11 grudnia 2012

| 9 | - powiem to kolejny raz … jesteś wielki




Po umyciu się ułożyłam się z Hermioną do łóżka które połączyliśmy wspólnie, żadna z nas nie lubiła spać samemu a przy okazji i tak gadałyśmy do 3 nad ranem. Niestety szybko pożałowaliśmy zakładów z kołysankami, jak tylko chłopaki zaczęli śpiewać opuchły mi uszy. Nawet nie rozumiałam co oni dokładnie śpiewają – jednak podejrzewam że były to jakieś konkretne słowa. Szybko wyrzuciliśmy ich z pokoju mówiąc że lepiej zrezygnować z tej kary. Oczywiście mój braciszek stwierdził że to jest całkiem zabawne kiedy nas ogłuszają i na pewno to powtórzą nie raz nie dwa. Chroń nas Dropsie i Merlinie! Długo jednak nie pociągłam i zasnęłam, nie ze zmęczenia – tak po prostu. Sen miałam spokojny i bez większego sensu.
Ranek, no cóż mógłby być lepszy, padał uwaga …. deszcz! Czyli na pewno nie pójdziemy na miasto lub plażę. Nie miało to największego sensu więc pewnie jedynie włączymy sobie jakiś film, albo pogramy. Znów zrobimy bitwę na jedzenie a ja będę musiała to sprzątać, po prostu C-U-D-O-W-N-I-E. Zwlekłam się z łóżka i zeszłam na dół nadal niedospana, zauważyłam że Blaise i Draco siedzą już w kuchni i gotują. Wysłałam patronusa do Hermiony aby ją obudził, nie sądziłam że zejdzie tak szybko, tak samo jak fakt że fretka wstała tak wcześnie. Była może 10? Pocałowałam ich obu w policzek i usiadłam przy stole.
- I jak się spało księżniczki? – Zapytał mój brat stawiając przede mną kieliszek z jajkiem i śmiejąc się cicho.
- Nie przypominaj mi, Blaise zrób mu coś bo jak usłyszę dzisiaj jego głos… oszczędzę Ci jedynie Avady… nie mogłabym tego zrobić, ani Tobie idioto, ani Hermionie. – Jęknęłam  i zaczęłam jeść. Lady po chwili zeszła i przywitała nas z uśmiechem na ustach – przynajmniej ona się wyspała.
- No i jest moja królewna, jajeczko na miękko według życzenia. – Oznajmił swojej dziewczynie Draco i pocałował ją czule na dzień dobry.  Kiedy jedliśmy już w czwórkę, najdłuższym tematem okazał się nie dzisiejszy dzień tylko nasza przyszłość. Żadne z nas nie chciało tak naprawdę rezygnować z bliskości drugiego, a to było jasne – przydałoby się coś własnego. W końcu Blaise wpadł na znakomity pomysł. :
 - A może po prostu zamieszkamy we czwórkę? Kupimy jakieś mieszkanie 4 pokojowe, jednak wiadomo że wy będziecie chcieli razem… zawsze może wam się odwidzi  i zostanie jeden pokój na właśnie taką sytuację.
- Blaise, powiem to kolejny raz … jesteś wielki! – Prawie rzuciłam mu się na szyję, to był świetny pomysł aby zamieszkać razem. Nawet jeśli znaleźlibyśmy pracę która nie za bardzo nam podpasuje czasowo, zostają nam wspólne wieczory oraz weekendy.
- Jeszcze będziecie mieli mnie dość. – Zażartowała Hermiona jednak ja pokręciłam głową i ją przytuliłam.
- Ciebie nigdy kochanie, prędzej ty będziesz mieć dość nas. – Wyszeptał jej czule do uszka mój brat jednak na tyle głośno żebyśmy to usłyszeli. – Zamiast odpowiedzieć na słowa Dracona, dziewczyna klasnęła w dłonie i poderwała się z krzesła.
- Draco! Musisz przedstawić mnie rodzicom! – Smokowi uśmiech zszedł z twarzy, nigdy nie był za takimi spotkaniami. Hermiona miała być pierwszą taką dziewczyną, którą w ogóle poznają rodzice – jeśli można to tak nazwać. Już wyobrażam to sobie, Lady wchodzi z Draco a tu Suprise ! Przecież tak na dobrą sprawę, to ona teraz nimi rządzi.  Zaczęliśmy się śmiać, na myśl o takim spotkaniu, jednak to Draco pierwszy przestał, to było w końcu naprawdę coś nowego,.
- Dasz radę braciszku! Przecież znasz rodziców, będą się cieszyć jak ja… Przede wszystkim dlatego że jest to Hermiona… a nie Daphne, wybacz Blaise.
- Nie ma sprawy Evil. Tylko następnym razem… nie przypominaj mi o niej proszę. Nie chcę mieć z nią nic wspólnego… - westchnął smutno patrząc wprost na mnie, ja natomiast lekko się uśmiechnęłam aby i on również się uśmiechnął – tak też zrobił.
- No dobra, mieszkać będziemy razem… to już prawie ustalone, wiadomo że gdzieś blisko Londynu jak nie w samym mieście. Warto być bliżej centrum niż gdzieś naprawdę daleko. – Podsumowałam wcześniejszy temat naszych rozmów.
- A jak wrócimy, Smok idzie z Riddlową na podbój serc Malfoyów.. jako para. – dopowiedział diabeł.
- Hej, hej .. moje serce podbiła już 17 lat temu jeśli nie 18.  – Przytuliłam ich mocno jak tylko mi się udało. Szczerze mówiąc fajnie mogłoby wyglądać te spotkanie. Hermiona też mnie przytuliła przez co uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.  
- To co… Air Hockey? – zapytał Draco a ja pokiwałam głową. Gdzieś do 16 siedzieliśmy w pokoju gier, nie tylko graliśmy w hokeja ale również w bilard i na konsoli. Świetna zabawa na ostatnie dwa dni wakacji. Jutro praktycznie pół dnia zabierze nam pakowanie, szkoda. W końcu mój braciszek zaproponował obiad, założył swoją kurtkę i poszedł po jakieś mrożonki. Wrócił dużo szybciej, o dziwo każdego z nas, przyniósł tym razem samo gotowe ciasto na pizze i mnóstwo sera, pieczarek i innych składników które nadają się na ten posiłek. Połączyliśmy dwa placki w jeden a później zaznaczyliśmy na niej ćwiartki. Każdy miał swoją część i dodawał to co lubi. Hermionie naszła wena twórcza ponieważ rozkładała wszystko tworząc wzory, niekoniecznie zrozumiałe. Najgorsze jednak było czekanie, aż ta pizza się upiecze. Blaise biegał w kółko aż zakręciło mu się w głowie więc usiadł obok mnie i liczył kropki na suficie – o ile jakiekolwiek były a naliczył ich koło dwóch tysięcy. Upragnione 30 minut i gotowe! Rozległ się dzwonek, a Draco pobiegł do piekarnika i wyciągnął obiad. Pachniało w całym domu i to naprawdę cudownie.
- Smok! Przynoś ją wreszcie! Jesteśmy głodni! – Wydarł się diabeł który naprawdę już bzikował, na szczęście braciszek postanowił przynieść ją. Wydawało się że to Zabini szybciej zje, jednak byłam to ja. Nawet nie spostrzegłam, kiedy moja porcja się skończyła. Oparłam się o chłopaka, łapiąc się za brzuch byłam najedzona. Jęknęłam a diabeł objął mnie delikatnie.
- Trzeba było tyle nie jeść. – Zaśmiał mi się do ucha a ja odepchnęłam go i cicho fuknęłam.
- Zjadłam tyle samo ile ty… więc odczep się!  Na Merlina, czy ten deszcz musi padać?
- Spokojnie Ev, nie bulwersuj się. – Mruknęła Hermiona kończąc ostatni kawałek.
- Nie chcę siedzieć w domu… nosi mnie, jednak i tak najpierw muszę odpocząć. – powiedziałam rozkładając się na kanapie. Wybuchnęliśmy bez powodu donośnym śmiechem. Dopiero po kilkudziesięciu  minutach udało nam się uspokoić. Ktoś zapytał się co tak naprawdę nas rozśmieszyło – nikt nie wiedział, więc znów zaczęliśmy się śmiać. I tak minęło kolejne 40 minut, bo w między czasie pieczarka wylądowała na nosie Draco. Jestem pewna że to wina Lady, jednak ta się nie przyznała. Gry nas już nudziły, więc znaleźliśmy jakiś film, włączyliśmy jednak i tak nas on nie zaciekawił, już po dwudziestu minutach wyłączyliśmy. Nawet nie pamiętam tytułu, aktorów czy cokolwiek… zbyt beznadziejne aby zapamiętać. Dziś naprawdę mamy dziwny dzień, nie powiem że nie.  Śmiechy, deszcz i nuda jednocześnie. Najśmieszniejsze jest to że bawiło nas … nic tak naprawdę. Wystarczyła cisza, mucha która przeleciała przez pokój i już mieliśmy powód by się śmiać.
<Hermiona>
Około osiemnastej przestało padać. Poszliśmy więc na plażę.
- Hej, Evil!!! – zawołałam przyjaciółkę.- Może pójdziemy ponurkować??
- Chętnie. – zgodziła się natychmiast.
- Ale my też chcemy!! – dorzucili chórem Blaise i Draco.
- No to w drogę!! – rzuciłam. Po chwili byliśmy już w wodzie. Pod wpływem zaklęcia mogliśmy nurkować nie pobierając powietrza. Pływałam między kamieniami, rybami i roślinami. Dno morza tworzyło mnóstwo kanionów i innych nierówności. Płynęłam w takim właśnie wgłębieniu, gdy ujrzałam ośmiornicę. Była wielka!! I chyba mnie nie zauważyła. Po chwili podpłynęła reszta i w skupieniu oglądaliśmy poczynania zwierzęcia. Wkrótce znudziło nam się i postanowiliśmy wrócić do domku.
- Może mały spacer?? – zapytał Draco przytulając mnie od tyłu.
- Ev, możemy iść się przejść?? Poradzisz sobie z Blaisem?? – zakrzyknęłam.
- Pewnie!! Idźcie, tylko wróćcie o rozsądnej porze!! – dodała fenomenalnie naśladując głos swojej matki. Jak na komendę ryknęliśmy śmiechem. Trzymając się za ręce ruszyliśmy na wcześniej wspomniany spacer.
- Łał!! Tu jest naprawdę pięknie. – powiedziałam cicho, na co Draco się uśmiechnął.
- Szkoda, że już jutro musimy wracać.
- Yhy. Chociaż są to najbardziej udane wakacje w moim życiu. – dodałam i dałam chłopakowi całusa w policzek.
- Ojjj tak. – wymruczał na co ja zareagowałam oczywiście śmiechem. Szliśmy dalej rozmawiając wesoło praktycznie o wszystkim. Było mi przy nim dobrze. Mieliśmy mnóstwo wspólnych tematów i nie nudziliśmy się w swoim towarzystwie.
- Kocham Cię Draco. – wypaliłam nagle. Chłopak zrobił wielkie oczy, gdyż pierwszy raz powiedziałam to wprost. Bez żadnych ”chyba”. – Teraz jestem tego pewna. Kocham Cię i chcę byś to wiedział. – Długo na siebie patrzyliśmy lustrując każdy ruch i napawając się chwilą. W końcu obdarzyłam Malfoya delikatnym i bardzo czułym pocałunkiem. Staliśmy tak objęci jeszcze długi czas, patrząc na zachodzące słońce. 
- Czas już wracać. – powiedziałam i dalej przytuleni ruszyliśmy w stronę domku.  Gdy wróciliśmy zobaczyliśmy Evil i Zabiniego oglądających jakiś straszny film. Usiedliśmy obok.
- Dawno się zaczął?? –zapytał Draco.
- Dopiero co włączyliśmy. – odparł Blaise. Siedziałam między dwoma chłopakami. To dobrze, bo strasznie boję się horrorów. Nagle w telewizorze pojawił się jakiś upiorny potwor, pisnęłam i wtuliłam się w ramię blondyna. Resztę filmu przesiedziałam przytulona do niego z głową przyciśniętą do jego torsu.
- Jak ja kocham horrory!! – zagaił uradowany.
- Debil. – skwitowałam. Później włączyliśmy jakąś durną komedię. Od razu się ożywiłam i odkleiłam od Malfoya, któremu ewidentnie taki obrót sprawy nie przypadł do gustu. Nie zwracałam jednak uwagi na jego nadąsaną minę i śmiałam się z filmu. Naprawdę był dobry. W zasadzie zadowolił nas wszystkich.
- To teraz coś ambitniejszego. – zarządziła Evil i puściła jakiś film psychologiczny. Było już późno, więc prawie przysypiałam. Film był jednak na tyle ciekawy, że nie chciałam dać za wygraną i powstrzymywałam senność. Byłam jednak prawie nieprzytomna i nie do końca kontrolowałam to co robię. Wtuliłam się w kogoś, święcie przekonana, że to Malfoy. Oparłam rękę o jego tors i prawie zasnęłam.
- Eee… Hermiona?? – usłyszałam glos.
- Yhy?? – odburknęłam półprzytomna.
- Dlaczego na mnie leżysz?? – ten głos zdecydowanie nie należał do mojego chłopaka!! To podziałało jak kubeł zimnej wody. Otworzyłam delikatnie oczy i zobaczyłam uśmiechniętą twarz Zabiniego. Odskoczyłam od chłopaka jak poparzona.
- Spokojnie Hermi… Możesz robić tak częściej, było całkiem przyjemnie. – zamruczał patrząc perfidnie w oczy Draco. Ja i Ev wybuchnełyśmy śmiechem, jednak Smok obdarzył przyjaciele niezbyt przychylnym spojrzeniem.
- No daj spokój, to tylko żarty!! – załagodziła sytuację Ev.
- Przyjemne żarty. – powiedziałam patrząc na Blaisa i oboje się roześmialiśmy, po chwili dołączyły też bliźniaki. W świetnych humorach zasnęliśmy na kanapie.
< Evil >
Nawet nie pamiętam kiedy zasnęłam, prawdopodobnie w chwili kiedy  skończył się film. Mimo całego bałaganu w naszych umysłach dało się spać. Dopiero kiedy otworzyłam oczy, zauważyłam że coś jest nie tak. Miałam głowę na brzuchu Blaisa natomiast palce wkładałam prawie do ust Draco. Byliśmy pokręceni jak w Twisterze i niekoniecznie było to wygodne. Nijak nie dało się wyplątać, więc wydarłam się:
- Kompania! POBÓDKA! Pobódka! Atakują nas! – pożałowałam tych słów bo przez to że wszyscy się poderwali, spadłam na podłogę lekko obijając tyłek.
- Co ? Gdzie ? jak? Evil! – Ryknął Draco patrząc na mnie morderczym wzrokiem.
- Aquamenti! – Wystrzeliłam w jego twarz, szybko podrywając się na nogi i uciekając. Gonił mnie po całym domu, a ja korzystałam z wszelkich zaklęć by go zmylić. Jakimś cudem trafiłam na dach domku i opierałam się o kominek. Widok był cudowny, mogłabym tak siedzieć wieki – choć tak naprawdę minęła minuta. Słyszałam natomiast rozmowę Draco z Blaisem.
- Gdzie ona się podziała? Jeśli coś wiesz, to mów!
- Nie wiem stary, naprawdę nie wiem. Gdzieś jest na pewno, wiedziałbyś – czułbyś że coś jest nie tak.
- Wiem że to były żarty, ale tak nagle zniknęła że mam najczarniejsze scenariusze.
- Daj spokój braciszku! – Wskoczyłam do komina i o dziwo przeleciałam przez niego bez problemu.
- O ty ! Siedziałaś w kominie cały czas i jesteś taka czysta? – Zdziwił się mój brat podrywając mnie od ziemi i trzymając w górze.
- ZOSTAW MNIE! PUŚĆ MNIE! Aaaaaaaaaaaaaaaaaa!! – Darłam się w niebogłosy kiedy opuścił mnie na kanapę i zaczął gilgotać. Blaise pokręcił jedynie głową i poszedł po coś do kuchni. Podziękowałam mu w myślach nadal się szarpiąc i wyrywając. Dopiero po chwili zdaliśmy sobie sprawę że obok leży Hermiona, która postanowiła się jednak obudzić.
- Co jest?  Czemu tak wrzeszczycie? Czemu leżysz na Evil? – Pytała dość śpiącym głosem, co drugie słowo ziewając.
- A nic księżniczko, po prostu moja kochana siostrzyczka sprawiła mi i diabłowi bardzo przyjemną pobudkę. – Od razu puścił mnie i musnął czółko dziewczyny, głaszcząc delikatnie po włosach. To było takie słodkie że się wzruszyłam. Korzystając z wolności uciekłam do kuchni, na wszelki wypadek chowając się za Blaisem.
- Coś się stało? Widzę że żyjesz.
- Nic, puścił mnie bo Mionka się obudziła. Co tam gotujesz? – zerknęłam mu przez ramię a ten się uśmiechnął. Wskazał głową na garnek w którym gotował się ryż.
- Risotto? Na śniadanie? Ciekawy pomysł! – Stwierdziłam, kiedy chłopak sprawdzał czy jest już dobry wzięłam torebkę suchego i zimnego i pobiegłam do pokoju.
- RYŻOWY ATAAAK Zemsty! – ostatnie słowo wysyczałam i rozwaliłam je wprost nad głową braciszka, oczywiście od razu pojawiła się wściekła mina Draco dlatego zaczęłam zbierać jak najwięcej resztek i nadal nimi w niego rzucać. Hermiona z buta zaczęła się śmiać, a my z nią. Jednak bitwa również była zacięta, ziarenka ryżu obijały się od naszych ciał aż w końcu zmachana poddałam się.
- Dobra, wygrałeś… ostatni raz próbujemy tutaj wojny na jedzenie. – opadłam na dywan bezsilna. Nie mogłam uwierzyć że już wieczorem będziemy znów w domu. Wolałabym tutaj zostać, niestety to nie możliwe. Musimy znaleźć pracę a co gorsza mieszkanie. Po minucie do salonu wszedł Blaise aby oznajmić że śniadanie gotowe, nie minęła może sekunda jak na jego twarzy pojawiło się przerażenie.
- Skąd się wzięło tutaj tyle ryżu?  Evil? – Spojrzał na mnie a ja tylko uśmiechnęłam się słodko.  – Dobra, dobra… ale lepiej posprzątajcie… chodźcie też jeść, za dwie godziny mamy być spakowani bo przyjdzie właściciel po klucze i ewentualne pieniądze na pokrycie strat – na szczęście z naszymi czarami to nie problem coś naprawić.
- Chłoszczyć! – powiedziałam dość cicho i salon znów lśnił czystością. Zjedliśmy śniadanie i każdy z nas poszedł się pakować, ogarnialiśmy również cały dom. Nawet z czarami było to wyzwanie, domek wcale nie był taki mały. Kiedy wszystko było już gotowe oddaliśmy klucze właścicielowi który pochwalił nas za czystość i dbanie o dom. My również podziękowaliśmy za gościnę i ruszyliśmy w stronę plaży, aby tam deportować się do Malfoy Manor. Był to nasz pierwszy przystanek, w końcu Draco musi przedstawić Hermionę.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz