1 lipca 2012

| 1 | - Ty też jesteś Malfoy, kochanie.


- ZABIJE CIĘ MALFOY! –darłam się na fretkę, zresztą jak zwykle. Ojciec kiedyś powiedział że były tomoje pierwsze słowa, ale ja i tak tego nie pamiętam więc nie potwierdzę.Wracając, ten palant znowu mi pofarbował strój szkolny, nawet jeśli to ostatnie dni Hogwartu – wielka bitwa ustalona na 13 czerwca. Dorwałam Dracona który wyjątkowo schował się za Zabinim – oh gdybyś tylko wiedział jak Cie kocham.STOP! Nie mogę tak do niego wzdychać, mam chłopaka i jestem z nim szczęśliwa –prawie.
- Cześć złośnico, czemu budzisz cały loch ? – O wilku mowa, Lucas wszedł do pokoju rzuciłam się na niego i mocno przytuliłam.
- Malfoy zniszczył mi ubrania! Nakrzycz na niego. – wystawiłam język w kierunku blondaska , mówiąc głosem małej bezbronnej dziewczynki.
- Przypomnę Ci kochanie, że też jesteś Malfoy! – zabije go, tak wiem powtarzam się ale goz abiję. Nudna się robię, potrzebuję Hermiony.
- Przymknij się! Luc,kotek jak mam to naprawić?
- Finite Carbonette -Kochany, zawsze wie czego potrzebuję, czy to zaklęcie czy cokolwiek.Pocałowałam go krótko i wróciłam do pokoju. Wspomniałam że biegłam za nim po całych lochach? Chyba nie, ale to mało ważne. Weszłam do pokoju i zerknęłam na nasze łózko – niby z dziewczynami miałam osobne, jednak złączyliśmy je.Wygodniej, więcej miejsca i w nocy cieplej. Hermiona nadal spała, nie dziwiłam się jej, sen tej dziewczyny był bardzo mocny – nawet bomba atomowa by jej nie obudziła. Może sobie dzisiaj pospać, wczoraj miałyśmy „Szlaban u Snapa” za to że „wlałyśmy” coś do kociołka Pottera. Nawet nie pamiętam co to było, po prostu Sev skinął głową i fiolka z jego biurka wpadła do kociołka. Jakie to szczęście,że miał zastępstwo – u Slughorna nic by się nie stało : przecież Pan Potter jest najlepszym uczniem. Nie lubię go , przez cały rok musiałam udawać że się wnim kocham – mimo tego że jestem z Lucasem. Ogólnie nasz „związek” polegał na tym że miałam dyskretnie rzucać legliments i wyciągać wiadomości na temat horkruksów. Nigdy Voldemort nie był zadowolony z wyników moich śledztw niestety. Odnalazłam ubranie i użyłam zaklęcia , zadziałało więc podziękuje Nottowi,. Astoria stała pod prysznicem wiec przez moment się do niej dobijałam.Kiedy w końcu wkurzona otworzyła drzwi
- EVIL! Mam nadzieje że masz dobry powód… bo było mi tam przyjemnie.
- Tak kochana! Oczywiście….  Dzisiaj twoja kolej na  budzenie Lady. Przykro mi. – usłyszałam jęk jednak ja wyszłam z pokoju i weszłam do gabinetu Snapa. Jednak podczas drogi do Severuska, zastanawiałam się po co w ogóle kumplujemy się z Astorią, przecież … nie przepadam za nią, wkurza mnie… jest taka, dziecinna. Nie mówiąc o tym że jej siostry to po prostu nienawidzę, uczuć swoich nie zmienię za nic. Udało mi się wpaść na Pottera.
- Eveline? Gdzie się tak śpieszysz piękna? – no super, wiedziałam że zacznie, pociągnęłam go do pierwszego lepszego pomieszczenia. Źle mnie zrozumiał i od razu przyparł dościany całując. Odepchnęłam go dość gwałtownie.
- Harry, ja nie potrafię… wiesz że kocham Bl.. Lucasa…. nie mogę tak, zwłaszcza że ty jesteś z Ginevrą, to nie poprawne..
- Ciiii… już dobrze,nic nam nie grozi… nigdy nie będzie groziło… nie boję się .. Voldemorta. – na dźwięk tego imienia zapaliło mnie ramię. Blizna, znak, nie wiem jak to nazwać.Mimowolnie jęknęłam z bólu. Potter spojrzał na mnie zatroskany. Czy on naprawdę był taki tępy? Nie zauważył że gram? Od Listopada?
- Muszę iść, do Snape’a… puść mnie, proszę… - spojrzał i zauważył kolejne kłamstwo – strach w moich oczach. Opuścił dłonie lecz ucałował na pożegnanie. – Odchodzę, to koniec… nie mogę już z tobą być, to mnie przerasta..
- Spotkamy się jeszcze?
- Nie Potter, to koniec. – rzuciłam chłodno poprawiając szatę i wychodząc z Sali. Od razu ruszyłam do chrzestnego Draco, można by powiedzieć że nawet biegłam. Kiedy już weszłam do gabinetu, od razu wysłał mnie do Dark Castle.
Dark Lordy Castle który zawsze będzie mnie zachwyca swoją dziwną nazwą i wielkością dzisiaj lśnił dzięki promieniom słońca. Dziwny był fakt że bardzo łatwo dostaniesz się do dowolnego pomieszczenia – wszystko dla Hermi. W końcu to ona wiecznie się gubiła – w takim miejscu nawet ja bym to zrobiła. Skierowałam się do gabinetu Czarnego Pana, zanim jednak zapukałamu słyszałam syknięcie na znak abym weszła. Otworzyłam drzwi i lekko się ukłoniłam, jak miałam to w zwyczaju.
 - Witaj moja droga Eveline, miło że przyszłaś– chodź to wiadome że musiałaś. – kolejne syknięcie niby żartem, ja i tak byłam przerażona zawsze tak miałam. Tym razem jednak nic złego miało mi się nie stać,przynajmniej nie w tym sensie co zazwyczaj.
- Witaj mój Panie. –znów skinęłam a ten wskazał mi fotel obok siebie. Zanim sama skierowałam się do niego, zaklęcie Imperius załatwiło sprawę, chciał mieć pewność że nie ucieknę.przecież wiedziałam co się stanie, jakie są tego konsekwencje dla mnie, dla niego i dla naszych dusz.
- Potter zniszczył już prawie wszystkie horkruksy, jest bliżej diademu niż sam myśli. Nagini jest bezpieczna, jednak to nie wystarcza… potrzebuję kolejnego, perfekcyjną 7… takjak o tym marzyłem od dawna. Choć czasem zastanawiam się czy nie jest nim Potter, lecz na to nie wpadnie – to kompletnie niemożliwe, zwykłe brednie. –Wzdrygłam się, jednak Tom Riddle doskonale wiedział że to jest prawda. – Evil…potrzebuję Cię, jako kolejną cząstkę mojej duszy… tą która będzie moim ratunkiem … gdyby cokolwiek się stało, gdyby bitwa o Hogwart… nie stoczyła się tak jak my o tym myślimy. gdybym zginał muszę mieć jakieś.. zastępstwo, coś dzięki czemu przeżyłbym. Jesteś nim ty. Gdybym umarł, wróciłbym po kilkumiesiecznej regeneracji. Wspominając Pottera, dzisiaj powiesz mu że to koniec, że chcesz pokochać Lucasa i zaufać mu na nowo. Możesz też dodać że JA coś przeczuwam, że boisz się że Cię zabije albo Draco. Podczas bitwy masz chronić Hermionę, ona musi przeżyć nawet jeśli zginę na dobre. Tylko waszej 4 będę potrzebować w przyszłości.
-  Ja, już to zrobiłam - wyszeptałam jednak nic na to nie odpowiedział.
- Glizdogonie! Przyprowadź więźnia.. –zerknełam w stronę drzwi przez które przeszedł Mundungus Fletcher.
- CzczczczczczaarnyPan! Proszę, nie zabijać mnie!
- ZAMILCZ! Avada Kedavra! – Nastała ciemność, ogromny ból na całym ciele. Zemdlałam. Wiedziałam że to nie umarłam jednak cząstka duszy mojego pana trafiła we mnie z impetem.Bolało mnie całe ciało a ja nie umiałam jego powstrzymać, tak bardzo bolało że nie mogłam wytrzymać, aż usłyszałam cichy szept i zasnęłam.
*_*_*

- Żyje? czy oddycha?!A jeśli nei oddycha?!  Na Luckiego co ja wtedy zrobię!? Aaaaaa… EVIii.! – Słyszałam płacz i ryk Hermiony, czyli na pewno nie jest ranek – ona nigdy nie wstala wcześniej niż 10. Otworzyłam oczy jednak szybko je zamknęłam, było zbyt jasno. Po kilku szybkich mrużeniach oczu było już całkiem wyraźnie. Hermiona rzuciła się na mnie i przytuliła mocno – prawie miażdżąc i dusząc. -Eveline! Tak bardzo się Baaaaałaam o ciebie… nigdy więcej tak nie rób. No dobra, przecież wiem że nie twoja wina, ale to i tak było straszne!
- Lady! Uspokój się i… puść mnie ! Brak Powietrza. – Dopiero po kilku sekundach do niej to dotarło ,puściła mnie a ja napotkałam wzrok Dracona.
-Śniadanio-obiado-kolacja dla mojej kochanej blondyneczki. – postawił na kolanach tacę na której była kanapka z nutellą, spaghetti i coś co wyglądało na Ratatuj . Oczywiście posłał przy tym uśmieszek numer 6, na moje nieszczęście teprzy którym nawet ja wymieram.
- Dobra Blondasku,wybaczam ci… jeśli to był ostatni raz. – Pogroziłam mu palcem i zaśmiałam się wesoło. W ciągu 5 minut zawartość tacki znikła, sama byłam w szoku że jestem aż tak głodna. Nie przeszkadzało mi nawet to że pod ścianą stoi Dafne, ogólnie całe towarzystwo które wisiało nade mną. Przecież to tylko przemęczenie, wcale nie umieram.
- Gramy w butelkę? –Nie musiałam dłużej czekać, po minucie siedzieliśmy w kółko na zmianę : Ja,Draco, Toria, Blaise, Hermiona, Lucas, Dafne i Teodor.  Oczywiście na pytanie do Hermiony w kim siękocha zarumieniła się słodko mówiąc że w nikim kto nie byłby tego wart –fałszoskop nie zakręcił się więc mówiła prawdę. Miedzy czasie Lucas kilka razy kazał mi się pocałować, to samo było w odwrotnej wersji, to samo Dafne z Blaisem. Draco za każdym razem łapał mnie mocno za rękę abym nic nie zrobiła tej s.ce. Dobra, moja nienawiść do niej i tak jest wieczna. Dopiero po 2 w nocy  poszliśmy spać  - Snape i tak byłby szczęśliwy. Ja sama natomiast nie mogłam zasnąć, przed oczami miałam chwilę gdy zabijam się z Potterem jednocześnie. To była dziwna wizja, jednak starałam się nie zawracać sobie nią głowy – przynajmniej nie teraz.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz