22 lipca 2013

| 25 | It's all coming back to me

Evil.
.Długo nie pobyliśmy w Malfoy Manor, Narcyza przytuliła nas jeszcze raz i wróciliśmy do domu. Przygotowaliśmy obiad – tzn. zamówiliśmy dwie wielgachne pizze i czas zszedł. Draco ani razu nie wspomniał o ojcu albo matce, bardzo przeżywał tą kłótnię, Hermiona zachowywała się całkowicie jak ona, inaczej się tego określić nie da. Pasowało mi przynajmniej to ze już się nie kłócą. Draco coraz rzadziej chodził do Astorii, byłam pewna że ich związek rozpadnie się w ciągu kilku tygodni .. jeśli nie dni. Zaobserwowałam że nasza Dremionka znów zaczyna stopniowo do siebie się przybliżać – jednak tylko jeśli chodzi o przyjacielskie stosunki. Ja i Blaise to zupełnie inna historia, nadal mamy między sobą pewne zawahania, oboje postanowiliśmy nie kochać się jeszcze – nie ze względu na Dremionę, po prostu… nie potrzebny nam był jak na razie seks. Dużo gorzej było z pracą, Blaise szybko awansował, jednak ja miałam wrażenie że powoli się duszę w jednym gabinecie z Potterem. Sam bliznowaty powoli również miał powoli mnie dość. Draco biegał do biura bardzo często, ale zawsze mógł znaleźć czas dla nas.. pobyć z nami i Astorią. Miał ciężki okres, jednak Shackelbolt powiedział że jk skończy ten projekt to już później będzie miał dużo lżej – awansuje go na lepsze stanowisko – i będzie mieć mniej pracy. Ja zaczęłam myśleć o medycynie- lecz najpierw rozszerzyć swoją wiedzę na studiach. To wszystko było zagadką przyszłości.. tylko jedno było pewne.. Hermiona rodzi już za kilka tygodni.

<miona>
Z dnia na dzień wizja porodu przerażała mnie coraz bardziej. Za niecałe dwa tygodnie miałam termin.  Dopiero teraz dochodziła do mnie powaga sytuacji, przecież ja mam zostać matką!! Chryste, umrę, umrę jak nic… stałam przed lustrem i ubierałam się na dzisiejsze wieczorne wyjście z przyjaciółmi. Postanowiliśmy, że przejdziemy się po Londynie i na spontanie odwiedzimy jakiś klub. Rozczesałam włosy, zrobiłam makijaż i ubrałam przygotowane wcześniej skurzane spodnie i luźną koszulkę na ramiączkach z językiem Stonsów. Do tego marynarka, bordowe martensy i byłam gotowa.  Kiedy wyszłam z pokoju wszyscy już czekali. Astoria i evil ubrane w ładne sukienki i wysokie obcasy, natomiast chłopaki w ciemnych spodniach i marynarkach.
- no to w drogę! – krzyknął Diabeł i złapał Blondi za rękę. Zauważyłam, że Draco niechętnie zrobił to samo. Wyszliśmy na skąpane mrokiem ulice Londynu, miasta które nigdy nie zasypia. Plątaliśmy się przez godzinę po podejrzanych uliczkach.
- Mam coś! – dobiegł mnie głos evil. Spojrzałam we wskazane miejsce i doznałam szoku. O nie… był to mój ulubiony klub, jednak nigdy nie byłam w nim z którymś z przyjaciół. Jest bowiem coś, o czym nawet oni nie wiedzą… ja uwielbiam śpiewać i robię to całkiem dobrze. Więc zawsze kiedy miałam na to ochotę przychodziłam do tego właśnie miejsca, gdzie spotykali się wszyscy fanatycy i mogli do woli śpiewać ulubione piosenki. – wygląda fajnie, spróbujmy. – kontynuowała blondynka.
- Przestańcie, wygląda okropnie… poszukajmy czegoś innego. – może się uda.
- och daj spokój miona, mnie się już nie chce chodzić. – jęczał Blais. Kurza twarz… no trudno, kiedyś by się i tak wydało. Weszliśmy więc do klubu, już przy bramce ochroniarz uśmiechnął się do mnie promiennie.
- Hermiono!! Jak dobrze Cię znowu widzieć!! Brakowało nam Twojego głosu. Wszyscy się już stęsknili. – zaczął potężny mężczyzna.
- dzięki Sam, ja również się za wami stęskniłam. Ale jak widać, miałam teraz dużo na głowie. – tu spojrzałam wymownie w stronę mego brzucha. Uśmiechnął się tylko i wpuścił nas do środka. Widząc skonsternowane twarze przyjaciół zaczęłam wyjaśniać.
- no cóż… bo jest coś o czym nie wiecie nawet wy… ja śpiewam. I właśnie tutaj robię to najczęściej. – zaczęłam się tłumaczyć. Poprowadziłam całą ekipę do mojego ulubionego stolika i zamówiłam dla wszystkich drinka a dla siebie puszkę coli.
- Ale dlaczego nie powiedziałaś? Chętnie bym cię przyszła posłuchać! – zaczęła z wyrzutem evenlyn.
- w zasadzie to nie wiem. Zawsze była to jakaś moja natura, muzyka jest dla mnie bardo intymną sprawą i łatwiej dzielić się tą drugą twarzą z obcymi. – nie dane mi było skończyć, bo usłyszałam w głośnikach znajomy głos prowadzącego klub.
- Moi drodzy, po długiej nieobecności na naszej scenie, powróciła do nas Hermiona Riddle – rozległy się liczne oklaski i wiwaty. – Miona, czy zaszczycisz nas choć jedną piosenką? – tu zwrócił się już personalnie do mnie. Widziałam dogłębne zdziwienie na twarzach przyjaciół.
- Dobra głupki, macie jedyna okazję żeby mnie usłyszeć. – powiedziałam wstając i pewnym krokiem weszłam na scenę.  Przywitałam się z właścicielem, który właśnie losował dla mnie piosenkę.
- zaśpiewasz   It's All Coming Back To Me Now Celine Dion. – ja to jednak mam szczęście… trafiła mi się piosenka, która idealnie oddaje moje obecne uczucia… usłyszałam pierwsze takty muzyki I zaczęłam śpiewać. Dokładnie rozumiejąc przesłanie i sens utworu mogłam zaśpiewać go bardzo emocjonalnie. Tak też zrobiłam. Zupełnie odpłynęłam, zresztą jak. Tym razem jednak targały mną ogromne uczucia. Dobrze wiedziałam do kogo kieruje tą piosenkę, patrzyłam tylko w stalowe oczy chłopaka siedzącego z szeroko otartą buzią.
Były noce, kiedy wiatr był tak chłodny
Że moje ciało zamarzało w łóżku
Jeżeli tylko słuchałam go
Bezpośrednio zza okna

Były dni, kiedy słońce było tak okrutne
że wszystkie łzy zamieniły się w pył
I wtedy wiedziałam, że moje oczy
wysychały na zawsze

Przestałam płakać natychmiast w chwili gdy odszedłeś,
I nie mogę sobie przypomnieć gdzie lub kiedy lub jak
I pozbyłam się wszystkich wspomnień które ja i ty kiedykolwiek stworzyliśmy

Ale kiedy dotykasz mnie w ten sposób,
I tak mnie przytulasz
Muszę przyznać
Że to wszystko do mnie wraca
Kiedy dotykam cię w ten sposób
I kiedy tak cię przytulam
Trudno w to uwierzyć, ale
To wszystko do mnie wraca

Były złote chwile
I przebłyski światła
Były rzeczy, których więcej bym nie zrobiła,
Ale wtedy one wydawały się dobre
Były noce niekończącej się rozkoszy
To było więcej niż jakiekolwiek dopuszczalne zachowanie
Kochanie, kochanie

Gdy całuję cię w ten sposób,
i gdy ty tak szepczesz
To przepadło dawno temu
Ale ciągle do mnie powraca
Jeżeli mnie tak pragniesz
I jeżeli mnie tak potrzebujesz
To umarło dawno temu
Ale to ciągle do mnie wraca
Tak ciężko jest się temu oprzeć
I to wszystko do mnie powraca
Ledwo mogę sobie przypomnieć
Ale to ciągle do mnie teraz powraca
Ale to ciągle do mnie powraca

Były te puste pogróżki i dziurawe kłamstwa
I gdy tylko próbowałeś mnie zranić
Ja raniłam cię jeszcze bardziej
I dużo głębiej

Były godziny trwające całe dnie
Kiedy byliśmy samotni, w końcu podliczyliśmy wszystkie szanse
Które zaprzepaściliśmy na zawsze

Ale ty byłeś historią z trzaskającymi drzwiami
I w jakiś sposób znów stałam się silna
I nigdy nie straciłam ani chwili życia na ciebie, od tamtej pory

Ale kiedy dotykasz mnie w ten sposób,
I kiedy mnie tak całujesz
To było tak dawno temu
Ale to ciągle do mnie powraca
Ale kiedy dotykasz mnie w ten sposób,
I gdy ja całuję cię w ten sposób
To przeminęło z wiatrem
Ale to ciągle do mnie powraca

Były złote chwile
I przebłyski światła
Były rzeczy, których więcej bym nie zrobiła,
Ale wtedy one wydawały się dobre
Były noce niekończącej się rozkoszy
To było więcej niż jakiekolwiek dopuszczalne zachowanie
Kochanie, kochanie, kochanie

Ale kiedy dotykasz mnie w ten sposób,
I tak mnie przytulasz
To przeminęło z wiatrem
Ale to wszystko do mnie powraca
Kiedy tak na mnie patrzysz
I kiedy tak na ciebie patrzę
Widzimy to, co chcielibysmy zobaczyć
Wszystko do mnie powraca
Ciało i fantazje
Wszystko wraca do mnie
Ledwo mogę sobie przypomnieć
Ale to do mnie teraz powraca

Jeżeli wybaczysz mi to wszystko
Jeżeli wybaczę ci to wszystko
Wybaczymy i zapomnimy
A to wszystko powraca do mnie
I ty tak na mnie patrzysz
I kiedy tak na ciebie patrzę
Widzimy to, co chcielibyśmy widzieć
Wszystko powraca do mnie
Ciało i fantazje
I to wszystko do mnie powraca
Ledwo mogę sobie przypomnieć, ale to wszystko do mnie wraca

(Wszystko do mnie teraz powraca)
A kiedy mnie tak całujesz
(Wszystko do mnie teraz powraca)
I gdy dotykam cię w ten sposób
(Wszystko do mnie teraz powraca)
Jeśli zrobisz to tak
(Wszystko do mnie teraz powraca)
A jeżeli my...
Wybrzmiewały ostatnie nuty pieśni, omiotłam wzrokiem całą salę. Evil przyglądała mi się ze łzami w oczach, blais wyglądał na totalnie zdziwionego a astoria była widocznie zła. Dopiero po chwili spostrzegłam, że po moich policzkach ciekną łzy a dłonie mam zaciśnięte w pięści aż zbielały. Nie mogąc znieść natłoku myśli zbiegłam ze sceny i ruszyłam w stronę wyjścia. Kiedy znalazłam się na zewnątrz poczułam kojący ciepły wiatr na twarzy. Osunęłam się po ścianie i ukryłam twarz w dłoniach. Dlaczego on ciągle siedzi mi w głowie? Czemu po prostu nie mogę o nim zapomnieć? Kocham go! Tak strasznie go kocham! Poczułam na ramieniu czyjąś zimną dłoń. Uniosłam powoli głowę i natrafiłam na dobrze mi znajome szare tęczówki. Biło z nich ciepło i troska. Wstała i niespodziewanie wtuliłam się z ukochane ramiona. 

Draco.
Nie wiedziałem co powiedzieć, piosenka która została wybrana dla Hermiony była idealna do naszaj sytuacji, nie tylko z jej strony ale i mojej. Widząc w jaki sposób śpiewa, byłem pewny że całą sobą czuje tą piosenkę. Evil rozpłakała się na dobre, Blaise był w szoku a Astoria wyczuła bardzo szybko o co chodzi. Brunetka przez cały czas wpatrywała się we mnie, utwór powoli dobiegał końca a w oczach mojej ukochanej stanęły łzy. Wybiegła z klubu a ja nie myśląc ani chwili dłużej – pobiegłem za nią. Usłyszałem tylko ostatnie słowa Tori : Wiedziałam że nadal ją kocha! To koniec Draco! – jednak nie obchodziło mnie to kompletnie, liczyła się tylko Hermiona, to że teraz płakała i potrzebował mnie. Znalazłem ją przed klubem, opartą o ścianę. Dotknąłem jej ramienia poagajc jej podnieść się, zapłakana spojrzała mi w oczy i mocno wtuliła w moje ciało. Przytuliłem ją równie silnie, wplatając jedną dłoń w jej włosy. Staliśmy tak kilka sekund, minut.. nei było to ważne, czułem za to mocniejsze ruchy fasolki.
- Hermiono.. przecież ja… dlaczego mi nie powiedziałaś? – spojrzałem na nią, przestała płakać jednak nadal miała łzy w oczach.
- Bo Cię kocham.. będziemy mieć dziecko a wiem że nie możemy być razem, lepiej nam jest gdy jesteśmy przyjaciółmi…
- Hermi… wiesz co ja o tym myślę, ja … ja Ciebie też kocham – w Tm samym momencie zobaczyłem jak Atoria wychodzi z klubu i mierzy mnie wzrokiem, przewróciłem jedynie oczami.
- Draco ja chyba…
- Ciii… - przytuliłem ją do siebie mocniej. Nie chciałem psuć chwili.
- Draco…
-Draco…
-DRACO!
-DRACO DO CHOLERY! Wody mi odeszły! – Stało się, nadszedł ten czas.. Hermiona zaczęła rodzić! Nie myśląc o Evil i Blaisie złapałem ją w ramiona i teleportowałem do szpitala.
- Pomocy! Moja…. – nie wiedziałem jak ją nazwać więc po prostu wydarłem się – ONA RODZI! – Po chwili zbralisię lekarze i pielęgniarki, zabrali ją na salę porodową. Zanim spróbowałem wjeść, wysłałem patronusa do Evelise aby ich o tym poinformować.
- Nie może pan tam wejść…
- Jestem ojcem dziecka, więc z drogi! – Dystans od drzwi do Hermiony pokonałem w błyskawicznym tempie. Gdy mnie zauważyła uśmiechnęła się blado, ścisnęła moją dłoń a ja ją potrzymałem.
- Hej, jestem już przy tobie… - wyszeptałem cicho, w odpowiedzi jednak usłyszałem jedynie krzyk. – Spokojnie, oddychaj.. będzie dobrze.
- Łatwo Ci mówić! To nie ty rodzisz prawie 3 kilowe cielsko! Nawet nie wyobrażasz sobie przez co teraz przechodzę! – Wydarła się na mnie a ja nawet nie mrugnąłem.
- Hermiona, to nie jakieś cielsko.. to fasolek, nasz fasolek…  - na moje słowa jakby się uspokoiła, cał czas patrzyłem w jej oczy, zaczęła oddychać spokojniej i przeć. W pewnym momencie lekarz powiedział że „widzi główkę”, Wtedy mnie zamurowało, za chwilę naprawdę będę ojcem, za chwilę zobaczę moje dziecko, moje i Hermi. Kolejne minuty mijały, nawet nie jestem w stanie powiedzieć w jakiej prędkości. Widziałem jedynie jak Hermiona coraz bardziej się męczy, doktor mówi żę już coraz bliżej, że tylko chwila. Ścisnąłem dłoń Lady, spojrzała na mnie i w tej samej chwli usłyszałem płacz… płacz dziecka.
- To syn… mają państwo syna… chce pan przeciąć pępowinę? – miałem mroczki przed oczami, jednak wziąłem coś ostrego co mi podał i przeciąłem ją.. nie byłem nawet w stanie określi co to było.. jak się teraz czułem. Odwróciłem się w stronę najbliższej mi pielęgniarki i zauważyłem zwiniątko trzymane przez nią. Był taki idealny, taki piękny… nie mogłem jednak zobaczyć tego na czym mi zależało.. na kolorze oczu. Kobieta podała mi maleństwo, które rzucało się i płakało na tyle ile było je stać.
- Hej mały.. to ja, twój tatuś… - stał się cud, mały jak na zawołanie uspokoił się i otworzył oczka, moje ciało doznało euforii, miał zielone oczy – po mamie.
- Daj mi! Daj mi! Daj mi go! – ostatkami sił wołała nowonarodzona mamuśka, podszedłem bliżej i ułożyłem go przy jej piersi.
- Tatusia już poznałeś, a tu mamusia Hermiona kochany fasolku…
- Tom… niech ma na imię Thomas… - dotkąłem palcem małego czółka.
- Tomas Lucjusz Malfoy. – na dźwięk drugiego imienia skrzywiłem się. – Draconie, to też jego rodzina, to twój ojciec a nie pozwolę na to by dziecko nie miało dziadków, nawet jeśli są skłóceni z ojcem.
- No dobrze, dobrze… porozmawiają państwo później.. teraz musimy wziąć was na parę badań kontrolnych… - pożegnałem ich całusem w czoła. Zabrano mi ich, wiec wyszedłem na zewnątrz, od razu rzuciła się na mnie moja siostra.
- I co? I Co?! Chłopiec? Dziewczynka? Jak wygląda? Jak się czuje Hermiona?
- Spokojnie piękna.. daj mu powiedzieć – wtrącił diabeł, miał racje. Pewnym ruchem odsunąłem od siebie blondynkę i pozwoliłem aby uspokoiła emocje.
- Chłopiec, nazwaliśmy go Tom… ma zielone oczy po Hermionie, jest piękny… po prostu piękny.. nie mogę sobie wyobrazić że razem z Lady stworzyliśmy coś tak idealnego…  lady natomiast jest zmęczona, ale i tak wzięli ich na badania.. teraz musimy po prostu poczekać. – powiedziałem w spokoju, przynajmniej tak mi się wydawało, nie byłem w stanie określić jak się teraz czułem.. Hermiona mnie kocha, ja ją kocham… mimo że nie możemy być razem.  Fasolek.. znaczy  się Tom jest spełnieniem rodzicielskich marzeń, lepiej być nie mogło.

| 24 | - Odezwał się idealny ojciec!

<Evil>
Święta minęły szybko, nie obejrzeliśmy się a było już po nich. Reszta dni minęła w większym spokoju niż wigilia. Hermiona odpuściła w kolejne dni, jednak nie przeprosiła Astorii, Draco w sumie tylko przy swojej dziewczynie udawał że przejął się, gdy tylko wyszła machnął ręką mówiąc że i tak mu się nie podobała. Na tyle głośno by Lady mogła to usłyszeć.
Dzisiejszy dzień miał być przyjemniejszy, przynajmniej na to liczyłam. Może i zachowywałam się jak 15 latka, jednak to dzisiaj mijał miesiąc od meczu Hermiony…. Dnia w którym całowałam się Blaisem i staliśmy się parą. Nie byłoby to dla mnie takie ważne, bo każdy dzień z nim jest wyjątkowy… ale przez ostatnie dwa tygodnie kompletnie nie mieliśmy dla siebie czasu, mimo że mieszkamy razem. Nie jestem zła, wiem że sprawa Hermiony i świąt była po prostu ważniejsza. Rozumiem to doskonale, jednak było mi trochę przykro z tego powodu. Na szczęście śniadania nie trzeba było więcej robić, wykańczaliśmy żywność poświąteczną. Trochę na złość Lady ale było sporo warzyw w każdej możliwej potrawie. Na szczęście Hermiona zaczęła jeść je coraz chętniej, byliśmy z jej dumni. Draco odkąd poczuł pierwszy raz kopnięcie fasolki, jeszcze bardziej biegał obok niej, pilnując aby jadła. Dopiero teraz zauważałam jak wyglądałam kiedy patrzyłam na Blaisa. Widać gołym okiem że się kochają, ale próbują tak to ukryć… po prostu brak mi słów. Wyciągam z lodówki ostatnie dwa kawałki ryby po grecku i podgrzewam w mikrofali, po chwili czuje na swoich biodrach dwie męskie dłonie przyciągające mnie do siebie i usta muskające kark.
- Dzień dobry. – słyszę cichy szept w uchu, a mnie przechodzi dreszcz, odwracam się i całuję napastnika.
- Dzień dobry.  – odpowiadam krótko posyłając mu uśmiech, po chwili słyszę dźwięk mikrofali, wyjmuję rybę i siadam do stołu. Blaise kroi chleb, szykuje kanapki i po chwili przyłącza się siadać naprzeciw mnie. Nie budzimy pozostałej dwójki, każdy powinien się wyspać póki może. Tylko my dwoje od zawsze byliśmy rannymi ptaszkami.
- Wyjdziemy gdzieś wieczorem? Tak… tylko we dwoje?  - zapytał, wcześniej przez chwilę maił minę jakby bał się zapytać, jakby nadal się wstydził.
- Pewnie, tylko trzeba będzie przypilnować żeby fretka nigdzie nie wyszła… i został z Hermioną…  - jednak i tak zanim skończyłam to zdanie usłyszeliśmy jedno wielkie: „SŁYSZAŁEM!” z pokoju Draco. On ma radar tylko na to słowo. Przewróciłam oczami a diabeł zaczął się śmiać. Przez chwilę pomyślałam o tym by wysłać ich do Malfoy Manor, tylko oni nie wiedzieli o ciąży Hermiony.. jednak bałam się zacząć ten temat. Po chwili do kuchnio-jadalni wpadł mój braciszek, niszcząc ten miły poranek narzekaniami na kaca.
- Co tam zakochańce? Jakieś plany szykujecie? – Wyszczerzył swoje bialutkie zęby w podłym uśmieszku, zmierzyłam go wzrokiem a ten w podzięce „przeczesał” mi włosy.
- Nie twoja sprawa, oprócz tego że przydałoby się abyś został z Hermioną… nie chcę żeby była sama rozumiesz? Możecie podejść do Malfoy Manor, tylko nagraj mi minę ojca jak się dowie że zostanie dziadkiem. – roześmiałam się szyderczo, Blaise spojrzał na mnie z lekką obawą jednak wiedział że dobrze mówię. Blondasek zamknął się a ja spokojnie dokończyłam śniadanie.
Reszta dnia minęła spokojnie, popołudniu zamknęłam się w swoim pokoju,  wzięłam długa gorącą  kąpiel, aby się zrelaksować. Hermiona nadal nie znała moich planów w stosunku do Dremionki na dzisiejszy wieczór. Jakoś nie miałam czasu jej w to mieszać, w tej chwili. Wychodząc z łazienki do swojego pokoju w ręczniku i turbanie na głowie zobaczyłam na łóżku Hermionę.
- Nie zostawiaj mnie z nim… na ten wieczór. – wyszeptała prosząc.
- Hermi, musicie spędzić trochę czasu razem, nie podoba mi się że ciągle się kłócicie… nawet po zgodzie.. tym bardziej że Draco obiecał mi ze nie zaprosi Astorii… zamówicie Pizzę, obejrzycie film.. coś wymyślicie.. tylko nie chcę widzieć żadnych zniszczeń jak wrócimy ok.?
- Dobrze… - zrobiła minę w stylu mema „okey” i wyszła przez łazienkę do siebie. Ja wróciłam do szykowania, podkręciłam bardziej włosy na fale i spięłam je do góry, makijaż jak zwykle delikatny, nie lubiłam przesadzać z czymkolwiek, gorzej było z sukienką.. jednak przy pomocy Hermiony wybrałam chabrową, na grubszych ramiączkach, dość dopasowaną ale całkowicie klasyczna i elegancka.  Punktualnie o 18.30 do pokoju zapukał Blaise. Od razu poznałam, Draco wystukiwał jakieś denne melodyjki, otworzyłam prędko drzwi i uśmiechnęłam się szeroko.
- Wow… nigdy nie nadziwię się tym że będąc piękną, stajesz się jeszcze piękniejsza. – obrócił mnie wokół siebie i odwzajemnił uśmiech. Przysunął do siebie bliżej i pocałował czule, palcami przeczesując kosmki włosów które specjalnie zostawiłam luźno. – Chodźmy… - podał mi ramię i wyszliśmy z domu.  Wiedziałam że pójdziemy pieszo, często tak chodziliśmy, oboje też uwielbialiśmy to. Nie potrzebne nam były miotły, samochody czy rowery… sam spacer sprawiał nam radość. Zatrzymaliśmy się pod drogą restauracją, widząc już jej szyld można było poznać że jest bardzo wykwintna. Otworzył przede mną drzwi, kelner zaprowadził na miejsce. Czułam się swobodnie, mimo że w około mnie byli sami dostojnicy. Otworzyłam kartę dań i zaniemówiłam, były tutaj nazwy potraw których nawet nie potrafiłam wymówić, kuchnia Francuzka… jedna z moich słabości… znam Francuzki język dość dobrze, ale i tak ciężko było mi parę rzeczy zrozumieć. Blaise spojrzał na mnie pytająco.
- Zastanawiam się co wybrać…. Masz jakiś pomysł? – zapytałam, chłopak pokiwał głową i zawołał kelnera. Zamówił trak szybko że nie zanotowałam w głowie co konkretnie. Dużo rozmawialiśmy, jednak nie schodziliśmy na tematy Dremiony, Tori.. naszych rodzin, po prostu o wszystkim i o niczym. Jedzenie było wyśmienite… wino które zmówił także, szczerze mówiąc czułam się lekko upita. Jeszcze godzinę po posiłku siedzieliśmy delektując się tym boskim napojem.
Wracając zahaczyliśmy o park, stanęliśmy w tym samym miejscu gdzie pojawił się słynny Hermionowy kamień, zauważyłam że Blaise znów schyla się ku mnie, blisko kolejnego pocałunku poczułam jak ktoś mnie od niego odsuwa. Spojrzałam przerażona, to był Lucas…
- OOoo…. Teraz to jednak z Diabełkiem się sypia tak? Niewdzięczna… Dafne już dawno przejrzała Cię.. cały czas mnie oszukiwałaś! Mówiłaś że mnie kochasz…. A przez cały ten czas, kochałaś jego… mówiła mi od początku… cały czas mnie uprzedzała że jesteś fałszywa… ale nie wiedziałem że zaraz po tym wszystkim, zaczniesz spać z tym…. Sierotą! Ty Suko! – popchnął mnie w stronę stawu, zachwiałam się i wpadłam do niego. Od razu budząc kaczki i łabędzie. Przerażone ptaki uciekły a ja próbowałam zrozumieć co się dzieje. Podniosłam się i zrzucając buty pobiegłam do nich. Widząc stan rzeczy, w ciągu kilkunastu sekund Blaise przywalił Lucasowi, ten mu odwzajemnił, jednak to ten drugi leżał skulony na ziemi, Diabeł otrzepał się z kurzu i spojrzał na mnie troskliwie, w tym świetle jeszcze nie widziałam, dopiero gdy podszedł do mnie zobaczyłam w świetle latarni  spuchnięte miejsce w którym robił się siniak i krwawiącą rankę nad brwią. Wziął moją twarz w dłonie, zjeżdżając nimi i sprawdzając czy nic mi nie jest. Pokręciłam głową przecząco.
- Eveline…  nic Ci nie jest? Złamałaś coś? Zaatakowały Cię kaczki? – był taki kochany.
- Nie, jestem tylko… mokra… za to ty krwawisz, no i będzie niezłe limo.. – dotknęłam ran, skrzywił się.
- E tam, zaraz moja piękna uzdrowicielka coś z tym działa… nie podobało mi się to jak Cię nazwał, a dafne… to było odwrotnie, zawsze ty mnie przed nią ostrzegałaś.. ja nie słuchałem… przepraszam.
- Czy w tym miejscu zawsze będziesz mnie przepraszał? – roześmiałam się cicho, burząc smutną atmosferę. – Wracajmy do domu…
Dobrze że do domu mieliśmy już blisko, jednak w windzie emocje się zmieniły. Przylegliśmy do siebie jak szaleńcy, całując się jakby za chwile miał się skończyć świat. Drzwi otworzyliśmy zaklęciem, zamknęliśmy za sobą też. Dopiero w moim pokoju zaczęliśmy się rozbierać, nie przeszkadzał nam fakt że oboje byliśmy brudni, w sumie przede wszystkim ubrania były paskudne. Namiętność narastająca w nas popychała w stronę łóżka. Czar jednak prysł gdy położyliśmy się na nim, pocałunki zwalniały, emocje i pożądanie również, otuleni kołdrą, zasnęliśmy, zmęczeni całym tym dniem.

<herm>
Świetnie, Evil zostawiła mnie samą z Malfoyem… wiem, wiem że potrzebują pobyć sami z Blaisem, ale dlaczego ja musiałam zostawać z blondynem? Bałam się okropnie, wiem bowiem że nie umiem się przy nim kontrolować. Jego oczy, głos, włosy i ten cwaniacki uśmieszek… od zawsze robiło to na mnie wrażenie. Postanowiłam jednak, że postaram się by było między nami jak dawniej. Może ten wieczór naprawi nasze stosunki.
- dobra Lady, masz dwie opcje na dzisiejszy wieczór – rzekł zaczepnie chłopak. – albo rozchodzimy się do swoich pokoi i zamulamy jak zawsze. Albo, zdecydowanie bardziej intrygujący wybór, zostajesz ze mną i spędzamy wspólnie świetny wieczór. – przyznaję, tym mnie zabił. Postanowiłam jednak zagrać w jego grę.
- A co masz do zaoferowania? – zaszczebiotałam machając rzęsami. Gdyby nie pokaźnych rozmiarów brzuch wyglądałabym jak mała dziewczynka.
- na początek proponuję przygotować kolację. – zaczął z błyskiem w oku. – a później możemy obejrzeć coś w telewizji, pograć w jakieś gry, wyjść na spacer, albo po prostu porozmawiać.
- mam ochotę na jakąś komedię! – już po chwili wzięliśmy się za gotowanie. Ja smażyłam naleśniki, Draco przyprawiał szpinak. Gdy najedliśmy się do syta, żartując i śmiejąc się jak dawnie, zobaczyłam że jest już dość późno.
- proponuję się teraz pójść wykąpać i obejrzymy „Borata” w piżamkach.
- nie mam nic przeciwko. – weszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Ubrałam ulubioną za dużą koszulkę z wizerunkiem Jenis Joplin i czarne legginsy. Gdy weszłam do kuchni mój kompan robił popcorn. Zachłysnęłam się powietrzem gdy zdałam sobie sprawę, że jest jedynie w luźnych spodniach od piżamy. Widziałam jego umięśnione plecy, barki napinające się przy każdym ruchu. Zjechałam wzorkiem niżej i już miałam w głowie szukać epitetów określających zgrabną tylną część ciała, gdy chłopak się odwrócił trzymając wielką miskę. Dopiero wtedy oprzytomniałam.
-Gotowa?
-taaaak, jasne, tak, chodźmy. – widząc moje zażenowanie chłopak obdarzył mnie tylko pytającym spojrzeniem. Nie chcąc wchodzić w szczegóły mojej dziwnej reakcji dziarskim krokiem ruszyłam do salonu i usiadłam na samym krańcu sofy. Włączyliśmy film. Oglądam go już enty raz i za każdym śmieję się do łez. Atmosfera zupełnie się rozluźniła. Siedziałam już bardzo blisko Drakona, z głową opartą o jego tors. Wsłuchiwałam się w miarowe bycie jego serca. Nagle dłoń chłopaka spoczęła na moim brzuchu i poczułam na czubku głowy muśnięcie jego ust. Przymknęłam oczy ciesząc się tą chwilą. Było mi tak błogo, dobrze, w końcu czułam się bezpieczna.
- Miona… - z półsnu wyrwał mnie męski głos. – Hermiono spójrz proszę na mnie. – mówiąc to chwycił mój podbródek i pociągnął delikatnie ku górze, tak że patrzyłam w szare tęczówki. – posłuchaj mnie uważnie. Jeżeli powiedz choćby słowo, dasz jakikolwiek znak że chcesz mnie z powrotem, zostawię Astorię. Od zawsze liczyłaś się tylko Ty i wiedz, że to szybko nie minie. – intensywność jego spojrzenia była ogromna. Biło od niego napięcie i wyczekiwanie. Chciałam, bardzo chciałam by wrócił. Znów czuć jego usta, dłonie, oddech, słuchać jego nieziemskiego głosu tuż przy uchu, być budzona zmysłowymi pocałunkami, mieć go przy sobie dzień i noc. Już chciałam rzucić mu się na szyję, gdy do głosu doszedł rozsądek.
- Draco ja… - nie wiedziałam co powiedzieć. – my nie możemy… wiesz jak się to skończyło ostatnim razem. Ja nie chcę znowu przez to przechodzić. Poza tym teraz nie jesteśmy sami, będzie już za niedługo z nami Fasolek. Nie możemy teraz eksperymentować. Co jak znowu nie wyjdzie? Dziecko będzie cierpieć, a tego nie zniosę. Jesteś dla mnie cholernie ważny, byłeś moim pierwszym chłopakiem, pierwszy pocałunek należał do Ciebie, to Tobie się oddałam i to z Tobą będę mieć dziecko. Nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie. Ale nie możemy próbować w kółko. Teraz dobro malca jest najważniejsze.
- Masz racje, przepraszam nie powinienem. Lepiej jak zostaniemy w przyjacielskich stosunkach. – po tym incydencie dokończyliśmy film, pożegnaliśmy się i każde ruszyło do swego pokoju. Niestety moje usilne próby zaśnięcia spełzły na niczym. Cały czas miałam przed oczami wyraz jego twarzy, oczy pełne niepokoju i wyczekiwania i zawód po moich słowach. Jednak wiem, że dobrze zrobiłam. W życiu nie można mieć wszystkiego.    
Draco.
Jestem idiotą! Czy zawszę będę tak zaczynać? Nie ważne, co sobie pomyślałem wtedy gdy mówiłem jej o tym że ja kocham? Że rzuciłbym dla niej Astorię? Mój kretyński mózg jednak stwierdził że to idealna pora na takie wyznanie. Czego mogłem się spodziewać? Sceny melodramatycznej w stylu: Oh tak Draco, ja też nadal cię kocham! ? Jak mogłem powiedzieć coś takiego, wiedząc że inaczej nie zrobi… oboje wiedzieliśmy że ten związek znów szybko by się rozpadł,  kolejny raz pokłócilibyśmy się o jakąś pierdołę i potrzaskali drzwiami… to byłoby bardzo złe dla Fasolka Malfoya..
Rano obudziłem się w swoim łóżku, bo jakżeby inaczej, wziąłem szybki prysznic i zajrzałem do Blaisa.. pościel była nietknięta, przestraszyłem się że mogli nie wrócić. Od razu ruszyłem w stronę pokoju Ev, Hermiona stała już w drzwiach uchylając je lekko. Zajrzałem przez nią i zobaczyłem jak leżą wtuleni w siebie, a większość ubrań leży obok łóżka. No cóż, miałem nadzieję że aż tak szybko wujkiem nie będę.. w końcu i tak bycie ojcem stało się tak szybko. Oboje wycofaliśmy się do kuchni, Hermiona spojrzała na mnie ukradkiem jednak jej twarz wyrażała jedynie brak snu. Zaproponowałem kawę na co przytaknęła. Musiała nie spać całą noc… bałem się że to przeze mnie. Stawiając przed nią kubek, usłyszałem kroki. Eveline weszła do pomieszczenia przecierając oczy, była już ubrana w legginsy i dłuższy sweter.
- No i jak? Widzę że nie pozabijaliście się a mieszkanie całe…
- Było… - spojrzałem na Hermionę nie wiedząc co powiedzieć, ona również spojrzała na mnie a ja prawie zmiękłem, jej zielone oczy były takie piękne. – w porządku.. obejrzeliśmy film, pojedliśmy.. a u was jak? – zerknąłem w stronę Blaisa który wyszedł z pokoju Evi i podążył do swojego.
- Miło.. oprócz małego incydentu z Lucasem, długa historia.. na razie potrzebuję wody – roześmiała się cicho i złapała za butelkę, wypiła prawię całą jednym łykiem..  Blaise po chwili jednak pochwycił butelkę i wypił ostatnie krople. Miał na twarzy parę zadrapań i pod okiem niezłego sińca.
- Widzę że dzielnie broniłeś mojej siostry… Eviiiiiiill.. – spojrzałem na siostrzyczkę słodkim uśmieszkiem.
- Wiem o co ci chodzi, od razu domyśliłam się że nie byliście u rodziców bo czekaliście na mnie.. Pomogę tylko Diabłowi, zjemy coś  i idziemy… - tak też było. Po pół godziny stękania chłopaka, wrócił do nas bez śladu wczorajszego pobicia. Evil marnuje swój talent w ministerstwie, jednak wiedziałem że na razie nie jest gotowa na zawód uzdrowiciela. Na śniadanie zjedliśmy jajecznicę na bekonie,  Godzinę później już staliśmy  we czwórkę przed drzwiami Malfoy Manor. Moja siostra nie czekając otworzyła je, przed nami wyrosła Majka – skrzat którego zatrudnili rodzice.
- Panienka Malfoy, Panicz Malfoy… Panienka Riddle i Panicz Zabini.. witamy.. proszę do salonu, zaraz poproszę Pana i Panią. – ukłoniła się lekko a my ruszyliśmy do pokoju,  czekaliśmy na nich tylko kilkadziesiąt sekund. Ojciec jak zwykle zimnie spojrzał na mnie, nieco cieplej na Evil – no tak córeczka tatusia… jedynie matka przytuliła jednocześnie naszą dwójkę.
- Draconie, Eveline.. co was sprowadza do domu? Oczywiście.. witaj Hermiono i Blaisie… Hermiono dlaczego tak chowasz się za nimi.. widzę Cię bardzo dobrze – no tak, mama jak zwykle szybko wyczuwa że cos jest nie tak – Coś się stało? Potrzebujecie pomocy?
- Nie mamo… - udało mi się wyszeptać, spojrzałem na Hermionę która chowała się za mną i nieco za Evil. Blaise stanął obok blondynki, chciał ją objąć jednak jednocześnie z Hermi popchnęłyśmy ją w stronę rodziców. Siostrzyczka odwróciła się w naszą stronę i wzrokiem wymówiła „No dzięki”.
- Nic się nie stało.. chcieliśmy was odwiedzić.. no i … no cóż.. Poinformować was o tym że ja i Blaise jesteśmy razem. – złapała jego dłoń. Ojciec uśmiechnął się – ALARM ! ALARM! Mój ojciec naprawdę się uśmiechnął!
- To bardzo dobra wiadomość.. już wcześniej z twoją matką podejrzewaliśmy was o to…  Jesteście idealnie dobrani. Zastanawia mnie jednak fakt dlaczego Hermiona i Draco nagle nie są tacy .. zakochani jak wy.
- Oh Ojcze.. bo tyle się działo i nie działo… wolimy zostać przyjaciółmi niż pozabijać się w małżeństwie… - wzruszyłem ramionami, Hermiona nadal schowana za moimi plecami wystawiła jedynie głowę i popchnęła mnie w ich stronę. – Bo my.. no..  w.. wyniku różnych dziwnych sytuacji o których nie mamy czasu rozmawiać.. no cóż no…
- Draco, powiedz to wreszcie- wysyczał Lucjusz, uroczy sympatyczny jak zwykle.
- Będziemy mieć dziecko, - wydusiłem z siebie, Lady dopiero wtedy śmielej wyszła zza mnie – widząc to staruszek zacisnął wargi. No to będzie wybuch.
- Jak mogłeś do tego doprowadzić?! Mój własny syn jest na tyle nie odpowiedzialny by spłodzić dziecko w wieku 19 lat! Ty w ogóle myślisz? Zawsze Cię broniłem, wymagałem.. ale ty jak zwykle wszystko chrzanisz! Mój własny syn, mój dziedzic robi coś takiego? Draconie, ty nie jesteś byle kim! Jesteś Malfoyem!  - nie mogłem już wytrzymać, emocje, ta  złość która zbierała się we mnie od kilkunastu lat… mogła w końcu wybuchnąć
- Odezwał się idealny ojciec! Nigdy przy mnie nie byłeś… zawsze tylko praca! Czasami cudem udało ci się spędzić ze mną trochę czasu.. ale polegało jedynie na nauce jak być złym.. jak tępić szlamy, jak być tak zimnym i cynicznym jak ty! Jedynie Evelin i matka starała się w między czasie pomagać mi.. Nigdy nie miałem ojca!  A skoro chcesz się pozbyć syna… to proszę bardzo! – Spojrzałem jedynie na matkę która nie wiedziała co zrobić, puściłem Hermionę i z hukiem wyszedłem z domu, jak mogłem być taki głupi by pomyśleć że podejdzie do mnie, poklepie po ramieniu i powie że zawsze będę mógł polegać na nich bo rozumie…. Nie, on musiał pokazać swoją boskość i wielkość. To wszystko nie ma sensu.
Evil.
Nie wiedziałam że skończy się to aż taką awanturą, westchnęłam przytulając Hermionę, matka złapała ojca i próbowała go powstrzymać..
-  To jego wybór… skoro tak chce, to nie jest już moim synem… - to jedyne co usłyszałam,  po chwili przyszły dziadek jednak ochłonął i podszedł do Hermiony.
- Przepraszam za Dracona…  jednak wiedz Hermiono że ty zawsze będziesz mogła poprosić nas o wszystko… czuję się odpowiedzialny za to że wychowałem takiego egoistę… To mój wnuk.. a ja chcę dla niego jak najlepiej – Skinął jedynie głową i wyszedł pewnie do swoich spraw – jak zwykle. Narcyza podeszła do nas i przytuliła Hermionę.
- To był szok dla Lucjusza, musi ochłonąć.. oboje muszą.. Bardzo cieszę się Hermiono że zostaniesz matką, bo wierzę że będziecie dobrymi rodzicami… na pewno lepszymi niż my. Masz nasze wsparcie… jak już powiedział mój mąż. – sięgnęła do brzucha i dotknęła go, zobaczyłam jak odsuwa dłoń czując zapewne kopnięcie. – Już czuję jaki jest silny.. lub silna… Obiecaj mi Hermiono, że będziecie lepsi niż ja i Lucjusz… proszę.
- Tak będzie Narcyzo.. – odpowiedziała Hermiona, w jej głosie słyszałam zimno i ciepło jednocześnie, pierwszy raz nie mogłam rozpoznać jej uczuć.
<hermi>
Kotłowały się we mnie sprzeczne emocje. Byłam wściekła na Lucjusza, za to jak potraktował Draco. Wiedziałam, że tak będzie, łudziłam się jednak że może arystokrata choć odrobinę ucieszy się z potomka.
- Przepraszam na chwilkę. – zostawiłam zaszokowanych przyjaciół za sobą i skierowałam swoje kroki do gabinetu Lucjusza Malfoya. Wiedziałam, że pakuję się prosto w paszczę lwa, ale miałam poczucie, że muszę coś zrobić. Przeklęte hormony!! To wszystko ich wina!! Nie pukając, otworzyłam energicznie drzwi. Mężczyzna siedział za biurkiem. Obdarzył mnie pytającym spojrzeniem a z twarzy był nieprzenikniony chłód. Wyparowała ze mnie cała wcześniejsza wiara w siebie i pewność, że to co robię jest słuszne.
- Masz coś jeszcze do dodania? – przeszył mnie dreszcz słysząc jego lodowaty ton. Wzięłam głęboki oddech. To ja jestem Riddle i żaden Malfoy mi nie straszny!!
- Owszem, mam Ci dużo do powiedzenia. Jak możesz traktować Draco w ten sposób? Akurat teraz ciężko jest nam wszystkim. Nie planowałam rodzicielstwa w tym wieku, uwierz dla mnie to też szok. Przez długi czas zarówno ja jak i Twój syn nie mogliśmy się pozbierać. Tylko dzięki wsparciu dziadka i przyjaciół podjęłam decyzję by urodzić to dziecko. A Draco czuje się odpowiedzialny, jest w rozsypce!! Raz jeden mógłbyś udzielić mu potrzebnego wsparcia. Wiesz ile znaczyłby dla niego jedno klepnięcie w plecy i tekst typu: jakoś sobie porodzimy. – widziałam, że nie przekonałam go tymi słowami. – skoro Twój syn nic dla ciebie nie znaczy to zrób to dla mnie. Mówiłeś ,że jeżeli będę czegokolwiek potrzebować to mogę prosić. Więc proszę, porozmawiajcie, okaż mu zrozumienie i wsparcie. Nie chcę żeby Fasolek widział, że jego tatuś nie potrafi się dogadać z dziadkiem. Wiem, że za wcześnie byśmy zostali rodzicami, ale Draco będzie kochał malucha. Czuję bardzo mocno jego wsparcie. Myślę, że jest na tyle dojrzały by stworzyć dla niego dobrą, kochającą rodzinę. I proszę Cię byś nam w tym pomógł, byś miał udział w wychowaniu młodego Malfoya. – tym razem twarz mego rozmówcy pokazywała zdziwienie. – mówi się, że matki mają instynkt. A ja czuję, że będzie to chłopiec. Za parę tygodniu urodzę Twojego wnuka. Dziedzica Twojego nazwiska. – szybko podeszłam do niego i położyłam jego dłoń na brzuch. Malec kopnął dość dotkliwie. – to właśnie mój skarb, i nie pozwolę by widział nienawiść między Tobą a Draco. Jeżeli nie jesteście się w stanie dogadać to moje dziecko nie będzie togo oglądać. Mam nadzieję, że wiesz co to znaczy. – rzuciłam mu na stół zdjęcie z usg i wyszłam bez słowa. Musiałam koniecznie znaleźć Smoka. Pożegnałam się z Narcyzą i teleportowałam do parku obok domu. Coś mi podpowiadało, że to tam znajdę blondyna. Intuicja znowu mnie nie myliła. Siedział skulony na ławce, miał mocno zaciśnięte pięści. Nie usłyszał gdy podeszłam do niego. Dopiero gdy objęłam go delikatnie drgnął czując, że nie jest sam.
- Draco, spokojnie… - szepnęłam czule. Wiedziałam, że cierpi. Mimo wszystko ojciec był dla niego autorytetem i kochał go, pomimo tego że na każdym kroku spotykał się z chłodem i odrzuceniem.
- ja nie chcę być taki jak on. Nie chcę by nasze dziecko miało takiego ojca. Ja…
- cii… - nie dałam mu skończyć. – nie będziesz taki Draco. Wiem, że kochasz nasze maleństwo. Będziesz dla niego wzorem i to dobrym wzorem. Wspólnie wychowamy go na mądrego i wartościowego człowieka. Jestem tego pewna! – spojrzał na mnie z rozbrajającą szczerością. Wiedziałam, że moje słowa podniosły go odrobinę na duchu. Przytulił mnie mocno a ja wiedząc, że tego potrzebuję odwzajemniłam gest i ucałowałam go delikatnie w czoło.

| 23 | - Ja chcę tą bardziej zieloną!

Ev.
Obudziłam się dużo wcześniej niż w zwyczaju miałam, nie dość że była moja kolej na śniadanie, to Draco przez swoje wieczne biegi do Astorii zapomniał wczoraj kupić pieczywo. Wiem że chce iść do przodu, ale nadal uważam że to nie fair że to ukrywał… dopiero wczoraj wszystko się wydało. Nie chcąc nikogo budzić, ubrałam wygodny dres i wyszłam z mieszkania – o 6 rano raczej nikt nie będzie się przejmował tym jak wyglądam. Dzięki moim zdolnościom gps’a, znalazłam czynną piekarnię już po 20 minutach. Zanim dotarłam do domu, rodzinka już się obudziła. Draco zalewał właśnie kawy, a z łazienki chłopaków słyszałam nucenie Blaisa, miał taki śliczny głos. Postawiłam bułki na szafce i wzięłam się za śniadanie. Miałam na późniejszą godzinę, więc wkrótce zostałam sama. Blaise i Draco zaraz po śniadaniu wybiegli z domu. Zastanowił mnie fakt dlaczego Hermiona nie wyszła jeszcze z pokoju, nałożyłam jej porcję jajecznicy z pomidorami i szczypiorkiem, świeże bułeczki pełnoziarniste i soku pomarańczowego. Zapukałam, nikt się nie odezwał… oparłam się łokciem o klamkę i otworzyłam je.
-Hermiona, śniadanie! Po raz pierwszy nie przyszłaś na nie! Jestem w szoku….
- Zostaw mnie Ev…. – usłyszałam ciche syknięcie Lady, jak zwykle po prostu usiadłam obok niej stawiając tacę z jedzeniem na pościeli. Dziewczyna podniosła na mnie swoje zielone oczy, płakała… tylko.. a już wiem.
- Hermiona, nie przejmuj się Draco.. znam go od tej strony dłużej niż ty, jest dupkiem niewartym Ciebie.. ale macie dziecko, będziecie je mieć.. a ja nie pozwolę by to maleństwo nie miało obojga rodziców. – pomogłam jej usiąść i dotknęłam jej brzucha, maluch jak na potwierdzenie przyłożył nóżkę tam gdzie dotknęłam.
- Evil.. on może być skończonym draniem, i tak go kocham…
- A on… nie chce znów narazić waszej przyjaźni… dlatego postanowił iść na przód… rozmawiałam z nim wczoraj wieczorem… Nie chce was stracić, w stosunku do Ciebie się nie zmienił, po prostu… chce mieć kogoś, z kim może być… nie daje temu związkowi dużo czasu.. ale uwierz mi, to dobra terapia dla was obojga…. Liczy się wasza-nasza przyjaźń… nic więcej. – przytuliłam ją i pogłaskałam po ramieniu. Wzięłam górę od bułki i pomachałam jej przed nosem.. Zabrała ją ode mnie i zaczęła jeść całość .
- Masz rację Evil…. Niech on sobie będzie z Astorią… przyjaźnimy się, to jest ważne… a ja też muszę zapomnieć o nim i iść na przód… inaczej stanę się jakąś depresyjną samobójczynią! – po chwili wybuchnęła śmiechem, to był dobry znak. Przeczesałam jej włosy i również się roześmiałam. – Muszę lecieć do pracy, ale jedno słowo i jestem dobra? Dziś mam wieczór tylko dla siebie.. Blaise ma coś tam, w sumie nie wiem nawet za szybko wyszedł.. a Draco w wiadomym miejscu.. liczę na jakiś dobry film i duuużo popcornu. – Ześlizgnęłam się z brzegu łóżka i ruszyłam do swojego pokoju, szybko przemieniłam dres na coś bardziej elegantszego i ruszyłam na spotkanie z Bliznowatym. Oh jak ja to kocham.
Draco
Wszystko układało się idealnie, Ja i Astoria… przynajmniej tak się wydawało w mojej głowie. Póki Evil wczoraj nie uświadomiła mi co robię, spotykam się z nią tylko na seks… nie chcę tego,  
- Chcesz Hermiony – mówi mi moja podświadomość. Myśli że ja tego nie wiem? Tak, pragnę jej, każdego fragmentu jej ciała, abym znów mógł powiedzieć że ją kocham. Astoria jest inna, słodsza, milsza, poważniejsza, jednak mam wrażenie że umiem, że będę mógł stworzyć z nią związek, nie na zawsze.. ale na dłuższy czas. Nie ma to jak rozkminy w pracy, nie ma co. Przerzucam stertę papierów dotyczących zmarłych lub zamkniętych już najwierniejszych śmierciożerców. Zabawny żarcik ze strony Finnigana. Na szczęście więcej mnie nie osądza, dostrzegam w nim lepsze potencjały.
Po pracy jak zwykle idziemy do Tori,  już w windzie próbuje mnie rozebrać. Odmawiam, jedynie muskając jej włosy.
- Chcę najpierw porozmawiać…. To ważne… no i coś zjeść – roześmiałem się dodając na końcu coś aby nie bała się tej rozmowy. Bardzo mało rozmawiamy, a jeśli chciałem ją wkrótce zaprosić na wigilię w naszym mieszkaniu… musi wiedzieć o wszystkim… czyli między innymi i tym co przed nią ukryłem.
- O czym chcesz rozmawiać blondasku mój?
- O.. o tym co się dzieje teraz w moim życiu, pomijając Ciebie bo o tym wszystkim wiesz – po chwili byliśmy już w jej mieszkaniu, usiedliśmy na sofie a ja nie wiedziałem od czego mogę zacząć.. Wziąłem dwa głębsze wdechy.
- Draco.. powiesz mi wreszcie o co chodzi? – wyrzuciła z siebie blondynka, była niecierpliwa… tak samo jak Hermiona.
- W te wakacje, po bitwie.. byliśmy we czwórkę na wakacjach… no i wtedy, stało się że… byłem z Hermioną w związku.. potem przez różne sprawy zerwaliśmy, poznała innego, ale na imprezie przespaliśmy się… i … będę ojcem jej dziecka. – westchnąłem na końcu, Astoria spoglądała na mnie w szoku.
- Będziesz mieć dziecko z Hermioną? Draco… dlaczego to przede mną ukrywałeś? Ale… mam nadzieję że nie jestem przez ciebie traktowana jako kochanka, może i … mało spotykamy się w jednej sytuacji… ale to zbyt ważne, to wszystko zmienia..  – kręciła głową, nie mogłem uwierzyć w to że ze stoickim spokojem to przyjęła. Ucieszyłem się tak bardzo że od razu przeciągnąłem ją od siebie i mocno pocałowałem.
- Dziękuje, że to rozumiesz… bałem się twojej reakcji.. – spoglądałem w jej błękitne oczy,, które nadal coś do mnie czuły. – A mówię Ci teraz… bo chciałem abyś przyszła do nas na wigilię, wiem że nie masz z kim jej spędzić.. a u nas będzie naprawdę świetnie. – uśmiechnąłem się uroczo, tryb słodkiego blondaska włączony.
- Draco, zależy mi na tobie.. może nie akceptuje tego w pełni, ale spotykamy się kilka tygodni, a Hermiona jest w którym miesiącu?
- Jakoś tak… 7, ale nie jestem pewny… dopiero od niedawna, w sumie to od jej meczu rozmawiamy normalnie…. – rozmowa się ciągnęła. Wiedziałem że muszę jej wszystko opowiedzieć. Nie omieszkałem wspomnieć parę rzeczy o Evil i Blaisie na które się ucieszyła. To był miły anty-seksowy wieczór.

<hermi>
Termin porodu zbliżał się nieuchronnie. Co prawda nie znam płci dziecka, coś jednak czuję że będzie to chłopiec. Myślę, że Draco też by wolał chłopca, w końcu dziedzic fortuny by się przydał. Coraz bardziej irytowała mnie Astoria, kiedyś byłyśmy koleżankami, w końcu dzieliłyśmy jedno dormitorium. Teraz jednak kiedy ją widzę mam mdłości. Ona zresztą też za mną nie przepada i okazuje to dość wyraźnie. Ponadto mam wrażenie, że ta dziadyga uwielbia mnie ranić. Kiedy tylko jestem w pobliżu przytula go, całuję. Ja nie mogąc na to patrzeć wychodzę. Miedzy mną i Malfoy’em znowu nie jest najlepiej, praktycznie nie rozmawiamy. Wiem, że ta sytuacja męczy wszystkich, ale nie jestem w stanie traktować go znów jak przyjaciela…
- gotowa?? – z rozmyślań wyrwał mnie głos Ev. Miałyśmy dzisiaj iść po wyprawkę dla dziecka. Cieszyłam się na tę okazję.
- już sekundkę!! Zaraz wychodzę!! – odkrzyknęłam zza zamkniętych drzwi pokoju. Własnie kończyłam się ubierać. Odkąd Draco jest z Astorią zaczęłam mocno dbać o swój wizerunek. Tym razem ubrałam ołówkową czarną spódnicę do połowy uda, która delikatnie podkreślała mój już mocarnych rozmiarów brzuch, do tego zieloną koszulę i czarne długie kozaki. W końcu za oknem zima pełną gębą. Namalowałam czarne kreski, usta pociągnęłam czerwonym błyszczykiem włosy spięłam w luźny kucyk z opadającymi na twarz niesfornymi kosmykami. – gotowa!! – wyszłam z pokoju i zaprezentowałam się przyjaciółce.
- no,no Hermi kochanie wyglądasz zabójczo!! Lecimy na zakupy!! – podała mi ramię i trzymając się pod rękę wyszłyśmy z domu. Zamykając drzwi ujrzałam jeszcze Astorię wychodzącą z pokoju Draco w samej jego koszuli. – ejj, nie przejmuj się tym, nie warto. Mamy przed sobą cudowny dzień! – widząc jej szczery uśmiech nie byłam w stanie go nie odwzajemnić.
- dobra zaczynamy od wózka! – krzyknęłam i teleportowałyśmy się do sklepy z artykułami dziecięcymi.
- w czym mogę pomóc? – usłyszałam za plecami męski głos. Odwróciłam się niespiesznie i spojrzałam na młodego sprzedawcę.
- szukamy wózka dla naszego dziecka. – odparłam obojętnie. Widząc pytający wzrok mężczyzny poprawiłam się. – znaczy mojego dziecka.
- proszę za mną. – powiedział grzecznie. Pokazywał nam mnóstwo różnych rodzajów, kolorów i wzorów. W końcu, gdy byłyśmy przekonane, że nie znajdziemy nic ciekawego,  Evil ujrzała ciemnozielony wózek z szarymi wstawkami. Tego właśnie szukałyśmy!! Był idealny zarówno dla chłopca jak i dziewczynki.  Poręczny, pakowny, aczkolwiek niezbyt duży i leciutki. Miał hamulce i regulowaną rączkę. Bez namysłu kupiłyśmy go i z zadowoleniem przybiłyśmy piątkę. Później kupiłyśmy jeszcze przewijak, uroczą starodawną kołyskę, multum zabawek i pluszaków. Kiedy weszłyśmy na dział z ubrankami obu nam zaświeciły się oczy.
- Ty idziesz na prawo i wybierasz dla chłopca, ja na lewo i kupuję dziewczynce! – zarządziła Evelyn głosem kapitana na wojnie.

- tak jest generale!! – odkrzyknęłam i pędem ruszyłam w stronę wieszaczków z maciupkimi ubrankami. Wzięłam cały pęk śpiochów w różnych kolorach. Urzekły mnie jedne z napisem: I <3 MUM. Wzięłam je bez namysłu. Do koszyka trafiło też parę dżinsowych spodenek, koszule w kratkę, krawaciki, kubraczki, kurteczki i buciki. Byłam wykończona i pchałam przed sobą wyładowany po brzegi wózek. Przed kasą spotkałam Evil, również miała ogrom maluteńkich ubranek, tylko w kolorach różowym, niebieskim, zielonym i żółtym. Zapłaciłyśmy i z tuzinem pakunków teleportowałyśmy się z powrotem do mieszkania.
- Łoł dziewczyny a cóż to za zakupy?? – zapytał zaskoczony Diabeł.
- kupiłyśmy wyprawkę dla Fasolka. Mam mugolski wózek i kołyskę, więc będziesz musiał mi pomóc ze złożeniem ich do kupy. – uśmiechnęłam się czarująco. Odkąd pamiętam to właśnie młody Zabini zachowywał się jak prawdziwy ojciec. Jeździł ze mną do lekarza, dotykał brzucha gdy brzdąc kopał, to on kupił mu pierwszego misia i on złoży łóżeczko. Wtedy z pokoju wynurzył się blondyn.
- a cóż to jest?? – zapytał widząc cały hol w reklamówkach.
- to są właśnie rzeczy dla mojego dziecka, to jak Blais, złożysz łóżeczko?? – ponowiłam pytanie.
- ja będę składał łóżeczko bo to też moje dziecko! – wrzasnął Draco.
- teraz się przykładny tatuś znalazł?! Nigdy Cię przy nim nie było, no może prócz samego poczęcia! – nie zamierzałam dać za wygraną, zdecydowanie brakowało mi czekolady i robiłam się kłótliwa.
- ale to jest młody Malfoy, dziedzic mój i mego ojca! – blondyn wypiął dumnie pierś. O tego już za wiele, myśli Fasolek będzie nosił jego nazwisko?!  Niedoczekanie!
- o nie, nie, nie! To będzie mały Riddle! Potomek najpotężniejszego czarodzieja wszechczasów! – tym razem ja się wyprostowałam.
- ale ja jestem ojcem!
- a ja matką!
- ja mam dobrą pracę i prędzej go utrzymam!
- też mam pracę i na płacę nie narzekam!
- ale ja jestem większy i silniejszy!
- a ja mądrzejsza!
- a ja… - evil nie dała dokończyć bratu
- CISZA!!! – podziałało, zamilkliśmy natychmiast. – jesteście beznadziejni, jak chcecie wychować dziecko, kiedy kłócicie się jak małolaty? Dorośnijcie wreszcie, musicie być odpowiedzialni! Musicie stworzyć kochającą rodzinę dla Fasolka! – mówiła bardzo przekonująco.
- racja. – przyznałam niechętnie. – to co z nazwiskiem?
- pomyśl Miona. – przejął pałeczkę Diabeł. – każdy z nas ma nazwisko po ojcu, nawet ja, pomimo że go nigdy nie widziałem. Fasolek i tak nie będzie miał z wami łatwo, po co narażać go na pytania czemu nie ma na nazwisko jak tato? – miał rację, nie pomyślałam o tym.
- dobra, niech wam będzie. Młody będzie się nazywał Malfoy… - powiedziałam zrezygnowana. Dostrzegłam tryumfalny płomień w oczach blondyna. – ale łóżeczko i tak składa Blais! – zakomunikowałam i poszłam coś przekąsić.
Ev.
Czas sobie płynął dalej, Hermiona po jej postanowieniu aby iść na przód sprawiła że znów poprawiła jakość swojego stylu, nawet fasolka temu nie przeszkadzała.
Dzisiaj dotarło do nas że za parę dni już święta. W zeszłym roku spędziliśmy je w Malfoy Manor, tym razem chcieliśmy je spędzić w naszym mieszkaniu w piątkę, no dobra w szóstkę – zapomniałam o Astorii. Draco bardzo chciał aby przyszła – na złość Hermionie albo i nie… w sumie dziewczyny trochę się drażniły, trochę próbowały być miłe. Sama nie wiedziałam jak to będzie wyglądać.  Najgorszy był natomiast zakupowy szał. Draco i Hermiona kłócili się praktycznie o wszystko, nawet o choinkę!
- Ja chcę tą bardziej zieloną!
- Ja chcę wyższą!
- A ja tą bardziej prostą!
Praktycznie tylko ja z Blaisem posiadaliśmy jakiś rozum, próbując ich uspokoić. My ten czas spędzaliśmy w większym spokoju. Wiedziałam nawet co chciał dostać pod choinkę. Odkąd pamiętam zawsze składaliśmy się wszyscy na prezent dla każdego. Blaise często narzekał że nigdzie nie możne znaleźć jakiejś konkretnej gitary akustycznej, pewnego dnia zapisałam sobie jej nazwę i przekazałam plan zakupu reszcie. Przyjęli go z entuzjazmem i to mi się podobało. Draco miał dostać zegarek, tradycyjny prezent na 17 urodziny, w jego prawdziwą datę otrzymaliśmy oboje mroczny znak… wiedziałam że mój brat był bardzo zawiedziony że go nie otrzymał. Na 18 wymyśliliśmy coś lepszego, teraz była idealna okazja. Największy problem mieliśmy z Hermioną. Żadne z nas nie miało pomysłu. Liczyłam na Draco, ale ten nic… wiedziałam że dla fasolka jeszcze za wcześnie, zwłaszcza że ma już i tak wszystko na 5 miesięcy od porodu.  Zanim nadszedł jednak upragniona wigilia, udało mi się pokłócić z Potterem kolejny raz… jednak na koniec dnia podeszłam do niego jako ostatniego z całego biura i złożyłam życzenia. Dowiedziałam się wtedy że również poszedł dalej, na wiosnę miał odbyć się ślub jego i Ginevry. Pogratulowałam z uśmiechem i lekko przytuliłam, wydaje mi się że powoli zaczyna mnie doceniać…. To źle! Na kim będę mogła się wyżywać?
24 grudnia, od rana dekorujemy dom, siedzimy w kuchni i nawzajem ubieramy choinkę. Jesteśmy maszynami doskonałymi. Przydałaby się kolejna para rąk, niestety Astoria jest gościem więc nie możemy jej sprowadzić do pomocy. Czułam w kościach że te święta będą inne… tylko bałam się w jaki sposób. Zauważyłam kątem oka jak Blaise wiesza gałązkę z jemiołą niedaleko drzwi od jego pokoju, roześmiałam się, drugą część sama powiesiłam przy stole i choince. Byłam taka szczęśliwa mając ich wszystkich. Szkoda mi było tylko tego, że rodzice nie odezwali się do nas słowem odkąd wróciliśmy z wakacji i dowiedzieli się o Dremionce… Po świętach odwiedzimy ich, w końcu zostaną dziadkami. Zastanawiałam się też czy Tom przyjdzie do nas, to była jednak zagadka nie tylko dnia… ale i całych świąt.
<hermi>
Od zawsze kochałam święta. Kolędy, choinkę, bombki, i ogólnie całą atmosferę. Dziś wigilia, więc wstaliśmy szybciutko i wzięliśmy się ostro do roboty. Dekoracje i drzewko były już od tygodnia, więc jeden problem z głowy. Ale pozostawała kolacja… chłopaki poszli na zakupy a ja z Evil zostałyśmy, by zacząć gotować.
- Hermiona ryba się przypala. – wrzasnęła Evil. Zamyśliłam się i nie zwróciłam uwagi, że na mojej patelni rozgorzał dziki ogień. Szybko wrzuciłam patelnię do wody i przepraszająco spojrzałam na przyjaciółkę. – co jest kochanie? – zapytała zmartwiona.
- Evil nie wiem, po prostu mam ochotę płakać i śmiać się za jednym razem. Kocham święta, wiesz doskonale, ale miałam tak ciężki rok, że nie potrafię się nimi cieszyć. Wkurza mnie że ona tu będzie…
- miałaś trudny rok, wszyscy to wiemy, ale czy nie po to właśnie są święta? By dać nadzieję na nadchodzący lepszy czas? A Astorią się nie przejmuj, to dziewczyna Draco i ma prawo tu być. Proszę postaraj się być dla niej miła. Nie psujcie atmosfery! – nagle usłyszałyśmy dzwonek do drzwi. Blondi poszła otworzyć. Ku mojej ogromnej radości stanęła w nich właśnie ONA.
- cześć dziewczyny! Wesołych świąt! – uścisnęła Evil. – skoro razem spędzamy wigilię pomyślałam, że wam pomogę. I widzę, że się przyda. – uśmiechnęła się cynicznie widząc moją spaloną rybę.
- jeśli to konieczne to zapraszamy. – odparłam jeszcze bardziej jadowicie. Evenlyn tylko przewróciła oczami i posłała mi błagalne spojrzenie.
- gdzie mogę zostawić ciuchy na przebranie?
- w moim pokoju, chodź pokarzę Ci. – obie blondynki wyszły z salonu. odetchnęłam głęboko starając się uspokoić zszargane nerwy. Ostatnio łatwo mnie wyprowadzić z równowagi, a lekarz mówił, że powinnam ograniczać stres.
- dobra Lady, rób ciasto na pierogi a my się zajmiemy zupą i resztą. – nie miałam nic przeciwko, ugniatałam ciasto wielką zawziętością, wyobrażałam sobie, że jest to głowa Tori.
- wróciliśmy!! – rozdarł się Smoku. – kochanie a co Ty tu robisz tak wcześnie? – zapytał blondynki i podszedł do niej całując delikatnie. Gdy się od siebie odlepili dziewczyna spojrzała na mnie tryumfalnym wzrokiem. Wróciłam do ciasta i trzepnęłam w nie mocno.
- pomyślałam, że dziewczynom przyda się pomoc. – znów go pocałowała. Po tym incydencie, każdy wziął się za robotę i uporaliśmy się z posiłkami w 3 godziny. Później przyszedł czas na ubieranie. Jak co roku miałyśmy to robić razem z evil, ale niestety przyjaciółka zaprosiła też Astorię… założyłam prostą sukienkę przylegającą do ciała z długim rękawem i dość głębokim dekoltem w serek, w kolorze butelkowej zieleni, sięgającą do połowy uda. Była to jedna z nielicznych kreacji, która ładnie wyglądała w połączeniu z monstrualnym brzuchem. Czarne baletki, nie mogę sobie pozwolić na szpilki, srebrny łańcuszek i delikatny makijaż. Evil wybrała swoją ulubioną małą czarną, w której wyglądała nieziemsko i  chabrowe dodatki. Natomiast nowa dziewczyna Draco miała na sobie bardzo obcisłą krwistoczerwoną sukienkę bez pleców, i mocny makijaż z czerwonymi ustami. W porównaniu z naszym dość delikatnym lookiem, dziewczyna  prezentowała się bardzo kontrowersyjnie.
- gotowe? – słyszałyśmy zza drzwi głos Diabła.
- tak już wychodzimy. – odkrzyknęła Evil. Kiedy opuściłyśmy pokuj tak zwana płeć brzydka wybałuszyła oczy. Balis przytulił swoją dziewczynę a Draco swoją. Stałam tam jak debil nie wiedząc co ze sobą zrobić. Widząc to brunet podszedł do mnie i ucałował delikatnie w policzek.
- jesteś zdecydowanie najpiękniejszą przyszłą mamuśką na świecie. – uśmiechnęłam się w odpowiedzi. W dobrych nastrojach ruszyliśmy w stronę pięknie nakrytego stołu. Przyszedł czas na składanie życzeń. Usłyszałam charakterystyczny trzask i przede mną staną Tom.
- dziadek! – krzyknęłam wieszając mu się na szyję. – życzę ci wszystkiego dobrego, zdrowia, zrealizowania Twoich tajemniczych planów. – ucałowałam go delikatnie. Składałam życzenia wszystkim po kolei evil, balisowi, nawet astori… i w końcu przyszedł czas na zmierzenie się z tym czego się bałam najbardziej.
- Draco – zaczęłam nieśmiało. – życzę Ci, abyś w końcu znalazł szczęście, na które zasługujesz. Żebyś się realizował. A przede wszystkim, żebyś był w stanie pokochać Fasolka i być dla niego dobrym ojcem i wzorem do naśladowania. – widziałam, że zdziwiło go moje przyjazne zachowanie. W końcu ostatnio byłam dla niego dość oschła.
- Ja również, życzę Ci szczęścia i wiele zdrowia. Żebyś znalazła kogoś kto będzie godzien Twej miłości i komu będziesz mogła zaufać, kto cię nigdy nie skrzywdzi. – po tych słowach uścisnął mnie delikatnie. W momencie kiedy nasze ciała się zatknęły Fasolek kopnął. Młody Malfoy uśmiechnął się i ukląkł przede mną. – a Tobie Ty mój mały, żebyś nie dawał nam za bardzo w kość i nie męczył mamusi. – delikatnie pogłaskał brzuch. Malec znów kopnął. Astoria widząc tę czułą scenę podeszła do chłopaka i przytuliła go od tyłu. Przewróciłam oczami, chyba nie tylko ja.
- dobra Hermionko ja będę leciał, chciałem cię tylko uściskać. – jak nagle się pojawił tak nagle zniknął. Wzruszyłam ramionami i usiadłam na swoim miejscu. Wzięliśmy się za pałaszowanie. Po godzinie na stole nie zostało już nic, co było głównie moją zasługą. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się. Znów przypomniałam sobie dlaczego tak uwielbiam święta.
- to teraz prezenty! – krzyknęłam podrywając się z siedzenia i biegnąc w stronę choinki. Rozdałam każdemu zaadresowana do niego paczkę. Evil kupiliśmy piękną biżuterię z niewielkimi diamencikami. Blasi dostał upragnioną gitarę. Astoria jakąś sukienkę od chłopaka. Ja natomiast nowiutenką MP4 z nagranymi ulubionymi piosenkami. Draco od nas zegarek a od blondynki koszulę i bombkę z ich wspólnymi zdjęciami.  Malfoy natychmiast powiesił ją na choinkę.
- dobra kochani to teraz troszkę pokolędujemy. – zagaił Smok. Wziął swój prezent i zaczął grać baby its cold autside. Uwielbiam tą piosenkę! Już chciałam zacząć śpiewać damską partię,( bo śpiewać potrafię, co prawda nawet przyjaciele o tym nie wiedzą, ale tak właśnie jest. ) kiedy gędę otworzyła Tori i zaczęła wyć swoim przesłodzonym wysokim głosikiem. Nie wiem dlaczego, ale bardzo mnie zdenerwowała. Wstałam i podeszłam niespiesznie do  naszego drzewka. Zdięłam bombkę ze zdjęciami i patrząc blondynce prosto w oczy zrzuciłam ją na podłogę.
- ups. – powiedziałam jedynie bezbarwnym głosem i widząc zdziwienie przyjaciół poszłam do swojego pokoju. Gdzie przesiedziałam zamknięta resztę wieczoru. Oficjalnie stwierdzam, że nie cierpię świąt.

| 22 | - Astoria! Miło Cię widzieć!

Draco.
Hermiona leżała w szpitalu, Evil cieszyła się czasem z Blaisem jednocześnie chodząc do pracy. Ja siedziałem cały czas w domu, więc również postanowiłem znaleźć pracę. Jedyne do czego się nadawałem to bycie aurorem,  śmieszne prawda? Wiedziałem że ot tylko tymczasowe, później spróbuje gdzieś w ministerstwach. Może pójdę w ślady ojca?  Będę jakimś wysokopostawionym  pracownikiem, to też jest dobry plan. Muszę naprawić dobre imię Malfoyów – nie ważne czy planujemy zemstę na Zakonie czy Nie. Umówiłem się na spotkanie z Gawainem Robardsem, zapukałem do jego gabinetu, po usłyszeniu „Proszę” otworzyłem drzwi.
- O, Panicz Malfoy! Czekałem na pana
- Witam Panie Robardsen, pewnie wie pan o tym że chciałbym aby pan przyjął mnie na stanowisko Aurora w biurze.. wiem że po tym wszystkim co się działo w około mojej rodziny… to wydaje się być absurdalne, ale nic nie jest takie jak przed bitwą.. bardzo zależy mi na tym by pomóc wam wyłapać pozostałych, oraz innych czarnoksiężników – byłem bardzo pewny swojj wypowiedzi, nawet Tom powiedział nam że nie wolno ufać już starym śmierciożercom, że tylko nasza czwórka jest w stanie jak na razie mu pomóc. Pojedyncze osoby które już wcześniej byli ukrytymi zwolennikami i nie brali udziału w bitwie byli również bezpieczni.
- Panie Malfoy, nie winimy pańskiej rodziny o te straszne rzeczy, to była przeszłość… z resztą  wiemy że byliście przymuszani do tego. Oczywiście że przyjmę pana na to stanowisko. Zaczniemy współpracę już od jutra, z całkowicie czystym kontem. – mruknął do mnie porozumiewawczo, wymieniliśmy uściski rąk i wyszedłem dziękując za ten czyn. Uśmiechnąłem się szerzej, miałem pracę! Już nie będziemy musieli całkowicie żyć na koncie ojca. Przed nosem pojawiła mi się blond czupryna, nie zdążyłem zareagować i wpadłem na kobietę.
- Przepraszam zagapiłem/am się! – wymieniliśmy przeprosiny, spojrzałem na dziewczynę i od razu rozpoznałem w niej Astorię.
- Astoria! Miło Cię widzieć!
- Draco, cóż to za niespodzianka…. – uśmiechnęła się do mnie i lekko objęła. Nie byliśmy przecież dobrych stosunkach. Otrzepałem ja i siebie z kurzu.
- Właśnie dostałem pracę u Robardsa, a ty co tu robisz?
- Pracuję w  Departamencie Przestrzegania Prawa Czarodziejów, na razie tylko biegam i zanoszę listy, ale jest całkiem w porządku… wiesz właśnie skończyłam pracę, pójdziemy na kawę?- uśmiechnęła się, spojrzałem na zegarek, dom nadal będzie stał pusty, zgodziłem się i wyszliśmy z budynku ministerstwa.  W kawiarni dużo rozmawialiśmy o tym co teraz się dzieje, omijałem całą kwestie z Hermioną oprócz tej że z nią mieszkam. Astoria zerwała kontakt z Daphne, która trafiła do Munga na terapię psychiatryczną, zanim zemściła się na Evil i Blaisie. Nie wspomniałem również o tym że zostali parą, na razie tylko apomknąłem że zaczęli ze sobą kręcić. Cały czas podczas obserwowania jej, miałem wrażenie że jest całkowicie odmienną osobą niż Hermiona. Nie tylko przez to że Astoria była niską blondynką o silnych niebieskich oczach, włosy Hermi były czarno-brązowe, miała też zielone oczy które przypominały korony drzew. Zachowywały się również inaczej, Hermiona była wulkanem energii, Tori jedną z najspokojniejszych osób jakie kiedykolwiek poznałem. Po kilkudziesięciu minutach rozmowy poszliśmy do jej mieszkania. Jedna lampa wina, druga, trzecia… i stało się, poszliśmy do łóżka. Stary Draco wrócił. Byłem zły na siebie, ale przecież.. Hermiona mnie nie chce, właśnie… moja piękna księżniczka. Seks z nią był czymś cudownym… z Tori było bezuczuciowo,…. Jednak nowy stary Malfoy zmienił się, jednak nadal ma swoje potrzeby seksualne.
<…>
Evil.
Minął tydzień, Hermiona już wyszła ze szpitala a ja wykorzystując fakt że Potter wypuścił mnie o dwie godziny wcześniej z pracy, wróciłam do domu i przygotowałam Hermionie warzywny obiad. Podobała mi się ta nowa dieta, jednak nie za bardzo dobrze wpływało to na moją przyjaciółkę. Wiedziałam że nadal podjada, ale w mniejszych ilościach. Zdrowie jej i fasolka było najważniejsze.  Około 16 teleportowałam się powrotem do Ministerstwa i stanęłam pod drzwiami biura Blaisa – poszczęściło mu się i został szybko wybrany na zastępce Szefa  Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów. Zapukałam a gdy nie usłyszałam odpowiedzi westchnęłam smutno. Po chwili drzwi otworzyły się i czyjaś ręka wciągnęla mnie do pomieszczenia i czule pocałowała. Objęłam diabła w szyi i kontynuowałam pocałunek.
- Chodźmy na spacer… muszę Ci coś powiedzieć… - wyszeptał mój ukochany gdy tylko oderwaliśmy się od siebie. Zgodziłam się, ucieszony objął mnie delikatnie ręka w pasie i pociągnął na dwór. Do domu nie mieliśmy daleko, jednak postanowiliśmy pobyć trochę w parku, spacerowaliśmy spokojnie wymieniając się początkowo narzekaniami o dniu pracy. Coś jednak to przerwało, obrócił mnie przodem do siebie, złapał za podbródek i znów pocałował, jego oczy chciały coś powiedzieć, zanim o to zapytałam, zaczął mówić.
- Eveline… już wcześniej, dokładnie w tym miejscu…. Całowaliśmy się… parę tygodni temu gdy wracaliśmy z Draco z imprezy, całkiem pijani…. Byłem najbardziej trzeźwy… panowałem nad wami, Draco poszedł przodem.. a my, jak już mówiłem, całowaliśmy się…. – załamał na chwilę głos, nie wiedziałam do czego zmierza. Czekałam jednak aż będzie kontynuować. – Jestem… możesz nazwać mnie gnojkiem, ale późnej, gdy wyznałem CI miłość… użyłem Obliviate… to dlatego nie pamiętałaś nic z tamtego dnia.. wymazałem całą dobę twojego życia… do tej pory nie mogę uwierzyć że byłem tak samolubny…  ja tak bardzo Cię … - nie mogłam znieść już jego smutnego wzroku, jego przerażenia przed tym co za chwilę zrobię, przyłożyłam mu palec do ust i wyrwałam dłoń z uścisku. Dotknęłam czule jego policzka wierzchnią dłoni i cicho westchnęłam.
- Blaise… wiem że chciałeś dobrze, już przecież o tym rozmawialiśmy… oboje baliśmy się że zniszczymy naszą przyjaźń.. ale tak się nie stanie, rozumiem dlaczego to zrobiłeś… pewnie byłoby tak samo ze mną…  na twoim miejscu… Szczerze mówiąc bałam się że ktoś obcy rzucił na mnie to zaklęcie i stało mi się dużo rzeczy o których gdybym wiedziała, wsydziłabym się… ale dobrze wiedzieć że to ty… - Zabini próbował coś odpowiedzieć, jednak za nami rozległ się niezły huk, trzask i parę przekleństw. Obróciliśmy się w tą stronę i zauważyliśmy Hermionę całą w liściach, w pozycji żółwia mówiącą:
- Jestem kamieniem.. nikt mnie nie widzi... – spojrzeliśmy na siebie nawzajem i wybuchneliśmy gromkim śmiechem.

<Hermi>
Straszliwie nudziło mi się w domu… Draco i Blaise w pracy, Ev zrobiła obiad i poszła po swojego chłopaka. Zostałam sama z porcją warzyw na talerzu… jak ja nie cierpię zieleniny!! Zaczęłam szperać po szafkach w poszukiwaniu czegoś zdatnego do jedzenia. Miałam teraz wilczy apetyt, podobno podczas ciąży to normalne. jednak u mnie dochodziło do niemal zwierzęcych zachowań, gdy w grę wchodziła czekolada. Ostatnio ganiałam za Draco i biłam go ręcznikiem przez pół godziny, bo zjadł mi kawałeczek czekolady z karmelem. Ummm… czekolada z karmelem. w kuchni nie było nic dobrego. Przyjaciele skutecznie chowają przede mną wszystkie łakocie.
- dobra fasolek, też byś zjadł coś dobrego nie?? – w odpowiedzi poczułam kopnięcie. Uśmiechnęłam się delikatnie. Robi to coraz częściej. Szkoda, że draco nigdy nie poczuł ruchów swego dziecka. Niby było między nami dobrze, ale unikaliśmy jakiegokolwiek kontaktu fizycznego. Było to dla obojga zbyt trudne. Ubrałam buty, moje ulubione śliwkowe martensy, i wszyłam z domu. Skierowałam się prosto do sklepu gdzie kupiłam upragnioną czekoladę. Postanowiłam zaszaleć i zjadłam również gałkę loda. Nie mając co ze sobą zrobić poszłam do parku obok domu. Idąc spokojnie obok stawu ujrzałam nasze kochane gołąbeczki, widać że prowadzili jakąś poważną rozmowę. Skoro tu już jestem dowiem się o czym rozmawiają. Niczym Kobieta Kot wślizgnęłam się w najbliższe krzaki i starałam się podsłuchać o czym mówią. Wychwytywałam pojedyncze słowa i gdy zaczęły się układać w logiczną całość poczułam, że coś siedzi mi na nodze. Była to OSA!! Ja jestem przeraźliwie uczulona na ukąszenia OS!! Starałam się ją odgonić, i niestety straciłam równowagę i runęłam jak długa na uliczkę.
-Jasna dupa. – mruknęłam pod nosem. Może nie zauważą. Na wszelki wypadek przybrałam pozycję maskującą i zaczęłam mruczeć, że jestem kamieniem. Chyba nie podziałało, bo przyjaciele skwitowali mów wyczyn gromkim śmiechem. Wstałam więc i otrzepałam się z kurzu.
- idziemy na lody? – zagadnęłam Evil.
- Ja nie mogę… - odparłam smutno.
- ojj przestań hermi, dawno nic niezdrowego nie jadłaś. – powiedział pojednawczo Blaise. Tsa jasne… głupki, niech żyją w błogiej nieświadomości, że jem tylko te ich warzywka.
- skoro tak mówisz… - odparłam udając wahanie. W budce z lodami Ev i Smoku zamówili po gałce. Sprzedawca widząc mnie uśmiechnął się od ucha do ucha i zapytał przyjaźnie.
- Dla Pani to co zawsze?? – ojć, wpadka. Odwróciłam się tak by sprzedawca widział mą twarz a przyjaciele nie mogli jej dostrzec i posłałam mu mordercze spojrzenie.
- Pan mnie chyba z kimś pomylił. – odparłam grzecznie. Widziałam uśmiechnięte twarze uroczej pary.
- A tak racje, przepraszam na starość wzrok mi się psuje. – podał mi zamówienie i szybko udaliśmy się w stronę domu. Śmialiśmy się, rozmawialiśmy, poczułam się tak, jakbym znowu była w Hogwarcie, jakbym zaraz wcale nie miała urodzić dziecka, jakbym nie miała złamanego serca. Wtedy mój humor prysł jak bańka mydlana. Zobaczyłam bowiem Draco namiętnie całującego jakąś śliczną blondyneczkę. Odwróciłam się napięcie i ruszyłam w zupełnie inną stronę. Chciałam się znaleźć jak najdalej od tego miejsca. Poczułam, że palą mnie oczy. Nie będę znowu przez niego płakać. Nie tym razem…
Draco.
Wróciłem do domu, oczywiście po pracy znów odwiedziłem Astorię. Spotykaliśmy się już tak cały tydzień, było przyjemnie… bardzo przyjemnie, wydawało mi się że z każdym kolejnym razem jest coraz lepiej. Nasz związek polegał w 99% na seksie, ale żadne z nas nie miało żadnych uwag. Wracają do tematu, wchodząc do mieszkania zobaczyłem tylko morderczy wzrok Evil siedzącą na fotelu. Zanim udało mi się tylko coś powiedzieć wzięła mnie za ucho i pociągnęła do swojego pokoju. Jeszcze nie mieszkała z Blaisem, powoli budowali swój związek – pasowało  to do nich.
- Co ty wyrabiasz? – rzuciła, pchając mnie na łóżko. Rzuciła muffliato na pokój i stanęła naprzeciwko mnie.
- Ja? Ale o co chodzi? – naprawdę niewiedziałem co strzeliło do głowy mojej siostrzyczce.
- Widziałam Cię dzisiaj z Blaisem i Hermioną, namiętnie żegnającego się z Greengrasówną! Draco, czy Ci totalnie odbiło? Wiesz jak Lady to teraz przeżywa? Pozwoliliśmy jej przerwać dietę warzywną na ten dzień!
- Evil… - uspokoiłem ją – ona mnie nie chce… na pewno nie teraz.. nie w najbliższej przyszłości. Kocham ją, nigdy nie przestanę.. ale muszę iść do przodu… Eveline, ja po prostu…  chcę mieć kogoś, nawet jeśli to nie będzie Hermiona  tylko Astoria… Lubię ją, może nawet się w niej zakocham… ale musisz zrozumieć… Nie będę całe życie czekał na Hermionę…


| 21 | oj ja Cię już przypilnuję!!

<Hermi>
Kiedy udało mi się jakimś cudem wyswobodzić ze szponów wściekłego tłumu byłam wyczerpana. Miałam podarty strój i szramę na policzku, ale miotłę udało mi się uchronić. W końcu to prezent od Evenlyn. Powłócząc nogami doszłam do szatni, w której czekał na mnie Draco.
- Wszystko ok? Dobrze się czujesz? Boli Cię coś? Jak Fasolek? – blondyn wystrzelał pytaniami jak z karabinu.
- jest spoko. Tylko parę siniaków więcej, ale co to dla mnie! – odparłam dziarsko, chodź tak naprawdę czułam się jakby mnie przepuszczono przez wyrzynaczkę. Nie chciałam go bardziej martwić, więc wysiliłam się na uśmiech. Draco ewidentnie przekonał ostatecznie, że wszystko ze mną ok. – mam plan! Widziałam jak Blais całował Ev i pomyś…
- coo?!?!? Jak to całował?? – wybałuszył oczy przyszły tatulek.
- no zwyczajnie, Draco nie mów, że się tego nie spodziewałeś. Są przecież idealna para. Wiesz, że Diabeł jej nie skrzywdzi. Kocha ją, ona jego też i to od dawna. Ja się straszliwie cieszę!!! – zaczęłam entuzjastycznie.
- może masz racje, wiem że jej nie skrzywdzi, wiem że się kochają, ale nie mogę się pogodzić, że moja mała siostrzyczka…
- Przestań! Nie dramatyzuj, są dla siebie stworzeni!! A teraz przebiorę się i szybko lecimy do domku zrobić im najpiękniejszą pierwszą randkę na świecie!! – mówiąc to wskoczyłam na ławkę i tryumfalnie wypięłam pierś, od razu tego pożałowałam gdyś w głowie mi zawirowało. Na szczęście Smoku tego nie zauważył. Musze się bardziej pilnować.
Po chwili byliśmy już w domu i z szałem w oczach biegaliśmy od kuchni do salonu. Draco przystrajał stół i wszędzie rozsypywał płatki róż i rozstawiał świece. Ja natomiast zajęłam się gotowaniem. Postawiłam na naleśniki ze szpinakiem, które wszyscy kochaliśmy, do tego przepyszny deser lodowy. Wsadzając danie główne do piekarnika, gdy znowu świat przed oczami zawirował. Kurcze, coś jest nie tak… muszę chyba iść do lekarza. Podczas gdy naleśniki się piekły ogarnęłam kuchnię i poszłam zobaczyć jak idzie Malfoyowi.
- o kurcze…- zatkało mnie. Było pięknie!! Wszędzie świece i róże i muzyka. Kontem oka zobaczyłam, że Draco się do mnie zbliża. Patrzyła na mnie tak jak dawniej z miłością czułością… miał też w oczach niebezpieczne iskierki, które tak destrukcyjnie na mnie działały. Również skierowałam się w jego stronę. Nastrój, który niewątpliwe panował w pokoju był nader romantyczny. Jakaś niewidzialna siła ciągnęła mnie w ukochane ramiona blondyna. Chciałam by mnie przytulił, bym czuła się znowu bezpieczna. Cały czas udawałam pewną siebie, ale w głębi serca byłam przerażona wizją bycia samotną matką. Przecież ja nie potrafię sobą się zająć a co dopiero małą, bezbronną istotką. Od twarzy Draco dzieliły mnie zaledwie milimetry. Już czułam jego męski zapach i ciepło bojące z jego smukłego ciała. Z tego chorego transu wyrwał mnie dzwonek obwieszczający koniec pieczenia. Szybko otrząsnęłam się z letargu i z wielkim rumieńcem na twarzy uciekłam do kuchni. Co ja sobie głupia myślałam?? To na pewno przez hormony, których mam teraz pod dostatkiem. Oparłam się o blat oddychając głośno. Do oczu napłynęły mi łzy. NIE! Musze być silna, ten debil znowu mąci mi w głowie. KONIEC! Robie to dla dobra mojego i Fasolka. Wzięłam danie w ręce i zaniosłam je na stół. Nie patrząc na blondyna położyłam je i już miałam iść do pokoju, gdy poczułam że nogi mam jak z waty. Kolejny raz tego dnia zakręciło mi się w głowie. Zobaczyłam czarne plamy przed oczami. Nie mogłam z tym długo walczyć i padłam na ziemię tracąc przytomność. Jak przez mgłę usłyszałam tylko przerażony dziewczęcy pisk. 

<Evil>.
Po meczu, oczywiście zwyciężonym przez Kelpie, Blaise zaciągnął mnie na spacer do domu. Mogliśmy się teleportować, jednak chcieliśmy pobyć jeszcze przez chwilę sami. Domyśliłam się dlaczego Hermiona wpadła w tłum, raczej z wygranej aż tak bardzo by się nie cieszyła, jednak nie powiedziałam o tym diabłowi. Podczas próby wydostania się ze stadionu, złapał mnie za rękę i pchaliśmy się slalomem między ludźmi. Kiedy tylko byliśmy już na zewnątrz, początkowo chciał puścić moja dłoń, jednak sądząc po zmianie  jego miny, zapomniał przez chwilę co się stało zaledwie 5 minut temu. Odwrócił mnie lekko ku sobie, tak abym mogła lepiej go widzieć, splótł nasze palce a na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Nic więcej nam nie trzeba było… znaliśmy się doskonale, nasze wady i zalety, dziś jednak na światło dzienne wyszedł sekret który przed sobą skrywaliśmy, ale nie byliśmy jeszcze gotowi aby o tym mówić. Po drodze do domu rozmawialiśmy o meczu, o wszystkim prócz tym co dotyczyło naszej dwójki.
- Jak myślisz, Draco pogodził się z Hermioną? – zapytałam cicho, zbliżaliśmy się już do naszej klatki, wiedziałam że mój brat i Lady na pewno wybrali krótszą drogę do domu, musieli się więc spotkać minimum jeden raz.
- Mam taką nadzieję, oboje są bardzo tym przygaszeni… oboje pragną się pojednać, choćby dla dobra dziecka. – Blaise wpisał kod otwierający drzwi do bramy i otworzył je przede mną. Kilkadziesiąt sekund później staliśmy już w drzwiach.
- Mówimy im…? – Diabeł jako pierwszy zadał to pytanie, które mi już i tak wysuwało się na usta. Jednak zanim odpowiedziałam otworzyłam drzwi, próbowałam odwrócić głowę w stronę chłopaka gdy natrafiłam oczami na przepiękny wystrój naszego salonu, wyglądało bardzo romantycznie, spokojnie i od razu wiedziałam kto i po co to zrobił .
- Raczej już sami wiedzą… - roześmiałam się stawiając pierwszy krok, odłożyłam płaszcz na wieszak i ściągnęłam koturnowe botki, transparent był grzecznie schowany w torebce wiec po prostu odłożyłam worek na miejsce. Blaise wszedł głębiej i prawie zachłysnął się powietrzem, nie zrozumiałam jego reakcji więc stanęłam obok niego. Widząc Hermionę leżącą i mokrą od szampana, nie potrafiłam zrobić nic innego jak zacząć wrzeszczeć. Z kuchni nagle wybiegł Draco,  nie wiedział co się dzieje, po chwili powędrował za naszym wzrokiem. Na jego twarzy zaistniał ogromny strach. Wiedziłam jednak że nie dotyczy tylko dziecka – jak pewnie później pomyśli Hermiona. Mój brat przez chwilę panikował, ja nie mogłam przestać się drzeć.  Bałam się że jest martwa, albo coś gorszego ….  Draco jednak po chwili opamiętał się, wziął szybko dziewczynę w ramiona i teleportował się. Ja w ostatniej chwili złapałam za włosy Hermiony i trafiliśmy do Munga. Na szczęście trzymałam jeszcze dłoń Blaisa który ocknął się z szoku.
- Ktoś mi pomoże?! Moja przyjaciółka zemdlała! Jest w 6-7 miesiącu ciąży! – Zaczął się wydzierać, po chwili przybiegli lekarze i zabrali ją. Ja schowałam się ramionach Blaisa, jednak po chwili przeszłam do Draco.  Trzęsłam się ze strachu o przyjaciółkę, fretka delikatnie pogłaskała mnie po włosach. Trzeba było czekać.

<hermi>
Obudziłam się w wygodnym łóżku, rozejrzałam się i pojęłam, że jestem w szpitalu. Powoli powracały do mnie wspomnienia z dnia wczorajszego, mecz Ev i Blaisa, zasłabnięcie. Nagle drzwi się otworzyły i stanął w nich znajomy lekarz, od początku prowadzi moją ciążę. Za nim do sali wpakowała się trójka moich przyjaciół.
- Panno Riddle. – zaczął powoli.- ma Pani lekkie wstrząśnienie mózgu.- Draco pobladł, Blaise przełknął ślinę a Ev zachlipała delikatnie. – proszę się jednak nie martwić, poleży Pani jeszcze parę dni i wszystko się unormuje. - odetchnęliśmy z ulgą. – martwi mnie bardziej inny fakt. – znów wszyscy wciągnęliśmy powietrze w wyrazie oczekiwania i zniecierpliwienia. – Pani wyniki są bardzo słabe. Brak podstawowych witamin. Niebezpiecznie niska zawartość potasu we krwi, hemoglobina też znaczeni poniżej normy… to niebezpieczne zarówno dla Ciebie Hermiono jak i dla dziecka. – przyjął bardziej troskliwy ton.
- co mamy zrobić, żeby poprawić wyniki? – zapytał rzeczowo Draco.
- Pan jak sądzę jest ojcem ? – blondyn nieznacznie skinął głową. – proszę przypilnować dziewczyny, by się zdrowo odżywiała. Codziennie rano niech wypije ten eliksir. – tu podał chłopakowi fiolkę z podejrzaną zieloną substancją. – no i warzywa, warzywa i jeszcze raz owoce. Teraz żegnam Hermiono, jak widzę masz dobrą opiekę. – tu wymownie spojrzał na Smoka i wyszedł.
- oj ja Cię już przypilnuję!! – złowieszczo zaczęła Evil. – codziennie marchewka, kilo jabłek a nie lody i czekolada na śniadanie i kolację!
- ale… - zaczęłam z wyrzutem.
- nie ma żadnego ale!! – żądza mordu w oczach dziewczyny była niezaprzeczalna. 
- Hermino. – zaczął delikatnie Zabini. – teraz nie odpowiadasz tylko za siebie, masz dziecko. Jeśli Ty nie masz wystarczająco dużo witamin to Fasolek też cierpi… pomyśl o tym proszę.
- no dobra… - założyłam ręce na piersi jak mała dziewczynka. – jeśli muszę…
- grzeczna dziewczynka. – powiedział Blais i pogłaskał mnie delikatnie po głowie. Nagle drzwi otworzyły się z trzaskiem i stanął w nich dziadek. Przełknęłam głośno ślinę.
- Mionka kochanie!! Co się stało?? – zaczął zatroskany.
- muszę z Tobą porozmawiać. – na te słowa pozostała 3 nastolatków cichutko ulotniła się z pokoju.
- słucham, szybciutko referuj, bo jestem przerażony!
- zacznijmy może od tego, że wczoraj podczas meczu wleciałam w trybuny i doznałem lekkiego wstrząśnienia mózgu. – widząc przerażoną minę dodałam prędko- ale to nic poważnego, poleżę parę dni i będzie okey. Później okazało się, że mam bardzo słabe wyniki a w moim stanie to…
- zaraz, wróć w jakim stanie??? – jego brwi uniosły się w wyrazie zaciekawienia.
- i tu właśnie dochodzimy do kwestii dość delikatnej, bo jakby to powiedzieć. Hmmm… troszkę mnie któregoś dnia poniosło… no wiesz, alkohol to wszystko… ale było przyjemnie… chyba bo w zasadzie to nie pamiętam… ale byłam na badaniach i się dowiedziałam… - zaczęłam swoją paplaninę. Widziałam, że dziadek nie ma pojęcia o czym do niego mówię. Odetchnęłam głęboko. Teraz, albo nigdy. – bo jestem w ciąży. I to dość zaawansowanej. – Tom pobladł jeszcze bardziej, o ile to możliwe. Po chwili, gdy minął szok wstał i zaczął chodzi po pokoju.
- jak to w ciąży??! Z kim??! Niech ja dorwę tego palanta!! Łeb mu urwę!! Co za nieodpowiedzialne bydle!! Wykorzystać moją małą dziewczynkę!! – jego wybuch był  tak nagły i nieprzewidywalny, że do oczu napłynęły mi łzy. Kiedy mężczyzna to zobaczył uspokoił się natychmiast. Usiadł na krawędzi łóżka i wziął mnie za rękę. – przepraszam kochanie, nie powinienem. Po prostu się tego nie spodziewałem.
- wiem, wiem że cię zawiodłam, wiem ż wszystkich po kolei was zawiodłam. Ale stało się. Już tego nie zmienimy. Kocham Fasolka naprawdę. Ale ogromnie się boję, Dziaku co jeśli sobie nie poradzę, co jeśli będę koszmarną matką?? – rozkleiłam się na dobre.
- ciii… - uspokoił mnie. – będziesz dobra matką, jesteś wrażliwa i odważna. Pomogę Ci. Przyjaciele też. Możesz na nas liczyć. Już Cię nie męczę, wiem że jesteś zmęczona. Powiedz mi tylko, kto jest ojcem. – tego bałam się najbardziej. Wiedziałam jednak, że musze to powiedzieć.
- Draco – mruknęłam cicho. Widziałam w oczach przodka zdziwienie i gniew. Pohamował się jednak. Podszedł do mnie, ucałował w czoło i wyszedł. 

Draco.
Siedziałem pod drzwiami od Sali Hermiony, poprosiliśmy o prywatną – w końcu stać nas na to było. Chciałem dla niej to co najlepsze, dla niej i oczywiście dziecka. Kiedy Voldemort wyszedł spojrzał na mnie nieco gniewnym ale zarazem spokojnym wzrokiem. Evil i Blaise siedzieli zaraz obok mnie ale nawet nie spojrzeli w górę. Można byłoby zupełnie obcym, a wyczułoby się że na Ciebie patrzy.
- Draconie… możemy porozmawiać w cztery oczy? – Jego głos nie ukazywał żadnych emocji, wstałem z krzesła i poszedłem za nim do pustej sali. Dopiero wtedy spojrzałem na niego.
- Coś ty sobie wyobrażał aby zrobić mojej Hermionie dziecko?! Oboje jesteście na to zbyt mało dojrzali! Macie 18 lat! – wybuchał powoli, jednak to nie była ten sam morderczy wściekły wzrok co przed kilkomu laty, kiedyś jego wzrok potrafił zabijać… teraz to była jedynie ojcowska troska.
- Ppa… Tom, mimo że byliśmy wtedy pijani… nie panowaliśmy nad sobą, oboje się kochaliśmy… nawet jeśli skłóceni..
- Malfoy! Przecież dobrze wiesz że istnieje tyle rodzaji zabezpieczeń że nawet wasze intelekty powinny to zapewnić.. zwłaszcza ty, wiele razy słyszało się o twoich podbojach miłosnych w Hogwarcie… spałeś z połową Hogwartu! A teraz…. Hermiona jest w ciąży… z tobą. Jak myślisz ona się teraz czuje? – U Toma wrócił ten typowo troskliwy głos, wiedziałem że martwi się o nią, będzie też starał się zadbać o dziecko jak najlepiej mu się uda.
- Może i tak, ale to był Ja, zanim Hermiona przeniosła się do Hogwartu… zanim to się stało byłem dupkiem, potem zacząłem się pilnować, ze względu na nią i Evil… nie chciałem by miały o mnie złe zdanie…  a potem zakochałem się w Lady…  a resztę historii już znasz… - wyszeptałem na chwile spuszczając głowę, usiadłem na łóżku a dziad mojej ukochanej naprzeciw mnie.
- Jakie masz zamiary w stosunku do niej i dziecka? – czekałem na t pytanie, ale czy znałem na nie odpowiedź.
- Będziemy mieszkać w piątkę, pogodziłem się podczas meczu z Hermioną wiec miedzy nami już jest wszystko w porządku, oboje chcemy tego dziecka, chcemy też je razem wychować, nie ma na razie jednak mowy o tym abyśmy… wrócili do siebie.. jako przyjaciele nie kłócimy się tyle, dziecko będzie miało mamę i tatę.. ale nie obojga rodziców jako małżeństwo. – odpowiedziałem, Riddle zastanowił się przez chwilę – wywnioskowałem to po dłuższej ciszy, złożył również dłonie jak do modlitwy. Westchnął ciężko.
- Bądź dobrym ojcem, musisz być dobry, dla niej i dla dziecka… fasolki czy jak na nią teraz mówicie.. Nie podobał mi się fakt że dowiaduje się o tym dopiero dziś.. gdy ciąża wchodzi w stan zaawansowania… że nie minie kwartał a urodzi.. ale widzę że się starasz, to dzięki tobie Hermiona trafiła dziś do Munga… dzięki tobie ma najlepszą opiekę… ja .. dziękuję.- usłyszeć to słowo z ust Lorda Voldemorta, nawet jeśli to była jego nowa reinkarnacja było czymś niezwykłym. Skinąłem głową, wiedziałem że nie musimy kontynuować tej rozmowy. Tom wstał z krzesła i wyszedł, usłyszałem jedynie jak mówi to Evil i Blaisa że cieszy się że są razem. Po chwili można było usłyszeć znajomy świst, charakterystyczny dla teleportacji. Wróciłem do siostry i przyjaciela, nadal im nie powiedziałem że cieszę się że nareszcie pojeli że się kochają. Przemilczałem jednak ten szczegół i przytuliłem blondynkę. Przeżywała ten fakt bardzo mocno, zamiast szybko pomóc przyjaciółce, panikowała. Dałem jej wsparcie, oboje z brunetem dawaliśmy.