<Evil>
Spojrzałam na budzik i wściekłam się niesamowicie.Za
10 minut miałam spotkanie ze wspaniałym pożal się boże wice Ministrem Magii.
Westchnęłam głośno i zwlekłam swoje ciało z łóżka. W łazience spędziłam 5
minut, a więc zostało mi kolejne pięć na dodarcie do pracy. Jęknęłam w duchu
ubierając się za pomocą magii. Zostały mi 2 minuty. Zamknęłam mieszkanie na
jeden zamek, aby nie obudzić przyjaciół, akurat dzisiaj wszyscy – prócz mnie i
Blaisa - mieli na później więc mogli śmiało spać. W ostatniej chwili
przecisnęłam się przez tłum w toalecie-transporcie i wcisnęłam spłuczkę. Nie
minęła sekunda a byłam w budynku, kiedy tylko postawiłam krok moim oczom
pojawił się nikt kto inny jak Harry Potter, Chłopiec-który-przeżył oraz mój
ciekawski i nudny szef – tak jakby bo dopiero wczoraj trafił na to stanowisko.
- Spóźniłaś się Malfoy! – warknął poprawiając
marynarkę. Nazywał mnie tak od pewnego incydentu ze szkoły. Stare dzieje a on
ciągle pamięta.
- Nie waż się do mnie tak mówić POTTER ! –wysyczałam
mu prosto w twarz. Tego było już za wiele. – Jeśli nie umiesz zrozumieć
że pracuję już dla ciebie za 3 osoby i zawsze jestem pod telefonem to znaczy że
nie jesteś takim dobrym ministrem. – Zasada numer jeden kodeksu czarownic i
czarodziei : Nie zadzieraj z Evelin Malfoy! Zwłaszcza jak Za szybko wstała,
albo zaspała.
- Tego już za wiele Panno Malfoy! Masz natychmiast ….
- Co tutaj się dzieje?! – Usłyszałam głos anioła,
który przyszedł mnie uratować. Szkoda że nie obudził mnie, kiedy sam wstał, ale
no cóż na Merlina, czemu on mnie tak dręczy? Westchnęłam zerkając na
Zabiniego. Matko jak ja go kocham.
- Nic Panie Zabini, udzielam sobie miłą pogawędkę z
Panną Malfoy. – Wymamrotał speszony Harry.
- A więc ją skończyłeś, chodź Evil potrzebuję Cię w
departamencie tajemnic. – Przerwał mu Diabeł a ja grzecznie poszłam za nim
wystawiając brunetowi język. Chwilę później byliśmy już tylko we dwoje, ku
mojej uciesze. Zjeżdżaliśmy windą do departamentu, byłam bardzo ciekawa do
czego mnie potrzebuje mój anioł stróż.
- Dziękuje, że mnie od niego odciągnąłeś.
- Nie ma za co Eve, tak naprawdę to wcale nie
potrzebuję Cię do pracy. – Wcisnął guzik stopu a winda zatrzymała się na-20
piętrze. To i tak był poziom jego biura więc nie zdziwiłam się widząc ten
magiczny numerek. Blaise pociągnął mnie za rękę i weszliśmy w pierwsze lepsze
drzwi – no może nie lepsze, był to jego gabinet.
- Zabini, możesz mi wytłumaczyć co się tutaj dzieje?
Najpierw sprawiasz że mój budzik nie dzwoni, coś czuję że to twoja sprawka, a
później zjawiasz się nagle, gdy akurat dostaję ochrzan od bliznowatego –
Westchnęłam cicho zamykając drzwi. Domyśliłam się że mam to zrobić.
- Ponieważ JA CIĘ potrzebuję My Lady. –Usłyszałam
cichy szelest, jakby syknięcie. Zimne, stanowcze i ostre. Dobrze znałam ten
głos, to był ktoś przez którego każdy na tym świecie mógł mieć kłopoty.
Pożałowałam swoich słów czując przechodzący przez całe moje ciało ból. Upadłam
na podłogę trzęsąc się z cierpienia. Mój oprawca śmiał się, nigdy mnie to nie
przestanie zadziwiać.
– Stęskniłem się za tobą Evelin. – Zwolnił zaklęcie a ja opadłam bez silna, po chwili jednak uklękłam i spojrzałam mu w twarz. Przede mną stał nikt kto inny jak sam Tom Marvolo Riddle, w całkiem ludzkiej i żywej postaci. Nie wyglądał jak sprzed tych kilku miesięcy, gdyby nie znajome spojrzenie, byłabym przekonana że jest to kompletnie ktoś inny. Mimo że to tylko mój horkruks go uratował, ten co znajdował się we mnie, nic nie przypominało jego wyglądu. Hebanowe włosy opadały mu na twarz jako krótka grzywka, wyglądał na maksymalnie 25 lat, tylko jakim sposobem?
– Stęskniłem się za tobą Evelin. – Zwolnił zaklęcie a ja opadłam bez silna, po chwili jednak uklękłam i spojrzałam mu w twarz. Przede mną stał nikt kto inny jak sam Tom Marvolo Riddle, w całkiem ludzkiej i żywej postaci. Nie wyglądał jak sprzed tych kilku miesięcy, gdyby nie znajome spojrzenie, byłabym przekonana że jest to kompletnie ktoś inny. Mimo że to tylko mój horkruks go uratował, ten co znajdował się we mnie, nic nie przypominało jego wyglądu. Hebanowe włosy opadały mu na twarz jako krótka grzywka, wyglądał na maksymalnie 25 lat, tylko jakim sposobem?
- Panie, minęło dopiero lato… jakim sposobem tak
szybko się zregenerowałeś? W jaki sposób tak się zmieniłeś – wiedziałam że to
tylko te powitanie było tak zimne. Blaise jednak szybciej doszedł do mnie i
pomógł mi wstać, podtrzymując.
- Ni Ci nie jest? – szepnął mi do ucha z troską,
jęknęłam jednak pokręciłam głową.
- Oh Evelin…. moja droga, nie tylko dla twojej mocy
wybrałem Cię na swój ostatni horkruks, jesteś metamorfomagiem, a dzięki temu,
że cząstka mnie pozostała w tobie, ty masz tę brakującą cześć u mnie… dzięki
temu i ja jestem metamorfomagiem, a ty nie straciłaś daru wężoustwa. Czuję też
że jesteś jeszcze silniejsza, to dobrze…. – szeptał Voldemort, spoglądając na
mnie spokojnym wzrokiem, nie widziałam śladu po czerwonych, wężowych
tęczówkach.
- Panie, czy to oznacza że wracasz? Znów będziemy
zabijać mugoli i szlamy? – zapytał Blaise, nie przestając mnie podtrzymywać,
nadal było mi słabo. Cruciatus działał na mnie dwa razy mocniej niż na innych,
nigdy jednak nie wiedziałam dlaczego tak się działo.
- Nie Zabini… tępienie szlam i mugoli przestało mnie
interesować, zmieniłem zdanie gdy dzięki pomocy jednej z takich rodzin..
odzyskałem i będę nadal odzyskiwał siły. Zrozumiałem, że nie w tym jest
największy problem świata czarodziejów… Oczywiście, szlamy które zasługiwały na
śmierć, nadal będą zagrożone… jednak nigdy nie ruszę tych niewinnych, nie
dopuszczę też abyście wy to zrobili… Panno Malfoy, Panie Zabini… przytoczę wam
moje plany gdy dotrzemy do domu, jak tylko oczywiście skończycie swoje
obowiązki, musicie zachowywać się jak zwykle…. – Przyjrzał nam się i
uśmiechnął, tak rzeczywiście się uśmiechnął.
- Jednak, wiesz
Panie przecież… że dopiero co zaczęliśmy pracę,
nie możemy teraz wyjść, tak łatwo jednak nie wyjdziesz…
- Przyjaciele, znajdę sobie tutaj zajęcie… nikt mnie
nie rozpozna, prócz was oczywiście, będę też musiał unikać Pottera, blizna może
zapiec – mimo że nie jest już częścią mnie. Blaise, mogę zostać w twoim biurze?
Musisz mi opowiedzieć o wszystkim, co robiliście przez ten czas… gdy
skończycie, przeniesiemy się do domu Johnsonów, rodziny u której przebywam.
Jednak wybadałem z twojego umysłu, że mieszkacie z kimś jeszcze. Czy był lub
jest po naszej stronie?
- Niestety, nigdy nie było po żadnej stronie.. krytykował
i nas, i Zakon.. więc jest neutralny. Mimo wszystko Panie, jest on w związku z
Hermioną, mimo że on nie jest dość silny, w pewnym sensie jej na nim zależy. –
Powiedziałam szybko, wiedziałam że zrozumie, o to się nie martwiłam. Spojrzał
na mnie dość dziwnie, jednak pokiwał głową.
- No dobrze, wracajcie do pracy… Jak najszybciej
musicie zrobić wszystko... Jestem nadal bardzo słaby, nie jestem w stanie
zrobić czegoś, co wymaga siły. – Usiadł bezwładnie na fotelu dla gości. Od razu
było widać że ledwo co się trzyma na nogach, Cruciatus nie tylko mnie
wykończył. Skłoniłam się nisko i wyszłam jak gdyby nigdy nic. – Na razie mówcie
mi po imieniu, moim prawdziwym.. mogę udawać któregoś z was kuzyna… nie będę
musiał się martwić.
- Do zobaczenia Blaise… i Tom – uśmiechnęłam się i
wyszłam. Niechętnie wróciłam do pracy i czekającej na mnie sterty papierów,
jęknęłam widząc że Bliznowaty w zemście dał ich jeszcze więcej. Sporo czasu
zajęło mi uporządkowanie ich, zerknęłam na zegarek – 16. Upragnione wskazówki :
Duża na 12, natomiast mała na 4. Wzięłam torebkę z potrzebnymi rzeczami i
wyszłam, Przy fontannie spotkałam Diabła i … Czarnego Pana, nadal był słaby
jednak z pewnym uśmiechem na ustach spojrzał na mnie, a potem znów na Blaisa.
Pewnie on jest kolejną osobą która wie co się wydarzyło „WTEDY”. Westchnęłam,
po chwili ruszyliśmy do jego mieszkania, podał nam adres abyśmy mogli użyć
teleportacji łącznej.
Rzeczywiście, w tym domu mieszkały szlamy, widać było
że zachowują się jak normalni ludzie. Podziękował im na chwilę a Ci z takim
samym uśmiechem wyszli, nie byli pod Imperiusem, a w ich umyśle czułam tylko
pozytywne i dobre intencje. Cieszyłam się że trafił na takich ludzi.
- Czy któreś z was sprowadzi mi Draco i moją ukochaną
Hermionę? – spojrzał na nas niecierpliwym wzrokiem, kiwnęłam głową i
teleportowałam się do domu. Obiad był jeszcze w drodze, odnalazłam całą
szczęśliwą trójkę na kanapie. Roześmiałam się, bo wyglądało to całkiem
komicznie.
- Hermiona, Draco… jesteście mi na chwilę potrzebni… w
Departamencie, potrzebna dwójka
czarodziei.. padło na was, no chodźcie! – Umiałam kłamać, ale przyjaciele
zawsze widzieli kiedy to robie, od razu przeczuli że to coś jeszcze
ważniejszego i pożegnali się z Mattem. Lady nie omieszkała delikatnie go
pocałować. Złapałam ich za ręce i od razu wróciliśmy do Johnsonów. Draco nadal
pozostawał nieogarnięty, jednak Hermiona spoglądała na Czarnego Pana ciekawym
wzrokiem.
- Witaj kochanie, jestem jednak zbyt zmęczony aby się
przywitać… później porozmawiamy, obiecuję Ci słonko. Teraz proszę Was,
siadajcie. – wskazał nam pokaźną sofę na której z resztą usiedliśmy. Hermiona
milczała, była w niezłym szoku, obie spodziewałyśmy się roku, maksymalnie 4
lat, ale nie niecałych 3 miesięcy.
- Moi drodzy, Eveline i Blaise już wiedzą… nie chcę
kolejny raz podbijać świata czarodziejów w ten sposób, przekonałem się że
mugole i szlamy nie są aż tak złe jak się wcześniej wydawało. Pogodziłem się z
faktem że sam jestem pół-krwi. Jednakże, nie chcę i nie zamierzam wybaczać
Zakonowi za to co zrobili, nie tylko zniszczyli Śmierciożerców, zabili wielu z
nas… zniszczyli nasz dom, Dark Castle jest ruiną. Ustanowili Pottera jako pana
i władcę, choć jego zwycięstwo było przez nas zaplanowane… Dumbledore od dawna
wcale nie zamierzał ratować mugoli, on chciał jedynie łatwego dojścia do
władzy, Potter był jego pionkiem – w końcu sam odmawiał wielokrotnie, a nim
łatwo było sterować. Mój drogi Albus jednocześnie chciał nas powstrzymać,
zniszczyć nas – aby wyjść na dobrego.. Powołał nawet swój zakon Feniksa, aby
umocnić swoje fałszywe nadzieje i cele. Był żałosny a ja głupi, bo dałem się
wtopić w jego grę… - zrobił tutaj chwilę przerwy na łyk wody, spojrzał po kolei
na każdego z nas i wrócił do opowieści. – Przez niego, zacząłem wierzyć że szlamy są złe, ponieważ
on nigdy mnie nie lubił, buntowałem się.. co on kochał, ja nienawidziłem….
naprawdę teraz żałuje co zrobiłem, w wielu przypadkach, w wielu nadal nie… jednak nie o to chodzi, potrzebuję zemsty…
Zemsty na zakonie, pragnę go zniszczyć, wraz z Potterem aby któreś z was
dzieci, mogły oczyścić Ministerstwo od kłamców. Wiem jednak… dzięki Blaisowi,
że wielu z członków naszego przeciwnika, nigdy
nie było po stronie Dumbledora, są nimi : Longbottomowie, Kingsley, Padmore
i Hestia Jones. Z tego co wiem, to
Alicja i Frank wrócili do zdrowia, ich tortury były częścią planu, które poszły
za daleko… nie wracajmy do tego. Dalsze działania podam wam, kiedy będę mieć
choć zarys, na razie potrzebuję długiego odpoczynku na regenerację.. mieszkam
tutaj, w każdej chwili możecie mnie odwiedzić…. nie chcę być aż taki surowy,
tym bardziej że tylko wy mi zostaliście. – westchnął, widziałam że się zmienił, tym bardziej że wiekiem cofnął
się o prawie 50 lat.
- Dobrze… Panie. – Kiwnął głową Blaise, zrobiliśmy to
całą trójką. Tylko Hermiona nadal patrzyła się na niego, jakby zobaczyła ducha.
Nie mrugała, jednak jej oczy mówiły że wszystko, całe jego zwierzenia słyszała
i rozumiała.
- Tom, znaczy się.. dziadku… mogę zostać? – Wyszeptała
gdy razem z chłopakami wstałam z miejsc.
- Oczywiście, siadaj bliżej.. musimy porozmawiać, o
wielu rzeczach. – spojrzał po kolei na mnie, Draco i Blaisa. Wyszliśmy i
orbitowaliśmy do domu, od razu zabrałam się z braciszkiem za obiad.
- I jak poszło? CO z Hermioną? – podenerwowany Matt
jęczał nam nad uchem.
- Nic, po prostu poszła na pokątną… chciała zrobić
zakupy, niedługo wróci.
<Hermiona>
Nie mogłam uwierzyć, ze juz wrócił!! Bardzo
mi go brakowało, w końcu to moja jedyna rodzina. Usiadłam bliżej, tak jak
polecił.
- świetnie wyglądasz dziadku! - powiedziałam
z wielkim uśmiechem.
- jak zwykle urocza. Chodź do mnie maluchu.
- podeszłam i przytuliłam go delikatnie, by nie sprawić mu bólu.
- napijasz sie czegoś?? - zagadnął.
- dziękuje, jestem po śniadaniu. Ostatnio
mam wilczy apetyt. - oboje zaczęliśmy sie śmiać.
- no to opowiadaj. Na pewno wiele sie działo
podczas mojej nieobecności. Doszły mnie słuchy, ze masz chłopaka.
- uch... - sapnęłam. - myślałam, ze tego
tematu uda mi sie uniknąć. No ale cóż skoro i tak wiesz to powiem o wszystkim.
- zamieniam sie w słuch kochanie. - Wzięłam
głęboki oddech i zaczęłam mówić.
- zaczęło sie od wyjazdu na wakacje. Byliśmy
w Chorwacji. Blaise znalazł świetny domek z tarasem na płazy. Podczas tego
wyjazdu uświadomiłam sobie, ze jestem
zakochana w Draco.
- w Draco?? Bardzo dobrze, poparłbym ten
związek. - powiedział z uśmiechem za co zmierzyłam go wzrokiem. - przepraszam,
kontynuuj.
- również w tym czasie zostaliśmy parą, to
był najcudowniejszy okres mojego życia. Naprawdę dziadku, nie wyobrażasz sobie
nawet jaka byłam szczęśliwa. Później zamieszkaliśmy wszyscy razem.
- czekaj, bo teraz juz nie rozumiem, co z
tym Mattem??
- zawsze musisz być taki niecierpliwy??
Właśnie do tego dochodzę. - udzieliłam mu reprymendy. Zawsze bawiła mnie zmiana
jaka zachodzi w dziadku. Przy obcych bym zimnym i przerażającym morderca. Dla
mnie natomiast kochającym Dziadkiem, takim jak wszyscy. - kupiliśmy dom z 4
sypialniami i jedna była wolna. Wiec znaleźliśmy lokatora. To właśnie Matt.
Wszystko było w porządku. Imprezowaliśmy i żyliśmy tak jak zawsze. Jednak
pewnego dnia strasznie pokłóciłam sie z Draco i sie rozstaliśmy. Okropnie to
przeżyłam i na złość Malfoyowi zaczęłam chodzić z Mattem. I to mniej więcej
tyle. - wyszczerzyłam zęby w uśmiechu.
- Hermiono, wiesz ze nie wolno bawić sie
ludzkimi uczuciami? - no właśnie o tym mówiłam... Życiowe porady
najstraszniejszego człowieka na ziemi.
- wiem, wiem... Po prostu musiałam pokazać
draco, ze nie jest jedynym facetem na ziemi.
- rozumiem kochanie. A co z Evil i Blaisem?
- zrobiłam wielkie oczy.
- a ty skąd o tym wiesz?? - skwitował moje
pytanie tajemniczym uśmiechem. Postanowiłam nie wnikać w szczegóły. - oboje sie
kochają, ale żadne sie nie przyzna. Są strasznie uparci. Dziadku, przepraszam,
musze lecieć na trening. O właśnie nie wiem czy wiesz, ale od początku sezonu
gram dla kelpie.
- naprawdę?? Gratulacje!! A teraz lec, nie
chce żebyś przez starego dziadka miała problemy. - ucałowałam go w czoło i
teleportowałam sie na stadion.
Draco.
Hermiona nie wracała, nie dziwiłem się, rozmowa z
Riddlem była dla niej ważna. Cieszyłem się też z powodu tego, że w końcu może
coś zacznie się dziać w naszym życiu, te wieczne imprezy zaczęły mnie nudzić.
Jednak mimo wszystko miałem ochotę na jedno piwo, w domu już nic nie było więc
z radosnym i pełnym nadziei uśmieszkiem podszedłem do Blaisa.
- Diabeeeł, chodź na piwko! – pociągnąłem go za rękaw
jak dziecko. Musiałem też z nim szczerze pogadać, - chodź na piwko, na piwko, chodź na piwko, na piwko, chodź na
piwko, na piwko, chodź na piwko, choooodź na piwko, na piwko, chodź na piwko,
chodź na piwkooooo ...
-
Draco, pójdę jeśli ty przestaniesz jęczeć! - roześmiał się mój przyjaciel.
Dobrze że nie jesteśmy dziewczynami, wystarczy że założymy buty i wyjdziemy. Uśmiechnąłem sie zaciągając diabla do najbliższego
baru, usiedliśmy niedaleko barmana, zamawiając po piwie. Szybko upiłem łyk
upragnionego napoju. Blaise spojrzał na
mnie zdezorientowanym wzrokiem, śmiejąc dość głośno. Kiedy atmosfera nieco spoważniała,
westchnąłem.
-
Blaise, z nikim o tym nie gadałem... a
komuś muszę sie wygadać, Evil sie boje, ha to ty jesteś moim najlepszym
kumplem. - zacząłem powoli.
- Ale o co chodzi? Bo teraz już to kompletnie nie wiem o co
chodzi.
-
No, dobra... Ja nadal kocham Hermionę, -
spuściłem wzrok.
-
To świetnie! Draco! Ona... - ugryzł sie w język jednak po
chwili - ona nie jest szczęśliwa z Mattem.
-
Skąd to wiesz?
-
Rozmawiałem z nią... jak była po pijaku, więc nie jest tego świadoma że ja
wiem.
-
Naprawdę? No wiesz, mi się wydawało że w miarę jest szczęśliwa ... a skoro ona
to i ja. . Choć wiem, że na ostatniej
imprezie coś się wydarzyło, nie pamiętam
co, ale to było coś świetnego tylko to czuje .. boje sie pytać Evil, bo raczej
mi nie powie, eh, nie mogę patrzeć na to że jest z tym idiotą, tym bardziej ze
wiem ze jest z nim nieszczęśliwa.
-
Musisz jej wyznać prawdę, ale we właściwym momencie, teraz jest w szok,
ponieważ Tom wrócił, za kilka dni jej urodziny. Teraz to ty musisz sie wykazać,
nie możesz się wygłupić.
-
wiem o tym, ale co ja miałbym jej kupić? Jesteśmy przyjaciółmi ...
-
to nie znaczy ze masz sie wygłupić i kupić cos beznadziejnego ... poproś Evil
aby Ci pomogła
-
Masz racje, może wtedy jej to powiem? - spojrzałem na niego, upijając łyk. - A
ciebie co gryzie?
-
Draco, pamiętasz, jak ostatnio wmówiłem
Evil że byliśmy z Tobą w barze?
-
Tak, do tej pory zastanawia się co wydarzyło
sie na prawdę.
- Chodzi
o to, ze jak byliśmy w parku, chciałem
jej cos powiedzieć, ale pojawił sie ten
Mike , wróciłem do domu, a kiedy i ona wróciła,
przyszła do mnie aby sie zapytać, co chciałem powiedzieć.... Draco, Kocham ją.
Bardzo, i to jej powiedziałem, zanim cokolwiek odpowiedziała, rzuciłem
Obliviate ... chciałem jej powiedzieć, nie żeby wiedziała , albo pamiętała.
- Blaise,
popełniasz blond. Kochasz moja siostrę stary, a nie jesteś w stanie jej tego
powiedzieć A pouczasz mnie! - roześmiałem sie, wiedziałem ze cos jest miedzy ta
dwójka, tylko nie wiedziałem ze zaszło
to aż tak daleko, często widziałem jak Evil patrzy na diabla, jednak nie
wiedziałem że to miłość. No cóż, na mnie też zawsze patrzy, jednak z małą nutką
ironii. Moja mała siostrzyczka, kocham ją i nienawidzę każdego dnia. Uśmiechnąłem
się do przyjaciela.
- Nie
wiem jak ona, ale na pewno ucieszyłaby się na te słowa, ja nic nie wiem. Ale
musisz z nią porozmawiać, inaczej ją stracisz. Nie będzie czekać wiecznie,
znasz ją, jest niecierpliwa pod względem innych. Stary, coś czuję że będziecie
idealną parą.
- Dzięki,
wiesz już się bałem wywodu typu : Jak tylko się do niej zbliżysz to nieżyjesz! „
- Daj
spokój! Jesteś moim najlepszym przyjacielem. I być może przyszłym szwagrem. –
Kiedy tylko skończyliśmy te piwa, wróciliśmy do domu. Hermiona zdążyła wrócić,
nastaliśmy wesołą gromadkę przy telewizorze grającą w Dance party, gra polegała
na wciśnięciu odpowiedniej szczałki na iteraktywnej macie, w rytm muzyki.
Mistrzynią jak narzie zawsze była Evil, jednak nie wiadomo kto tym razem
wygrywał.
- O cześć
! Gracie z nami? – zawołała Evil. Blaise od razu się uśmiechnął i podszedł do
nich.
- Pewnie!
Rozgromię Cię Blondie! – zawołałem łapiąc ją w ramiona i delikatnie okręcając w
okół.
- Draco!
Zabije Cię Malfoy! Jeśli mnie nie puścisz! – śmiała się wesoło, waląc mnei w
barki. Opuściłem ją na kanapę. Rywalizacja się rozpoczęła, Matt był też niezły,
jednak nikt nie mógł pobić Evil, którą mieliśmy w swojej drużynie. Ja i Evil,
kontra Hermiona i Matt. Ja byłem kiepski, moja ukochana nieco lepsza, ale nie
bardzo. Szanse były wyrównane. Ostatecznie nikt nie wygrał, za każdym razem jak
Mutt i Eveline kłócili się o rewanż, i tak nim się kończył. W końcu zmęczeni
padliśmy spać. Ja musiałem się zacząc zastanawiać, co kupić Hermionie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz