29 grudnia 2012

| 15 | Kochaaaam Cię siostrzyczko! Nawet nie wiesz co przed chwilą zrobiłem….

Evil.
Wczorajszy dzień musiał być naprawdę dziwny, a przynajmniej wieczór. Nie pamiętam niczego, co się działo po tym, jak kupiliśmy z Blaisem lody i wracaliśmy do domu. Cały poranek zastanawiałam się jak trafiłam do domu, umyłam się, co ja w ogóle robiłam. Będę musiała zapytać się Diabła, w końcu jego jedynego pamiętam z tamtego dnia. Pamiętałam jednak że dzisiaj moja kolej na śniadanie. Zrobiłam wszystkim grillowane parówki z serem i tymiankiem, z porządną dawką Ketchupu. Ferajna szybko zbiegła się do stołu, ledwo co pokroiłam im chleb.
- Blaise, jak myśmy wrócili wczoraj do domu? Kompletnie nic nie pamiętam!
- No, bo potem dołączyliśmy do Draco w barze…  - zaczął Blaise, trochę się bał.
- naprawdę? no to też mi się musiał urwać film…. – spojrzał na niego zaskoczony blondyn.
- Urwał Ci się, zresztą Evil też… ja jakoś pamiętam.. mniej więcej… po piliśmy sobie i wróciliśmy do domu.
- no dobra, przynajmniej ty znów nas ochroniłeś przed trafieniem do jakiegoś innego domu. – uśmiechnęłam się i w milczeniu skończyliśmy śniadanie. Mimo tego, cały czas myślałam, co naprawdę się stało.
________>_____________<________

Minął tydzień. Nawet nie przypuszczajcie jak szybko nam to zleciało, z nadzieją wyczekiwałam weekendu. Mimo że Shackelbolt nie dawał mi za dużo roboty, Potter wiecznie się kręcił obok – wkurzając mnie i dając często niemożliwe sprawy do załatwienia. Blaise natomiast nie narzekał, jeszcze nie wypuszczali go na misje, więc zajmował się papierami znanych przestępców – czy to zmarłych czy to poszukiwanych. Gdy pojawiał się jakiś bliski śmierciożerca, dyskretnie zmieniał to i owo.  Hermiona latała na treningi, miała je praktycznie codziennie – miała ADHD więc mimo wszystko padała prawie że zmęczona do domu. Jadła śniadanie i kładła się spać. Matt zamieszkał już z nią w jednym pokoju, Blaise cieszył się bo nie miał już chrapiącego kudłaczka w łóżku obok. Mimo wszystko dawaliśmy im jakieś 2 tygodnie związku, zanim któreś nie zabije kolejnego. Żartuje, byli uroczą parą – ale oboje znaliśmy prawdziwy powód, dla którego Hermiona się nim zainteresowała , i NIE! To nie ze względu na jego oczy i włosy.  Draco natomiast, ciągle przeżywał ich rozpad, przestał z codziennym piciem i flirtami jednak znikał za każdym razem gdy ci zaczęli się migdalić. Było mi go całkiem szkoda, chciałam mu powiedzieć dlaczego Lady to robi, ale nie chciałam się jej narazić. Nie wiadomo co by się stało, gdyby dowiedziała się o tym, że ja mu powiedziałam. Nadal ciekawiło mnie, co takiego robiłam wtedy z Blaisem, okres mi się właśnie skończył, więc seks nie. No cóż, może nigdy się nie dowiem.  Na poprawę humoru, dla każdego, bez wyjątku i bez ściem, z dużą dawką alkoholu, postanowiliśmy zorganizować imprezkę. Mimo że mieszamy w tym miejscu już prawie miesiąc, jeśli nie więcej, nadal nie urządziliśmy parapetówki. Dzisiaj był na to idealny wprost dzień. Sobota, utęskniona sobota pełna roboty. Po śniadaniu od razu pojechałam z Hermioną i Draco na zakupy, chłopaki mieli wtedy sprzątać dom. Chodziliśmy w Okół półek, wrzucając do koszyka trochę warzyw, chipsy, napoje gazowane, mięso gdyż lodówka z zamrażarką powoli zaczęły świecić pustkami i słodycze.
- No to teraz, alkohol… - rzuciłam pchając wózek w stronę stoiska.
- Weźmy Gin! Whiskacza, jakieś winko… zaszalejmy z czymś jeszcze, nie tylko z wódką.. – zaczął jęczeć mój braciszek. Pokręciłam głową, śmiejąc się dość głośno. Skąd wiem że głośno? Pół sklepu nagle spojrzało na mnie dziwnym wzrokiem. Wzruszyłam ramionami z wielkim uśmiechem.
- Dobrze, dobrze blondasku… weźmiemy Whiskacza.. za Ginem nie przepadam,.. wódka może być, ale i tak trzeba  będzie skoczyć na pokątną po ognistą.
- No to ja pójdę, musze kupić nowe rękawice na trening. Wezmę na wszelki wypadek, z zagraniczną etykietą, lepiej nie ryzykować że będą chcieli zaraz kupić – a kilku mugoli będzie na pewno. – od razu powiedziała Hermiona, uśmiechnęłam się i w końcu trafiając wózkiem, wjechałam do alejki. Wzięliśmy „kilka” butelek wódki, jedną żurawinówkę dla tych słabszych i kilka Black Jacków i Danielsów. Ruszyliśmy do kasy, sprzedawczyni spojrzały na nas z przerażeniem, widząc ile alkoholu kupiliśmy. No cóż, lewe dowody wystarczyły. W mugolskim świecie, trzeba było mieć 21 aby kupić alkohol, a my mieliśmy trochę mniej. Trudno. Płakać za tym nie będziemy. Z  kilkunastoma pełnymi torbami wróciliśmy do domu, chłopakom udało się już wszystko przygotować, zrobić wystarczająco miejsca i ustawić odpowiednio stoły na żarcie i napoje. Hermiona po chwili zniknęła na pokątną, aby kupić ognistą i swoje rękawiczki,  Policzyłam butelki: 1 żurawinowa, 3 wódki, 3 Whiskacze i będą jeszcze 3 ogniste. Jestem pewna że starczy, a być może , starczy na kiedyś albo później. Ruszyłam do kuchni, rospakowywując resztę, napoje wysłałam czarami do salonu, mięso do zamrażarki, wędliny do lodówki i warzywa również.  Stwierdziłam że zacznę od najszybszego, wyjęłam miski i wrzuciłam do nich chipsy, wysłałam na stół. Wyciągnęłam warzywa i trochę wędliny, przygotowałam najpierw swoje podpiekane szaszłyki, potem przygotowałam wszystko na sałatkę gyros. Hermiona zdążyła już wrócić, więc miałam małą pomoc – pilnowała aby się nie spaliły. Kuchnia mimo tego że nie była mała, ciężko było aby 2 osoby pracowały nad jednym i się nie pozabijały – stwierdziliśmy to całkiem nie dawno. Hermiona smażyła mięso, ja kroiłam sałatę i pomidory,  otworzyłam kukurydzę i wszystko wrzuciłyśmy do dwóch półmisków. Udało nam się zrobić jeszcze sos i wstawić na 20 minut do lodówki. Przez ten czas umyłyśmy się i przebrałyśmy.
Dzisiaj spięłam włosy w luźny koczek, spuszczając kilka pojedynczych pasm, zrobiłam kolorowy makijaż i założyłam ciemno-popielatą sukienkę w bardzo zwariowany krój. Oczywiście nie mogło zabraknąć szpilek, chociaż wiedziałam że i tak mi się tutaj nie przydadzą. Nie miałam ochoty na taki podryw.  Hermiona natomiast nie mogła się ogarnąć, musiałam jej w tym pomóc. Włosy opuściliśmy luźno, spinając jedynie kosmyki sprawiające iluzję grzywki i spryskaliśmy lakierem aby trzymały się n miejscu. Mimo usilnych starań i zaprzeczeń, udało mi się wcisnąć ją w ciemnozieloną sukienkę do połowy ud, na cieniutkich ramiączkach, prawie niewidocznych. Co z tego że jest z Mattem, musi pokazać że jest dla kogo się stroić. Po około 2 godzinach wszystko było gotowe, goście się zeszli. Chłopaki oczywiście narzucili na siebie koszule albo T-Shirty i wyglądali zjawiskowo. Impreza się rozkręcała z każdą kolejną minutą. Było dużo pijaństwa, tańca i muzyki. Tańczyłam prawie z każdym, nawet z dziewczynami, w końcu liczyła się zabawa. W powietrzu oprócz niej, było też czuć : alkohol, miłość, muzykę i pożądanie dwóch ciężkich do rozszyfrowaniu na tą chwilę kochanków.

< Hermiona >

Impreza zapowiadała sie świetnie. Piłam, tańczyłam bawiłam sie fenomenalnie!!
- Hermiona, może juz wystarczy?? Kochanie, juz sie nawaliłaś, zaraz przesadzisz... - podszedł do mnie Matt z zatroskana mina... No miął trochę racji, byłam juz nikle wstawiona. Ledwo sie na nogach trzymałam. Ale z drugiej strony miałam sie bawić! Nikt mi nie Bedzie zabraniał pic!!
- wyluzuj trochę Matt. Po prostu dobrze sie bawię.
- Hermiona...proszę - nie dałam mu skończyć.
- kurna chłopie nie chcesz sie bawić to nie, ale mnie daj święty spokój!! - wyrwałam rękę z jego uścisku i w miarę stabilnym krokiem ruszyłam w stronę stołu z alkoholem. Złapałam za butelkę z ognista i patrząc na chłopaka wypiłam spory łyk. Ten widząc moje zachowanie pokręcił Glowa i wyszedł z mieszkania. Nie odczulam dotkliwie jego braku. Tańczyłam z każdym po kolei.
- jak sie bawicie kochani?? - zapytałam bliźniaki i Blaisa.
- świetnie!! A co sie stało z Mattem?? - mówiąc to Evil czknęła delikatnie. Jak na Komedę zacielimy sie śmiać. Widzę, ze nie tylko ja pofolgowałam sobie z alkoholem. Reszta tez ledwo trzymała sie na nogach.
- Matt miął wielka spinę, ze za dużo pije. Moja sprawa, nie musi mnie przecież pilnować.
- pewnie. Bawmy sie! -krzyknął Blaise i pociągnął Evil w stronę parkietu. Zostałam sama z Draco, zaczęła lecieć wolna piosenka. Chłopak podszedł do mnie, objął delikatnie i zaczęliśmy wirować w rytmie muzyki. Poczułam jego oddech na swoim karku. Zaszumiało mi w uszach, nie była to wina alkoholu, no może po części, jednak działała tak na mnie jego bliskość. Od tak dawna nie czułam jego zapachu, bardzo mi brakowało jego pocałunków. Nagle zapragnęłam poczuć to jeszcze raz. Normalnie w życiu bym sobie na to nie pozwoliła, ale wypite procenty dodały mi odwagi. Wspięłam sie na palce i złożyłam na ustach chłopaka delikatny pocałunek. Zobaczyłam zdziwienie na jego twarzy, jednak juz po chwili zaczął całować mnie znacznie namiętniej, mocniej i śmielej. Uczucia mną targające uderzyły do Glowy mocniej niz. wódka. Przestalam Myślec racjonalnie. Tak bardzo za nim tęskniłam! Kiedy w końcu sie od siebie oderwaliśmy wyszeptałam.
- Draco ja cie nadal kocham. - mogłam sobie na to pozwolić, wiedziałam ze jutro nie Bedzie tego pamiętał. Blondyn zrobił wielkie oczy.
- lady... - nie skończył, pocałował mnie kolejny raz. Poczułam, ze bladzi rekami po moim karku i placach schodząc coraz niżej. Przeszył mnie dreszcz kiedy jego dłonie musnęły poje pośladki. Nagle Drąco złapał mnie za rękę i pociągną w stronę swojej sypialni. Zamknęłam drzwi i rzuciłam na nie zaklęcie. Kolejny raz złączyliśmy sie w pocałunku. Blondyn zaczął delikatnie rozpinać mi sukienkę, ja natomiast guzik po guziku dążyłam do pozbawienia go koszuli. Moje ubranie padło luźno na podłogę. Draco zaczął całować moja szyje i dekolt. Wiedziałam, ze idzie to w zdecydowanie złym kierunku. Nie umiałam jednak oderwać sie od chłopaka. Za bardzo pragnęłam jego dotyku, bliskości...
< Draco >
Cały czas było idealnie, przynajmniej wtedy gdy była przy mnie Hermiona. Byliśmy strasznie nawaleni, praktycznie było pewne że następnego dnia niczego nie będziemy pamiętać. Byłem pewny że nam wszystkim urwie się film. Kiedy tylk zaczęliśmy tańczyć, puszczono wolny kawałek. Matt i tak wyszedł, więc bez problemu mogłem zatracić się w pięknych czekoladowych oczach mojej ukochanej. Dlaczego ona musiała być z tym frajerem, tym idiotą. Kiedy tylko mnie pocałowała, nie umiałem nie odwzajemnić tego pocałunku. Tęskniłem za dotykiem i smakiem jej ust, za jej zapachem który bił z jej szyi i ciała. Jęknąłem wewnątrz siebie, oderwaliśmy się od swoich ust.
- Draco ja cie nadal kocham. – szepnęła cicho, zrobiłem wielkie oczy, zacząłem coś mówić ale nie potrafiłem skońzyć. Nasze usta znów się połączyły w namiętnym pocałunku, kierowaliśmy się do mojej sypialni, pragnąc się i płonąc z pożądania. Kochałem ją, ona mnie też choć ja sam nie powiedziałem tego na głos, chciałem ją mieć jak najbliżej się da, co szybko wiązało się z seksem.
(…)
Leżeliśmy jeszcze przez chwilę, wtuleni w siebie – pijani ale szczęśliwi. Nie muszę mówić jak bardzo ją kocham, zwłaszcza że oddała się właśnie mnie. Starałem się aby mimo spontaniczności, było jej jak najprzyjemniej. Było cudownie, nieziemsko, magicznie.. więcej nie chcę tego opisywać – wolę zachować to dla siebie. Po kilku minutach słodkich słówek, ubraliśmy się chociaż nieco nie udolnie i wróciliśmy w tłum jak gdyby nigdy nic. Jednak nei tak dawne wspomnienie biło się w mojej głowie, podeszłem do baru, przy którym stała.  Wypiłem końcówkę stojącego tam Danielsa i spojrzałem w siostrunie, tuląc ją radośnie jak dziecko.
- Kochaaaam Cię siostrzyczko! Nawet nie wiesz co przed chwilą zrobiłem….

Ev.
Byłam już nieco zmęczona tańczeniem, to z Blaisem to z kilkoma innymi. Wpadł nawet Mike i Alex, byli taka słodką i cudowną parą, szkoda że jest taka mała tolerancja związków homoseksualnych. Usiadłam przy stole z wódką, łapiąc się za końcówkę sałatki, mimo wszystko jedli. Ja miałam wrażenie że albo piją, albo tańczą. Draco podszedł do mnie chwiejnym krokiem z wielkim bananem na twarzy. Zarzucił ręce na moje ramiona i przytulił mocno. Pewnie w jego głowie wyglądało to całkiem inaczej.
- A więc co zrobiłeś ?
- Przespałem się…. ale nikomu nie mów… - powoli przybliżał usta do mojej szyi. Walił alkoholem. – ale ciiiii.. jak komuś powiesz…. to ciii iii…. zabiję cię malfoy…. ale ciii i tak Cię kocham siostrzyczko, ty moja kochana i taka piękna.
- Draco, powiedz mi od razu z kim się przespałeś, bo mimo wszsytko że mnie to nie obchodzi.. to i tak będziesz starał się mi to powiedzieć. – jego usta zawisnęły nad moją szyją.
- Z Lady… z Hermioną… moją piękną ukochaną, która jest z takim jednym frajerem… pewnie go znasz co? Ciota jak nic, widelca do ust nie potrafi wziąć, taki pajac… jeszcze wiesz.. jest wilkołakiem.. Auuuuuuuuuuuuuuu!!!! – zawył jak wilk i opadł na mnie, ale on był nawalony. Zastanawiałam się jak się czuje teraz Hermiona. Musiałam się z nią jak najszybciej zobaczyć, choć jest pijana – pewnie jak Draco, ale nieco mniej.
- Tak znam go, ale z Hermioną? Ona tego chciała? – zapytałam, ciągnąc go powoli w stronę jego sypialni, był nieco podobny do zwłok w tej chwili. Rozebrałam go i wrzuciłam pod kołdrę, mimo jego wszelkich starań typu: Oj maleńka, nie jestem śpiący”, jednak w końcu skończyło się na tym że musiałam go przytulić i ululać. Zanim doszło co do czego i spał spokojnie, minęło może 40 minut. Jęknęłam i ruszyłam do salonu szukając Hermiony. Nie mogłam jej znaleźć póki Blaise nie wskazał mi kuchni. rzuciłam się na nią agresywnie, chociaż ona tak nie zareagowała. Widząc jej twarz, kompletnie zapomniałam o co miałam ją zapytać. Zabrałam ją do łazienki i poprawiłam jej strój, ubierała się w biegu, bo zamek był zapięty tylko do połowy, stanik w ogóle nie zapięty, a włosy kompletnie rozwalone.
- Evil… chce mi się spać kochanieee….. i mi nie dobrze, choć tak wspaniale się czuje! – wyjęczała gdy próbowałam cokolwiek zrobić z jej włosami, póki jeszcze wiem że mi się uda.
- To idziemy spać… imprezę kończymy i pójdziemy do łóżeczka…. – wyszeptałam jej cicho, rozczesując włosy.
- Dobze, a Matt wrócił? Bo wiesz… ja go nie kocham, a cały czas wbija mi do łóżka… chce się kochać, ale ja nieeee ….. ja kocham Draco! Tylko z nim mogę spać tak blisko siebie…
- Dobrze, nie jeszcze nie wrócił.. albo nie wiem… idź spać, ale i tak pomogę ci się położyć. – westchnęłam ciągnąc kolejne zwłoki do pokoju, tym razem do jej sypialni. Nie wiem ile byłyśmy w tej łazience, ale Blaise świetnie ją zakończył. Powoli ogarniał to wszystko, chyba tylko my mamy jeszcze wystarczająco trzeźwe głowy, aby film nam się nie urwał. Rozebrałam kolejnego żula i wrzuciłam do łóżka. Kolejne pól godziny minęło, zanim udało mi się ją uśpić. Teraz to byłam już kompletnie zmęczona.  Doczłapałam się do kanapy i usiadłam obok Blaisa, chwilę później i tak moja głowa uciekła na jego tors, uśmiechałam się słodko. Diabeł zaczął głaskać mnie po włosach, bawiąc się nimi i śmiejąc cicho.
- Ale impreza co? – roześmiał się a ja czułam wibracje pod głową.
- Tak… poszło mnóstwo alkoholu, jedzenia, ale nic nie zniszczyli… więc na pewno udana. – pokiwał głową, tak przynajmniej mi się wydawało.
- Udana, udana… zwłaszcza dla Draco i Hermiony, znów mogli swobodnie potańczyć, Matt nei musiał czuć się zazdrosny, chociaż jakoś mi go nie szkoda.
- Nie? Niby dlaczego?
- Bo oboje wiemy że Kocha Lady, ale ona nigdy nie zwróci na niego takiej uwagi, nie pokocha go jest tylko zabawką.. aby zrobić na złość Smokowi. – szepnął, nie przestając głaskać moich włosów.
- No tak, ale skąd ty to wiesz?
- Hermiona powiedziała mi kilka dni temu, ja też coś skrobnąłem.. ale nie ważne…
- Blaise? Mogę Cię o coś zapytać? – podniosłam głowę i spojrzałam w jego oczy. Zatonęłam w nich jak zawsze, miałam ochotę od razu go pocałować, powiedzieć jak bardzo go kocham i zignorować fakt, że on może tego do mnie nie czuć.
- Pewnie, o ile nie będzie to dotyczyło tego wypadu na drinka… gdy zdobyliśmy upragnioną pracę. – spojrzał na mnie i ucałował słodko nosek. Jęknęlam,. właśnie o to chciałam zapytać. Te kilka godzin było dla mnie jedną, wielką niewiadomą. Skoro Blaise to pamieta, to musiało to być coś bardzo ważnego. Znów jęknęłam, tak bardzo chciałam się dowiedzieć, co wtedy się wydarzyło, o czym rozmawialiśmy, dlaczego ja nie pamiętam a on tak. Draco zaprzeczył wszystkiemu, tzn. wersji diabła. Przysięgał że mu film się nie urwał, a pamiętałby gdybym ja albo Blaise spędzili ten wieczór. Hermiona też, Matt był wtedy z nią w kinie. Przymknęłam oczy skupiając się na jego dotyku, było to takie słodkie, jak bawił się nimi. Oboje byliśmy zbyt zmęczeni aby ruszyć się z sofy. Po kilkunastu minutach nieudolnych przewrotów i przekładań, ułożyliśmy się wygodnie na sofie, tak aby było nam wygodnie spać. Oczywiście po tej całej akrobatyce stwierdziliśmy że łatwiej byłoby dojść do któregokolwiek pokoju, jednak było już za późno. Machnęliśmy tylko różdżkami aby pozostałe rzeczy : śmieci i jedzenie trafiły w odpowiednie miejsca. Leżeliśmy wtuleni w siebie, rozmawiając i śmiejąc się z różnych dziwnych rzeczy które akurat wyrwały się nam z ust. Byliśmy naprawdę wyluzowani, sprzyjało to i mnie, i jemu. Dawno nie rozmawialiśmy tak po prostu, bez nikogo prócz nas, nie mówię o tej sytuacji w parku – ponieważ nagle urywa mi się film. Dobra, koniec, mam wrażenie że o niczym innym nie gderam i nie myślę. Musnęłam przyjaciela w podbródek śmiejąc się, po chwili znów osunęłam się na jego tors, oddychając miarowo. Blaise objął mnie delikatnie ramieniem i przytulał do siebie. Kiedy Matt wbił nagle do domu, odruchowo spojrzeliśmy na niego. Był zmęczony, spojrzałam za okno, pełni nie było a mimo tego miał oznaki szarpaniny. Wolałam nie dowiadywać się co zaszło, nie teraz gdy zasypiam w objęciach nieświadomego mojej miłości anioła – choć potocznie nazywany diabłem.
,,,<Hermiona.?><
Obudziłam sie około 14... Próbowałam wstać, jednak potworny ból przeszył moje skronie.
- dobra, spróbuje za chwilkę. - mruknęłam sama do siebie. Próbowałam przypomnieć sobie cokolwiek z wczorajszej nocy. Pamiętałam jak przez mgle kłótnie z Mattem, wiedziałam ze sie posprzeczaliśmy. Nie miałam pojęcia jednak o co. Po tym zdarzeniu wspomnienia staja sie bardzo zamazane i niejasne. Wstałam, tak właśnie, udało mi sie wstać!! Chwiejąc i trzymając sie za głowę wlokłam sie w stronę kuchni. Przy  stole siedziała juz reszta domowników. Wyglądali całkiem dobrze, nie to co ja.
- łap lady!! - rzucił Blaise i juz chciał rzucić w moja stronę małą buteleczką.
- lepiej nie! - powiedziała Ev i osobiście podała mi eliksir. Dobrze zrobiła. W stanie, w którym sie znalazłam, nie byłoby mowy o złapaniu czegokolwiek. Upiłam solidny łyk i od razu poczułam sie lepiej.
- och!! Co za ulga!! - opadłam bezwładnie na krzesło.
- gdybyś wczoraj tyle nie pila to teraz lepiej byś sie czuła. - powiedział nadąsany Matt. A wiec o to sie pokłóciliśmy.
- daj spokój, młoda jestem, mam prawo sie bawić. - odparłam spokojnie. Moj komentarz rozzłościł go chyba jeszcze bardziej.
- mogę cie prosić na chwilkę?? -  pociągnął mnie za rękę w stronę sypialni. Trochę sie opierałam, jednak to on był silniejszy.
- słuchaj, nie życzę sobie, żebyś na sile prowadził mnie gdziekolwiek!! - byłam juz nieźle wkurzona.
- Hermiona, wczoraj przesadziłaś. Martwię sie o ciebie, coraz częściej pijesz. To może sie na prawdę zle skończyć...
- juzu!! Matt, nie jesteś moim ojcem!! Przestań mi mówić co mam robić!! Na prawdę potrafię o siebie zadbac. - wrzasnęłam i trzasnęłam drzwiami. Wyszłam z mieszkania. Fakt może ciut z ostro go potraktowałam, ale wkurza mnie jego ciągła troska. Ruszyłam w stronę lodziarni gdzie kupiłam największy możliwy deser. Naszła mnie nieprawdopodobna ochota na słodycze...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz