<Hermi>
Kiedy udało mi się jakimś cudem wyswobodzić ze szponów wściekłego tłumu byłam wyczerpana. Miałam podarty strój i szramę na policzku, ale miotłę udało mi się uchronić. W końcu to prezent od Evenlyn. Powłócząc nogami doszłam do szatni, w której czekał na mnie Draco.
- Wszystko ok? Dobrze się czujesz? Boli Cię coś? Jak Fasolek? – blondyn wystrzelał pytaniami jak z karabinu.
- jest spoko. Tylko parę siniaków więcej, ale co to dla mnie! – odparłam dziarsko, chodź tak naprawdę czułam się jakby mnie przepuszczono przez wyrzynaczkę. Nie chciałam go bardziej martwić, więc wysiliłam się na uśmiech. Draco ewidentnie przekonał ostatecznie, że wszystko ze mną ok. – mam plan! Widziałam jak Blais całował Ev i pomyś…
- coo?!?!? Jak to całował?? – wybałuszył oczy przyszły tatulek.
- no zwyczajnie, Draco nie mów, że się tego nie spodziewałeś. Są przecież idealna para. Wiesz, że Diabeł jej nie skrzywdzi. Kocha ją, ona jego też i to od dawna. Ja się straszliwie cieszę!!! – zaczęłam entuzjastycznie.
- może masz racje, wiem że jej nie skrzywdzi, wiem że się kochają, ale nie mogę się pogodzić, że moja mała siostrzyczka…
- Przestań! Nie dramatyzuj, są dla siebie stworzeni!! A teraz przebiorę się i szybko lecimy do domku zrobić im najpiękniejszą pierwszą randkę na świecie!! – mówiąc to wskoczyłam na ławkę i tryumfalnie wypięłam pierś, od razu tego pożałowałam gdyś w głowie mi zawirowało. Na szczęście Smoku tego nie zauważył. Musze się bardziej pilnować.
Po chwili byliśmy już w domu i z szałem w oczach biegaliśmy od kuchni do salonu. Draco przystrajał stół i wszędzie rozsypywał płatki róż i rozstawiał świece. Ja natomiast zajęłam się gotowaniem. Postawiłam na naleśniki ze szpinakiem, które wszyscy kochaliśmy, do tego przepyszny deser lodowy. Wsadzając danie główne do piekarnika, gdy znowu świat przed oczami zawirował. Kurcze, coś jest nie tak… muszę chyba iść do lekarza. Podczas gdy naleśniki się piekły ogarnęłam kuchnię i poszłam zobaczyć jak idzie Malfoyowi.
- o kurcze…- zatkało mnie. Było pięknie!! Wszędzie świece i róże i muzyka. Kontem oka zobaczyłam, że Draco się do mnie zbliża. Patrzyła na mnie tak jak dawniej z miłością czułością… miał też w oczach niebezpieczne iskierki, które tak destrukcyjnie na mnie działały. Również skierowałam się w jego stronę. Nastrój, który niewątpliwe panował w pokoju był nader romantyczny. Jakaś niewidzialna siła ciągnęła mnie w ukochane ramiona blondyna. Chciałam by mnie przytulił, bym czuła się znowu bezpieczna. Cały czas udawałam pewną siebie, ale w głębi serca byłam przerażona wizją bycia samotną matką. Przecież ja nie potrafię sobą się zająć a co dopiero małą, bezbronną istotką. Od twarzy Draco dzieliły mnie zaledwie milimetry. Już czułam jego męski zapach i ciepło bojące z jego smukłego ciała. Z tego chorego transu wyrwał mnie dzwonek obwieszczający koniec pieczenia. Szybko otrząsnęłam się z letargu i z wielkim rumieńcem na twarzy uciekłam do kuchni. Co ja sobie głupia myślałam?? To na pewno przez hormony, których mam teraz pod dostatkiem. Oparłam się o blat oddychając głośno. Do oczu napłynęły mi łzy. NIE! Musze być silna, ten debil znowu mąci mi w głowie. KONIEC! Robie to dla dobra mojego i Fasolka. Wzięłam danie w ręce i zaniosłam je na stół. Nie patrząc na blondyna położyłam je i już miałam iść do pokoju, gdy poczułam że nogi mam jak z waty. Kolejny raz tego dnia zakręciło mi się w głowie. Zobaczyłam czarne plamy przed oczami. Nie mogłam z tym długo walczyć i padłam na ziemię tracąc przytomność. Jak przez mgłę usłyszałam tylko przerażony dziewczęcy pisk.
<Evil>.
Po meczu, oczywiście zwyciężonym przez Kelpie, Blaise zaciągnął mnie na spacer do domu. Mogliśmy się teleportować, jednak chcieliśmy pobyć jeszcze przez chwilę sami. Domyśliłam się dlaczego Hermiona wpadła w tłum, raczej z wygranej aż tak bardzo by się nie cieszyła, jednak nie powiedziałam o tym diabłowi. Podczas próby wydostania się ze stadionu, złapał mnie za rękę i pchaliśmy się slalomem między ludźmi. Kiedy tylko byliśmy już na zewnątrz, początkowo chciał puścić moja dłoń, jednak sądząc po zmianie jego miny, zapomniał przez chwilę co się stało zaledwie 5 minut temu. Odwrócił mnie lekko ku sobie, tak abym mogła lepiej go widzieć, splótł nasze palce a na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Nic więcej nam nie trzeba było… znaliśmy się doskonale, nasze wady i zalety, dziś jednak na światło dzienne wyszedł sekret który przed sobą skrywaliśmy, ale nie byliśmy jeszcze gotowi aby o tym mówić. Po drodze do domu rozmawialiśmy o meczu, o wszystkim prócz tym co dotyczyło naszej dwójki.
- Jak myślisz, Draco pogodził się z Hermioną? – zapytałam cicho, zbliżaliśmy się już do naszej klatki, wiedziałam że mój brat i Lady na pewno wybrali krótszą drogę do domu, musieli się więc spotkać minimum jeden raz.
- Mam taką nadzieję, oboje są bardzo tym przygaszeni… oboje pragną się pojednać, choćby dla dobra dziecka. – Blaise wpisał kod otwierający drzwi do bramy i otworzył je przede mną. Kilkadziesiąt sekund później staliśmy już w drzwiach.
- Mówimy im…? – Diabeł jako pierwszy zadał to pytanie, które mi już i tak wysuwało się na usta. Jednak zanim odpowiedziałam otworzyłam drzwi, próbowałam odwrócić głowę w stronę chłopaka gdy natrafiłam oczami na przepiękny wystrój naszego salonu, wyglądało bardzo romantycznie, spokojnie i od razu wiedziałam kto i po co to zrobił .
- Raczej już sami wiedzą… - roześmiałam się stawiając pierwszy krok, odłożyłam płaszcz na wieszak i ściągnęłam koturnowe botki, transparent był grzecznie schowany w torebce wiec po prostu odłożyłam worek na miejsce. Blaise wszedł głębiej i prawie zachłysnął się powietrzem, nie zrozumiałam jego reakcji więc stanęłam obok niego. Widząc Hermionę leżącą i mokrą od szampana, nie potrafiłam zrobić nic innego jak zacząć wrzeszczeć. Z kuchni nagle wybiegł Draco, nie wiedział co się dzieje, po chwili powędrował za naszym wzrokiem. Na jego twarzy zaistniał ogromny strach. Wiedziłam jednak że nie dotyczy tylko dziecka – jak pewnie później pomyśli Hermiona. Mój brat przez chwilę panikował, ja nie mogłam przestać się drzeć. Bałam się że jest martwa, albo coś gorszego …. Draco jednak po chwili opamiętał się, wziął szybko dziewczynę w ramiona i teleportował się. Ja w ostatniej chwili złapałam za włosy Hermiony i trafiliśmy do Munga. Na szczęście trzymałam jeszcze dłoń Blaisa który ocknął się z szoku.
- Ktoś mi pomoże?! Moja przyjaciółka zemdlała! Jest w 6-7 miesiącu ciąży! – Zaczął się wydzierać, po chwili przybiegli lekarze i zabrali ją. Ja schowałam się ramionach Blaisa, jednak po chwili przeszłam do Draco. Trzęsłam się ze strachu o przyjaciółkę, fretka delikatnie pogłaskała mnie po włosach. Trzeba było czekać.
<hermi>
Obudziłam się w wygodnym łóżku, rozejrzałam się i pojęłam, że jestem w szpitalu. Powoli powracały do mnie wspomnienia z dnia wczorajszego, mecz Ev i Blaisa, zasłabnięcie. Nagle drzwi się otworzyły i stanął w nich znajomy lekarz, od początku prowadzi moją ciążę. Za nim do sali wpakowała się trójka moich przyjaciół.
- Panno Riddle. – zaczął powoli.- ma Pani lekkie wstrząśnienie mózgu.- Draco pobladł, Blaise przełknął ślinę a Ev zachlipała delikatnie. – proszę się jednak nie martwić, poleży Pani jeszcze parę dni i wszystko się unormuje. - odetchnęliśmy z ulgą. – martwi mnie bardziej inny fakt. – znów wszyscy wciągnęliśmy powietrze w wyrazie oczekiwania i zniecierpliwienia. – Pani wyniki są bardzo słabe. Brak podstawowych witamin. Niebezpiecznie niska zawartość potasu we krwi, hemoglobina też znaczeni poniżej normy… to niebezpieczne zarówno dla Ciebie Hermiono jak i dla dziecka. – przyjął bardziej troskliwy ton.
- co mamy zrobić, żeby poprawić wyniki? – zapytał rzeczowo Draco.
- Pan jak sądzę jest ojcem ? – blondyn nieznacznie skinął głową. – proszę przypilnować dziewczyny, by się zdrowo odżywiała. Codziennie rano niech wypije ten eliksir. – tu podał chłopakowi fiolkę z podejrzaną zieloną substancją. – no i warzywa, warzywa i jeszcze raz owoce. Teraz żegnam Hermiono, jak widzę masz dobrą opiekę. – tu wymownie spojrzał na Smoka i wyszedł.
- oj ja Cię już przypilnuję!! – złowieszczo zaczęła Evil. – codziennie marchewka, kilo jabłek a nie lody i czekolada na śniadanie i kolację!
- ale… - zaczęłam z wyrzutem.
- nie ma żadnego ale!! – żądza mordu w oczach dziewczyny była niezaprzeczalna.
- Hermino. – zaczął delikatnie Zabini. – teraz nie odpowiadasz tylko za siebie, masz dziecko. Jeśli Ty nie masz wystarczająco dużo witamin to Fasolek też cierpi… pomyśl o tym proszę.
- no dobra… - założyłam ręce na piersi jak mała dziewczynka. – jeśli muszę…
- grzeczna dziewczynka. – powiedział Blais i pogłaskał mnie delikatnie po głowie. Nagle drzwi otworzyły się z trzaskiem i stanął w nich dziadek. Przełknęłam głośno ślinę.
- Mionka kochanie!! Co się stało?? – zaczął zatroskany.
- muszę z Tobą porozmawiać. – na te słowa pozostała 3 nastolatków cichutko ulotniła się z pokoju.
- słucham, szybciutko referuj, bo jestem przerażony!
- zacznijmy może od tego, że wczoraj podczas meczu wleciałam w trybuny i doznałem lekkiego wstrząśnienia mózgu. – widząc przerażoną minę dodałam prędko- ale to nic poważnego, poleżę parę dni i będzie okey. Później okazało się, że mam bardzo słabe wyniki a w moim stanie to…
- zaraz, wróć w jakim stanie??? – jego brwi uniosły się w wyrazie zaciekawienia.
- i tu właśnie dochodzimy do kwestii dość delikatnej, bo jakby to powiedzieć. Hmmm… troszkę mnie któregoś dnia poniosło… no wiesz, alkohol to wszystko… ale było przyjemnie… chyba bo w zasadzie to nie pamiętam… ale byłam na badaniach i się dowiedziałam… - zaczęłam swoją paplaninę. Widziałam, że dziadek nie ma pojęcia o czym do niego mówię. Odetchnęłam głęboko. Teraz, albo nigdy. – bo jestem w ciąży. I to dość zaawansowanej. – Tom pobladł jeszcze bardziej, o ile to możliwe. Po chwili, gdy minął szok wstał i zaczął chodzi po pokoju.
- jak to w ciąży??! Z kim??! Niech ja dorwę tego palanta!! Łeb mu urwę!! Co za nieodpowiedzialne bydle!! Wykorzystać moją małą dziewczynkę!! – jego wybuch był tak nagły i nieprzewidywalny, że do oczu napłynęły mi łzy. Kiedy mężczyzna to zobaczył uspokoił się natychmiast. Usiadł na krawędzi łóżka i wziął mnie za rękę. – przepraszam kochanie, nie powinienem. Po prostu się tego nie spodziewałem.
- wiem, wiem że cię zawiodłam, wiem ż wszystkich po kolei was zawiodłam. Ale stało się. Już tego nie zmienimy. Kocham Fasolka naprawdę. Ale ogromnie się boję, Dziaku co jeśli sobie nie poradzę, co jeśli będę koszmarną matką?? – rozkleiłam się na dobre.
- ciii… - uspokoił mnie. – będziesz dobra matką, jesteś wrażliwa i odważna. Pomogę Ci. Przyjaciele też. Możesz na nas liczyć. Już Cię nie męczę, wiem że jesteś zmęczona. Powiedz mi tylko, kto jest ojcem. – tego bałam się najbardziej. Wiedziałam jednak, że musze to powiedzieć.
- Draco – mruknęłam cicho. Widziałam w oczach przodka zdziwienie i gniew. Pohamował się jednak. Podszedł do mnie, ucałował w czoło i wyszedł.
Draco.
Siedziałem pod drzwiami od Sali Hermiony, poprosiliśmy o prywatną – w końcu stać nas na to było. Chciałem dla niej to co najlepsze, dla niej i oczywiście dziecka. Kiedy Voldemort wyszedł spojrzał na mnie nieco gniewnym ale zarazem spokojnym wzrokiem. Evil i Blaise siedzieli zaraz obok mnie ale nawet nie spojrzeli w górę. Można byłoby zupełnie obcym, a wyczułoby się że na Ciebie patrzy.
- Draconie… możemy porozmawiać w cztery oczy? – Jego głos nie ukazywał żadnych emocji, wstałem z krzesła i poszedłem za nim do pustej sali. Dopiero wtedy spojrzałem na niego.
- Coś ty sobie wyobrażał aby zrobić mojej Hermionie dziecko?! Oboje jesteście na to zbyt mało dojrzali! Macie 18 lat! – wybuchał powoli, jednak to nie była ten sam morderczy wściekły wzrok co przed kilkomu laty, kiedyś jego wzrok potrafił zabijać… teraz to była jedynie ojcowska troska.
- Ppa… Tom, mimo że byliśmy wtedy pijani… nie panowaliśmy nad sobą, oboje się kochaliśmy… nawet jeśli skłóceni..
- Malfoy! Przecież dobrze wiesz że istnieje tyle rodzaji zabezpieczeń że nawet wasze intelekty powinny to zapewnić.. zwłaszcza ty, wiele razy słyszało się o twoich podbojach miłosnych w Hogwarcie… spałeś z połową Hogwartu! A teraz…. Hermiona jest w ciąży… z tobą. Jak myślisz ona się teraz czuje? – U Toma wrócił ten typowo troskliwy głos, wiedziałem że martwi się o nią, będzie też starał się zadbać o dziecko jak najlepiej mu się uda.
- Może i tak, ale to był Ja, zanim Hermiona przeniosła się do Hogwartu… zanim to się stało byłem dupkiem, potem zacząłem się pilnować, ze względu na nią i Evil… nie chciałem by miały o mnie złe zdanie… a potem zakochałem się w Lady… a resztę historii już znasz… - wyszeptałem na chwile spuszczając głowę, usiadłem na łóżku a dziad mojej ukochanej naprzeciw mnie.
- Jakie masz zamiary w stosunku do niej i dziecka? – czekałem na t pytanie, ale czy znałem na nie odpowiedź.
- Będziemy mieszkać w piątkę, pogodziłem się podczas meczu z Hermioną wiec miedzy nami już jest wszystko w porządku, oboje chcemy tego dziecka, chcemy też je razem wychować, nie ma na razie jednak mowy o tym abyśmy… wrócili do siebie.. jako przyjaciele nie kłócimy się tyle, dziecko będzie miało mamę i tatę.. ale nie obojga rodziców jako małżeństwo. – odpowiedziałem, Riddle zastanowił się przez chwilę – wywnioskowałem to po dłuższej ciszy, złożył również dłonie jak do modlitwy. Westchnął ciężko.
- Bądź dobrym ojcem, musisz być dobry, dla niej i dla dziecka… fasolki czy jak na nią teraz mówicie.. Nie podobał mi się fakt że dowiaduje się o tym dopiero dziś.. gdy ciąża wchodzi w stan zaawansowania… że nie minie kwartał a urodzi.. ale widzę że się starasz, to dzięki tobie Hermiona trafiła dziś do Munga… dzięki tobie ma najlepszą opiekę… ja .. dziękuję.- usłyszeć to słowo z ust Lorda Voldemorta, nawet jeśli to była jego nowa reinkarnacja było czymś niezwykłym. Skinąłem głową, wiedziałem że nie musimy kontynuować tej rozmowy. Tom wstał z krzesła i wyszedł, usłyszałem jedynie jak mówi to Evil i Blaisa że cieszy się że są razem. Po chwili można było usłyszeć znajomy świst, charakterystyczny dla teleportacji. Wróciłem do siostry i przyjaciela, nadal im nie powiedziałem że cieszę się że nareszcie pojeli że się kochają. Przemilczałem jednak ten szczegół i przytuliłem blondynkę. Przeżywała ten fakt bardzo mocno, zamiast szybko pomóc przyjaciółce, panikowała. Dałem jej wsparcie, oboje z brunetem dawaliśmy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz