1 lipca 2012

| 2 | - nad nim z miną mordercy i krzesłem w ręce stała Lady


( Hermiona)
- Czekaj ! czekaj ! czekaj ! – zawołałam w pogoni za Amycusem Carrowem.
- Tak Hermiono ?  - odwrócił się do mnie z zapytaniem na twarzy.
- Mam wielki problem, chińskie czy włoskie żarcie? Evil woli chińskie,  Draco meksykańskie ale jego słuchać nie będziemy, za to ja preferuję włoskie. No i mam dylemat.- powiedziałam teatralnie pociągając nosem.
- To urodziny Evil i Draco, ale skoro jego nie słuchamy to chińskie.
- Okay – powiedziałam i już mnie nie było. odpowiedź Carrowa nie usatysfakcjonowała mnie, nie lubię chińskiego żarcia. Dlatego postanowiłam kupić i chińskie, i włoskie.  Teraz z szaleństwem w oczach szukałam Snape’a, zabrakło mi funduszy na ekipę sprzątającą.
^^^
(Evil)
Nie wiedziałam co Hermiona kombinuje, ale jestem pewna że nie będzie to nic przyjemnego. Wpadła jak burza do naszego dormitorium i wywaliła na środek pokoju pół mojej szafy.
- Wstawaj staruchu! Szkoda dnia! Masz ubrać coś ładnego.- powiedziała wskakując na moje łóżko oraz waląc mnie poduszką.
- Powiesz mi dlaczego ? – jęknęłam między uderzeniami.
- Bo twoje dzisiaj twoje urodziny! Wszystkiego Dobrego!  A więc ubieraj się!- krzyczała nie zapominając o ataku.
- No dobra, dobra wstaje… tylko zejdź ze mnie. – gdy to zrobiła, bez przekonania zwlekłam się z łóżka. Widząc tą całą stertę ubrań szybko zlokalizowałam moją ulubioną satynową sukienkę. Weszłam do łazienki na wszelki wypadek zamykając się ( nie wiadomo co jej strzeli do głowy ).  Myjąc zęby usłyszałam wrzaski z pokoju. Z treści słów Hermiony wywnioskowałam że to nikt kto inny jak mój brat, wyskoczyłam z łazienki zanim doszło do rękoczynów. Sytuacja jaką zastałam rozbawiła mnie do łez. Draco siedział skulony w kącie , nad nim z miną mordercy i krzesłem w ręce stała Lady.  Wysłałam pytający wzrok na Blaise jednak ten tylko wzruszył ramionami.
- Proszę nie bij! Proszę nie bij ! – Jęczał Draco w pozycji p
ancernika.
- Zabije cie Malfoy! Wypatroszę jak fretkę! Już nie żyjesz!
- Czy możecie się w końcu uspokoić?! Hermi, to jego urodziny.. jutro to nadrobisz a chcę mieć choć jeden dzień spokoju. – Dziewczyna odłożyła krzesło z zawiedzioną miną i fuknęła obrażona. Draco natomiast podniósł się  przerażony i szybko schował za moimi plecami.  Sytuację rozładował jak zwykle niezawodny Blaise, podszedł do mnie i przytulił, składając mi życzenia.  Ogarnęła mnie wszechobecna euforia, na szczęście tylko jedna osoba zauważyła moje zadowolenie.
- Ale beka! – wrzasnęła spadając z krzesła Hermiona. Diabeł zrobił minę cierpiętnika na co moja przyjaciółka momentalnie się uspokoiła.
- Chodźmy już na to śniadanie. – westchnęłam zażenowana mierząc Lady wzrokiem. Draco bojąc się dalszych ataków Hermiony objął mnie w pasie i odciągnął z daleka od panny Riddle. Ona skwitowała to jedynie pogardliwym prychnięciem.
^^^
Śniadanie minęło wyjątkowo spokojnie, nie licząc wyczynów Luckiego.  Ukochany wąż Hermiony z okazji urodzin postanowił mojemu bratu zrobić mały prezent – manikiur.  Przerażony Draco chciał zrzucić go z ręki jednak  zawzięty wąż nie chciał ustąpić.
- Nie chcę iść na lekcje – jęczał Blaise z miną zbitego psa. Miałam dość tych jęków.
- No to idziemy do Snape’a, tylko on jest w stanie nas zrozumieć. – Pomysł od razu spodobał się moim przyjaciołom. Już po chwili znaleźliśmy się przy wejściu do gabinetu. Jak zwykle, po drodze Hermiona się przewróciła. Niestety to nie był koniec naszego pecha – nikt z nas nie znał hasła. Podminowała Riddlówna złapała rękami posąg i zaślepiona furią zaczęła nim trząść.
- DAWAJ HASŁO! DAWAJ HASŁO! …
- Co się tutaj dzieje ? – Upss, usłyszeliśmy za sobą głos starego nietoperza. Hermiona puściła posąg, pogłaskała go i czym prędzej schowała się za mną.
- Czego szukacie w moim gabinecie ? – Zapytał lekko zirytowany, nie komentując postępowania Hermiony. Draco uśmiechnął się czarująco.
- Zwolnienia! – Zakrzyknął szczerząc zęby jak głupek.
- Dzisiaj macie urodziny, a więc zgoda ale to będzie ostatni raz! – Mruknął a my ucieszeni pobiegliśmy na błonia. Blaise popchnął mnie do Draco a sam zaczął coś szeptać do Hermi. Dziewczyna odpowiadała chichocząc.  Nieco zdenerwowana ich zachowaniem  zarządziłam postój.   Zaczęliśmy grać w Kenta, ja w parze z moim kochanym braciszkiem przeciwko Hermionie i Blaisie. Diabeł w ogóle nie ogarniał kiedy Hermi pokazuje mu znak, więc przegrali. Niestety chwilę przed wymierzeniem kary, brunet spojrzał na rękę i wymamrotał że musi już iść, widząc to Hermiona wstała i zaczęła za nim biec wrzeszcząc aby oddał jej książkę, co było absurdalne.
- Czy wiesz co oni kombinują ? – zapytałam jednak Draco jedynie wzruszył ramionami.


^_^_^


( Hermiona )
- Blaise nadmuchałeś już swoją połowę?
- Tak, jakąś godzinę temu. – rzekł układając butelki na stole.
- Ale, ale… jak to? – zapytałam trzymając kolejny balon przy ustach.
- Zaklęciem? – zapytał ironicznie.
- No kurde! – Złapałam się za głowę puszczając balon który od razu zaczął latać po pokoju. Salon był już prawie gotowy, wszędzie walały się zielono-srebrne balony. Tym razem bez trudu napompowałam je i rozejrzałam się dookoła.  Czegoś mi tu jeszcze brakowało… no przecież!!!!
- Zabini!! – wrzasnęłam – Nie mamy muzyki!! Przecież miałeś to załatwić!! A gdzie te głośniki i cała reszta tych, no, no mniejsza z tym?? Tak to jest jak się o coś faceta poprosi…
- Spokojnie złośnico – powiedział, dając mi pstryczka w nos – Sprzęt zaraz przyjedzie.
- No masz szczęście! – już nieco spokojniejsza zabrałam się za rozrzucanie serpentyn. Miałam z tego niezłą frajdę! Biegałam po pokoju, śpiewając jakieś dziecinne pioseneczki, i rzucałam konfetti gdzie popadnie. Do porządku przywołało mnie dopiero karcące spojrzenie Diabła.
- Mamy już chyba wszystko – powiedział Blaise
- Owszem, chyba wszystko. Balony są, muzyka zaraz dotrze, jedzenie załatwione no i najważniejsze picie, też jest – wyliczałam dumna z siebie i przyjaciela. – Brakuje jeszcze tylko solenizantów.
- No i gości – dodał Diabeł.
- Spokojna głowa, będą za jakaś godzinkę.
- W takim razie my musimy się iść przygotować – powiedział Zabini na odchodne.
- Przygotować?? Eeee… ja już jestem gotowa – powiedziałam szczerząc zęby.
- Błagam Cię!! To impreza urodzinowa twojej najlepszej przyjaciółki, czy choć raz możesz się postarać i wyglądać jak dziewczyna?? – zapytał będąc na skraju wytrzymałości
- Nie denerwuj się tak!! Dobra, już dobra… ale jest jeden problem, nie mam sukienki.
- Poczekaj chwilkę – powiedział i już go nie było. Po kilku minutach wrócił z wieszakiem w ręce. – będziesz zachwycona!! – Blais podszedł do mnie i wręczył owe cudo. Kiedy bliżej przyjrzałam się wzorowi na tkaninie zaniemówiłam. Rzuciłam się czarnowłosemu na szyję, dziękując.
- Spokojnie. Hermiona, dusisz mnie!! – dopiero po chwili wypuściłam go z objęć.
- Dzięki, naprawdę. Jesteś prawdziwym kumplem.
Będąc już sama w dormitorium założyłam sukienkę na dzisiejszy wieczór. Była czarna, skrojona na wzór lat czterdziestych. Z dekoltem w serek odcinana po biustem z luźno powiewającym dołem. Jednak jej fenomenem był wieki czerwony smok, ciągnący się od ramiączka aż po rąbek sukienki. Zrobiłam delikatny makijaż, który dzięki panie Boże, wyszedł całkiem ładnie. Włosy zostawiłam rozpuszczone w naturalnych lokach. Spojrzałam na zegarek i aż pisnęłam przerażona. Wybiegłam z pokoju, kierując się w stronę dormitorium, w którym Astoria znęcała się nad Evil. W połowie drogi uzmysłowiłam sobie, że jestem bez butów. Wróciłam więc pędem i klnąc cicho wzięłam je i w piegu założyłam. Impreza na dole się już zaczęła. Jejku jaka ja jestem beznadziejna!! Spóźnić się na urodziny przyjaciółki, których na dodatek byłam organizatorką!! Wparowałam do pokoju wspólnego i potrącając wszystkich po drodze z szałem w oczach szukałam Evil. W końcu dostrzegłam ją na środku parkietu.   
[Evil]
Lucas i Toria wzięli nas do Hogsmeage – to dopiero wydawało się dziwne, chociaż byłam szczęśliwa mogąc przytulać się bez przerwy do kogoś.  Hermiona nigdy nie miała przede mną tajemnic dlatego dziwiło mnie jej zachowanie dzisiaj. Draco martwił się o Blaisa, ja nie wiem czy tak było. Zależy mi na nim jednak wiem że on traktuje mnie tylko jak przyjaciółkę, a przecież mam Luc’a. Wtuliłam się mocniej w chłopaka a ten pocałował mnie czule,  objęłam go w ramionach i przyciągnęłam do siebie. Nie kocham go ale zależy mi na nim, nawet jeśli mniej niż na Zabinim. Wyczuł moją zmianę w umyśle dlatego odsunął się i tylko przytulił.
- Hej Solenizantko, co myślisz o powrocie do dormitorium i obejrzeniu jakiegoś filmu co ? Nie chcę żebyś w dniu 18 urodzin była smutna, albo się czymś zadręczała. Jeśli będzie trzeba pójdziemy do Pokoju Życzeń.
- Tak, chodźmy… Draco! Astoria! Chodźcie! Was też tutaj potrzebuję.- Podeszli dość w krótkim tempie i objęłam z drugiej strony brata. Ten odwzajemnił gest i byłam w ramionach 2 mężczyzn dla których byłam kimś więcej niż przyjacielem. Musnęłam jego policzek co było dziwne, dlatego nieco zmierzył mnie wzrokiem. Do Lochu schodziliśmy dość niezdarnie, słyszeliśmy jakieś hałasy bo wiele ślizgonów wychodziło z salonu przez czarnego rycerza. Zanim weszliśmy Luc zasłonił mi czymś oczy i delikatnie wprowadził do pomieszczenia.
- Ej ! Co się dzieje ? Czemu nic nie widzę? Hermiona! Wiem że tu jesteś! – Minęła może sekunda jak zobaczyłam zielone światło i wszyscy krzyknęli „Wszystkiego Najlepszego”. Impreza niespodzianka- zabiję tą idiotkę wie że same imprezy mnie  nie za bardzo kręcą chyba że jest nasza cała ekipa. Lucas podniósł mnie delikatnie i okręcił w około, pocałował mnie namiętnie wkręcając kluczyk od swojego dormitorium do wyciągniętej dłoni .
- Księżniczka musi jakoś wyglądać, Asti na Ciebie czeka, lepiej nie każ jej dłużej znosić tej ciszy. – Roześmiał się Nott Junior a ja po prostu pobiegłam do jego dormitorium. Dziewczyna napadła na mnie znów usypiając na chwilę. Czułam jedynie na sobie dotyk kosmetyków i jak ktoś próbował mnie niezdarnie rozebrać i przebrać w coś innego. Zanim się ocknęłam udało mi się przywrócić wzrok, byłam ubrana w ciemnozieloną sukienkę ze srebrno-złotymi nitkami. Włosy zostawiły mi luzem jedynie ułożyły jako tako loki.  Wyglądałam świetnie, byłam pewna że to ciotka Bella pomagała w wyborze, tylko ona ma w całej rodzinie bzika na punkcie tych kolorów – nie tylko związane z Slytherinem. Draco zapukał do pokoju a po chwili wszedł jak do siebie, zatrzymał się i spojrzał na mnie z dziwnym wzrokiem.
- Nie no siostra…. wygalasz  bombowo! Jeszcze chwilę a zapomnę że jesteśmy spokrewnieni. – Za karę rzuciłam małą drętwotę niewerbalną. Należała mu się, za myśli kazirodcze. Zeszłam na dół, czekali już tam na mnie wszyscy przyjaciele. Dostrzegłam na sobie wzrok Blaisa, jednak gdy zobaczył, że też na niego patrzę spuścił wzrok. Cały czas męczyła mnie myśl gdzie jest Hermiona. Znając ją pewnie leży gdzieś i nie może zebrać się z podłogi po kolejnym upadku. Postanowiłam się tym nie martwić, to w końcu Lady, poradzi sobie. Wzięłam od Draco szklankę z Ognistą Whiskey. Podchodziło do mnie mnóstwo ludzi składając życzenia i komplementując strój. I w końcu ją zobaczyłam. Hermina z miną mordercy przedzierała się przez tłum a gdy była już blisko rzuciła mi się na szyje składając życzenia. Dopiero teraz zobaczyłam, że ubrała sukienkę!
- Evil, przepraszam. Naprawdę nie wiem jak mogłam się spóźnić. A tak na marginesie świetnie wyglądasz!! – powiedziała puszczając mi oczko.
- Ty również moja droga! – wzięłyśmy się pod ręce i zgodnym krokiem ruszyłyśmy na parkiet.
 

| 1 | - Ty też jesteś Malfoy, kochanie.


- ZABIJE CIĘ MALFOY! –darłam się na fretkę, zresztą jak zwykle. Ojciec kiedyś powiedział że były tomoje pierwsze słowa, ale ja i tak tego nie pamiętam więc nie potwierdzę.Wracając, ten palant znowu mi pofarbował strój szkolny, nawet jeśli to ostatnie dni Hogwartu – wielka bitwa ustalona na 13 czerwca. Dorwałam Dracona który wyjątkowo schował się za Zabinim – oh gdybyś tylko wiedział jak Cie kocham.STOP! Nie mogę tak do niego wzdychać, mam chłopaka i jestem z nim szczęśliwa –prawie.
- Cześć złośnico, czemu budzisz cały loch ? – O wilku mowa, Lucas wszedł do pokoju rzuciłam się na niego i mocno przytuliłam.
- Malfoy zniszczył mi ubrania! Nakrzycz na niego. – wystawiłam język w kierunku blondaska , mówiąc głosem małej bezbronnej dziewczynki.
- Przypomnę Ci kochanie, że też jesteś Malfoy! – zabije go, tak wiem powtarzam się ale goz abiję. Nudna się robię, potrzebuję Hermiony.
- Przymknij się! Luc,kotek jak mam to naprawić?
- Finite Carbonette -Kochany, zawsze wie czego potrzebuję, czy to zaklęcie czy cokolwiek.Pocałowałam go krótko i wróciłam do pokoju. Wspomniałam że biegłam za nim po całych lochach? Chyba nie, ale to mało ważne. Weszłam do pokoju i zerknęłam na nasze łózko – niby z dziewczynami miałam osobne, jednak złączyliśmy je.Wygodniej, więcej miejsca i w nocy cieplej. Hermiona nadal spała, nie dziwiłam się jej, sen tej dziewczyny był bardzo mocny – nawet bomba atomowa by jej nie obudziła. Może sobie dzisiaj pospać, wczoraj miałyśmy „Szlaban u Snapa” za to że „wlałyśmy” coś do kociołka Pottera. Nawet nie pamiętam co to było, po prostu Sev skinął głową i fiolka z jego biurka wpadła do kociołka. Jakie to szczęście,że miał zastępstwo – u Slughorna nic by się nie stało : przecież Pan Potter jest najlepszym uczniem. Nie lubię go , przez cały rok musiałam udawać że się wnim kocham – mimo tego że jestem z Lucasem. Ogólnie nasz „związek” polegał na tym że miałam dyskretnie rzucać legliments i wyciągać wiadomości na temat horkruksów. Nigdy Voldemort nie był zadowolony z wyników moich śledztw niestety. Odnalazłam ubranie i użyłam zaklęcia , zadziałało więc podziękuje Nottowi,. Astoria stała pod prysznicem wiec przez moment się do niej dobijałam.Kiedy w końcu wkurzona otworzyła drzwi
- EVIL! Mam nadzieje że masz dobry powód… bo było mi tam przyjemnie.
- Tak kochana! Oczywiście….  Dzisiaj twoja kolej na  budzenie Lady. Przykro mi. – usłyszałam jęk jednak ja wyszłam z pokoju i weszłam do gabinetu Snapa. Jednak podczas drogi do Severuska, zastanawiałam się po co w ogóle kumplujemy się z Astorią, przecież … nie przepadam za nią, wkurza mnie… jest taka, dziecinna. Nie mówiąc o tym że jej siostry to po prostu nienawidzę, uczuć swoich nie zmienię za nic. Udało mi się wpaść na Pottera.
- Eveline? Gdzie się tak śpieszysz piękna? – no super, wiedziałam że zacznie, pociągnęłam go do pierwszego lepszego pomieszczenia. Źle mnie zrozumiał i od razu przyparł dościany całując. Odepchnęłam go dość gwałtownie.
- Harry, ja nie potrafię… wiesz że kocham Bl.. Lucasa…. nie mogę tak, zwłaszcza że ty jesteś z Ginevrą, to nie poprawne..
- Ciiii… już dobrze,nic nam nie grozi… nigdy nie będzie groziło… nie boję się .. Voldemorta. – na dźwięk tego imienia zapaliło mnie ramię. Blizna, znak, nie wiem jak to nazwać.Mimowolnie jęknęłam z bólu. Potter spojrzał na mnie zatroskany. Czy on naprawdę był taki tępy? Nie zauważył że gram? Od Listopada?
- Muszę iść, do Snape’a… puść mnie, proszę… - spojrzał i zauważył kolejne kłamstwo – strach w moich oczach. Opuścił dłonie lecz ucałował na pożegnanie. – Odchodzę, to koniec… nie mogę już z tobą być, to mnie przerasta..
- Spotkamy się jeszcze?
- Nie Potter, to koniec. – rzuciłam chłodno poprawiając szatę i wychodząc z Sali. Od razu ruszyłam do chrzestnego Draco, można by powiedzieć że nawet biegłam. Kiedy już weszłam do gabinetu, od razu wysłał mnie do Dark Castle.
Dark Lordy Castle który zawsze będzie mnie zachwyca swoją dziwną nazwą i wielkością dzisiaj lśnił dzięki promieniom słońca. Dziwny był fakt że bardzo łatwo dostaniesz się do dowolnego pomieszczenia – wszystko dla Hermi. W końcu to ona wiecznie się gubiła – w takim miejscu nawet ja bym to zrobiła. Skierowałam się do gabinetu Czarnego Pana, zanim jednak zapukałamu słyszałam syknięcie na znak abym weszła. Otworzyłam drzwi i lekko się ukłoniłam, jak miałam to w zwyczaju.
 - Witaj moja droga Eveline, miło że przyszłaś– chodź to wiadome że musiałaś. – kolejne syknięcie niby żartem, ja i tak byłam przerażona zawsze tak miałam. Tym razem jednak nic złego miało mi się nie stać,przynajmniej nie w tym sensie co zazwyczaj.
- Witaj mój Panie. –znów skinęłam a ten wskazał mi fotel obok siebie. Zanim sama skierowałam się do niego, zaklęcie Imperius załatwiło sprawę, chciał mieć pewność że nie ucieknę.przecież wiedziałam co się stanie, jakie są tego konsekwencje dla mnie, dla niego i dla naszych dusz.
- Potter zniszczył już prawie wszystkie horkruksy, jest bliżej diademu niż sam myśli. Nagini jest bezpieczna, jednak to nie wystarcza… potrzebuję kolejnego, perfekcyjną 7… takjak o tym marzyłem od dawna. Choć czasem zastanawiam się czy nie jest nim Potter, lecz na to nie wpadnie – to kompletnie niemożliwe, zwykłe brednie. –Wzdrygłam się, jednak Tom Riddle doskonale wiedział że to jest prawda. – Evil…potrzebuję Cię, jako kolejną cząstkę mojej duszy… tą która będzie moim ratunkiem … gdyby cokolwiek się stało, gdyby bitwa o Hogwart… nie stoczyła się tak jak my o tym myślimy. gdybym zginał muszę mieć jakieś.. zastępstwo, coś dzięki czemu przeżyłbym. Jesteś nim ty. Gdybym umarł, wróciłbym po kilkumiesiecznej regeneracji. Wspominając Pottera, dzisiaj powiesz mu że to koniec, że chcesz pokochać Lucasa i zaufać mu na nowo. Możesz też dodać że JA coś przeczuwam, że boisz się że Cię zabije albo Draco. Podczas bitwy masz chronić Hermionę, ona musi przeżyć nawet jeśli zginę na dobre. Tylko waszej 4 będę potrzebować w przyszłości.
-  Ja, już to zrobiłam - wyszeptałam jednak nic na to nie odpowiedział.
- Glizdogonie! Przyprowadź więźnia.. –zerknełam w stronę drzwi przez które przeszedł Mundungus Fletcher.
- CzczczczczczaarnyPan! Proszę, nie zabijać mnie!
- ZAMILCZ! Avada Kedavra! – Nastała ciemność, ogromny ból na całym ciele. Zemdlałam. Wiedziałam że to nie umarłam jednak cząstka duszy mojego pana trafiła we mnie z impetem.Bolało mnie całe ciało a ja nie umiałam jego powstrzymać, tak bardzo bolało że nie mogłam wytrzymać, aż usłyszałam cichy szept i zasnęłam.
*_*_*

- Żyje? czy oddycha?!A jeśli nei oddycha?!  Na Luckiego co ja wtedy zrobię!? Aaaaaa… EVIii.! – Słyszałam płacz i ryk Hermiony, czyli na pewno nie jest ranek – ona nigdy nie wstala wcześniej niż 10. Otworzyłam oczy jednak szybko je zamknęłam, było zbyt jasno. Po kilku szybkich mrużeniach oczu było już całkiem wyraźnie. Hermiona rzuciła się na mnie i przytuliła mocno – prawie miażdżąc i dusząc. -Eveline! Tak bardzo się Baaaaałaam o ciebie… nigdy więcej tak nie rób. No dobra, przecież wiem że nie twoja wina, ale to i tak było straszne!
- Lady! Uspokój się i… puść mnie ! Brak Powietrza. – Dopiero po kilku sekundach do niej to dotarło ,puściła mnie a ja napotkałam wzrok Dracona.
-Śniadanio-obiado-kolacja dla mojej kochanej blondyneczki. – postawił na kolanach tacę na której była kanapka z nutellą, spaghetti i coś co wyglądało na Ratatuj . Oczywiście posłał przy tym uśmieszek numer 6, na moje nieszczęście teprzy którym nawet ja wymieram.
- Dobra Blondasku,wybaczam ci… jeśli to był ostatni raz. – Pogroziłam mu palcem i zaśmiałam się wesoło. W ciągu 5 minut zawartość tacki znikła, sama byłam w szoku że jestem aż tak głodna. Nie przeszkadzało mi nawet to że pod ścianą stoi Dafne, ogólnie całe towarzystwo które wisiało nade mną. Przecież to tylko przemęczenie, wcale nie umieram.
- Gramy w butelkę? –Nie musiałam dłużej czekać, po minucie siedzieliśmy w kółko na zmianę : Ja,Draco, Toria, Blaise, Hermiona, Lucas, Dafne i Teodor.  Oczywiście na pytanie do Hermiony w kim siękocha zarumieniła się słodko mówiąc że w nikim kto nie byłby tego wart –fałszoskop nie zakręcił się więc mówiła prawdę. Miedzy czasie Lucas kilka razy kazał mi się pocałować, to samo było w odwrotnej wersji, to samo Dafne z Blaisem. Draco za każdym razem łapał mnie mocno za rękę abym nic nie zrobiła tej s.ce. Dobra, moja nienawiść do niej i tak jest wieczna. Dopiero po 2 w nocy  poszliśmy spać  - Snape i tak byłby szczęśliwy. Ja sama natomiast nie mogłam zasnąć, przed oczami miałam chwilę gdy zabijam się z Potterem jednocześnie. To była dziwna wizja, jednak starałam się nie zawracać sobie nią głowy – przynajmniej nie teraz.