-
ZABIJE CIĘ MALFOY! –darłam się na fretkę, zresztą jak zwykle. Ojciec
kiedyś powiedział że były tomoje pierwsze słowa, ale ja i tak tego nie
pamiętam więc nie potwierdzę.Wracając, ten palant znowu mi pofarbował
strój szkolny, nawet jeśli to ostatnie dni Hogwartu – wielka bitwa
ustalona na 13 czerwca. Dorwałam Dracona który wyjątkowo schował się za
Zabinim – oh gdybyś tylko wiedział jak Cie kocham.STOP! Nie mogę tak do
niego wzdychać, mam chłopaka i jestem z nim szczęśliwa –prawie.
- Cześć złośnico, czemu budzisz cały loch ? – O wilku mowa, Lucas wszedł do pokoju rzuciłam się na niego i mocno przytuliłam.
-
Malfoy zniszczył mi ubrania! Nakrzycz na niego. – wystawiłam język w
kierunku blondaska , mówiąc głosem małej bezbronnej dziewczynki.
-
Przypomnę Ci kochanie, że też jesteś Malfoy! – zabije go, tak wiem
powtarzam się ale goz abiję. Nudna się robię, potrzebuję Hermiony.
- Przymknij się! Luc,kotek jak mam to naprawić?
-
Finite Carbonette -Kochany, zawsze wie czego potrzebuję, czy to
zaklęcie czy cokolwiek.Pocałowałam go krótko i wróciłam do pokoju.
Wspomniałam że biegłam za nim po całych lochach? Chyba nie, ale to mało
ważne. Weszłam do pokoju i zerknęłam na nasze łózko – niby z dziewczynami
miałam osobne, jednak złączyliśmy je.Wygodniej, więcej miejsca i w nocy
cieplej. Hermiona nadal spała, nie dziwiłam się jej, sen tej dziewczyny
był bardzo mocny – nawet bomba atomowa by jej nie obudziła. Może sobie
dzisiaj pospać, wczoraj miałyśmy „Szlaban u Snapa” za to że „wlałyśmy”
coś do kociołka Pottera. Nawet nie pamiętam co to było, po prostu Sev
skinął głową i fiolka z jego biurka wpadła do kociołka. Jakie to
szczęście,że miał zastępstwo – u Slughorna nic by się nie stało :
przecież Pan Potter jest najlepszym uczniem. Nie lubię go , przez cały
rok musiałam udawać że się wnim kocham – mimo tego że jestem z Lucasem.
Ogólnie nasz „związek” polegał na tym że miałam dyskretnie rzucać
legliments i wyciągać wiadomości na temat horkruksów. Nigdy Voldemort nie
był zadowolony z wyników moich śledztw niestety. Odnalazłam ubranie i
użyłam zaklęcia , zadziałało więc podziękuje Nottowi,. Astoria stała pod
prysznicem wiec przez moment się do niej dobijałam.Kiedy w końcu
wkurzona otworzyła drzwi
- EVIL! Mam nadzieje że masz dobry powód… bo było mi tam przyjemnie.
- Tak kochana! Oczywiście…. Dzisiaj
twoja kolej na budzenie Lady. Przykro mi. – usłyszałam jęk jednak ja
wyszłam z pokoju i weszłam do gabinetu Snapa. Jednak podczas drogi do
Severuska, zastanawiałam się po co w ogóle kumplujemy się z Astorią,
przecież … nie przepadam za nią, wkurza mnie… jest taka, dziecinna. Nie
mówiąc o tym że jej siostry to po prostu nienawidzę, uczuć swoich nie
zmienię za nic. Udało mi się wpaść na Pottera.
-
Eveline? Gdzie się tak śpieszysz piękna? – no super, wiedziałam że
zacznie, pociągnęłam go do pierwszego lepszego pomieszczenia. Źle mnie
zrozumiał i od razu przyparł dościany całując. Odepchnęłam go dość
gwałtownie.
- Harry, ja nie potrafię… wiesz że kocham Bl.. Lucasa…. nie mogę tak, zwłaszcza że ty jesteś z Ginevrą, to nie poprawne..
-
Ciiii… już dobrze,nic nam nie grozi… nigdy nie będzie groziło… nie boję
się .. Voldemorta. – na dźwięk tego imienia zapaliło mnie ramię. Blizna,
znak, nie wiem jak to nazwać.Mimowolnie jęknęłam z bólu. Potter
spojrzał na mnie zatroskany. Czy on naprawdę był taki tępy? Nie zauważył
że gram? Od Listopada?
-
Muszę iść, do Snape’a… puść mnie, proszę… - spojrzał i zauważył kolejne
kłamstwo – strach w moich oczach. Opuścił dłonie lecz ucałował na
pożegnanie. – Odchodzę, to koniec… nie mogę już z tobą być, to mnie
przerasta..
- Spotkamy się jeszcze?
-
Nie Potter, to koniec. – rzuciłam chłodno poprawiając szatę i wychodząc z
Sali. Od razu ruszyłam do chrzestnego Draco, można by powiedzieć że
nawet biegłam. Kiedy już weszłam do gabinetu, od razu wysłał mnie do Dark
Castle.
Dark
Lordy Castle który zawsze będzie mnie zachwyca swoją dziwną nazwą i
wielkością dzisiaj lśnił dzięki promieniom słońca. Dziwny był fakt że
bardzo łatwo dostaniesz się do dowolnego pomieszczenia – wszystko dla
Hermi. W końcu to ona wiecznie się
gubiła – w takim miejscu nawet ja bym to zrobiła. Skierowałam się do
gabinetu Czarnego Pana, zanim jednak zapukałamu słyszałam syknięcie na
znak abym weszła. Otworzyłam drzwi i lekko się ukłoniłam, jak miałam to w
zwyczaju.
-
Witaj moja droga Eveline, miło że przyszłaś– chodź to wiadome że
musiałaś. – kolejne syknięcie niby żartem, ja i tak byłam przerażona
zawsze tak miałam. Tym razem jednak nic złego miało mi się nie
stać,przynajmniej nie w tym sensie co zazwyczaj.
-
Witaj mój Panie. –znów skinęłam a ten wskazał mi fotel obok siebie.
Zanim sama skierowałam się do niego, zaklęcie Imperius załatwiło sprawę,
chciał mieć pewność że nie ucieknę.przecież wiedziałam co się stanie,
jakie są tego konsekwencje dla mnie, dla niego i dla naszych dusz.
-
Potter zniszczył już prawie wszystkie horkruksy, jest bliżej diademu niż
sam myśli. Nagini jest bezpieczna, jednak to nie wystarcza… potrzebuję
kolejnego, perfekcyjną 7… takjak o tym marzyłem od dawna. Choć czasem
zastanawiam się czy nie jest nim Potter, lecz na to nie wpadnie – to
kompletnie niemożliwe, zwykłe brednie. –Wzdrygłam się, jednak Tom Riddle
doskonale wiedział że to jest prawda. – Evil…potrzebuję Cię, jako
kolejną cząstkę mojej duszy… tą która będzie moim ratunkiem … gdyby
cokolwiek się stało, gdyby bitwa o Hogwart… nie stoczyła się tak jak my o
tym myślimy. gdybym zginał muszę mieć jakieś.. zastępstwo, coś dzięki
czemu przeżyłbym. Jesteś nim ty. Gdybym umarł, wróciłbym po
kilkumiesiecznej regeneracji. Wspominając Pottera, dzisiaj powiesz mu że to
koniec, że chcesz pokochać Lucasa i zaufać mu na nowo. Możesz też dodać
że JA coś przeczuwam, że boisz się że Cię zabije albo Draco. Podczas
bitwy masz chronić Hermionę, ona musi przeżyć nawet jeśli zginę na dobre.
Tylko waszej 4 będę potrzebować w przyszłości.
- Ja, już to zrobiłam - wyszeptałam jednak nic na to nie odpowiedział.
- Glizdogonie! Przyprowadź więźnia.. –zerknełam w stronę drzwi przez które przeszedł Mundungus Fletcher.
- CzczczczczczaarnyPan! Proszę, nie zabijać mnie!
-
ZAMILCZ! Avada Kedavra! – Nastała ciemność, ogromny ból na całym ciele.
Zemdlałam. Wiedziałam że to nie umarłam jednak cząstka duszy mojego pana
trafiła we mnie z impetem.Bolało mnie całe ciało a ja nie umiałam jego
powstrzymać, tak bardzo bolało że nie mogłam wytrzymać, aż usłyszałam
cichy szept i zasnęłam.
*_*_*
- Żyje? czy oddycha?!A jeśli nei oddycha?! Na
Luckiego co ja wtedy zrobię!? Aaaaaa… EVIii.! – Słyszałam płacz i ryk
Hermiony, czyli na pewno nie jest ranek – ona nigdy nie wstala wcześniej
niż 10. Otworzyłam oczy jednak szybko je zamknęłam, było zbyt jasno. Po
kilku szybkich mrużeniach oczu było już całkiem wyraźnie. Hermiona
rzuciła się na mnie i przytuliła mocno – prawie miażdżąc i dusząc.
-Eveline! Tak bardzo się Baaaaałaam o ciebie… nigdy więcej tak nie rób.
No dobra, przecież wiem że nie twoja wina, ale to i tak było straszne!
-
Lady! Uspokój się i… puść mnie ! Brak Powietrza. – Dopiero po kilku
sekundach do niej to dotarło ,puściła mnie a ja napotkałam wzrok
Dracona.
-Śniadanio-obiado-kolacja
dla mojej kochanej blondyneczki. – postawił na kolanach tacę na której
była kanapka z nutellą, spaghetti i coś co wyglądało na Ratatuj .
Oczywiście posłał przy tym uśmieszek numer 6, na moje nieszczęście
teprzy którym nawet ja wymieram.
-
Dobra Blondasku,wybaczam ci… jeśli to był ostatni raz. – Pogroziłam mu
palcem i zaśmiałam się wesoło. W ciągu 5 minut zawartość tacki znikła,
sama byłam w szoku że jestem aż tak głodna. Nie przeszkadzało mi nawet to
że pod ścianą stoi Dafne, ogólnie całe towarzystwo które wisiało nade
mną. Przecież to tylko przemęczenie, wcale nie umieram.
-
Gramy w butelkę? –Nie musiałam dłużej czekać, po minucie siedzieliśmy w
kółko na zmianę : Ja,Draco, Toria, Blaise, Hermiona, Lucas, Dafne i
Teodor. Oczywiście na pytanie do
Hermiony w kim siękocha zarumieniła się słodko mówiąc że w nikim kto nie
byłby tego wart –fałszoskop nie zakręcił się więc mówiła prawdę.
Miedzy czasie Lucas kilka razy kazał mi się pocałować, to samo było w
odwrotnej wersji, to samo Dafne z Blaisem. Draco za każdym razem łapał
mnie mocno za rękę abym nic nie zrobiła tej s.ce. Dobra, moja nienawiść
do niej i tak jest wieczna. Dopiero po 2 w nocy poszliśmy spać -
Snape i tak byłby szczęśliwy. Ja sama natomiast nie mogłam zasnąć, przed
oczami miałam chwilę gdy zabijam się z Potterem jednocześnie. To była
dziwna wizja, jednak starałam się nie zawracać sobie nią głowy –
przynajmniej nie teraz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz