22 lipca 2013

| 24 | - Odezwał się idealny ojciec!

<Evil>
Święta minęły szybko, nie obejrzeliśmy się a było już po nich. Reszta dni minęła w większym spokoju niż wigilia. Hermiona odpuściła w kolejne dni, jednak nie przeprosiła Astorii, Draco w sumie tylko przy swojej dziewczynie udawał że przejął się, gdy tylko wyszła machnął ręką mówiąc że i tak mu się nie podobała. Na tyle głośno by Lady mogła to usłyszeć.
Dzisiejszy dzień miał być przyjemniejszy, przynajmniej na to liczyłam. Może i zachowywałam się jak 15 latka, jednak to dzisiaj mijał miesiąc od meczu Hermiony…. Dnia w którym całowałam się Blaisem i staliśmy się parą. Nie byłoby to dla mnie takie ważne, bo każdy dzień z nim jest wyjątkowy… ale przez ostatnie dwa tygodnie kompletnie nie mieliśmy dla siebie czasu, mimo że mieszkamy razem. Nie jestem zła, wiem że sprawa Hermiony i świąt była po prostu ważniejsza. Rozumiem to doskonale, jednak było mi trochę przykro z tego powodu. Na szczęście śniadania nie trzeba było więcej robić, wykańczaliśmy żywność poświąteczną. Trochę na złość Lady ale było sporo warzyw w każdej możliwej potrawie. Na szczęście Hermiona zaczęła jeść je coraz chętniej, byliśmy z jej dumni. Draco odkąd poczuł pierwszy raz kopnięcie fasolki, jeszcze bardziej biegał obok niej, pilnując aby jadła. Dopiero teraz zauważałam jak wyglądałam kiedy patrzyłam na Blaisa. Widać gołym okiem że się kochają, ale próbują tak to ukryć… po prostu brak mi słów. Wyciągam z lodówki ostatnie dwa kawałki ryby po grecku i podgrzewam w mikrofali, po chwili czuje na swoich biodrach dwie męskie dłonie przyciągające mnie do siebie i usta muskające kark.
- Dzień dobry. – słyszę cichy szept w uchu, a mnie przechodzi dreszcz, odwracam się i całuję napastnika.
- Dzień dobry.  – odpowiadam krótko posyłając mu uśmiech, po chwili słyszę dźwięk mikrofali, wyjmuję rybę i siadam do stołu. Blaise kroi chleb, szykuje kanapki i po chwili przyłącza się siadać naprzeciw mnie. Nie budzimy pozostałej dwójki, każdy powinien się wyspać póki może. Tylko my dwoje od zawsze byliśmy rannymi ptaszkami.
- Wyjdziemy gdzieś wieczorem? Tak… tylko we dwoje?  - zapytał, wcześniej przez chwilę maił minę jakby bał się zapytać, jakby nadal się wstydził.
- Pewnie, tylko trzeba będzie przypilnować żeby fretka nigdzie nie wyszła… i został z Hermioną…  - jednak i tak zanim skończyłam to zdanie usłyszeliśmy jedno wielkie: „SŁYSZAŁEM!” z pokoju Draco. On ma radar tylko na to słowo. Przewróciłam oczami a diabeł zaczął się śmiać. Przez chwilę pomyślałam o tym by wysłać ich do Malfoy Manor, tylko oni nie wiedzieli o ciąży Hermiony.. jednak bałam się zacząć ten temat. Po chwili do kuchnio-jadalni wpadł mój braciszek, niszcząc ten miły poranek narzekaniami na kaca.
- Co tam zakochańce? Jakieś plany szykujecie? – Wyszczerzył swoje bialutkie zęby w podłym uśmieszku, zmierzyłam go wzrokiem a ten w podzięce „przeczesał” mi włosy.
- Nie twoja sprawa, oprócz tego że przydałoby się abyś został z Hermioną… nie chcę żeby była sama rozumiesz? Możecie podejść do Malfoy Manor, tylko nagraj mi minę ojca jak się dowie że zostanie dziadkiem. – roześmiałam się szyderczo, Blaise spojrzał na mnie z lekką obawą jednak wiedział że dobrze mówię. Blondasek zamknął się a ja spokojnie dokończyłam śniadanie.
Reszta dnia minęła spokojnie, popołudniu zamknęłam się w swoim pokoju,  wzięłam długa gorącą  kąpiel, aby się zrelaksować. Hermiona nadal nie znała moich planów w stosunku do Dremionki na dzisiejszy wieczór. Jakoś nie miałam czasu jej w to mieszać, w tej chwili. Wychodząc z łazienki do swojego pokoju w ręczniku i turbanie na głowie zobaczyłam na łóżku Hermionę.
- Nie zostawiaj mnie z nim… na ten wieczór. – wyszeptała prosząc.
- Hermi, musicie spędzić trochę czasu razem, nie podoba mi się że ciągle się kłócicie… nawet po zgodzie.. tym bardziej że Draco obiecał mi ze nie zaprosi Astorii… zamówicie Pizzę, obejrzycie film.. coś wymyślicie.. tylko nie chcę widzieć żadnych zniszczeń jak wrócimy ok.?
- Dobrze… - zrobiła minę w stylu mema „okey” i wyszła przez łazienkę do siebie. Ja wróciłam do szykowania, podkręciłam bardziej włosy na fale i spięłam je do góry, makijaż jak zwykle delikatny, nie lubiłam przesadzać z czymkolwiek, gorzej było z sukienką.. jednak przy pomocy Hermiony wybrałam chabrową, na grubszych ramiączkach, dość dopasowaną ale całkowicie klasyczna i elegancka.  Punktualnie o 18.30 do pokoju zapukał Blaise. Od razu poznałam, Draco wystukiwał jakieś denne melodyjki, otworzyłam prędko drzwi i uśmiechnęłam się szeroko.
- Wow… nigdy nie nadziwię się tym że będąc piękną, stajesz się jeszcze piękniejsza. – obrócił mnie wokół siebie i odwzajemnił uśmiech. Przysunął do siebie bliżej i pocałował czule, palcami przeczesując kosmki włosów które specjalnie zostawiłam luźno. – Chodźmy… - podał mi ramię i wyszliśmy z domu.  Wiedziałam że pójdziemy pieszo, często tak chodziliśmy, oboje też uwielbialiśmy to. Nie potrzebne nam były miotły, samochody czy rowery… sam spacer sprawiał nam radość. Zatrzymaliśmy się pod drogą restauracją, widząc już jej szyld można było poznać że jest bardzo wykwintna. Otworzył przede mną drzwi, kelner zaprowadził na miejsce. Czułam się swobodnie, mimo że w około mnie byli sami dostojnicy. Otworzyłam kartę dań i zaniemówiłam, były tutaj nazwy potraw których nawet nie potrafiłam wymówić, kuchnia Francuzka… jedna z moich słabości… znam Francuzki język dość dobrze, ale i tak ciężko było mi parę rzeczy zrozumieć. Blaise spojrzał na mnie pytająco.
- Zastanawiam się co wybrać…. Masz jakiś pomysł? – zapytałam, chłopak pokiwał głową i zawołał kelnera. Zamówił trak szybko że nie zanotowałam w głowie co konkretnie. Dużo rozmawialiśmy, jednak nie schodziliśmy na tematy Dremiony, Tori.. naszych rodzin, po prostu o wszystkim i o niczym. Jedzenie było wyśmienite… wino które zmówił także, szczerze mówiąc czułam się lekko upita. Jeszcze godzinę po posiłku siedzieliśmy delektując się tym boskim napojem.
Wracając zahaczyliśmy o park, stanęliśmy w tym samym miejscu gdzie pojawił się słynny Hermionowy kamień, zauważyłam że Blaise znów schyla się ku mnie, blisko kolejnego pocałunku poczułam jak ktoś mnie od niego odsuwa. Spojrzałam przerażona, to był Lucas…
- OOoo…. Teraz to jednak z Diabełkiem się sypia tak? Niewdzięczna… Dafne już dawno przejrzała Cię.. cały czas mnie oszukiwałaś! Mówiłaś że mnie kochasz…. A przez cały ten czas, kochałaś jego… mówiła mi od początku… cały czas mnie uprzedzała że jesteś fałszywa… ale nie wiedziałem że zaraz po tym wszystkim, zaczniesz spać z tym…. Sierotą! Ty Suko! – popchnął mnie w stronę stawu, zachwiałam się i wpadłam do niego. Od razu budząc kaczki i łabędzie. Przerażone ptaki uciekły a ja próbowałam zrozumieć co się dzieje. Podniosłam się i zrzucając buty pobiegłam do nich. Widząc stan rzeczy, w ciągu kilkunastu sekund Blaise przywalił Lucasowi, ten mu odwzajemnił, jednak to ten drugi leżał skulony na ziemi, Diabeł otrzepał się z kurzu i spojrzał na mnie troskliwie, w tym świetle jeszcze nie widziałam, dopiero gdy podszedł do mnie zobaczyłam w świetle latarni  spuchnięte miejsce w którym robił się siniak i krwawiącą rankę nad brwią. Wziął moją twarz w dłonie, zjeżdżając nimi i sprawdzając czy nic mi nie jest. Pokręciłam głową przecząco.
- Eveline…  nic Ci nie jest? Złamałaś coś? Zaatakowały Cię kaczki? – był taki kochany.
- Nie, jestem tylko… mokra… za to ty krwawisz, no i będzie niezłe limo.. – dotknęłam ran, skrzywił się.
- E tam, zaraz moja piękna uzdrowicielka coś z tym działa… nie podobało mi się to jak Cię nazwał, a dafne… to było odwrotnie, zawsze ty mnie przed nią ostrzegałaś.. ja nie słuchałem… przepraszam.
- Czy w tym miejscu zawsze będziesz mnie przepraszał? – roześmiałam się cicho, burząc smutną atmosferę. – Wracajmy do domu…
Dobrze że do domu mieliśmy już blisko, jednak w windzie emocje się zmieniły. Przylegliśmy do siebie jak szaleńcy, całując się jakby za chwile miał się skończyć świat. Drzwi otworzyliśmy zaklęciem, zamknęliśmy za sobą też. Dopiero w moim pokoju zaczęliśmy się rozbierać, nie przeszkadzał nam fakt że oboje byliśmy brudni, w sumie przede wszystkim ubrania były paskudne. Namiętność narastająca w nas popychała w stronę łóżka. Czar jednak prysł gdy położyliśmy się na nim, pocałunki zwalniały, emocje i pożądanie również, otuleni kołdrą, zasnęliśmy, zmęczeni całym tym dniem.

<herm>
Świetnie, Evil zostawiła mnie samą z Malfoyem… wiem, wiem że potrzebują pobyć sami z Blaisem, ale dlaczego ja musiałam zostawać z blondynem? Bałam się okropnie, wiem bowiem że nie umiem się przy nim kontrolować. Jego oczy, głos, włosy i ten cwaniacki uśmieszek… od zawsze robiło to na mnie wrażenie. Postanowiłam jednak, że postaram się by było między nami jak dawniej. Może ten wieczór naprawi nasze stosunki.
- dobra Lady, masz dwie opcje na dzisiejszy wieczór – rzekł zaczepnie chłopak. – albo rozchodzimy się do swoich pokoi i zamulamy jak zawsze. Albo, zdecydowanie bardziej intrygujący wybór, zostajesz ze mną i spędzamy wspólnie świetny wieczór. – przyznaję, tym mnie zabił. Postanowiłam jednak zagrać w jego grę.
- A co masz do zaoferowania? – zaszczebiotałam machając rzęsami. Gdyby nie pokaźnych rozmiarów brzuch wyglądałabym jak mała dziewczynka.
- na początek proponuję przygotować kolację. – zaczął z błyskiem w oku. – a później możemy obejrzeć coś w telewizji, pograć w jakieś gry, wyjść na spacer, albo po prostu porozmawiać.
- mam ochotę na jakąś komedię! – już po chwili wzięliśmy się za gotowanie. Ja smażyłam naleśniki, Draco przyprawiał szpinak. Gdy najedliśmy się do syta, żartując i śmiejąc się jak dawnie, zobaczyłam że jest już dość późno.
- proponuję się teraz pójść wykąpać i obejrzymy „Borata” w piżamkach.
- nie mam nic przeciwko. – weszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Ubrałam ulubioną za dużą koszulkę z wizerunkiem Jenis Joplin i czarne legginsy. Gdy weszłam do kuchni mój kompan robił popcorn. Zachłysnęłam się powietrzem gdy zdałam sobie sprawę, że jest jedynie w luźnych spodniach od piżamy. Widziałam jego umięśnione plecy, barki napinające się przy każdym ruchu. Zjechałam wzorkiem niżej i już miałam w głowie szukać epitetów określających zgrabną tylną część ciała, gdy chłopak się odwrócił trzymając wielką miskę. Dopiero wtedy oprzytomniałam.
-Gotowa?
-taaaak, jasne, tak, chodźmy. – widząc moje zażenowanie chłopak obdarzył mnie tylko pytającym spojrzeniem. Nie chcąc wchodzić w szczegóły mojej dziwnej reakcji dziarskim krokiem ruszyłam do salonu i usiadłam na samym krańcu sofy. Włączyliśmy film. Oglądam go już enty raz i za każdym śmieję się do łez. Atmosfera zupełnie się rozluźniła. Siedziałam już bardzo blisko Drakona, z głową opartą o jego tors. Wsłuchiwałam się w miarowe bycie jego serca. Nagle dłoń chłopaka spoczęła na moim brzuchu i poczułam na czubku głowy muśnięcie jego ust. Przymknęłam oczy ciesząc się tą chwilą. Było mi tak błogo, dobrze, w końcu czułam się bezpieczna.
- Miona… - z półsnu wyrwał mnie męski głos. – Hermiono spójrz proszę na mnie. – mówiąc to chwycił mój podbródek i pociągnął delikatnie ku górze, tak że patrzyłam w szare tęczówki. – posłuchaj mnie uważnie. Jeżeli powiedz choćby słowo, dasz jakikolwiek znak że chcesz mnie z powrotem, zostawię Astorię. Od zawsze liczyłaś się tylko Ty i wiedz, że to szybko nie minie. – intensywność jego spojrzenia była ogromna. Biło od niego napięcie i wyczekiwanie. Chciałam, bardzo chciałam by wrócił. Znów czuć jego usta, dłonie, oddech, słuchać jego nieziemskiego głosu tuż przy uchu, być budzona zmysłowymi pocałunkami, mieć go przy sobie dzień i noc. Już chciałam rzucić mu się na szyję, gdy do głosu doszedł rozsądek.
- Draco ja… - nie wiedziałam co powiedzieć. – my nie możemy… wiesz jak się to skończyło ostatnim razem. Ja nie chcę znowu przez to przechodzić. Poza tym teraz nie jesteśmy sami, będzie już za niedługo z nami Fasolek. Nie możemy teraz eksperymentować. Co jak znowu nie wyjdzie? Dziecko będzie cierpieć, a tego nie zniosę. Jesteś dla mnie cholernie ważny, byłeś moim pierwszym chłopakiem, pierwszy pocałunek należał do Ciebie, to Tobie się oddałam i to z Tobą będę mieć dziecko. Nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie. Ale nie możemy próbować w kółko. Teraz dobro malca jest najważniejsze.
- Masz racje, przepraszam nie powinienem. Lepiej jak zostaniemy w przyjacielskich stosunkach. – po tym incydencie dokończyliśmy film, pożegnaliśmy się i każde ruszyło do swego pokoju. Niestety moje usilne próby zaśnięcia spełzły na niczym. Cały czas miałam przed oczami wyraz jego twarzy, oczy pełne niepokoju i wyczekiwania i zawód po moich słowach. Jednak wiem, że dobrze zrobiłam. W życiu nie można mieć wszystkiego.    
Draco.
Jestem idiotą! Czy zawszę będę tak zaczynać? Nie ważne, co sobie pomyślałem wtedy gdy mówiłem jej o tym że ja kocham? Że rzuciłbym dla niej Astorię? Mój kretyński mózg jednak stwierdził że to idealna pora na takie wyznanie. Czego mogłem się spodziewać? Sceny melodramatycznej w stylu: Oh tak Draco, ja też nadal cię kocham! ? Jak mogłem powiedzieć coś takiego, wiedząc że inaczej nie zrobi… oboje wiedzieliśmy że ten związek znów szybko by się rozpadł,  kolejny raz pokłócilibyśmy się o jakąś pierdołę i potrzaskali drzwiami… to byłoby bardzo złe dla Fasolka Malfoya..
Rano obudziłem się w swoim łóżku, bo jakżeby inaczej, wziąłem szybki prysznic i zajrzałem do Blaisa.. pościel była nietknięta, przestraszyłem się że mogli nie wrócić. Od razu ruszyłem w stronę pokoju Ev, Hermiona stała już w drzwiach uchylając je lekko. Zajrzałem przez nią i zobaczyłem jak leżą wtuleni w siebie, a większość ubrań leży obok łóżka. No cóż, miałem nadzieję że aż tak szybko wujkiem nie będę.. w końcu i tak bycie ojcem stało się tak szybko. Oboje wycofaliśmy się do kuchni, Hermiona spojrzała na mnie ukradkiem jednak jej twarz wyrażała jedynie brak snu. Zaproponowałem kawę na co przytaknęła. Musiała nie spać całą noc… bałem się że to przeze mnie. Stawiając przed nią kubek, usłyszałem kroki. Eveline weszła do pomieszczenia przecierając oczy, była już ubrana w legginsy i dłuższy sweter.
- No i jak? Widzę że nie pozabijaliście się a mieszkanie całe…
- Było… - spojrzałem na Hermionę nie wiedząc co powiedzieć, ona również spojrzała na mnie a ja prawie zmiękłem, jej zielone oczy były takie piękne. – w porządku.. obejrzeliśmy film, pojedliśmy.. a u was jak? – zerknąłem w stronę Blaisa który wyszedł z pokoju Evi i podążył do swojego.
- Miło.. oprócz małego incydentu z Lucasem, długa historia.. na razie potrzebuję wody – roześmiała się cicho i złapała za butelkę, wypiła prawię całą jednym łykiem..  Blaise po chwili jednak pochwycił butelkę i wypił ostatnie krople. Miał na twarzy parę zadrapań i pod okiem niezłego sińca.
- Widzę że dzielnie broniłeś mojej siostry… Eviiiiiiill.. – spojrzałem na siostrzyczkę słodkim uśmieszkiem.
- Wiem o co ci chodzi, od razu domyśliłam się że nie byliście u rodziców bo czekaliście na mnie.. Pomogę tylko Diabłowi, zjemy coś  i idziemy… - tak też było. Po pół godziny stękania chłopaka, wrócił do nas bez śladu wczorajszego pobicia. Evil marnuje swój talent w ministerstwie, jednak wiedziałem że na razie nie jest gotowa na zawód uzdrowiciela. Na śniadanie zjedliśmy jajecznicę na bekonie,  Godzinę później już staliśmy  we czwórkę przed drzwiami Malfoy Manor. Moja siostra nie czekając otworzyła je, przed nami wyrosła Majka – skrzat którego zatrudnili rodzice.
- Panienka Malfoy, Panicz Malfoy… Panienka Riddle i Panicz Zabini.. witamy.. proszę do salonu, zaraz poproszę Pana i Panią. – ukłoniła się lekko a my ruszyliśmy do pokoju,  czekaliśmy na nich tylko kilkadziesiąt sekund. Ojciec jak zwykle zimnie spojrzał na mnie, nieco cieplej na Evil – no tak córeczka tatusia… jedynie matka przytuliła jednocześnie naszą dwójkę.
- Draconie, Eveline.. co was sprowadza do domu? Oczywiście.. witaj Hermiono i Blaisie… Hermiono dlaczego tak chowasz się za nimi.. widzę Cię bardzo dobrze – no tak, mama jak zwykle szybko wyczuwa że cos jest nie tak – Coś się stało? Potrzebujecie pomocy?
- Nie mamo… - udało mi się wyszeptać, spojrzałem na Hermionę która chowała się za mną i nieco za Evil. Blaise stanął obok blondynki, chciał ją objąć jednak jednocześnie z Hermi popchnęłyśmy ją w stronę rodziców. Siostrzyczka odwróciła się w naszą stronę i wzrokiem wymówiła „No dzięki”.
- Nic się nie stało.. chcieliśmy was odwiedzić.. no i … no cóż.. Poinformować was o tym że ja i Blaise jesteśmy razem. – złapała jego dłoń. Ojciec uśmiechnął się – ALARM ! ALARM! Mój ojciec naprawdę się uśmiechnął!
- To bardzo dobra wiadomość.. już wcześniej z twoją matką podejrzewaliśmy was o to…  Jesteście idealnie dobrani. Zastanawia mnie jednak fakt dlaczego Hermiona i Draco nagle nie są tacy .. zakochani jak wy.
- Oh Ojcze.. bo tyle się działo i nie działo… wolimy zostać przyjaciółmi niż pozabijać się w małżeństwie… - wzruszyłem ramionami, Hermiona nadal schowana za moimi plecami wystawiła jedynie głowę i popchnęła mnie w ich stronę. – Bo my.. no..  w.. wyniku różnych dziwnych sytuacji o których nie mamy czasu rozmawiać.. no cóż no…
- Draco, powiedz to wreszcie- wysyczał Lucjusz, uroczy sympatyczny jak zwykle.
- Będziemy mieć dziecko, - wydusiłem z siebie, Lady dopiero wtedy śmielej wyszła zza mnie – widząc to staruszek zacisnął wargi. No to będzie wybuch.
- Jak mogłeś do tego doprowadzić?! Mój własny syn jest na tyle nie odpowiedzialny by spłodzić dziecko w wieku 19 lat! Ty w ogóle myślisz? Zawsze Cię broniłem, wymagałem.. ale ty jak zwykle wszystko chrzanisz! Mój własny syn, mój dziedzic robi coś takiego? Draconie, ty nie jesteś byle kim! Jesteś Malfoyem!  - nie mogłem już wytrzymać, emocje, ta  złość która zbierała się we mnie od kilkunastu lat… mogła w końcu wybuchnąć
- Odezwał się idealny ojciec! Nigdy przy mnie nie byłeś… zawsze tylko praca! Czasami cudem udało ci się spędzić ze mną trochę czasu.. ale polegało jedynie na nauce jak być złym.. jak tępić szlamy, jak być tak zimnym i cynicznym jak ty! Jedynie Evelin i matka starała się w między czasie pomagać mi.. Nigdy nie miałem ojca!  A skoro chcesz się pozbyć syna… to proszę bardzo! – Spojrzałem jedynie na matkę która nie wiedziała co zrobić, puściłem Hermionę i z hukiem wyszedłem z domu, jak mogłem być taki głupi by pomyśleć że podejdzie do mnie, poklepie po ramieniu i powie że zawsze będę mógł polegać na nich bo rozumie…. Nie, on musiał pokazać swoją boskość i wielkość. To wszystko nie ma sensu.
Evil.
Nie wiedziałam że skończy się to aż taką awanturą, westchnęłam przytulając Hermionę, matka złapała ojca i próbowała go powstrzymać..
-  To jego wybór… skoro tak chce, to nie jest już moim synem… - to jedyne co usłyszałam,  po chwili przyszły dziadek jednak ochłonął i podszedł do Hermiony.
- Przepraszam za Dracona…  jednak wiedz Hermiono że ty zawsze będziesz mogła poprosić nas o wszystko… czuję się odpowiedzialny za to że wychowałem takiego egoistę… To mój wnuk.. a ja chcę dla niego jak najlepiej – Skinął jedynie głową i wyszedł pewnie do swoich spraw – jak zwykle. Narcyza podeszła do nas i przytuliła Hermionę.
- To był szok dla Lucjusza, musi ochłonąć.. oboje muszą.. Bardzo cieszę się Hermiono że zostaniesz matką, bo wierzę że będziecie dobrymi rodzicami… na pewno lepszymi niż my. Masz nasze wsparcie… jak już powiedział mój mąż. – sięgnęła do brzucha i dotknęła go, zobaczyłam jak odsuwa dłoń czując zapewne kopnięcie. – Już czuję jaki jest silny.. lub silna… Obiecaj mi Hermiono, że będziecie lepsi niż ja i Lucjusz… proszę.
- Tak będzie Narcyzo.. – odpowiedziała Hermiona, w jej głosie słyszałam zimno i ciepło jednocześnie, pierwszy raz nie mogłam rozpoznać jej uczuć.
<hermi>
Kotłowały się we mnie sprzeczne emocje. Byłam wściekła na Lucjusza, za to jak potraktował Draco. Wiedziałam, że tak będzie, łudziłam się jednak że może arystokrata choć odrobinę ucieszy się z potomka.
- Przepraszam na chwilkę. – zostawiłam zaszokowanych przyjaciół za sobą i skierowałam swoje kroki do gabinetu Lucjusza Malfoya. Wiedziałam, że pakuję się prosto w paszczę lwa, ale miałam poczucie, że muszę coś zrobić. Przeklęte hormony!! To wszystko ich wina!! Nie pukając, otworzyłam energicznie drzwi. Mężczyzna siedział za biurkiem. Obdarzył mnie pytającym spojrzeniem a z twarzy był nieprzenikniony chłód. Wyparowała ze mnie cała wcześniejsza wiara w siebie i pewność, że to co robię jest słuszne.
- Masz coś jeszcze do dodania? – przeszył mnie dreszcz słysząc jego lodowaty ton. Wzięłam głęboki oddech. To ja jestem Riddle i żaden Malfoy mi nie straszny!!
- Owszem, mam Ci dużo do powiedzenia. Jak możesz traktować Draco w ten sposób? Akurat teraz ciężko jest nam wszystkim. Nie planowałam rodzicielstwa w tym wieku, uwierz dla mnie to też szok. Przez długi czas zarówno ja jak i Twój syn nie mogliśmy się pozbierać. Tylko dzięki wsparciu dziadka i przyjaciół podjęłam decyzję by urodzić to dziecko. A Draco czuje się odpowiedzialny, jest w rozsypce!! Raz jeden mógłbyś udzielić mu potrzebnego wsparcia. Wiesz ile znaczyłby dla niego jedno klepnięcie w plecy i tekst typu: jakoś sobie porodzimy. – widziałam, że nie przekonałam go tymi słowami. – skoro Twój syn nic dla ciebie nie znaczy to zrób to dla mnie. Mówiłeś ,że jeżeli będę czegokolwiek potrzebować to mogę prosić. Więc proszę, porozmawiajcie, okaż mu zrozumienie i wsparcie. Nie chcę żeby Fasolek widział, że jego tatuś nie potrafi się dogadać z dziadkiem. Wiem, że za wcześnie byśmy zostali rodzicami, ale Draco będzie kochał malucha. Czuję bardzo mocno jego wsparcie. Myślę, że jest na tyle dojrzały by stworzyć dla niego dobrą, kochającą rodzinę. I proszę Cię byś nam w tym pomógł, byś miał udział w wychowaniu młodego Malfoya. – tym razem twarz mego rozmówcy pokazywała zdziwienie. – mówi się, że matki mają instynkt. A ja czuję, że będzie to chłopiec. Za parę tygodniu urodzę Twojego wnuka. Dziedzica Twojego nazwiska. – szybko podeszłam do niego i położyłam jego dłoń na brzuch. Malec kopnął dość dotkliwie. – to właśnie mój skarb, i nie pozwolę by widział nienawiść między Tobą a Draco. Jeżeli nie jesteście się w stanie dogadać to moje dziecko nie będzie togo oglądać. Mam nadzieję, że wiesz co to znaczy. – rzuciłam mu na stół zdjęcie z usg i wyszłam bez słowa. Musiałam koniecznie znaleźć Smoka. Pożegnałam się z Narcyzą i teleportowałam do parku obok domu. Coś mi podpowiadało, że to tam znajdę blondyna. Intuicja znowu mnie nie myliła. Siedział skulony na ławce, miał mocno zaciśnięte pięści. Nie usłyszał gdy podeszłam do niego. Dopiero gdy objęłam go delikatnie drgnął czując, że nie jest sam.
- Draco, spokojnie… - szepnęłam czule. Wiedziałam, że cierpi. Mimo wszystko ojciec był dla niego autorytetem i kochał go, pomimo tego że na każdym kroku spotykał się z chłodem i odrzuceniem.
- ja nie chcę być taki jak on. Nie chcę by nasze dziecko miało takiego ojca. Ja…
- cii… - nie dałam mu skończyć. – nie będziesz taki Draco. Wiem, że kochasz nasze maleństwo. Będziesz dla niego wzorem i to dobrym wzorem. Wspólnie wychowamy go na mądrego i wartościowego człowieka. Jestem tego pewna! – spojrzał na mnie z rozbrajającą szczerością. Wiedziałam, że moje słowa podniosły go odrobinę na duchu. Przytulił mnie mocno a ja wiedząc, że tego potrzebuję odwzajemniłam gest i ucałowałam go delikatnie w czoło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz