7 sierpnia 2012

| 4 | Tylko nie waż się nikomu powiedzieć


<Evil>
Następnego dnia z wielkim bólem głowy zeszłam na śniadanie, sytuacja jaką napotkałam była dość dziwna. Hermiona siedziała daleko od Draco jednak blisko Blaisa, Daphne która zwykle czepiała się Diabła niczym rzep siedziała na drugim końcu stołu i szeptała coś z Pensy. Pokręciłam głową nie wiedząc nawet co powiedzieć na  ten temat i usiadłam obok brata cicho jęcząc. Tym razem zabrakło eliksiru na kaca a Severus tak szybko nam kolejnego nie da, być może Amycus ma jeszcze odrobinę. Gdy dałam bratu prezent od Lady, był niby szczęśliwy niby smutny, w końcu ja dostałam album a on zestaw do pielęgnacji miotły i poradnik Quidditcha.  Wyciągałam właśnie rękę w stronę tostów gdy Hermiona spojrzała na mnie dziwnym wzrokiem, nie była to złość ani nawet szczęście czy irytacja. Po prostu się gapiła, muszę z nią później porozmawiać. 
Reszta weekendu i z resztą cały tydzień minął całkiem spokojnie, już pod koniec soboty dowiedziałam się że po akcji na urodzinach Blaise zerwał z Daphne, byłam szczęśliwa ponieważ ta dziewczyna już nie pojawi się u nas w dormitorium albo u chłopaków. Moja umowa z Lucasem jednak trwa jeszcze co najmniej do końca wakacji – chyba że któreś z nas zginie – ale nie chcę tego i nie przewiduję. Codziennie w Pokoju Życzeń staramy się przypominać wszelkie zaklęcia i uroki jednak nie zawsze nam się to udaje, wystarczy że przekręcimy literę albo źle zaakcentujemy i pół salonu wybucha w powietrze. Moje „ciche spotkania” z Potterem nie wychodziły, więc wymazałam mu całą pamięć – przed tym jednak wbiłam mu do głowy ostrzeżenie o bitwie ( nie podając jej daty ) oraz ostrzegłam że ja i przyjaciele nie weźmiemy w jej udział, nie chcemy narażać się na śmierć ze strony śmierciożerców i zakonu ponieważ „Nigdy nie chcieliśmy być po którejkolwiek ze stron”. Bujdy na resorach jednak tak mi kazał Czarny Pan, musimy się chronić – bo to od nas zależy przyszłość.   Byliśmy już idealnie przygotowani, chociaż co spotkanie ja darłam się na Draco ponieważ walczyliśmy w parach a Hermiona upierała się że chce z Blaisem albo ze mną, natomiast Smok powiedział że nie chce ryzykować i woli ze mną za co znów spojrzałam na niego spod buta.  Czy mogłoby być coś lepszego? No oczywiście że nie a dlaczego? Odpowiedź posiada jedno słowo, OWUTEMy. Cała nasza czwórka kompletnie o nich zapomniała, bo oczywiście co weekend wypad z rodzinką do jakiegoś miasta mugolskiego lub czarodziejskiego i atak, kiedy Astoria, Lucas i inni zakuwali. Byliśmy wściekli, ponieważ to wiele zależy od naszej dalszej przyszłości. Jak już przypomniałam o atakach muszę wam coś oznajmić, odszedł (Czyt. zginął) nasz „ukochany”, „najdroższy przyjaciel”` Vincent Crabbe! Wiem, wiem będziecie w tak wielkiej żałobie jak my, czyli nijakiej.  Wracając jednak do egzaminów, były dość trudne – zwłaszcza Historia Magii; OPCM i Eliksiry były dość łatwe, Snape i Amycus bardzo dobrze nas przygotowali – w dość prywatnych spotkaniach. Było świetnie ponieważ oni dobrze znali zakres możliwych pytań, niestety nie mogli powiedzieć wszystkiego, byłoby to też całkowicie nie far a nietoperz był honorowy mimo wszystko. Mugolarstwo i moje kochane ONMS również poszły całkiem dobrze, w końcu siostra Carrow nas uczyła,  gorzej nieco z Zielarstwem które również pisałam rozszerzone – na nieszczęście Longbottom’a, w końcu nieco zwaliłam ale Sprout nawet tego nie widziała. Weekend po egzaminach oczywiście wielkie… lody na pokątnej przynajmniej ja i Hermiona – to samo zrobiłyśmy po SUM’ach a wtedy było ciężej, ja w Eton ona w Durmstrangu – cienko ale nam się udało, nie ma to jak mieć w rodzinie śmierciożerców. Dzień przed bitwą nasz kochany dyrektorek zorganizował dzień wolny od zajęć dla uczniów i nauczycieli – aby mogli odpocząć  i zregenerować siły po wszelkich egzaminach. Był jednak w tym ukryty przekaz – zregenerować siły przed walką. Znów miałam sny o tym że umrę, jednak tym razem płonęłam niczym Feniks ,to było straszne ponieważ nikogo nie było przy mnie, byłam sama ,kompletnie sama.

< Draco>
Kac z jakim obudziłem się mnie przerażał, na szczęście udało mi się schować ostatnią kroplę eliksiru. Wiedziałem że byliby na mnie źli więc nic nie powiedziałem i tylko wywaliłem butelkę razem z resztą po ognistych whiskey. Evil, Hermiona i Blaise poprosili o niego Amycusa, na szczęście on zawsze miał coś w zapasie i im go użyczył. Nasz przybliżony Happy End nie trwał zbyt długo, okazało się że w tym tygodniu są OWUTEMy z czego ja zdawałem prócz obowiązkowej Historii Magii i Mugolarstwa piszę oczywiście OPCM, Eliksiry, Wróżbiarstwo i Numerologię, nie zapominając o Zielarstwie jednak na poziomie podstawowym.
Najbardziej martwię się o Hermionę, cały czas mnie unika, potrafi mruknąć jedynie „Cześć” a za chwilę i tak zagaduje pierwszą lepszą osobę.  To dziwne i nie w jej stylu, zazwyczaj była radosna gdy widziała naszą trójkę, tym razem jedynie do Eveline się uśmiechała. To mnie w jakiś sposób bolało, w końcu przyjaźnimy się tyle lat a ona nawet nie chcę ze mną rozmawiać. Nie mówiąc o tym że zestaw który dostałem od niej na urodziny był świetny i musiał być naprawdę drogi. OWUTEMy, Lady która mnie unika, zbliżająca się bitwa czy może jeszcze coś dołożyć złego? Nie, zostały same pozytywy : po bitwie wakacje, Blaise zerwał z Daphne z wielkim na całą szkołę hukiem i wszyscy dowiedzieli się o co poszło i że Hermiona była w SUKIENCE, a na koniec mogę jedynie oświadczyć że wyjeżdżamy na wakacje, gdzieś nad morze ale ciepłe ponieważ zimnego mamy już wystarczająco dużo w Wielkiej Brytanii. Mam cichą nadzieję że dziewczyny już coś zamówiły, jednak nic nie wiadomo na ten temat. Tym razem najważniejsze jest nasze przygotowanie na dzień starcia dobra ze złem, jak to czasem nazywa Toria.  Pokój życzeń dla naszej czwórki wyglądał jak małe pole bitwy, było wiele manekinów do ćwiczeń a nawet bardzo wygodne fotele do siedzenia – całkiem prawdopodobne że to Riddle o nie poprosiła jednak i tak mi tego nie powie – a bardzo bym chciał żeby tak się stało.
< Hermiona >
Jak najusilniej omijałam Draco. Całkiem nieźle mi szło, choć nie było to łatwe. Miałam straszną ochotę znów z nim porozmawiać, usłyszeć jego śmiech, zatopić się w tych nieziemskich oczach. No masz Ci los!!! Muszę przestać o nim myśleć. Koniec!! Hermiona, Koniec!! Ten tydzień był koszmarny!! Nie dość, że musiałam unikać przyjaciela to jeszcze te nieszczęsne OWUTEMy!! Byłam totalnie nieprzygotowana, bo gdy reszta uczniów zakuwała, my wraz z dziadkiem i resztą jego zwolenników, sialiśmy postrach i terror w jakiś mugolskich mieścinkach. Podsumowując, jestem wściekła jak osa i nie panuję nad emocjami. Wiem że zawaliłam. Zielarstwo poszło całkiem całkiem, eliksiry i OPCM też jakoś, ale Historia Magii oraz ONMS to był koszmar. Dziadek mnie zabije jak się o tym dowie. Jedynym co jeszcze utrzymywało mnie przy życiu była wizja zbliżającej się bitwy. Co prawda mieliśmy się trzymać z tylu i nie wychylać się, jednak myśl o tym że będę mogła skopać parę tyłków bardzo mnie cieszyła.
Szłam właśnie do Pokoju Życzeń na nasze kolejne spotkanie. Był to czas, kiedy powtarzaliśmy podstawowe zaklęcia, by móc przygotować się na nadchodzące starcie. Oczywiście byłam już spóźniona, więc biegłam jak najszybciej mogłam. Wszyscy wiemy, że jak ja biegam to nic dobrego nie może się wydarzyć. Oczywiście potknęłam się i z wielkim hukiem rypsnęłam na podłogę. Poczułam pulsujący ból w prawej stopie. No pięknie znowu coś złamałam. Nie mogłam wstać a różdżka wraz z torbą leżała w przeciwległym końcu korytarza.
- Nic Ci się nie stało? Może pomóc? – usłyszałam tuż przy uchu jakiś męski głos. Nie poznałam rozmówcy, jednak ewidentnie potrzebowałam pomocy.
- Tak, chętnie. Choć to strasznie żenująca sytuacja. – powiedziała i zaśmiałam się lekko. Nagle znalazłam się w czyś ramionach. Ten ktoś bardzo ładnie pachniał.
- Ech, chciałam tylko żebyś podał mi torbę, ale tak też może być. – powiedziałam ze szczerym uśmiechem. Ten ktoś wydawał się całkiem fajny. Przy nim zapomniałam o wszystkim innym.
- To gdzie Cię zanieść księżniczko? – zapytał nieznajomy. Na dźwięk jego słów zaczerwieniłam się. Ten ktoś nadal trzymając mnie na rękach i z niebywałą szybkością chwycił torbę, którą następnie mi podał.
- Dziękuję serdecznie. – zżerała mnie ciekawość, któż to był moim tajemniczym wybawcą, więc powoli odwróciłam głowę. To co zobaczyła nieźle mną wstrząsnęło. Tkwiłam właśnie w ramionach tego brudnego rudzielca - Ronalda Weasley’a!! Czym prędzej wyślizgnęłam się z mocnego uścisku. Za pomocą różdżki złożyłam pogruchotaną kostkę i zaczęłam szybko iść w stronę Pokoju Życzeń. Odwróciłam się jednak i podeszłam do rudego mierząc w niego różdżką.
- Jeśli komuś o tym powiesz… hehe, nie chcesz wiedzieć co się stanie. – syknęłam i poszłam do moich znajomych.
Kiedy doszłam na miejsce spotkania Evil wrzasnęła wściekła.
- Czyś Ty do reszty zdurniała?! Gdzie byłaś?! Godzina spóźnienia to nie jest mało!! – ze złością cisnęła we mnie lampką.
- Miałam mały wypadek. – kiedy opowiedziałam całą historię Evil zaczęła się śmiać. Na oparciu fotela, który zajmowałam, nagle zobaczyła Draco. Czym prędzej wstałam i podeszłam do Blondi starając się ją uspokoić.
- Dobra musimy zaczynać, mamy dwu godzinną obsuwę – uciął nasze śmiechy Diabeł. Jak na komendę ustawiliśmy się  w parach. Ja oczywiście z Blaisem. Już pierwszego dnia treningu głośno zakomunikowałam, ze chcę trenować z nim. Ustawiliśmy się naprzeciw mierząc wzrokiem, podnieśliśmy różdżki. Raz, dwa, trzy…
- Drętwota – wrzasnęłam. Blaise jednak uchylił się. Teraz to on przejął inicjatywę i rzucił we mnie jakimś zaklęciem, które łatwo odparowałam. Walczyliśmy przez jakieś piętnaście minut, do póki mój Expeliarmus nie dosięgną przeciwnika. Tym razem ja wygrałam!! Draco i Evil również skończyli. O dziwo Smok wygrał! Jego bliźniaczka była wyraźnie niepocieszona. On natomiast uśmiechał się tryumfalnie. Kiedy na niego spojrzałam znów ogarnęło mnie to błogie uczucie. Postanowiłam! Porozmawiam o tym z Evil.
            < Evil >
Po dwóch godzinach treningu wróciliśmy do dormitorium, byłam tak rozkojarzona dzisiaj że Draco mnie pokonał! Choć mimo wszystko byłam pokonana, ukazałam mu wtedy cwany uśmieszek jakby zrozumiał że jest dzisiaj dla niego dobry dzień jednak i tak wiedział że naprawdę mnie pokonał. Wchodząc do pokoju poczułam się dziwnie, Lady strasznie nalegała abyśmy porozmawiały w cztery oczy, dlatego nawet dobrze że Astoria wyprowadziła się do Mopsa i swojej siostruni, oczywiście jak zwykle to ona była pokrzywdzona przez los – po takim głośnym zerwaniu też bym była. Stop! Wracamy do Riddlowej.
- Muffliato! – rzuciłam na drzwi i odwróciłam się do przyjaciółki. -  Hermiona, co się dzieje ? O czym chciałaś ze mną porozmawiać? – Zagadnęłam gdy tylko położyłyśmy się w piżamach jak to miałyśmy w zwyczaju.
- Evil.. sama nawet nie wiem od czego zacząć! Może od urodzin? Gdy no poprosił mnie do tańca i w ogóle, zmiękłam, uginały się pode mną kolana i zaczęłam zauważać co te dziewczyny w nim widzą. 
- Zaraz, zaraz… o kim ty mówisz? – Nie byłam pewna chodź miałam jeden typ.
- Jak to o kim? O Draco! Dlatego byłam taka wściekła, dlatego go unikam… dlatego prawie się na tobie wyżyłam.. za to wcześniej wykorzystałam do tego Crabba…  Jak go widzę to nawet nie wiem co się ze mną dzieje, mam ochotę się przytulić do niego albo cokolwiek, byle tylko z nim. Czuję się jak wariatka!
- Draco? O rany, aż ciężko mi uwierzyć  nie że go kochasz albo coś w tym stylu.. po prostu, kiedyś wyobrażałam sobie Ciebie jako szwagierkę i w ogóle ale po tych waszych wszelkich kłótniach i droczeniach po prostu wykluczyłam to. Hermiona, nawet nie wiesz jak on się czuje gdy go tak unikasz… a jeśli coś jutro się stanie? Boję się że mimo moich działań z wybrańcem-od-siedmiu boleści , któreś z nas zginie… a nie przeżyję bez kogokolwiek z was, ale przede wszystkim bez Ciebie! – Przytuliłam ją przez kołdrę, naprawdę się bałam i to było straszne uczucie. Hermiona jednak pokręciła głową, „nic się nie stanie” mówiła mi jakby telepatycznie.
- Nie martw się o to Ev, będzie dobrze…. po bitwie wszystko będzie już dobrze. Tylko że to wszystko jest jutro… a co ja mam zrobić z „Sama-wiesz-kim” – aż dziwne że użyła określenia Czarnego Pana na mojego brata.
- Nie wiem, myślisz że wiem? Nic, kompletnie nic… ale jeśli go kochasz, nie możesz czekać w nieskończoność aż on znajdzie sobie inną a ty będziesz nieszczęśliwa… Tym bardziej że niech dotrze do Ciebie że on też cierpi, a może i on w głębi duszy Cię kocha? Lady, wiem że nie jesteś niczego pewna…. jednak jeśli tylko  się upewnisz nie zrób tak jak ja z Blaisem… za bardzo się boję mu powiedzieć bo jest już za późno, mimo że nie jest z zieloną małpą… Boję się po prostu, tym bardziej że jest Lucas.
- Dobrze, ale nie wiem czy jestem w stanie zrobić.. cokolwiek.  Tylko nie waż się nikomu powiedzieć albowiem wtedy … Zabiję Cię Malfoy! – I obie wybuchłyśmy śmiechem, choć i tak byłyśmy świadome powagi tych słów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz