraw do zrobienia. - odprowadził mnie po drzwi i całując w policzek teleportował
się. Wzruszyłam tylko ramionami i weszłam do środka. Kiedy tylko przekroczyłam prog.
usłyszałam głośne sto lat!! Od razu podlecieli do mnie przyjaciele i zaczęli składać
życzenia.
- Choć! Musze cie porwać na chwilkę!! - krzyknęła
evil i pociągnęła mnie w stronę pokoju.
- mam dla ciebie prezent. Ta dam!! - krzyknęła
w teatralnym geście. To co zobaczyłam zaparli mi dech w piersiach. Była to nowiuteńka
błyskawica!! Na dodatek odpicowana bardzo w moim stylu.
- dziękuje
evil!! To wiele dla mnie znaczy. - mówiłam szczerze wzruszona.
- później mi podziękujesz. Teraz wracamy do gości.
- cala noc sie bawiłam. Oczywiście nie piłam, to nie znaczy jednak ze było
nieprzyjemnie. Tańczyłam i bawiłam sie wybornie. Dekoracje były fenomenalne,
jedzenie pyszne, muzyka świetna i cudowni goście.
- Hermiona, możesz pójść ze mną na chwilkę.
- usłyszałam kolo ucha szpat Draco. Zadrżałam kiedy wiol mnie za rękę i prowadził
w kierunku sypialni. To moja szansa. Teraz mu powiem. Kiedy drzwi sie zamknely
usiadłam na łóżku.
- chciałem życzyć ci wszystkiego dobrego. Proszę
to dla ciebie. Długo myślałem nad prezentem i w końcu wymyśliłem... - zaczął trajkotać
jak przekupa na targu.
- draco... Draco!! Posłuchaj mnie przez
chwile!! Musze powiedzieć ci cos ważnego. Usiądź proszę.
- nie otworzysz?? - zapytał ze zdziwieniem.
- oczywiście, ze otworze. Ale najpierw
musisz mnie posłuchać, bo później nie będę mieć odwagi.
- co sie stało, bo wstęp brzmi upiornie. - uśmiechnął
sie do mnie błogo.
- spodziewam sie dziecka. Naszego dziecka - wychrypiałam
na jednym tchu. Uśmiech spełzł z twarzy draco szybciej niż sie pojawił.
Draco.
Byłem w
szoku, spodziewałem się wszystkiego, wszystkiego ale nie tego. To przecież nie
możliwe! Znaczy się, wiem jak to się dzieje, nie róbcie ze mnie idioty ale …
gdy byliśmy razem, nie spaliśmy ze sobą. Aż tak pijany to ja nie byłem, nie
możecie mi tego wmawiać. Chyba że…. to było
- Nie ! To
nie możliwe żebyśmy to MY mieli dziecko ! To nie jest śmieszne!
- ale.. ..
to prawda, Evil – biłem się , chciałem ją przytulić ale byłem też wściekły. Nie
mogłem panować nad organizmem.
- No tak..
moja świętobliwa siostrzyczka..
- DRACO !
Przestań! Chciałam Ci powiedzieć !
- No tak, lepiej wiedzieć jako ostatni , niż w
ogóle… a twój nowy ukochany wie?
- O czym ?
– no , wszedł nasz księciunio. Tylko jeszcze jego mi tutaj brakowało.
- A o tym,
że spodziewa się dziecka.. wiesz, takie małe… biegające, drzące się .
- Cccooo
?!
- Ale nie
z tobą idioto! Nie wyobrażaj sobie nie wiadomo czego…. O nie nie nie ! Ze mną! Ha
ha! Mimo że była wtedy z tobą, to ZE MNĄ się przespała! – Nagle wbiła do pokoju
Evil, za nią Blaise. A to spryciarze, podsłuchiwali nas. Mutt miał się właśnie
na mnie rzucić, jednak Diabeł go złapał. Evil wyrzuciła mnie za drzwi.
Zmierzyłem ją wzrokiem lecz ta fuknęła jedynie cicho. Miała racje,
potrzebowałem powietrza. Sam nie wiedziałem co ronię, nie panowałem nad tym co
się ze mną działo przez tę ostatnią chwilę.
Musiałem odetchnąć, uspokoić się. Niedaleko naszego mieszkania jest mały
park, poszedłem tam i usiadłem na pierwszej lepszej i wolnej ławce. Było dość
późno, jednak zauważyłem młodą parę która w pośpiechu gdzieś umyka, jakby się
bała. Coś popychała jednak dopiero po chwili, gdy przybliżyli się do mnie
zauważyłem że był to wózek – dziecięcy wózek. Westchnąłem od razu odwracając
głowę, jednak skusiłem się bo przystanęli kilka metrów ode mnie. Kobieta,
prawdopodobnie matka dziecka wzięła maleństwo na ręce, miało Może trzy
miesiące, było takie maleńkie. Spojrzało na nią słodkim uśmieszkiem a ta
przytuliła je mocno do siebie. Po chwili znów włożyła do wózka, a we mnie coś
pękło. Znaczy się, wiedziałem że zrobiłem źle, nie powinienem tak krzyczeć na
Hermionę, przecież ja kocham, jest całym moim życiem… moim światem i wszystkim
co tylko może istnieć. Znów jak ostatni chuj ją skrzywdziłem. Bałem się po raz
kolejny tam wracać i ją przeprosić, miałem nadzieję że Matthew nie rozpętał tam
jakiejś wojny, nie zasługuje na nią. Jest dupkiem który ucieknie za chwilę
gdzie pieprz rośnie. Westchnąłem i niepostrzeżenie wróciłem do domu, impreza
nadal toczył się w najlepsze, ale przyjaciół nie było wśród balujących. Udało
mi się wejść do pokoju, zakneblować się i iść spać. Cholernie potrzebowałem
odpoczynku, musiałem wszystko sobie ułożyć w głowie. Jutro z samego rana pójdę
do Hermiony, jeśli nie otworzyła prezentu, zmuszę ją do tego i przeproszę…
będzie mogła mnie walić Cruciatusem do psychicznego urazu, jeśli tylko będzie
zdolna mi to wybaczyć, spojrzeć choć na mnie tolerancyjnym wzrokiem. …. alkohol
znów uderza mi do głowy, a przynajmniej się stara.
- Idę
spać. – szepnąłem sam do siebie i przymknąłem oczy. Po kilku minutach zacząłem
chrapać.
<Evil>
Draco
przesadził, ale widziałam że nie panuje nad sobą, to dlatego kazałam mu wyjść,
musiał się uspokoić. Hermiona wybrała też trocę zły moment, połowa była
znacznie pijana – w tym mój brat. Wiedziałam że pójdzie coś nie tak, więc
wrzuciłam ucho dalekiego zasięgu do pokoju mojej przyjaciółki, w odpowiednim
momencie wpadliśmy tam i odciągnęłyśmy lalusiów zanim któryś z nich nie zaatakował
tego drugiego. Awantura jednak i tak wisiała w powietrzu. Kto wie, kto ją
wygra. Wolałam milczeć, schowałam się za Blaisem który spokojnie usiadł na
łóżku Hermiony. Musieliśmy ich dopuścić do tej przemiłej wymiany zdań.
- JAK
mogłaś?! Z NIM?! ZWIARIOWAŁAŚ?!
- Matt..
oboje musieliśmy być pijani, nie zdradziłabym Cię na trzeźwo
- No ja już
nie wiem, teraz to wiesz… tym bardziej że OSTRZEGAŁEM Cię że takie pijaństwo
źle się skończy!
- Nie jesteś
moim ojcem! Nie możesz mi rozkazywać! Nie masz prawa mówić mi co mam robić a co
nie!
- Ja?! Sama
się tak niszczysz! Spójrz na Siebie! Piłaś w kółko, a teraz jeszcze TO… TO
Dziecko!
- Nie nazywaj
mojego dziecka TYM, to brzmi jak COŚ! A to ludzkie stworzenie!
- Dla mnie
ono nie jest dzieckiem, jest czymś co zniszczyło nas…
- O czym
teraz bredzisz?
- KOCHAM CIĘ!
Ale To KONIEC! Zachowałaś Się jak
szmata! Nie będę wychowywać JEGO dziecka!
- ŻE CO?! –
Hermiona podniosła się z miejsca i było źle.
Wiedziałam że lepiej byłoby uciec, ale musiałam zostać, to mój i Diabła
niewielki obowiązek w stosunku do Lady.
- TY! Ty ! Ty
Śmieciu! Jak śmiesz nazywać mnie SZMATĄ!? I jeszcze dodajesz że mnie KOCHASZ?
Nigdy nie byłabym w tobie zakochana! Byłeś od początku zabawką, chciałam się
odegrać na Draco za to co mi sam wygarnął…
- Że co?
- Tak, to….
no może, nie mówmy aż tak źle, było mi przyjemnie… w pewien sposób mi nawet na
Tobie zależy, ale to nie miłość…. nie, do tego za daleka droga. Kocham Draco..
zawsze tak było.
-
Wykorzystałaś mnie tak?! Rozkochałaś a teraz śmiesz mi jeszcze to mówić!
- O nie Matt
! Bo ja nie pozwolę by taki ktoś jak ty, śmiał wyzywać mnie prosto w twarz!
Jestem Riddle! Wnuczka samego Toma Marvola Riddla! Potomkini Salazara
Slytherina od prostej linii czarodziejów… Nikt nie będzie mi mówił Co mam robić
i Jak mam to robić! – Wybuchnęła, paręnaście iskier z niewybaczalnymi
zaklęciami wystrzeliwywało z jej ciała. Jak z automatu schowaliśmy się pod
łóżkiem, a raczej z niego spadliśmy, pewnie gdyby nie sytuacja dziejąca się
metr od nas, zaczęlibyśmy się śmiać. Po chwili usłyszeliśmy tylko ciche jęki.
Nieśmiało, bojąc się nieco wystawiłam głowę ponad pościel i zobaczyłam Hermionę
stojącą nad Mattem, będącym pod działaniem Cruciatusa.
- Hermi…
dość. – stanęłam między nią a chłopakiem. Zaklęcie od razu przestało działać i
brunetka opadła na łóżko zmęczona. Zaczęła płakać, już miałam ją przytulić gdy
odwróciłam się do Mutta.
- Obliviate….
– szepnęłam wymazując mu wspomnienia związane z faktem, że jest Riddle. Bałam
się że może je rozpowiedzieć, musiałam się zabezpieczyć. Oprócz tego czy fakt
że kocha Malfoya, albo że się wyprowadzi nie będzie stanowiło problemu. Każdy
będzie miał swój pokój, chociaż spojrzałam na Blaisa porozumiewawczo. Chłopak
już przytulał pocieszająco Riddle. Wiedział o co mi chodzi, trzeba znów ich połączyć,
ją i Draco.
- Jak on mógł
tak powiedzieć? Że jestem szmatą? – łkała dziewczyna, a my nie wiedzieliśmy jak
ją pocieszać. Rozmawialiśmy ją długo, przytulaliśmy i głaskaliśmy to po plecach
to po włosach. Impreza się skończyła, Matt wyprowadził się, rzucił tylko słowo
że jutro przyjdzie po rzeczy, ale za czynsz powrotem nie chce. Podsunęłam jej
nową miotłę pod nos, to był mój prezent w końcu a ona tak z niego się cieszyła.
Uśmiechnęła się delikatnie i znów uściskała mnie za niego.
- Dziękuje,
lepszego prezentu nie mogłam dostać od Ciebie… bo nie fakt że to miotła, tylko
to co zrobiłaś na niej, specjalnie dla mnie. – wyszeptała wtulając we mnie
głowę. Przynajmniej przestała płakać. Odetchnęłam z ulgą, Blaise dał jej bilety
na jakiś koncert, nawet nie spojrzała na jaki, podziękowała i odłożyła na bok.
Siedzieliśmy z nią tak do późna, tu pocieszaliśmy tu śmialiśmy się – albo
przynajmniej staraliśmy się to zrobić. Zależało nam aby jej pomóc, w końcu była
naszą przyjaciółką. Matt dopilnował aby impreza skończyła się razem z jego
wyjściem więc było już cicho. Gdzieś nad ranem Blaise poszedł do siebie, ja
nadal siedziałam z przyjaciółką. Po chwili zauważyłam że trzyma małe pudełeczko
jeszcze starannie zapakowane. Domyśliłam się że to prezent od Draco.
- Otwórz… naprawdę
się cieszył że Ci go da…- nie spojrzała ale ledwo zauważalnie pokiwała głową.
<Hermiona>
Wywaliłam wszystkich z pokoju i zamknęłam
drzwi na klucz. Musiałam pobyć sama, przemyśleć to wszystko. Usiadłam na łóżku
oparta o ścianę i zaczęłam głaskać delikatnie brzuch. Przez ostatnie miesiące
powiększył sie juz dość znacznie. Jednak gdy odpowiednio sie ubrałam nie było
tego widać.
- spokojnie fasolko poradzimy sobie. Damy
rade bez tych dwóch pacanów. - coraz częściej czułam potrzebę mówienia do
niego. Bardzo mnie to uspokajało. Wtedy w oczy rzuciło mi sie małe zawiniątko.
Podniosłam je delikatnie i obejrzałam. To był prezent od Draco. Zaintrygowana
otworzyłam go. Był to piękny naszyjnik z zawieszką, którą można było otworzyć.
Nim to jednak zrobiłam, zobaczyłam dołączoną karteczkę:
Kochana Hermino! Ten medalik może otworzyć
jedynie osoba, która łączy szczere uczycie z tym od kogo go otrzymała.
Postanowiłam zaryzykować. Chwilkę
pomajstrowałam i udało się. W środku znajdowało sie nasze wspólne zdjęcie.
- durny szmelc!- krzyknęłam ciskając nim w
ścianę. Łzy napłynęły mi do oczu. - nienawidzę go, nienawidzę. - szeptałam pod
nosem. Ułożyłam sie na łóżku i płakałam jeszcze chwilkę. Kiedy sie uspokoiłam
wstałam i podniosłam nowy prezent.
- prawdziwe uczucie. - powtórzyłam treść
liściku i zasnęłam spokojnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz