22 lipca 2013

| 23 | - Ja chcę tą bardziej zieloną!

Ev.
Obudziłam się dużo wcześniej niż w zwyczaju miałam, nie dość że była moja kolej na śniadanie, to Draco przez swoje wieczne biegi do Astorii zapomniał wczoraj kupić pieczywo. Wiem że chce iść do przodu, ale nadal uważam że to nie fair że to ukrywał… dopiero wczoraj wszystko się wydało. Nie chcąc nikogo budzić, ubrałam wygodny dres i wyszłam z mieszkania – o 6 rano raczej nikt nie będzie się przejmował tym jak wyglądam. Dzięki moim zdolnościom gps’a, znalazłam czynną piekarnię już po 20 minutach. Zanim dotarłam do domu, rodzinka już się obudziła. Draco zalewał właśnie kawy, a z łazienki chłopaków słyszałam nucenie Blaisa, miał taki śliczny głos. Postawiłam bułki na szafce i wzięłam się za śniadanie. Miałam na późniejszą godzinę, więc wkrótce zostałam sama. Blaise i Draco zaraz po śniadaniu wybiegli z domu. Zastanowił mnie fakt dlaczego Hermiona nie wyszła jeszcze z pokoju, nałożyłam jej porcję jajecznicy z pomidorami i szczypiorkiem, świeże bułeczki pełnoziarniste i soku pomarańczowego. Zapukałam, nikt się nie odezwał… oparłam się łokciem o klamkę i otworzyłam je.
-Hermiona, śniadanie! Po raz pierwszy nie przyszłaś na nie! Jestem w szoku….
- Zostaw mnie Ev…. – usłyszałam ciche syknięcie Lady, jak zwykle po prostu usiadłam obok niej stawiając tacę z jedzeniem na pościeli. Dziewczyna podniosła na mnie swoje zielone oczy, płakała… tylko.. a już wiem.
- Hermiona, nie przejmuj się Draco.. znam go od tej strony dłużej niż ty, jest dupkiem niewartym Ciebie.. ale macie dziecko, będziecie je mieć.. a ja nie pozwolę by to maleństwo nie miało obojga rodziców. – pomogłam jej usiąść i dotknęłam jej brzucha, maluch jak na potwierdzenie przyłożył nóżkę tam gdzie dotknęłam.
- Evil.. on może być skończonym draniem, i tak go kocham…
- A on… nie chce znów narazić waszej przyjaźni… dlatego postanowił iść na przód… rozmawiałam z nim wczoraj wieczorem… Nie chce was stracić, w stosunku do Ciebie się nie zmienił, po prostu… chce mieć kogoś, z kim może być… nie daje temu związkowi dużo czasu.. ale uwierz mi, to dobra terapia dla was obojga…. Liczy się wasza-nasza przyjaźń… nic więcej. – przytuliłam ją i pogłaskałam po ramieniu. Wzięłam górę od bułki i pomachałam jej przed nosem.. Zabrała ją ode mnie i zaczęła jeść całość .
- Masz rację Evil…. Niech on sobie będzie z Astorią… przyjaźnimy się, to jest ważne… a ja też muszę zapomnieć o nim i iść na przód… inaczej stanę się jakąś depresyjną samobójczynią! – po chwili wybuchnęła śmiechem, to był dobry znak. Przeczesałam jej włosy i również się roześmiałam. – Muszę lecieć do pracy, ale jedno słowo i jestem dobra? Dziś mam wieczór tylko dla siebie.. Blaise ma coś tam, w sumie nie wiem nawet za szybko wyszedł.. a Draco w wiadomym miejscu.. liczę na jakiś dobry film i duuużo popcornu. – Ześlizgnęłam się z brzegu łóżka i ruszyłam do swojego pokoju, szybko przemieniłam dres na coś bardziej elegantszego i ruszyłam na spotkanie z Bliznowatym. Oh jak ja to kocham.
Draco
Wszystko układało się idealnie, Ja i Astoria… przynajmniej tak się wydawało w mojej głowie. Póki Evil wczoraj nie uświadomiła mi co robię, spotykam się z nią tylko na seks… nie chcę tego,  
- Chcesz Hermiony – mówi mi moja podświadomość. Myśli że ja tego nie wiem? Tak, pragnę jej, każdego fragmentu jej ciała, abym znów mógł powiedzieć że ją kocham. Astoria jest inna, słodsza, milsza, poważniejsza, jednak mam wrażenie że umiem, że będę mógł stworzyć z nią związek, nie na zawsze.. ale na dłuższy czas. Nie ma to jak rozkminy w pracy, nie ma co. Przerzucam stertę papierów dotyczących zmarłych lub zamkniętych już najwierniejszych śmierciożerców. Zabawny żarcik ze strony Finnigana. Na szczęście więcej mnie nie osądza, dostrzegam w nim lepsze potencjały.
Po pracy jak zwykle idziemy do Tori,  już w windzie próbuje mnie rozebrać. Odmawiam, jedynie muskając jej włosy.
- Chcę najpierw porozmawiać…. To ważne… no i coś zjeść – roześmiałem się dodając na końcu coś aby nie bała się tej rozmowy. Bardzo mało rozmawiamy, a jeśli chciałem ją wkrótce zaprosić na wigilię w naszym mieszkaniu… musi wiedzieć o wszystkim… czyli między innymi i tym co przed nią ukryłem.
- O czym chcesz rozmawiać blondasku mój?
- O.. o tym co się dzieje teraz w moim życiu, pomijając Ciebie bo o tym wszystkim wiesz – po chwili byliśmy już w jej mieszkaniu, usiedliśmy na sofie a ja nie wiedziałem od czego mogę zacząć.. Wziąłem dwa głębsze wdechy.
- Draco.. powiesz mi wreszcie o co chodzi? – wyrzuciła z siebie blondynka, była niecierpliwa… tak samo jak Hermiona.
- W te wakacje, po bitwie.. byliśmy we czwórkę na wakacjach… no i wtedy, stało się że… byłem z Hermioną w związku.. potem przez różne sprawy zerwaliśmy, poznała innego, ale na imprezie przespaliśmy się… i … będę ojcem jej dziecka. – westchnąłem na końcu, Astoria spoglądała na mnie w szoku.
- Będziesz mieć dziecko z Hermioną? Draco… dlaczego to przede mną ukrywałeś? Ale… mam nadzieję że nie jestem przez ciebie traktowana jako kochanka, może i … mało spotykamy się w jednej sytuacji… ale to zbyt ważne, to wszystko zmienia..  – kręciła głową, nie mogłem uwierzyć w to że ze stoickim spokojem to przyjęła. Ucieszyłem się tak bardzo że od razu przeciągnąłem ją od siebie i mocno pocałowałem.
- Dziękuje, że to rozumiesz… bałem się twojej reakcji.. – spoglądałem w jej błękitne oczy,, które nadal coś do mnie czuły. – A mówię Ci teraz… bo chciałem abyś przyszła do nas na wigilię, wiem że nie masz z kim jej spędzić.. a u nas będzie naprawdę świetnie. – uśmiechnąłem się uroczo, tryb słodkiego blondaska włączony.
- Draco, zależy mi na tobie.. może nie akceptuje tego w pełni, ale spotykamy się kilka tygodni, a Hermiona jest w którym miesiącu?
- Jakoś tak… 7, ale nie jestem pewny… dopiero od niedawna, w sumie to od jej meczu rozmawiamy normalnie…. – rozmowa się ciągnęła. Wiedziałem że muszę jej wszystko opowiedzieć. Nie omieszkałem wspomnieć parę rzeczy o Evil i Blaisie na które się ucieszyła. To był miły anty-seksowy wieczór.

<hermi>
Termin porodu zbliżał się nieuchronnie. Co prawda nie znam płci dziecka, coś jednak czuję że będzie to chłopiec. Myślę, że Draco też by wolał chłopca, w końcu dziedzic fortuny by się przydał. Coraz bardziej irytowała mnie Astoria, kiedyś byłyśmy koleżankami, w końcu dzieliłyśmy jedno dormitorium. Teraz jednak kiedy ją widzę mam mdłości. Ona zresztą też za mną nie przepada i okazuje to dość wyraźnie. Ponadto mam wrażenie, że ta dziadyga uwielbia mnie ranić. Kiedy tylko jestem w pobliżu przytula go, całuję. Ja nie mogąc na to patrzeć wychodzę. Miedzy mną i Malfoy’em znowu nie jest najlepiej, praktycznie nie rozmawiamy. Wiem, że ta sytuacja męczy wszystkich, ale nie jestem w stanie traktować go znów jak przyjaciela…
- gotowa?? – z rozmyślań wyrwał mnie głos Ev. Miałyśmy dzisiaj iść po wyprawkę dla dziecka. Cieszyłam się na tę okazję.
- już sekundkę!! Zaraz wychodzę!! – odkrzyknęłam zza zamkniętych drzwi pokoju. Własnie kończyłam się ubierać. Odkąd Draco jest z Astorią zaczęłam mocno dbać o swój wizerunek. Tym razem ubrałam ołówkową czarną spódnicę do połowy uda, która delikatnie podkreślała mój już mocarnych rozmiarów brzuch, do tego zieloną koszulę i czarne długie kozaki. W końcu za oknem zima pełną gębą. Namalowałam czarne kreski, usta pociągnęłam czerwonym błyszczykiem włosy spięłam w luźny kucyk z opadającymi na twarz niesfornymi kosmykami. – gotowa!! – wyszłam z pokoju i zaprezentowałam się przyjaciółce.
- no,no Hermi kochanie wyglądasz zabójczo!! Lecimy na zakupy!! – podała mi ramię i trzymając się pod rękę wyszłyśmy z domu. Zamykając drzwi ujrzałam jeszcze Astorię wychodzącą z pokoju Draco w samej jego koszuli. – ejj, nie przejmuj się tym, nie warto. Mamy przed sobą cudowny dzień! – widząc jej szczery uśmiech nie byłam w stanie go nie odwzajemnić.
- dobra zaczynamy od wózka! – krzyknęłam i teleportowałyśmy się do sklepy z artykułami dziecięcymi.
- w czym mogę pomóc? – usłyszałam za plecami męski głos. Odwróciłam się niespiesznie i spojrzałam na młodego sprzedawcę.
- szukamy wózka dla naszego dziecka. – odparłam obojętnie. Widząc pytający wzrok mężczyzny poprawiłam się. – znaczy mojego dziecka.
- proszę za mną. – powiedział grzecznie. Pokazywał nam mnóstwo różnych rodzajów, kolorów i wzorów. W końcu, gdy byłyśmy przekonane, że nie znajdziemy nic ciekawego,  Evil ujrzała ciemnozielony wózek z szarymi wstawkami. Tego właśnie szukałyśmy!! Był idealny zarówno dla chłopca jak i dziewczynki.  Poręczny, pakowny, aczkolwiek niezbyt duży i leciutki. Miał hamulce i regulowaną rączkę. Bez namysłu kupiłyśmy go i z zadowoleniem przybiłyśmy piątkę. Później kupiłyśmy jeszcze przewijak, uroczą starodawną kołyskę, multum zabawek i pluszaków. Kiedy weszłyśmy na dział z ubrankami obu nam zaświeciły się oczy.
- Ty idziesz na prawo i wybierasz dla chłopca, ja na lewo i kupuję dziewczynce! – zarządziła Evelyn głosem kapitana na wojnie.

- tak jest generale!! – odkrzyknęłam i pędem ruszyłam w stronę wieszaczków z maciupkimi ubrankami. Wzięłam cały pęk śpiochów w różnych kolorach. Urzekły mnie jedne z napisem: I <3 MUM. Wzięłam je bez namysłu. Do koszyka trafiło też parę dżinsowych spodenek, koszule w kratkę, krawaciki, kubraczki, kurteczki i buciki. Byłam wykończona i pchałam przed sobą wyładowany po brzegi wózek. Przed kasą spotkałam Evil, również miała ogrom maluteńkich ubranek, tylko w kolorach różowym, niebieskim, zielonym i żółtym. Zapłaciłyśmy i z tuzinem pakunków teleportowałyśmy się z powrotem do mieszkania.
- Łoł dziewczyny a cóż to za zakupy?? – zapytał zaskoczony Diabeł.
- kupiłyśmy wyprawkę dla Fasolka. Mam mugolski wózek i kołyskę, więc będziesz musiał mi pomóc ze złożeniem ich do kupy. – uśmiechnęłam się czarująco. Odkąd pamiętam to właśnie młody Zabini zachowywał się jak prawdziwy ojciec. Jeździł ze mną do lekarza, dotykał brzucha gdy brzdąc kopał, to on kupił mu pierwszego misia i on złoży łóżeczko. Wtedy z pokoju wynurzył się blondyn.
- a cóż to jest?? – zapytał widząc cały hol w reklamówkach.
- to są właśnie rzeczy dla mojego dziecka, to jak Blais, złożysz łóżeczko?? – ponowiłam pytanie.
- ja będę składał łóżeczko bo to też moje dziecko! – wrzasnął Draco.
- teraz się przykładny tatuś znalazł?! Nigdy Cię przy nim nie było, no może prócz samego poczęcia! – nie zamierzałam dać za wygraną, zdecydowanie brakowało mi czekolady i robiłam się kłótliwa.
- ale to jest młody Malfoy, dziedzic mój i mego ojca! – blondyn wypiął dumnie pierś. O tego już za wiele, myśli Fasolek będzie nosił jego nazwisko?!  Niedoczekanie!
- o nie, nie, nie! To będzie mały Riddle! Potomek najpotężniejszego czarodzieja wszechczasów! – tym razem ja się wyprostowałam.
- ale ja jestem ojcem!
- a ja matką!
- ja mam dobrą pracę i prędzej go utrzymam!
- też mam pracę i na płacę nie narzekam!
- ale ja jestem większy i silniejszy!
- a ja mądrzejsza!
- a ja… - evil nie dała dokończyć bratu
- CISZA!!! – podziałało, zamilkliśmy natychmiast. – jesteście beznadziejni, jak chcecie wychować dziecko, kiedy kłócicie się jak małolaty? Dorośnijcie wreszcie, musicie być odpowiedzialni! Musicie stworzyć kochającą rodzinę dla Fasolka! – mówiła bardzo przekonująco.
- racja. – przyznałam niechętnie. – to co z nazwiskiem?
- pomyśl Miona. – przejął pałeczkę Diabeł. – każdy z nas ma nazwisko po ojcu, nawet ja, pomimo że go nigdy nie widziałem. Fasolek i tak nie będzie miał z wami łatwo, po co narażać go na pytania czemu nie ma na nazwisko jak tato? – miał rację, nie pomyślałam o tym.
- dobra, niech wam będzie. Młody będzie się nazywał Malfoy… - powiedziałam zrezygnowana. Dostrzegłam tryumfalny płomień w oczach blondyna. – ale łóżeczko i tak składa Blais! – zakomunikowałam i poszłam coś przekąsić.
Ev.
Czas sobie płynął dalej, Hermiona po jej postanowieniu aby iść na przód sprawiła że znów poprawiła jakość swojego stylu, nawet fasolka temu nie przeszkadzała.
Dzisiaj dotarło do nas że za parę dni już święta. W zeszłym roku spędziliśmy je w Malfoy Manor, tym razem chcieliśmy je spędzić w naszym mieszkaniu w piątkę, no dobra w szóstkę – zapomniałam o Astorii. Draco bardzo chciał aby przyszła – na złość Hermionie albo i nie… w sumie dziewczyny trochę się drażniły, trochę próbowały być miłe. Sama nie wiedziałam jak to będzie wyglądać.  Najgorszy był natomiast zakupowy szał. Draco i Hermiona kłócili się praktycznie o wszystko, nawet o choinkę!
- Ja chcę tą bardziej zieloną!
- Ja chcę wyższą!
- A ja tą bardziej prostą!
Praktycznie tylko ja z Blaisem posiadaliśmy jakiś rozum, próbując ich uspokoić. My ten czas spędzaliśmy w większym spokoju. Wiedziałam nawet co chciał dostać pod choinkę. Odkąd pamiętam zawsze składaliśmy się wszyscy na prezent dla każdego. Blaise często narzekał że nigdzie nie możne znaleźć jakiejś konkretnej gitary akustycznej, pewnego dnia zapisałam sobie jej nazwę i przekazałam plan zakupu reszcie. Przyjęli go z entuzjazmem i to mi się podobało. Draco miał dostać zegarek, tradycyjny prezent na 17 urodziny, w jego prawdziwą datę otrzymaliśmy oboje mroczny znak… wiedziałam że mój brat był bardzo zawiedziony że go nie otrzymał. Na 18 wymyśliliśmy coś lepszego, teraz była idealna okazja. Największy problem mieliśmy z Hermioną. Żadne z nas nie miało pomysłu. Liczyłam na Draco, ale ten nic… wiedziałam że dla fasolka jeszcze za wcześnie, zwłaszcza że ma już i tak wszystko na 5 miesięcy od porodu.  Zanim nadszedł jednak upragniona wigilia, udało mi się pokłócić z Potterem kolejny raz… jednak na koniec dnia podeszłam do niego jako ostatniego z całego biura i złożyłam życzenia. Dowiedziałam się wtedy że również poszedł dalej, na wiosnę miał odbyć się ślub jego i Ginevry. Pogratulowałam z uśmiechem i lekko przytuliłam, wydaje mi się że powoli zaczyna mnie doceniać…. To źle! Na kim będę mogła się wyżywać?
24 grudnia, od rana dekorujemy dom, siedzimy w kuchni i nawzajem ubieramy choinkę. Jesteśmy maszynami doskonałymi. Przydałaby się kolejna para rąk, niestety Astoria jest gościem więc nie możemy jej sprowadzić do pomocy. Czułam w kościach że te święta będą inne… tylko bałam się w jaki sposób. Zauważyłam kątem oka jak Blaise wiesza gałązkę z jemiołą niedaleko drzwi od jego pokoju, roześmiałam się, drugą część sama powiesiłam przy stole i choince. Byłam taka szczęśliwa mając ich wszystkich. Szkoda mi było tylko tego, że rodzice nie odezwali się do nas słowem odkąd wróciliśmy z wakacji i dowiedzieli się o Dremionce… Po świętach odwiedzimy ich, w końcu zostaną dziadkami. Zastanawiałam się też czy Tom przyjdzie do nas, to była jednak zagadka nie tylko dnia… ale i całych świąt.
<hermi>
Od zawsze kochałam święta. Kolędy, choinkę, bombki, i ogólnie całą atmosferę. Dziś wigilia, więc wstaliśmy szybciutko i wzięliśmy się ostro do roboty. Dekoracje i drzewko były już od tygodnia, więc jeden problem z głowy. Ale pozostawała kolacja… chłopaki poszli na zakupy a ja z Evil zostałyśmy, by zacząć gotować.
- Hermiona ryba się przypala. – wrzasnęła Evil. Zamyśliłam się i nie zwróciłam uwagi, że na mojej patelni rozgorzał dziki ogień. Szybko wrzuciłam patelnię do wody i przepraszająco spojrzałam na przyjaciółkę. – co jest kochanie? – zapytała zmartwiona.
- Evil nie wiem, po prostu mam ochotę płakać i śmiać się za jednym razem. Kocham święta, wiesz doskonale, ale miałam tak ciężki rok, że nie potrafię się nimi cieszyć. Wkurza mnie że ona tu będzie…
- miałaś trudny rok, wszyscy to wiemy, ale czy nie po to właśnie są święta? By dać nadzieję na nadchodzący lepszy czas? A Astorią się nie przejmuj, to dziewczyna Draco i ma prawo tu być. Proszę postaraj się być dla niej miła. Nie psujcie atmosfery! – nagle usłyszałyśmy dzwonek do drzwi. Blondi poszła otworzyć. Ku mojej ogromnej radości stanęła w nich właśnie ONA.
- cześć dziewczyny! Wesołych świąt! – uścisnęła Evil. – skoro razem spędzamy wigilię pomyślałam, że wam pomogę. I widzę, że się przyda. – uśmiechnęła się cynicznie widząc moją spaloną rybę.
- jeśli to konieczne to zapraszamy. – odparłam jeszcze bardziej jadowicie. Evenlyn tylko przewróciła oczami i posłała mi błagalne spojrzenie.
- gdzie mogę zostawić ciuchy na przebranie?
- w moim pokoju, chodź pokarzę Ci. – obie blondynki wyszły z salonu. odetchnęłam głęboko starając się uspokoić zszargane nerwy. Ostatnio łatwo mnie wyprowadzić z równowagi, a lekarz mówił, że powinnam ograniczać stres.
- dobra Lady, rób ciasto na pierogi a my się zajmiemy zupą i resztą. – nie miałam nic przeciwko, ugniatałam ciasto wielką zawziętością, wyobrażałam sobie, że jest to głowa Tori.
- wróciliśmy!! – rozdarł się Smoku. – kochanie a co Ty tu robisz tak wcześnie? – zapytał blondynki i podszedł do niej całując delikatnie. Gdy się od siebie odlepili dziewczyna spojrzała na mnie tryumfalnym wzrokiem. Wróciłam do ciasta i trzepnęłam w nie mocno.
- pomyślałam, że dziewczynom przyda się pomoc. – znów go pocałowała. Po tym incydencie, każdy wziął się za robotę i uporaliśmy się z posiłkami w 3 godziny. Później przyszedł czas na ubieranie. Jak co roku miałyśmy to robić razem z evil, ale niestety przyjaciółka zaprosiła też Astorię… założyłam prostą sukienkę przylegającą do ciała z długim rękawem i dość głębokim dekoltem w serek, w kolorze butelkowej zieleni, sięgającą do połowy uda. Była to jedna z nielicznych kreacji, która ładnie wyglądała w połączeniu z monstrualnym brzuchem. Czarne baletki, nie mogę sobie pozwolić na szpilki, srebrny łańcuszek i delikatny makijaż. Evil wybrała swoją ulubioną małą czarną, w której wyglądała nieziemsko i  chabrowe dodatki. Natomiast nowa dziewczyna Draco miała na sobie bardzo obcisłą krwistoczerwoną sukienkę bez pleców, i mocny makijaż z czerwonymi ustami. W porównaniu z naszym dość delikatnym lookiem, dziewczyna  prezentowała się bardzo kontrowersyjnie.
- gotowe? – słyszałyśmy zza drzwi głos Diabła.
- tak już wychodzimy. – odkrzyknęła Evil. Kiedy opuściłyśmy pokuj tak zwana płeć brzydka wybałuszyła oczy. Balis przytulił swoją dziewczynę a Draco swoją. Stałam tam jak debil nie wiedząc co ze sobą zrobić. Widząc to brunet podszedł do mnie i ucałował delikatnie w policzek.
- jesteś zdecydowanie najpiękniejszą przyszłą mamuśką na świecie. – uśmiechnęłam się w odpowiedzi. W dobrych nastrojach ruszyliśmy w stronę pięknie nakrytego stołu. Przyszedł czas na składanie życzeń. Usłyszałam charakterystyczny trzask i przede mną staną Tom.
- dziadek! – krzyknęłam wieszając mu się na szyję. – życzę ci wszystkiego dobrego, zdrowia, zrealizowania Twoich tajemniczych planów. – ucałowałam go delikatnie. Składałam życzenia wszystkim po kolei evil, balisowi, nawet astori… i w końcu przyszedł czas na zmierzenie się z tym czego się bałam najbardziej.
- Draco – zaczęłam nieśmiało. – życzę Ci, abyś w końcu znalazł szczęście, na które zasługujesz. Żebyś się realizował. A przede wszystkim, żebyś był w stanie pokochać Fasolka i być dla niego dobrym ojcem i wzorem do naśladowania. – widziałam, że zdziwiło go moje przyjazne zachowanie. W końcu ostatnio byłam dla niego dość oschła.
- Ja również, życzę Ci szczęścia i wiele zdrowia. Żebyś znalazła kogoś kto będzie godzien Twej miłości i komu będziesz mogła zaufać, kto cię nigdy nie skrzywdzi. – po tych słowach uścisnął mnie delikatnie. W momencie kiedy nasze ciała się zatknęły Fasolek kopnął. Młody Malfoy uśmiechnął się i ukląkł przede mną. – a Tobie Ty mój mały, żebyś nie dawał nam za bardzo w kość i nie męczył mamusi. – delikatnie pogłaskał brzuch. Malec znów kopnął. Astoria widząc tę czułą scenę podeszła do chłopaka i przytuliła go od tyłu. Przewróciłam oczami, chyba nie tylko ja.
- dobra Hermionko ja będę leciał, chciałem cię tylko uściskać. – jak nagle się pojawił tak nagle zniknął. Wzruszyłam ramionami i usiadłam na swoim miejscu. Wzięliśmy się za pałaszowanie. Po godzinie na stole nie zostało już nic, co było głównie moją zasługą. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się. Znów przypomniałam sobie dlaczego tak uwielbiam święta.
- to teraz prezenty! – krzyknęłam podrywając się z siedzenia i biegnąc w stronę choinki. Rozdałam każdemu zaadresowana do niego paczkę. Evil kupiliśmy piękną biżuterię z niewielkimi diamencikami. Blasi dostał upragnioną gitarę. Astoria jakąś sukienkę od chłopaka. Ja natomiast nowiutenką MP4 z nagranymi ulubionymi piosenkami. Draco od nas zegarek a od blondynki koszulę i bombkę z ich wspólnymi zdjęciami.  Malfoy natychmiast powiesił ją na choinkę.
- dobra kochani to teraz troszkę pokolędujemy. – zagaił Smok. Wziął swój prezent i zaczął grać baby its cold autside. Uwielbiam tą piosenkę! Już chciałam zacząć śpiewać damską partię,( bo śpiewać potrafię, co prawda nawet przyjaciele o tym nie wiedzą, ale tak właśnie jest. ) kiedy gędę otworzyła Tori i zaczęła wyć swoim przesłodzonym wysokim głosikiem. Nie wiem dlaczego, ale bardzo mnie zdenerwowała. Wstałam i podeszłam niespiesznie do  naszego drzewka. Zdięłam bombkę ze zdjęciami i patrząc blondynce prosto w oczy zrzuciłam ją na podłogę.
- ups. – powiedziałam jedynie bezbarwnym głosem i widząc zdziwienie przyjaciół poszłam do swojego pokoju. Gdzie przesiedziałam zamknięta resztę wieczoru. Oficjalnie stwierdzam, że nie cierpię świąt.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz