Evil.
Wczorajszy dzień musiał być naprawdę dziwny, a przynajmniej wieczór. Nie
pamiętam niczego, co się działo po tym, jak kupiliśmy z Blaisem lody i
wracaliśmy do domu. Cały poranek zastanawiałam się jak trafiłam do domu, umyłam
się, co ja w ogóle robiłam. Będę musiała zapytać się Diabła, w końcu jego
jedynego pamiętam z tamtego dnia. Pamiętałam jednak że dzisiaj moja kolej na
śniadanie. Zrobiłam wszystkim grillowane parówki z serem i tymiankiem, z
porządną dawką Ketchupu. Ferajna szybko zbiegła się do stołu, ledwo co
pokroiłam im chleb.
- Blaise, jak myśmy wrócili wczoraj do domu? Kompletnie nic nie pamiętam!
- No, bo potem dołączyliśmy do Draco w barze… - zaczął Blaise, trochę się bał.
- naprawdę? no to też mi się musiał urwać film…. – spojrzał na niego
zaskoczony blondyn.
- Urwał Ci się, zresztą Evil też… ja jakoś pamiętam.. mniej więcej… po
piliśmy sobie i wróciliśmy do domu.
- no dobra, przynajmniej ty znów nas ochroniłeś przed trafieniem do
jakiegoś innego domu. – uśmiechnęłam się i w milczeniu skończyliśmy śniadanie.
Mimo tego, cały czas myślałam, co naprawdę się stało.
________>_____________<________
Minął tydzień. Nawet nie przypuszczajcie jak szybko nam to zleciało, z
nadzieją wyczekiwałam weekendu. Mimo że Shackelbolt nie dawał mi za dużo
roboty, Potter wiecznie się kręcił obok – wkurzając mnie i dając często
niemożliwe sprawy do załatwienia. Blaise natomiast nie narzekał, jeszcze nie
wypuszczali go na misje, więc zajmował się papierami znanych przestępców – czy
to zmarłych czy to poszukiwanych. Gdy pojawiał się jakiś bliski śmierciożerca,
dyskretnie zmieniał to i owo. Hermiona
latała na treningi, miała je praktycznie codziennie – miała ADHD więc mimo
wszystko padała prawie że zmęczona do domu. Jadła śniadanie i kładła się spać.
Matt zamieszkał już z nią w jednym pokoju, Blaise cieszył się bo nie miał już
chrapiącego kudłaczka w łóżku obok. Mimo wszystko dawaliśmy im jakieś 2
tygodnie związku, zanim któreś nie zabije kolejnego. Żartuje, byli uroczą parą
– ale oboje znaliśmy prawdziwy powód, dla którego Hermiona się nim
zainteresowała , i NIE! To nie ze względu na jego oczy i włosy. Draco natomiast, ciągle przeżywał ich rozpad,
przestał z codziennym piciem i flirtami jednak znikał za każdym razem gdy ci
zaczęli się migdalić. Było mi go całkiem szkoda, chciałam mu powiedzieć
dlaczego Lady to robi, ale nie chciałam się jej narazić. Nie wiadomo co by się
stało, gdyby dowiedziała się o tym, że ja mu powiedziałam. Nadal ciekawiło
mnie, co takiego robiłam wtedy z Blaisem, okres mi się właśnie skończył, więc seks
nie. No cóż, może nigdy się nie dowiem. Na
poprawę humoru, dla każdego, bez wyjątku i bez ściem, z dużą dawką alkoholu,
postanowiliśmy zorganizować imprezkę. Mimo że mieszamy w tym miejscu już prawie
miesiąc, jeśli nie więcej, nadal nie urządziliśmy parapetówki. Dzisiaj był na
to idealny wprost dzień. Sobota, utęskniona sobota pełna roboty. Po śniadaniu
od razu pojechałam z Hermioną i Draco na zakupy, chłopaki mieli wtedy sprzątać
dom. Chodziliśmy w Okół półek, wrzucając do koszyka trochę warzyw, chipsy,
napoje gazowane, mięso gdyż lodówka z zamrażarką powoli zaczęły świecić
pustkami i słodycze.
- No to teraz, alkohol… - rzuciłam pchając wózek w stronę stoiska.
- Weźmy Gin! Whiskacza, jakieś winko… zaszalejmy z czymś jeszcze, nie
tylko z wódką.. – zaczął jęczeć mój braciszek. Pokręciłam głową, śmiejąc się
dość głośno. Skąd wiem że głośno? Pół sklepu nagle spojrzało na mnie dziwnym
wzrokiem. Wzruszyłam ramionami z wielkim uśmiechem.
- Dobrze, dobrze blondasku… weźmiemy Whiskacza.. za Ginem nie przepadam,..
wódka może być, ale i tak trzeba będzie
skoczyć na pokątną po ognistą.
- No to ja pójdę, musze kupić nowe rękawice na trening. Wezmę na wszelki
wypadek, z zagraniczną etykietą, lepiej nie ryzykować że będą chcieli zaraz
kupić – a kilku mugoli będzie na pewno. – od razu powiedziała Hermiona,
uśmiechnęłam się i w końcu trafiając wózkiem, wjechałam do alejki. Wzięliśmy
„kilka” butelek wódki, jedną żurawinówkę dla tych słabszych i kilka Black
Jacków i Danielsów. Ruszyliśmy do kasy, sprzedawczyni spojrzały na nas z
przerażeniem, widząc ile alkoholu kupiliśmy. No cóż, lewe dowody wystarczyły. W
mugolskim świecie, trzeba było mieć 21 aby kupić alkohol, a my mieliśmy trochę
mniej. Trudno. Płakać za tym nie będziemy. Z
kilkunastoma pełnymi torbami wróciliśmy do domu, chłopakom udało się już
wszystko przygotować, zrobić wystarczająco miejsca i ustawić odpowiednio stoły
na żarcie i napoje. Hermiona po chwili zniknęła na pokątną, aby kupić ognistą i
swoje rękawiczki, Policzyłam butelki: 1
żurawinowa, 3 wódki, 3 Whiskacze i będą jeszcze 3 ogniste. Jestem pewna że
starczy, a być może , starczy na kiedyś albo później. Ruszyłam do kuchni,
rospakowywując resztę, napoje wysłałam czarami do salonu, mięso do zamrażarki,
wędliny do lodówki i warzywa również.
Stwierdziłam że zacznę od najszybszego, wyjęłam miski i wrzuciłam do
nich chipsy, wysłałam na stół. Wyciągnęłam warzywa i trochę wędliny,
przygotowałam najpierw swoje podpiekane szaszłyki, potem przygotowałam wszystko
na sałatkę gyros. Hermiona zdążyła już wrócić, więc miałam małą pomoc –
pilnowała aby się nie spaliły. Kuchnia mimo tego że nie była mała, ciężko było
aby 2 osoby pracowały nad jednym i się nie pozabijały – stwierdziliśmy to
całkiem nie dawno. Hermiona smażyła mięso, ja kroiłam sałatę i pomidory, otworzyłam kukurydzę i wszystko wrzuciłyśmy
do dwóch półmisków. Udało nam się zrobić jeszcze sos i wstawić na 20 minut do
lodówki. Przez ten czas umyłyśmy się i przebrałyśmy.
Dzisiaj spięłam włosy w luźny koczek, spuszczając kilka pojedynczych
pasm, zrobiłam kolorowy makijaż i założyłam ciemno-popielatą sukienkę w bardzo
zwariowany krój. Oczywiście nie mogło zabraknąć szpilek, chociaż wiedziałam że
i tak mi się tutaj nie przydadzą. Nie miałam ochoty na taki podryw. Hermiona natomiast nie mogła się ogarnąć,
musiałam jej w tym pomóc. Włosy opuściliśmy luźno, spinając jedynie kosmyki
sprawiające iluzję grzywki i spryskaliśmy lakierem aby trzymały się n miejscu.
Mimo usilnych starań i zaprzeczeń, udało mi się wcisnąć ją w ciemnozieloną
sukienkę do połowy ud, na cieniutkich ramiączkach, prawie niewidocznych. Co z
tego że jest z Mattem, musi pokazać że jest dla kogo się stroić. Po około 2
godzinach wszystko było gotowe, goście się zeszli. Chłopaki oczywiście
narzucili na siebie koszule albo T-Shirty i wyglądali zjawiskowo. Impreza się
rozkręcała z każdą kolejną minutą. Było dużo pijaństwa, tańca i muzyki.
Tańczyłam prawie z każdym, nawet z dziewczynami, w końcu liczyła się zabawa. W
powietrzu oprócz niej, było też czuć : alkohol, miłość, muzykę i pożądanie
dwóch ciężkich do rozszyfrowaniu na tą chwilę kochanków.
< Hermiona >
Impreza zapowiadała sie świetnie. Piłam, tańczyłam bawiłam sie fenomenalnie!!
Impreza zapowiadała sie świetnie. Piłam, tańczyłam bawiłam sie fenomenalnie!!
- Hermiona, może juz wystarczy??
Kochanie, juz sie nawaliłaś, zaraz przesadzisz... - podszedł do mnie Matt z
zatroskana mina... No miął trochę racji, byłam juz nikle wstawiona. Ledwo sie
na nogach trzymałam. Ale z drugiej strony miałam sie bawić! Nikt mi nie Bedzie
zabraniał pic!!
- wyluzuj trochę Matt. Po prostu
dobrze sie bawię.
- Hermiona...proszę - nie dałam
mu skończyć.
- kurna chłopie nie chcesz sie
bawić to nie, ale mnie daj święty spokój!! - wyrwałam rękę z jego uścisku i w
miarę stabilnym krokiem ruszyłam w stronę stołu z alkoholem. Złapałam za
butelkę z ognista i patrząc na chłopaka wypiłam spory łyk. Ten widząc moje
zachowanie pokręcił Glowa i wyszedł z mieszkania. Nie odczulam dotkliwie jego
braku. Tańczyłam z każdym po kolei.
- jak sie bawicie kochani?? -
zapytałam bliźniaki i Blaisa.
- świetnie!! A co sie stało z
Mattem?? - mówiąc to Evil czknęła delikatnie. Jak na Komedę zacielimy sie
śmiać. Widzę, ze nie tylko ja pofolgowałam sobie z alkoholem. Reszta tez ledwo
trzymała sie na nogach.
- Matt miął wielka spinę, ze za
dużo pije. Moja sprawa, nie musi mnie przecież pilnować.
- pewnie. Bawmy sie! -krzyknął
Blaise i pociągnął Evil w stronę parkietu. Zostałam sama z Draco, zaczęła
lecieć wolna piosenka. Chłopak podszedł do mnie, objął delikatnie i zaczęliśmy
wirować w rytmie muzyki. Poczułam jego oddech na swoim karku. Zaszumiało mi w
uszach, nie była to wina alkoholu, no może po części, jednak działała tak na
mnie jego bliskość. Od tak dawna nie czułam jego zapachu, bardzo mi brakowało
jego pocałunków. Nagle zapragnęłam poczuć to jeszcze raz. Normalnie w życiu bym
sobie na to nie pozwoliła, ale wypite procenty dodały mi odwagi. Wspięłam sie
na palce i złożyłam na ustach chłopaka delikatny pocałunek. Zobaczyłam
zdziwienie na jego twarzy, jednak juz po chwili zaczął całować mnie znacznie
namiętniej, mocniej i śmielej. Uczucia mną targające uderzyły do Glowy mocniej
niz. wódka. Przestalam Myślec racjonalnie. Tak bardzo za nim tęskniłam! Kiedy w
końcu sie od siebie oderwaliśmy wyszeptałam.
- Draco ja cie nadal kocham. -
mogłam sobie na to pozwolić, wiedziałam ze jutro nie Bedzie tego pamiętał.
Blondyn zrobił wielkie oczy.
- lady... - nie skończył,
pocałował mnie kolejny raz. Poczułam, ze bladzi rekami po moim karku i placach
schodząc coraz niżej. Przeszył mnie dreszcz kiedy jego dłonie musnęły poje
pośladki. Nagle Drąco złapał mnie za rękę i pociągną w stronę swojej sypialni.
Zamknęłam drzwi i rzuciłam na nie zaklęcie. Kolejny raz złączyliśmy sie w
pocałunku. Blondyn zaczął delikatnie rozpinać mi sukienkę, ja natomiast guzik
po guziku dążyłam do pozbawienia go koszuli. Moje ubranie padło luźno na
podłogę. Draco zaczął całować moja szyje i dekolt. Wiedziałam, ze idzie to w
zdecydowanie złym kierunku. Nie umiałam jednak oderwać sie od chłopaka. Za
bardzo pragnęłam jego dotyku, bliskości...
< Draco >
Cały czas było idealnie, przynajmniej wtedy gdy była przy mnie Hermiona.
Byliśmy strasznie nawaleni, praktycznie było pewne że następnego dnia niczego
nie będziemy pamiętać. Byłem pewny że nam wszystkim urwie się film. Kiedy tylk
zaczęliśmy tańczyć, puszczono wolny kawałek. Matt i tak wyszedł, więc bez
problemu mogłem zatracić się w pięknych czekoladowych oczach mojej ukochanej. Dlaczego
ona musiała być z tym frajerem, tym idiotą. Kiedy tylko mnie pocałowała, nie
umiałem nie odwzajemnić tego pocałunku. Tęskniłem za dotykiem i smakiem jej
ust, za jej zapachem który bił z jej szyi i ciała. Jęknąłem wewnątrz siebie,
oderwaliśmy się od swoich ust.
- Draco ja cie nadal kocham. –
szepnęła cicho, zrobiłem wielkie oczy, zacząłem coś mówić ale nie potrafiłem
skońzyć. Nasze usta znów się połączyły w namiętnym pocałunku, kierowaliśmy się
do mojej sypialni, pragnąc się i płonąc z pożądania. Kochałem ją, ona mnie też
choć ja sam nie powiedziałem tego na głos, chciałem ją mieć jak najbliżej się
da, co szybko wiązało się z seksem.
(…)
Leżeliśmy jeszcze przez chwilę,
wtuleni w siebie – pijani ale szczęśliwi. Nie muszę mówić jak bardzo ją kocham,
zwłaszcza że oddała się właśnie mnie. Starałem się aby mimo spontaniczności,
było jej jak najprzyjemniej. Było cudownie, nieziemsko, magicznie.. więcej nie
chcę tego opisywać – wolę zachować to dla siebie. Po kilku minutach słodkich
słówek, ubraliśmy się chociaż nieco nie udolnie i wróciliśmy w tłum jak gdyby
nigdy nic. Jednak nei tak dawne wspomnienie biło się w mojej głowie, podeszłem
do baru, przy którym stała. Wypiłem
końcówkę stojącego tam Danielsa i spojrzałem w siostrunie, tuląc ją radośnie
jak dziecko.
- Kochaaaam Cię siostrzyczko!
Nawet nie wiesz co przed chwilą zrobiłem….
Ev.
Byłam już nieco zmęczona
tańczeniem, to z Blaisem to z kilkoma innymi. Wpadł nawet Mike i Alex, byli
taka słodką i cudowną parą, szkoda że jest taka mała tolerancja związków
homoseksualnych. Usiadłam przy stole z wódką, łapiąc się za końcówkę sałatki,
mimo wszystko jedli. Ja miałam wrażenie że albo piją, albo tańczą. Draco
podszedł do mnie chwiejnym krokiem z wielkim bananem na twarzy. Zarzucił ręce
na moje ramiona i przytulił mocno. Pewnie w jego głowie wyglądało to całkiem
inaczej.
- A więc co zrobiłeś ?
- Przespałem się…. ale nikomu
nie mów… - powoli przybliżał usta do mojej szyi. Walił alkoholem. – ale
ciiiii.. jak komuś powiesz…. to ciii iii…. zabiję cię malfoy…. ale ciii i tak
Cię kocham siostrzyczko, ty moja kochana i taka piękna.
- Draco, powiedz mi od razu z
kim się przespałeś, bo mimo wszsytko że mnie to nie obchodzi.. to i tak
będziesz starał się mi to powiedzieć. – jego usta zawisnęły nad moją szyją.
- Z Lady… z Hermioną… moją
piękną ukochaną, która jest z takim jednym frajerem… pewnie go znasz co? Ciota
jak nic, widelca do ust nie potrafi wziąć, taki pajac… jeszcze wiesz.. jest
wilkołakiem.. Auuuuuuuuuuuuuuu!!!! – zawył jak wilk i opadł na mnie, ale on był
nawalony. Zastanawiałam się jak się czuje teraz Hermiona. Musiałam się z nią
jak najszybciej zobaczyć, choć jest pijana – pewnie jak Draco, ale nieco mniej.
- Tak znam go, ale z Hermioną?
Ona tego chciała? – zapytałam, ciągnąc go powoli w stronę jego sypialni, był
nieco podobny do zwłok w tej chwili. Rozebrałam go i wrzuciłam pod kołdrę, mimo
jego wszelkich starań typu: Oj maleńka, nie jestem śpiący”, jednak w końcu
skończyło się na tym że musiałam go przytulić i ululać. Zanim doszło co do
czego i spał spokojnie, minęło może 40 minut. Jęknęłam i ruszyłam do salonu
szukając Hermiony. Nie mogłam jej znaleźć póki Blaise nie wskazał mi kuchni. rzuciłam
się na nią agresywnie, chociaż ona tak nie zareagowała. Widząc jej twarz,
kompletnie zapomniałam o co miałam ją zapytać. Zabrałam ją do łazienki i
poprawiłam jej strój, ubierała się w biegu, bo zamek był zapięty tylko do
połowy, stanik w ogóle nie zapięty, a włosy kompletnie rozwalone.
- Evil… chce mi się spać
kochanieee….. i mi nie dobrze, choć tak wspaniale się czuje! – wyjęczała gdy
próbowałam cokolwiek zrobić z jej włosami, póki jeszcze wiem że mi się uda.
- To idziemy spać… imprezę
kończymy i pójdziemy do łóżeczka…. – wyszeptałam jej cicho, rozczesując włosy.
- Dobze, a Matt wrócił? Bo
wiesz… ja go nie kocham, a cały czas wbija mi do łóżka… chce się kochać, ale ja
nieeee ….. ja kocham Draco! Tylko z nim mogę spać tak blisko siebie…
- Dobrze, nie jeszcze nie
wrócił.. albo nie wiem… idź spać, ale i tak pomogę ci się położyć. –
westchnęłam ciągnąc kolejne zwłoki do pokoju, tym razem do jej sypialni. Nie
wiem ile byłyśmy w tej łazience, ale Blaise świetnie ją zakończył. Powoli
ogarniał to wszystko, chyba tylko my mamy jeszcze wystarczająco trzeźwe głowy,
aby film nam się nie urwał. Rozebrałam kolejnego żula i wrzuciłam do łóżka.
Kolejne pól godziny minęło, zanim udało mi się ją uśpić. Teraz to byłam już
kompletnie zmęczona. Doczłapałam się do
kanapy i usiadłam obok Blaisa, chwilę później i tak moja głowa uciekła na jego
tors, uśmiechałam się słodko. Diabeł zaczął głaskać mnie po włosach, bawiąc się
nimi i śmiejąc cicho.
- Ale impreza co? – roześmiał
się a ja czułam wibracje pod głową.
- Tak… poszło mnóstwo alkoholu,
jedzenia, ale nic nie zniszczyli… więc na pewno udana. – pokiwał głową, tak
przynajmniej mi się wydawało.
- Udana, udana… zwłaszcza dla
Draco i Hermiony, znów mogli swobodnie potańczyć, Matt nei musiał czuć się
zazdrosny, chociaż jakoś mi go nie szkoda.
- Nie? Niby dlaczego?
- Bo oboje wiemy że Kocha Lady,
ale ona nigdy nie zwróci na niego takiej uwagi, nie pokocha go jest tylko
zabawką.. aby zrobić na złość Smokowi. – szepnął, nie przestając głaskać moich
włosów.
- No tak, ale skąd ty to wiesz?
- Hermiona powiedziała mi kilka
dni temu, ja też coś skrobnąłem.. ale nie ważne…
- Blaise? Mogę Cię o coś
zapytać? – podniosłam głowę i spojrzałam w jego oczy. Zatonęłam w nich jak
zawsze, miałam ochotę od razu go pocałować, powiedzieć jak bardzo go kocham i
zignorować fakt, że on może tego do mnie nie czuć.
- Pewnie, o ile nie będzie to
dotyczyło tego wypadu na drinka… gdy zdobyliśmy upragnioną pracę. – spojrzał na
mnie i ucałował słodko nosek. Jęknęlam,. właśnie o to chciałam zapytać. Te
kilka godzin było dla mnie jedną, wielką niewiadomą. Skoro Blaise to pamieta,
to musiało to być coś bardzo ważnego. Znów jęknęłam, tak bardzo chciałam się
dowiedzieć, co wtedy się wydarzyło, o czym rozmawialiśmy, dlaczego ja nie
pamiętam a on tak. Draco zaprzeczył wszystkiemu, tzn. wersji diabła. Przysięgał
że mu film się nie urwał, a pamiętałby gdybym ja albo Blaise spędzili ten
wieczór. Hermiona też, Matt był wtedy z nią w kinie. Przymknęłam oczy skupiając
się na jego dotyku, było to takie słodkie, jak bawił się nimi. Oboje byliśmy
zbyt zmęczeni aby ruszyć się z sofy. Po kilkunastu minutach nieudolnych
przewrotów i przekładań, ułożyliśmy się wygodnie na sofie, tak aby było nam
wygodnie spać. Oczywiście po tej całej akrobatyce stwierdziliśmy że łatwiej
byłoby dojść do któregokolwiek pokoju, jednak było już za późno. Machnęliśmy
tylko różdżkami aby pozostałe rzeczy : śmieci i jedzenie trafiły w odpowiednie
miejsca. Leżeliśmy wtuleni w siebie, rozmawiając i śmiejąc się z różnych
dziwnych rzeczy które akurat wyrwały się nam z ust. Byliśmy naprawdę
wyluzowani, sprzyjało to i mnie, i jemu. Dawno nie rozmawialiśmy tak po prostu,
bez nikogo prócz nas, nie mówię o tej sytuacji w parku – ponieważ nagle urywa
mi się film. Dobra, koniec, mam wrażenie że o niczym innym nie gderam i nie
myślę. Musnęłam przyjaciela w podbródek śmiejąc się, po chwili znów osunęłam
się na jego tors, oddychając miarowo. Blaise objął mnie delikatnie ramieniem i
przytulał do siebie. Kiedy Matt wbił nagle do domu, odruchowo spojrzeliśmy na
niego. Był zmęczony, spojrzałam za okno, pełni nie było a mimo tego miał oznaki
szarpaniny. Wolałam nie dowiadywać się co zaszło, nie teraz gdy zasypiam w
objęciach nieświadomego mojej miłości anioła – choć potocznie nazywany diabłem.
,,,<Hermiona.?><
Obudziłam sie około 14...
Próbowałam wstać, jednak potworny ból przeszył moje skronie.
- dobra, spróbuje za chwilkę. -
mruknęłam sama do siebie. Próbowałam przypomnieć sobie cokolwiek z wczorajszej
nocy. Pamiętałam jak przez mgle kłótnie z Mattem, wiedziałam ze sie
posprzeczaliśmy. Nie miałam pojęcia jednak o co. Po tym zdarzeniu wspomnienia
staja sie bardzo zamazane i niejasne. Wstałam, tak właśnie, udało mi sie wstać!!
Chwiejąc i trzymając sie za głowę wlokłam sie w stronę kuchni. Przy stole siedziała juz reszta domowników. Wyglądali
całkiem dobrze, nie to co ja.
- łap lady!! - rzucił Blaise i
juz chciał rzucić w moja stronę małą buteleczką.
- lepiej nie! - powiedziała Ev i
osobiście podała mi eliksir. Dobrze zrobiła. W stanie, w którym sie znalazłam,
nie byłoby mowy o złapaniu czegokolwiek. Upiłam solidny łyk i od razu poczułam
sie lepiej.
- och!! Co za ulga!! - opadłam bezwładnie
na krzesło.
- gdybyś wczoraj tyle nie pila
to teraz lepiej byś sie czuła. - powiedział nadąsany Matt. A wiec o to sie
pokłóciliśmy.
- daj spokój, młoda jestem, mam
prawo sie bawić. - odparłam spokojnie. Moj komentarz rozzłościł go chyba
jeszcze bardziej.
- mogę cie prosić na chwilkę??
- pociągnął mnie za rękę w stronę
sypialni. Trochę sie opierałam, jednak to on był silniejszy.
- słuchaj, nie życzę sobie, żebyś
na sile prowadził mnie gdziekolwiek!! - byłam juz nieźle wkurzona.
- Hermiona, wczoraj przesadziłaś.
Martwię sie o ciebie, coraz częściej pijesz. To może sie na prawdę zle skończyć...
- juzu!! Matt, nie jesteś moim
ojcem!! Przestań mi mówić co mam robić!! Na prawdę potrafię o siebie zadbac. -
wrzasnęłam i trzasnęłam drzwiami. Wyszłam z mieszkania. Fakt może ciut z ostro
go potraktowałam, ale wkurza mnie jego ciągła troska. Ruszyłam w stronę
lodziarni gdzie kupiłam największy możliwy deser. Naszła mnie nieprawdopodobna
ochota na słodycze...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz