Draco.
Hermiona leżała w szpitalu, Evil cieszyła się czasem z Blaisem jednocześnie chodząc do pracy. Ja siedziałem cały czas w domu, więc również postanowiłem znaleźć pracę. Jedyne do czego się nadawałem to bycie aurorem, śmieszne prawda? Wiedziałem że ot tylko tymczasowe, później spróbuje gdzieś w ministerstwach. Może pójdę w ślady ojca? Będę jakimś wysokopostawionym pracownikiem, to też jest dobry plan. Muszę naprawić dobre imię Malfoyów – nie ważne czy planujemy zemstę na Zakonie czy Nie. Umówiłem się na spotkanie z Gawainem Robardsem, zapukałem do jego gabinetu, po usłyszeniu „Proszę” otworzyłem drzwi.
- O, Panicz Malfoy! Czekałem na pana
- Witam Panie Robardsen, pewnie wie pan o tym że chciałbym aby pan przyjął mnie na stanowisko Aurora w biurze.. wiem że po tym wszystkim co się działo w około mojej rodziny… to wydaje się być absurdalne, ale nic nie jest takie jak przed bitwą.. bardzo zależy mi na tym by pomóc wam wyłapać pozostałych, oraz innych czarnoksiężników – byłem bardzo pewny swojj wypowiedzi, nawet Tom powiedział nam że nie wolno ufać już starym śmierciożercom, że tylko nasza czwórka jest w stanie jak na razie mu pomóc. Pojedyncze osoby które już wcześniej byli ukrytymi zwolennikami i nie brali udziału w bitwie byli również bezpieczni.
- Panie Malfoy, nie winimy pańskiej rodziny o te straszne rzeczy, to była przeszłość… z resztą wiemy że byliście przymuszani do tego. Oczywiście że przyjmę pana na to stanowisko. Zaczniemy współpracę już od jutra, z całkowicie czystym kontem. – mruknął do mnie porozumiewawczo, wymieniliśmy uściski rąk i wyszedłem dziękując za ten czyn. Uśmiechnąłem się szerzej, miałem pracę! Już nie będziemy musieli całkowicie żyć na koncie ojca. Przed nosem pojawiła mi się blond czupryna, nie zdążyłem zareagować i wpadłem na kobietę.
- Przepraszam zagapiłem/am się! – wymieniliśmy przeprosiny, spojrzałem na dziewczynę i od razu rozpoznałem w niej Astorię.
- Astoria! Miło Cię widzieć!
- Draco, cóż to za niespodzianka…. – uśmiechnęła się do mnie i lekko objęła. Nie byliśmy przecież dobrych stosunkach. Otrzepałem ja i siebie z kurzu.
- Właśnie dostałem pracę u Robardsa, a ty co tu robisz?
- Pracuję w Departamencie Przestrzegania Prawa Czarodziejów, na razie tylko biegam i zanoszę listy, ale jest całkiem w porządku… wiesz właśnie skończyłam pracę, pójdziemy na kawę?- uśmiechnęła się, spojrzałem na zegarek, dom nadal będzie stał pusty, zgodziłem się i wyszliśmy z budynku ministerstwa. W kawiarni dużo rozmawialiśmy o tym co teraz się dzieje, omijałem całą kwestie z Hermioną oprócz tej że z nią mieszkam. Astoria zerwała kontakt z Daphne, która trafiła do Munga na terapię psychiatryczną, zanim zemściła się na Evil i Blaisie. Nie wspomniałem również o tym że zostali parą, na razie tylko apomknąłem że zaczęli ze sobą kręcić. Cały czas podczas obserwowania jej, miałem wrażenie że jest całkowicie odmienną osobą niż Hermiona. Nie tylko przez to że Astoria była niską blondynką o silnych niebieskich oczach, włosy Hermi były czarno-brązowe, miała też zielone oczy które przypominały korony drzew. Zachowywały się również inaczej, Hermiona była wulkanem energii, Tori jedną z najspokojniejszych osób jakie kiedykolwiek poznałem. Po kilkudziesięciu minutach rozmowy poszliśmy do jej mieszkania. Jedna lampa wina, druga, trzecia… i stało się, poszliśmy do łóżka. Stary Draco wrócił. Byłem zły na siebie, ale przecież.. Hermiona mnie nie chce, właśnie… moja piękna księżniczka. Seks z nią był czymś cudownym… z Tori było bezuczuciowo,…. Jednak nowy stary Malfoy zmienił się, jednak nadal ma swoje potrzeby seksualne.
<…>
Evil.
Minął tydzień, Hermiona już wyszła ze szpitala a ja wykorzystując fakt że Potter wypuścił mnie o dwie godziny wcześniej z pracy, wróciłam do domu i przygotowałam Hermionie warzywny obiad. Podobała mi się ta nowa dieta, jednak nie za bardzo dobrze wpływało to na moją przyjaciółkę. Wiedziałam że nadal podjada, ale w mniejszych ilościach. Zdrowie jej i fasolka było najważniejsze. Około 16 teleportowałam się powrotem do Ministerstwa i stanęłam pod drzwiami biura Blaisa – poszczęściło mu się i został szybko wybrany na zastępce Szefa Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów. Zapukałam a gdy nie usłyszałam odpowiedzi westchnęłam smutno. Po chwili drzwi otworzyły się i czyjaś ręka wciągnęla mnie do pomieszczenia i czule pocałowała. Objęłam diabła w szyi i kontynuowałam pocałunek.
- Chodźmy na spacer… muszę Ci coś powiedzieć… - wyszeptał mój ukochany gdy tylko oderwaliśmy się od siebie. Zgodziłam się, ucieszony objął mnie delikatnie ręka w pasie i pociągnął na dwór. Do domu nie mieliśmy daleko, jednak postanowiliśmy pobyć trochę w parku, spacerowaliśmy spokojnie wymieniając się początkowo narzekaniami o dniu pracy. Coś jednak to przerwało, obrócił mnie przodem do siebie, złapał za podbródek i znów pocałował, jego oczy chciały coś powiedzieć, zanim o to zapytałam, zaczął mówić.
- Eveline… już wcześniej, dokładnie w tym miejscu…. Całowaliśmy się… parę tygodni temu gdy wracaliśmy z Draco z imprezy, całkiem pijani…. Byłem najbardziej trzeźwy… panowałem nad wami, Draco poszedł przodem.. a my, jak już mówiłem, całowaliśmy się…. – załamał na chwilę głos, nie wiedziałam do czego zmierza. Czekałam jednak aż będzie kontynuować. – Jestem… możesz nazwać mnie gnojkiem, ale późnej, gdy wyznałem CI miłość… użyłem Obliviate… to dlatego nie pamiętałaś nic z tamtego dnia.. wymazałem całą dobę twojego życia… do tej pory nie mogę uwierzyć że byłem tak samolubny… ja tak bardzo Cię … - nie mogłam znieść już jego smutnego wzroku, jego przerażenia przed tym co za chwilę zrobię, przyłożyłam mu palec do ust i wyrwałam dłoń z uścisku. Dotknęłam czule jego policzka wierzchnią dłoni i cicho westchnęłam.
- Blaise… wiem że chciałeś dobrze, już przecież o tym rozmawialiśmy… oboje baliśmy się że zniszczymy naszą przyjaźń.. ale tak się nie stanie, rozumiem dlaczego to zrobiłeś… pewnie byłoby tak samo ze mną… na twoim miejscu… Szczerze mówiąc bałam się że ktoś obcy rzucił na mnie to zaklęcie i stało mi się dużo rzeczy o których gdybym wiedziała, wsydziłabym się… ale dobrze wiedzieć że to ty… - Zabini próbował coś odpowiedzieć, jednak za nami rozległ się niezły huk, trzask i parę przekleństw. Obróciliśmy się w tą stronę i zauważyliśmy Hermionę całą w liściach, w pozycji żółwia mówiącą:
- Jestem kamieniem.. nikt mnie nie widzi... – spojrzeliśmy na siebie nawzajem i wybuchneliśmy gromkim śmiechem.
- Jestem kamieniem.. nikt mnie nie widzi... – spojrzeliśmy na siebie nawzajem i wybuchneliśmy gromkim śmiechem.
<Hermi>
Straszliwie nudziło mi się w domu… Draco i Blaise w pracy, Ev zrobiła obiad i poszła po swojego chłopaka. Zostałam sama z porcją warzyw na talerzu… jak ja nie cierpię zieleniny!! Zaczęłam szperać po szafkach w poszukiwaniu czegoś zdatnego do jedzenia. Miałam teraz wilczy apetyt, podobno podczas ciąży to normalne. jednak u mnie dochodziło do niemal zwierzęcych zachowań, gdy w grę wchodziła czekolada. Ostatnio ganiałam za Draco i biłam go ręcznikiem przez pół godziny, bo zjadł mi kawałeczek czekolady z karmelem. Ummm… czekolada z karmelem. w kuchni nie było nic dobrego. Przyjaciele skutecznie chowają przede mną wszystkie łakocie.
- dobra fasolek, też byś zjadł coś dobrego nie?? – w odpowiedzi poczułam kopnięcie. Uśmiechnęłam się delikatnie. Robi to coraz częściej. Szkoda, że draco nigdy nie poczuł ruchów swego dziecka. Niby było między nami dobrze, ale unikaliśmy jakiegokolwiek kontaktu fizycznego. Było to dla obojga zbyt trudne. Ubrałam buty, moje ulubione śliwkowe martensy, i wszyłam z domu. Skierowałam się prosto do sklepu gdzie kupiłam upragnioną czekoladę. Postanowiłam zaszaleć i zjadłam również gałkę loda. Nie mając co ze sobą zrobić poszłam do parku obok domu. Idąc spokojnie obok stawu ujrzałam nasze kochane gołąbeczki, widać że prowadzili jakąś poważną rozmowę. Skoro tu już jestem dowiem się o czym rozmawiają. Niczym Kobieta Kot wślizgnęłam się w najbliższe krzaki i starałam się podsłuchać o czym mówią. Wychwytywałam pojedyncze słowa i gdy zaczęły się układać w logiczną całość poczułam, że coś siedzi mi na nodze. Była to OSA!! Ja jestem przeraźliwie uczulona na ukąszenia OS!! Starałam się ją odgonić, i niestety straciłam równowagę i runęłam jak długa na uliczkę.
-Jasna dupa. – mruknęłam pod nosem. Może nie zauważą. Na wszelki wypadek przybrałam pozycję maskującą i zaczęłam mruczeć, że jestem kamieniem. Chyba nie podziałało, bo przyjaciele skwitowali mów wyczyn gromkim śmiechem. Wstałam więc i otrzepałam się z kurzu.
- idziemy na lody? – zagadnęłam Evil.
- Ja nie mogę… - odparłam smutno.
- ojj przestań hermi, dawno nic niezdrowego nie jadłaś. – powiedział pojednawczo Blaise. Tsa jasne… głupki, niech żyją w błogiej nieświadomości, że jem tylko te ich warzywka.
- skoro tak mówisz… - odparłam udając wahanie. W budce z lodami Ev i Smoku zamówili po gałce. Sprzedawca widząc mnie uśmiechnął się od ucha do ucha i zapytał przyjaźnie.
- Dla Pani to co zawsze?? – ojć, wpadka. Odwróciłam się tak by sprzedawca widział mą twarz a przyjaciele nie mogli jej dostrzec i posłałam mu mordercze spojrzenie.
- Pan mnie chyba z kimś pomylił. – odparłam grzecznie. Widziałam uśmiechnięte twarze uroczej pary.
- A tak racje, przepraszam na starość wzrok mi się psuje. – podał mi zamówienie i szybko udaliśmy się w stronę domu. Śmialiśmy się, rozmawialiśmy, poczułam się tak, jakbym znowu była w Hogwarcie, jakbym zaraz wcale nie miała urodzić dziecka, jakbym nie miała złamanego serca. Wtedy mój humor prysł jak bańka mydlana. Zobaczyłam bowiem Draco namiętnie całującego jakąś śliczną blondyneczkę. Odwróciłam się napięcie i ruszyłam w zupełnie inną stronę. Chciałam się znaleźć jak najdalej od tego miejsca. Poczułam, że palą mnie oczy. Nie będę znowu przez niego płakać. Nie tym razem…
Draco.
Wróciłem do domu, oczywiście po pracy znów odwiedziłem Astorię. Spotykaliśmy się już tak cały tydzień, było przyjemnie… bardzo przyjemnie, wydawało mi się że z każdym kolejnym razem jest coraz lepiej. Nasz związek polegał w 99% na seksie, ale żadne z nas nie miało żadnych uwag. Wracają do tematu, wchodząc do mieszkania zobaczyłem tylko morderczy wzrok Evil siedzącą na fotelu. Zanim udało mi się tylko coś powiedzieć wzięła mnie za ucho i pociągnęła do swojego pokoju. Jeszcze nie mieszkała z Blaisem, powoli budowali swój związek – pasowało to do nich.
- Co ty wyrabiasz? – rzuciła, pchając mnie na łóżko. Rzuciła muffliato na pokój i stanęła naprzeciwko mnie.
- Ja? Ale o co chodzi? – naprawdę niewiedziałem co strzeliło do głowy mojej siostrzyczce.
- Widziałam Cię dzisiaj z Blaisem i Hermioną, namiętnie żegnającego się z Greengrasówną! Draco, czy Ci totalnie odbiło? Wiesz jak Lady to teraz przeżywa? Pozwoliliśmy jej przerwać dietę warzywną na ten dzień!
- Evil… - uspokoiłem ją – ona mnie nie chce… na pewno nie teraz.. nie w najbliższej przyszłości. Kocham ją, nigdy nie przestanę.. ale muszę iść do przodu… Eveline, ja po prostu… chcę mieć kogoś, nawet jeśli to nie będzie Hermiona tylko Astoria… Lubię ją, może nawet się w niej zakocham… ale musisz zrozumieć… Nie będę całe życie czekał na Hermionę…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz