<Hermiona>
Wczorajszy dzień był
zdecydowanie niesamowity. Dziadek wrócił!! Na dodatek wieczór minął bardzo
przyjemnie. Wstałam w świetnym humorze i nic mi go dziś nie zepsuje. Zaraz...
No nie!! Dzisiaj mam badania!! Przed rozpoczęciem sezonu musiałam pokazać
aktualne wyniki. Szybko sie zebrałam, umyłam i uczesałam.
- Hermiona ty jeszcze nie na badaniach?? - zapytał Matt.
- uhhh... Zaspałam,
zaraz tam lecę. Wrócę po południu. No obiad zdążę. - rzuciłam przez ramie i teleportowałam
sie pod św. Munga. Weszłam do poczekalni i z braku zajęć zaczęłam czytać jakieś
pisemko o wychowaniu dzieci. Czekałam naprawdę długo, gdy w końcu z drzwi wychyliła
sie pielęgniarka.
- panno Riddle,
zapraszam. - powiedziała z uśmiechem. Znudzona cala sytuacja powlokłam sie z
kobieta do gabinetu.
- witam, z czym pani do
mnie przychodzi?? - zapytal lekarz. Byl to mlody, przystojny mezczyzna.
- musze zrobic badania
konyrolne, wymogi do pracy. - wzruszylam ramionami.
- dobrze, no to
zaczynajmy. - usmiechnal sie podchodzac do mnie. Latal wokolo z iglami,
strzykawkami i innymi nieznanymi mi przyrzadami.
- na razie to wszystko.
Prosze zaczekac na zewnatrz, musze dostac wyniki, by potwierdzic jedna rzecz...
- powiedzial nieco spiety. Bylam bardzo ciekawa o co chodzi, zdawalam sobie
jednak sprawe, ze bez wynikow nic mi nie powie. Wyszlam wiec z gabinetu i
usiadlam na wczesniej zajmowanym miejscu. Wrocilam do lektory pisemka. Po jakis
25 min zawolano mnie do gabinetu.
- to jak, sa juz
wyniki?? - zapytalam usmiechnieta.
- tak mam je tutaj.
Prosze usiasc. - wzsazal krzeslo po drugiej stronie biurka. - tak jak wczesniej
przypuszczalem, jest pani w ciazy... - zasmialam sie, widzac jego mine
uswiadomilam sobie jednak ze to wcale nie jest glupi zart.
- ale... Jak to w
ciazy?? - szepnelam zdezorientowana.
- wiem, ze moze to byc
dla pani szok. Postaram sie pomóc w miarę możliwości. Proszę przychodzic do nas
co miesiac na kontrole, w tak mlodym wieku trzeba konyrolowac ciaze, by
zminimalizowac ryzyko.- popartzylam na niego przerazona. - prosze to przeczytc.
Znajdzie tu pani przydatne informacje o zachowaniu podczas ciazy. - podsunal mi
pod reke jakies gazetki i ksiazki. - do 3-4 miesiaca, jesli bedzie pani w
stanie, moze pani chodzic na treningi. Proponuje rowniez zapisac sie, najlepiej
z partnerem do szkoly rodzenia... - jakim partnerem?? Jakiej szkloly?? Mialam
dosc. Wzielam pisma i wybieglam z gabinetu. Nie wiedzialam dokad pojsc.
Skierowalam swoje kroki do parku. Usiadlam przy stawie i rzucalam kamieniami
macic tafle wody. Wokol mnie biegalo mnustwo malych dziec. Na lawce usiadla
kobieta w zawansowanej ciazy, obok przysiadl rozpromieniony mezczyzna i
poglaskal partnerke po brzuchu. Nie mialam sily na to patrzec, zaczelam plakac.
Nie wiedzialam co ze soba zrobic, wiedzialam ze nie moge wrocic do domu.
Poszlam wiec do ulubionej lodziarni. Nie moglam pic, wiec chociaz zjem wielka
porcje lodow. Tulalam sie po miescie do pozna. W koncu zrobilo sie zimno i
postanowilam wrocic.
- hermiona, co sie
stalo?? - zapytal matt patrzac na mnie przerazony. Musialam wygladac
nieciekawie w koncu caly dzien plakalam.
- prosze dajcie mi dzis
spokuj. Szybko poszlam do pokoju i wlaczylam muzyke. Po jakims czasie do moich
uszy dobieglo ciche pukanie.
- hermiona to ja. Moge
wejsc?? - usluszalam glos evil. Nie odpowiadalam, po chwili jednak dziewczyna
siedziala u mnie na luzku i przytulala mnie mocno.
- co jest kochanie??
Mnie mozesz powiedziec. - mowila uspokajajacym tonem. Powiem jej. Evil
zrozumie, pomoze mi, bo sama sobie nie dam rady.
- ja... Ja jestem w
ciazy...
Eveline.
Spojrzałam na nią w
lekkim szoku, przytuliłam mocno do siebie głaszcząc po włosach. Czekałam aż się
jeszcze trochę wypłacze, potrzebowała mnie i na pewno jej nie opuszczę. Nigdy,
przysięgłam to jej wiele razy, i choć podczas bitwy o Hogwart prawie złamałam
przysięgę, teraz nie zamierzam tego zrobić. W końcu to może być mój.. bratanek.
Gdyby Hermiona spała z kimś innym, na pewno by powiedziała jej, sam fakt bez
opisów. Ona nie pamiętała imprezy, nikt prócz niej i Blaisa. Jednak na chwilę
zatrzymam tą wiadomość dla siebie.
- W Ciąży ? Hermiona…
kochanie ty moje, nie martw się, damy radę… dziecko to nie koniec świata,
będzie dobrze , zobaczysz… - głaskałam ją po głowie i policzku. Przytulałam do
siebie mocno, kołysząc się z nią.
- Aale Evil, ja nawet…
nie pamiętam żebym z kimś spała… nie wiem kto jest ojcem dziecka, cały świat mi
się zawala. Jak ja pomogę dziadkowi? Z dzieckiem na rękach? Przecież ja będę
beznadziejną matką!
- Ciiii…. kochanie. Masz
mnie, chłopaki mają rozum i też pomogą.. nie zostawimy Cię samą…
- Chłopaki? Uciekną
Ev.. co gorsza, wyobrażam już to sobie, podchodzi do mnie maluch i pyta się
:”Mamo, a ja mam tatę? Bo inne dzieci mają” a ja nie iem co odpowiedzieć. Evil!
Ja nigdy bym się nieprzespana z byle kim! Ja nie pamiętam tamtej nocy! To
musiało być na imprezie … - zamknęłam jej usta ręką, głaszcząc po głowie drugą.
Jęknełam cicho spoglądając na jej zapłakane oczy. Nie chciałam żeby cierpiała,
ale czy była gotowa na tą wiadomość? Trudno, innego wyjścia nie mam.
- Hermiona.. wiem kim
jest ojciec dziecka, tylko nie wiem jak zareagujesz na tą wiadomość.
- Wiesz?! Skąd?! Kim?!
Evil! Ja muszę wiedzieć!
- Ojcem dziecka..
jest…. Draco. – przełknęłam głośno ślinę, bojac się najgorszego.
- Draco?! O nie nie nie
! – Poderwała się gwałtownie wymachując rękami we wszystkie możliwe strony.
Rzuciłam Muffliato na pokój i czekałam aż się uspokoi. – DRACO?! Gdzie?!
Kiedy?! Przecież! …. ale Draco?!
- Hermiona! Uspokój
się! Na imprezie.. upiliście się, strasznie.. poszliście do jego sypialni i
zrobiliście to… potem mi się chwalił pijany, ale miałam nikomu nie mówić, tobie
muszę…
- Wiedziałam że na
imprezie, stało się coś…. ale jak ja mogłam… kochałam się z Draco…. –
uspokojona, nieco, usiadła na brzegu łóżka patrząc prosto w ścianę. Oddychała
szybko, starając się znów nie wybuchnąć. Kręciła szybko głową i schowała twarz
w dłoniach. Położyłam swoją dłoń na jej ramieniu, spojrzała na mnie jednak znów
po chwili schowała głowę .
- Musimy mu powiedziec,
wiem że to nie jest mądry pomysł.. ale musi wiedzieć.
- Nie, nie nie, nie,
nie, nie, nie, nie… Evil, nie możemy mu powiedzieć.. nie pamięta tego tak? I
niech tak zostanie.
- To co powiemy? Tym
bardziej że z Mattem nie spałaś, nie możemy ukrywać przez 9 miesięcy twojego
brzucha eliksirem, potem powiemy że co? Adoptowaliśmy dziecko?
- Tak! To doskonały
pomysł! Wręcz idealny!
- Hermiona, ty chyba
sama siebie nie słyszysz. – pokręciłam głową.
- Wiem, ale… Ja będę
beznadziejną matką, no spójrz na mnie! Sama nie miałam rodziców! – jęknęła
chowając we mnie swoją twarz.
- Wiem kochanie, ale
miałaś nas… Tom’a, Bellę, moich rodziców. – zrobiłam krótką pauzę. – Tylko
nawet nie myśl o usunięciu. Pomyśl, to… to jest znak abyście w końcu wrócili do
siebie!
- Nie Evil, nigdy bym
nie usunęła.. nawet jakby to było dziecko Weasleya. – po chwili jednak
wybuchnęłyśmy śmiechem. – Nie no, żartowałam.. pomyśl sobie co to by było! Ja i
Weasley! Haha!
- Dobra, Lady, teraz na
poważnie…. musimy mu powiedzieć i tyle!
- Aleeee….
- Cicho! Musimy… On
musi wiedzieć że zostanie ojcem. Ja mu tego nie powiem, ty musisz, ale trzeba
wymyślić jak.
- Mam pomysł! Upijemy
go ! Powiemy! I zwalimy na kaca! I tadaaaam ! – Pomachała radośnie ręką i
zaczęła się kłaniać. Pokręciłam znacząco głową.
- Nie! Musimy mu
powiedzieć… normalnie! Po prostu podejdziesz i mu powiesz. -
- Niby co? : Cześć
Draco! Będziesz ojcem! Zmienisz pierwszą pieluche?
- Nie, aż tak to nie.
Jeju, zauważyłaś jak dużo w naszej rozmowie było „Nie” i „Wiem”?
- Evil, zmieniasz
temat, to ja powinnam to robić! Już wiem! Po prostu… znajdę odpowiednią chwilę.
Teraz nie, za bardzo się boję… sama nie wiem czy sobie z tym poradzę. Może na
moich urodzinach co? Będzie luźniejsza atmosfera, nie będzie mógł zrobić afery… a po imprezie, powiemy dziadkowi.. on to
chyba lepiej przeżyje…
- Nie wiem co o tym
myśleć.. ale innego planu nie mamy.
-
DZIeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeewczyyyyny! – Rozległ się hałas i do
pokoju wpadł nikt kto inny jak mój kochany braciszek.
- Malfoy! Kto Cię uczył
Pukania do drzwi?! – wybuchnęłam, a jeśli coś słyszał?
- Blondie, cicho tam… -
skarcił mnie jak psa a ja zmierzyłam go wzrokiem. Przyniósł dwa wielkie puchary
z lodami i podał każdej z nas. – Specjalne zamówienie dla dwóch smutnych pań od
Doktora Księżycowej Diabelnej Fretki. Nazwę wymyślał Blaise, więc do niego
pretensje.
- Wcale że nie! To ty!
Zawsze takie rzeczy to ty! – wszedł wzburzony nieco Blaise i pocałował każdą z
nas w policzek i czółko. – Moje dziewczyny zasuwają, nie zwracają uwagi na głupią
nazwę którą wymyślił nikt kto inny jak Draco.
- Twoje dziewczyny?!
Jestem Starszy! One są moje! – Wzburzył sie tym razem smok i nastawił klatę.
Wybuchnęłam z Lady histerycznym śmiechem. Chłopaki nadal się kłócili na niby, w
między czasie do pokoju wśliznął się Matt i przytulił delikatnie Hermionę. Ta
niechętnie została przy nim, choć widziałam że miła ochotę go odepchnąć.
Westchnęłam, co to był za dzień.
<Hermiona>
Dni mijały powoli a ja zaczęłam popadać w dziwny letarg. Chodziłam smutna,
nie mogłam znaleźć sobie miejsca. Chłopaki ciągle pytali co mi jest, ja
natomiast zbywałam ich jaką wymówką. Wiedziałam, że dalej tak nie pociągnę.
Szczerze przyznam, miałam nawet myśli samobójcze. Była jednak przy mnie Evil i
skutecznie odganiała tego typu pomysły. Był ranek, Matt poszedł po zakupy,
Draco z Ev też gdzieś wsiąknęli. Usiadłam spokojnie na kanapie i włączyłam
telewizor. Przerzucałam bezmyślnie kanały. Moja ręka mimowolnie powędrowała w
stronę brzucha. Pogładziłam go delikatnie, rozmyślając nad przyszłością.
Ostatnio coraz częściej mam taką potrzebę. Czuję w sobie inne życie, wiem że
mały fasolek za niedługo stanie się człowiekiem.
- Lady, co jest?? – z rozmyślań wyrwał mnie głos Diabła. – od jakiegoś
czasu jesteś jakaś nieswoja. Naprawdę, mnie możesz powiedzieć. Jestem twoim
przyjacielem. – mówiąc to przytulił mnie mocno. Poczułam, że nie mogę dłużej
przed nim udawać. Blaise podobnie jak Ev zrozumie.
- bo… bo ja jestem w ciąży. – szepnęłam usilnie unikając jago wzroku. Kątem
oka spostrzegłam jednak niedowierzanie na jego twarzy.
- ale jak w ciąży?? Z Mattem?? Błagam powiedz, że nie z nim. – powiedział
również bardzo cicho.
- nie nie z mattem. Ojcem jest Draco. – mówiąc to rozpłakałam się na dobre.
Diabeł cały czas mnie przytulał i mówił, że wszystko będzie dobrze. W końcu
jednak musiał zadać to pytanie.
- Hermi, kiedy zamierzasz mu powiedzieć?? Bo musisz o zrobić.
- Wiem, wiem… planuje oznajmić mu to po moich urodzinach.
- dobrze. Kochanie, pamiętaj że masz w nas wsparcie. Cokolwiek by się nie
działo możesz na nas liczyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz