9 grudnia 2012

| 7 | - Już biegnę moja pani!

<Evil>
W kuchni spotkałam Blaisa pół przytomnego, powitał mnie z uśmiechem stawiając dwa kubki kawy na stole. Najwyraźniej też nie mógł spać, ja sama ledwo co żyłam więc mocna kawa się przyda, upiłam łyk i od razu poczułam działanie kofeiny. O tak, kupię sobie taką koszulkę jak są z nazwami państw : I <3 Cafe. Nikt
z naszej dwójki nie pomyślał o śniadaniu, jednak po chwili usłyszałam zaspany nieco głos Riddle.
- Dzieńdoberek! – zawołała a za nią wychylił się Draco który spoglądając na stół powiedział jedynie:
A gdzie śniadanie?
- Śniadania nie ma, bo nie ma z czego… został tylko ten kawałek pizzy który komuś spadł na ziemie. – zmierzyłam brata śmiejąc się. Ten zastanowił się przez chwilę jednak wolał przybliżyć się do Hermiony.
O rany, pierwszy raz to ON musi się starać, a nie dziewczyny. Żałosne ale prawdziwe, mam jedynie nadzieję że Hermiona będzie jego ostatnią dziewczyną – jeśli w końcu przejrzą na oczy że są dla siebie stworzeni. Odłożyłam kubek do zlewu i przeciągnęłam się kolejny raz.
- Lady, musimy iść dzisiaj po strój dla Ciebie .. chyba że zaprzyjaźniłaś się z moim. – Uśmiechnęłam się jednak nie usłyszałam zaprzeczeń.
- Nie, znaczy tak… Idziemy, idziemy. Nawet jeśli mi się podoba, wolę.. coś bardziej pasującego do mnie.
- Ej, ej… przecież źle nie wyglądałaś… Draconowi coś odbiło…  nie myślał wtedy bo wyszedł na słońce.
- Eh, nieważne. – Jęknął blondasek i spojrzał na mnie niemałym wyrzutem sumienia. Koniec! Jeśli do końca wyjazdu oni nie zostaną parą, zjem fasolkę o smaku wymiocin lub o równie ohydnym smaku. Po kilku minutach już spacerowałam z moją najlepszą przyjaciółką po mieście szukając jakiegokolwiek sklepu ze strojami kąpielowymi. Nie liczył się teraz fakt że coś może rozpaść się po naszym powrocie, lepiej takie rozwalające się coś niż nic. Nawet jeśli Hermiona naprawdę świetnie wyglądała w moim stroju, ona woli coś w jej stylu – przecież jej tego nie zabronię, nie śmiałabym. Gdy po godzinie nareszcie udało się nam odnaleźć strój dwu częściowy który idealnie pasował do gustu Lady, dostałam sms’a od Draco żebyśmy kupiły coś do jedzenia i ruszyły do domu bo mają niespodziankę. Bałam się jednak gdyby było to coś strasznego, mój brat powinien byłby nas o tym powiadomić. Wracając jednak do stroju był kroju sportowego ze spodenkami, oczywiście czarny z cieniutkimi zielonymi paseczkami przy lewym ramiączku. Najważniejsze że ona była z niego zadowolona.
Stając na schodach lekko się zawahałam jednak postanowiłam szybkim krokiem wejść do domku, chłopaki siedzieli na fotelach patrząc na stolik do kawy. Leżały na nich listy, tylko jedna rzecz mogła przyjść do każdego z nas – wyniki egzaminów. Snape się postarał, naprawdę szybko je sprawdzili.
- O Cześć! Nie otworzyliśmy jak na razie żadnego.. czekaliśmy na was. – Blaise uśmiechnął się do nas a ja nie pamiętając  czasu w jakim pokonałam te 4 metry, rzuciłam się na sofę. Wzięłam do ręki list  i westchnęłam.
- Hermiona, siadaj… nie ważne czy zaliczyłaś czy nie! Otworzymy je razem! – Uśmiechnęłam się do niej jednak wiedziałam że niekoniecznie wyjdzie to na coś dobrego. Jednak mimo wszystko dziewczyna podeszła i usiadła obok mnie.
- Na trzy…. raz… - odliczał Draco – dwa…. trzy! – I otworzyliśmy, na początku była krótkie podsumowanie  ogólnego egzaminu a potem oceny. Nie było aż tak źle :
OPCM – Wybitny
Mugolarstwo – Okropny
Zielarstwo – Wybitny
        Starożytne Runy- Powyżej oczekiwań.
Eliksiry – Wybitny
         Transmutacja – Wybitny
         Zaklęcia - Wybitny
Historia Magii – Okropny
Opieka nad Magicznymi Stworzeniami – Wybitny – O TAK!  Jestem najlepsza. – roześmiałam się i spojrzałam na przyjaciół, Blaise miał dość zadowoloną minę, Draco pomiędzy zadowoleniem a załamaniem natomiast Hermiona była bliska płaczu. Odruchowo mocno ją przytuliłam kątem oka zerkając na jej wyniki : same Trolle jedynie OPCM Zaklęcia i Eliksiry mają pozytywne oceny bo W i PO.  Przytuliłam ją mocniej odruchowo głaszcząc po włosach.
 - Oh Hermi, nie martw się… Snape coś wymyśli… a i tak zastanawiałaś się ostatnio nad Quiditchem, nawet Draco nie gra tak dobrze jak ty.
- To prawda! Ty śmigasz dziewczyno nie latasz! – Uśmiechnął się Blaise sięgając po moją kartkę, on sam pokazał jedynie same PO i jedno W- wiadomo z Obrony  przed czarną magią, szczęściarz na pewno dostanie się na stanowisko przy Aurorach lub w Departamencie tajemnic.
- A ty Draco jak tam ? – Spojrzałam na brata jednak ten po prostu dał mi kartkę, to co zobaczyłam mnie zdziwiło i rozbawiło.
OPCM – Wybitny
Mugolartswo – Troll
Eliksiry – PO
Wróżbiarstwo – Troll
Zielarstwo – Zadowalający
Numerologia – Troll
- No braciszku, zaszalałeś.. – śmiałam się dalej jednak Hermiona i tak zbyt mocno mnie przytuliła abym mogła cokolwiek więcej zrobić.  Po chwili jednak spojrzała na mnie.
- I co ja zrobię z czymś takim co?
- A Quidditch!? Przecież może minutę temu o tym wspomnieliśmy.
- Tak? Nawet nie słyszałam… Evil, przecież mnie nawet nie przyjmą .
- No coś ty! Grasz świetnie! Każdy CI to przyzna więc przestań gadać…. a OWUTEMów z latania nie ma… a musieliby dla ciebie wymyśleć nową ocenę… albo obniżyć wszystkim.
- Naprawdę? – spojrzała na mnie z błyskiem w oku
- A czy ja kiedykolwiek Ciebie okłamałam? – Przekręciła głową i znów mnie przytuliła, tym razem delikatniej.
<Hermiona>
Kiedy zobaczyłam wyniki egzaminu załamałam się… Jednak na szczęście byli przy mnie przyjaciele, którzy zawsze mnie wspierają!! Postanowiliśmy nie roztrząsać więcej tego tematu.
- Chodźmy na plażę!! Muszę przetestować mój nowy strój! – krzyknęłam z uśmiechem. Złapałam Evil  za rękę i pociągnęłam w stronę naszego ślicznego pokoju. Nie martwiłam się o przyszłość. Teraz mam wakacje i nie zamierzam ich niczym psuć!! Co będzie to będzie!! Szybciutko wskoczyłyśmy w stroje, ja złapałam jeszcze takie wielkie dmuchane koło, które kupiłam dzisiaj.
- Hermi… po co ci to?? – zapytała Draco.
- Jak to po co?? A zresztą, jeszcze będziesz chciał to ode mnie pożyczyć. – powiedziałam wystawiając język blondynowi. Nadmuchałam moją oponę i już chciałam wskoczyć do wody, kiedy przypomniałam sobie, że muszę się posmarować. Chwyciłam swój olejek i zaczęłam wklepywać go w nogi, brzuch, ręce i dekolt.
- Evil, mogłabyś?? – zapytałam machając jej olejkiem przed nosem. wzięła go do ręki i posmarowała mi plecy. Teraz byłam już gotowa.  Chwyciłam moje dmuchane cudeńko i wskoczyłam do wody. Ułożyłam się wygodnie na kole i dryfowałam spokojnie wraz z falami. Słońce grzało niemiłosiernie, więc co jakiś czas chłodziłam się chlapiąc wodą. Popatrzyłam na brzeg plaży. Evil zażywała kąpiel słoneczną a Draco i Blaise budowali domki z piasku. Znudziło mi się siedzenie samej, więc ruszając rękami starałam się podpłynąć do brzegu. Niestety nazbyt mocno się wychyliłam i spadłam z koła. Po jakimś czasie szamotania się z kółkiem dopłynęłam do brzegu.
- Evil jak ja Cię kocham!! – krzyknęłam biegnąc do przyjaciółki. Wiedziałam, że nie lubi być mokra jak leży i się opala.
-Hermiona nie!!! nawet nie próbuj!! – rzekła złowrogo. Ja jednak nie zważając na jej groźby przytuliłam ją mocno. Tarzałyśmy się po piasku śmiejąc się do rozpuku. W końcu Evil, gdy zdała sobie sprawę, że przegrywa, zaczęła mnie łaskotać. To był już cios poniżej pasa!! Wie, że tego nie cierpię.
- AAAAAAA!!!! – darłam się w niebo głosy. – Ratunku!!!!
- Już biegnę moja pani!! – usłyszałam głos Smoka. Zaczęłam śmiać się jeszcze bardzie gdy mój wybawca biegnąc z odsieczą potknął się o nogę Zabiniego i wyrżnął plackiem na glebę. Kiedy już się pozbierał zaczął łaskotać Evil. Po jakimś czasie dołączył się Diabeł i w ten sposób wszyscy walczyliśmy, nie wiedząc już kogo aktualnie łaskoczemy. Gdy byliśmy już tak wyczerpani, że ledwie mogliśmy mówić Evil zarządziła rozejm. Wtedy to usłyszeliśmy głośny odgłos dochodzący z brzucha Zabiniego.
- Myślę, że powinniśmy zjeść jakiś obiad. My wczoraj zamawialiśmy pizze, teraz wasza kolej dziewczyny. – dodał z uśmiechem. Niechętnie powlokłyśmy się do kuchni.
- To co robimy?? – zapytałam Evil.
- Może… spaghetti?? – zapytała z błyskiem w oku.
- Mnie pasuje- przybiłyśmy sobie piątkę i zabrałyśmy się do pracy. Evil zajęła się sosem, ja natomiast gotowałam makaron. Drzwi do kuchni otworzyły się i wbił Smok z uśmiechniętą miną.
- A gdzie Blaise?? – zapytała Ev.
- Gra w coś na konsoli. A co tu dobrego robicie? – zerknął mi przez ramię na kuchenkę. – Ooo… widzę spaghetti. wyciągnął rękę by spróbować odrobiny sosu, jednak ja byłam szybsza i rzuciłam w niechcianego gościa garścią ugotowanego makaronu.
- Ta zniewaga krwi wymaga!!! – wycharczał Draco. W rewanżu dostałam łyżką sosu po twarzy.
- Osz Ty dziadu!! – no to już była zwykła bezczelność!! W ten sposób rozpętała się istna wojna na jedzenie. Evil widząc co się dzieje ulotniła się niezauważona. Smok nie próżnował i dalej obrzucał mnie sosem, ja natomiast waliłam na oślep makaronem. Kiedy zobaczyłam, że jestem brudniejsza od niego podeszłam i starałam się wsadzić jego głowę do garnka z pomidorowym wytworem wyobraźni blondynki. Jednak jej brat okazał się silniejszy i nie dopuścił by mój plan ujrzał światło dzienne. W tym momencie poślizgnęłam się na kawałku makaronu i poleciałam wprost na Draco. Tez zręcznie mnie złapał i poczekał, aż odzyskam równowagę. Staliśmy naprawdę blisko i jakaś niewidzialna siła zbliżała nas jeszcze bardziej.
- Koniec!!! – Wrzasnęła Evil wpadając do kuchni jak strzała. Miała ze sobą kawałek drewna, który pewnie miał robić jej za tarczę. Kiedy ją zobaczyliśmy odsunęliśmy się od siebie speszeni.
- Upsss… Sorki, nie chciałam przeszkadzać.
- Spoko, nic się nie stało – mruknął Draco patrząc na siostrę spode łba. Ev rozejrzałam się po kuchni. Zrobiła przerażoną minę i zaczęła na nas wrzeszczeć:
- No i co wyście tu narobili?! Kuchnia jest cała brudna, wy również i nie mamy obiadu!! – zaczęła niebezpiecznie wywijać deską, która w mgnieniu oka z tarczy mogła stać się śmiercionośną bronią. – Macie mi to wszystko posprzątać!! Ale najpierw jazda na podwórko!! – grzecznie wypełniliśmy rozkaz. Kiedy naleźliśmy się na tarasie Malfoyówna dopadła szlaufa ogrodowego i mierząc w nas puściła wodę. Nie było to przyjemne, jednak wolałam nie zadzierać ze wściekłą przyjaciółką. Po zakończeniu „kąpieli” wzięliśmy różdżki i posprzątaliśmy kuchnię.
- A co z obiadem?? – zapytała Blaise. –Jestem już naprawdę głodny.
- Pójdę po chińszczyznę. – odparł Draco.
<Evil>
Kuchnia była w opłakanym stanie jednak zaklęciem wróciła do siebie w sekundę. Zabawa mogła być świetna, jednak nie kosztem obiadu. No trudno, tak już z nimi jest. Draco poszedł po chińszczyznę a my usiedliśmy w salonie gapiąc się w sufit. Mnie też dopadł już głód, a nieszczęsna lodówka świeciła pustkami – musimy w końcu iść na zakupy. Jednak z nimi też nigdy nic nie wiadomo, może nakupimy się mrożonek i zupek w proszku – bezpieczniejsza wersja mam nadzieję.
- Jeeeść! Gdzie ta fretka się podziała… do sklepu przecież niedaleko! – Jęczał Blaise trzymając się już za brzuch, Lady gapiła się w sufit rozmyślając o czymś – czego chyba nie chcę wiedzieć. Trochę żałowałam że tak szybko wbiłam do kuchni, jednak czasu nie cofnę. Po chwili drzwi rozszerzyły się i wszedł przez nie Draco – a któżby inny.
- No czeeeeeeeeeeeeeść!
- Draco, gdzie masz jedzenie? – Z miną psychopatycznego mordercy Blaise spojrzał na chłopaka.
- To ja miałem iść po jedzenie? Myślałem że po ognistą i takie duperele… - Idiota, na nim chyba nie można polegać , westchnęłam w duchu.
- Malfoy, już nie żyjesz! – Blaise poderwał się jednak mój kochany braciszek wyciągnął zza siebie 4 pudełka z jedzeniem. Szkoda że Diabeł przekręcił moje i Hermiony hasło, jednak sam fakt że to powiedział sprawił że jestem z niego dumna.
- Daj to jedzenie! Jesteśmy głodne! – Wyjęczała Lady, która po raz pierwszy od kilku minut się odezwała. Młody Malfoy od razu rzucił nam po pudełku, otworzyliśmy i szybko pochłonęliśmy całą zawartość. Było pyszne jednak za bardzo sycące, przez kilkadziesiąt minut leżeliśmy prawie plackiem aż w końcu odezwał się Blaise.
- Może pójdziemy na miasto? Nie chcę spędzać każdej chwili na plaży… będziemy tu na tyle długo że nam się znudzi…. a może i trafimy na jakąś imprezę?  - Dla Dracona słowo „impreza” było zbawieniem, wystarczyła chwila a wrócił do pokoju  przygotowany na zabawę. Pokręciłam głową z niedowierzenia i pocisnęłam za sobą Hermionę, ta znów zaczęła jęczeć że nie chce się stroić.
- O nie, nie! Nie tym razem Evil!
- Hermiona, proszę… to pierwsza i niepowtarzalna sytuacja, w której możesz oczarować Draco że mu japa opadnie. Jeśli nie dla niego to dla mnie… obiecuje żadnej mini! Będą szorty jednak tak aby pasował do samego sensu naszej i mojej misji!
- No dobra… ale żadnej mini! Nie dam się na to namówić! – Nawet nie słuchałam co było dalej, wpadłam w szał modowy. Dla Hermiony wybrałam jasne jeansowe szorty z naprawdę lekkim brokatem na to zielonkawy top jednak bez błyszczących ozdób – w końcu jej to obiecałam. Sama ubrałam krótką sukienkę do połowy ud, wiązaną na plecach i szyi. Włosy spięłam w nieładzie artystycznym i zrobiłam lekki makijaż – latem broń Merlinie wielkiej tapety. W sumie w pokoju spędziliśmy dwadzieścia minut, całkiem spoko i krótko, przez ten czas słyszałam jak chłopaki grają w Air Hockeya. Kiedy tylko weszłyśmy do pokoju odwrócili się w naszą stronę. Tak jak przewidywałam wcześniej, Smokowi opadła szczena.
- Wow, dziewczyny wyglądacie nieziemsko! Możemy iść się zabawić! – Podsumował Blaise jednak mój brat cały czas gapił się na Hermionę. Machnęłam mu ręką przed oczami i wtedy zorientował się co jest grane.
- Tak, tak idziemy, już. – Był nieco zakłopotany i nie wiedział co robić, uśmiechnęłam się do niego aby chodź trochę dodać mu odwagi. Trzymając się wszyscy za ręce ruszyliśmy na podbój miasta. Miasteczko w którym się zatrzymaliśmy było śliczne, wszędzie były stragany a ludzie tętnili życiem dopiero po 19. Po godzinie spacerku natrafiliśmy na jakiś klub. Muzykę było słychać już z zewnątrz więc śmiało weszliśmy. Impreza wydawała się dość drętwa, a skoro wbili ślizgoni od razu spróbowaliśmy ich rozruszać. Złapałam za rękę Blaisa, natomiast Draco Hermionę która niezbyt była od razu zacząć taniec. Na szczęście dla nas wszystkich, leciał jakiś szybki kawałek a że było dużo miejsca mogliśmy zaszaleć. Ludzie prawie leżący przy barze od razu podłapali naszą energię i na parkiecie znów zrobiło się ciasno. Muzyka również się zmieniła i można było skakać i obijać się o ludzi. Tańczyłam z diabłem ale nie tylko, bawiłam się świetnie. Śmiejąc się z Blaisem który padł na jakiegoś wielkiego łysego faceta zauważyliśmy że nie ma naszych gołąbków. Jakbyśmy czytali w myślach bo chłopak skinął głową zanim cokolwiek powiedziałam. Z niemałą trudnością udało nam się uciec od tłumu ludzi, dopiero teraz pojęłam jak bardzo ten taniec mnie zmęczył – przynajmniej na tą chwilę. Znów szukałam wzrokiem mojej przyjaciółki i brata, jednak nie udało nam się ich znaleźć a byliśmy przy barze i na parkiecie dosłownie wszędzie! W końcu zrezygnowani postanowiliśmy się napić, w końcu nawet nam przyda się trochę procentu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz