Następnego
dnia z wielkim bólem głowy zeszłam na śniadanie, sytuacja jaką napotkałam była
dość dziwna. Hermiona siedziała daleko od Draco jednak blisko Blaisa, Daphne
która zwykle czepiała się Diabła niczym rzep siedziała na drugim końcu stołu i szeptała
coś z Pensy. Pokręciłam głową nie wiedząc nawet co powiedzieć na ten temat i usiadłam obok brata cicho jęcząc.
Tym razem zabrakło eliksiru na kaca a Severus tak szybko nam kolejnego nie da,
być może Amycus ma jeszcze odrobinę. Gdy dałam bratu prezent od Lady, był niby
szczęśliwy niby smutny, w końcu ja dostałam album a on zestaw do pielęgnacji
miotły i poradnik Quidditcha. Wyciągałam
właśnie rękę w stronę tostów gdy Hermiona spojrzała na mnie dziwnym wzrokiem,
nie była to złość ani nawet szczęście czy irytacja. Po prostu się gapiła, muszę
z nią później porozmawiać.
Reszta weekendu i z resztą cały
tydzień minął całkiem spokojnie, już pod koniec soboty dowiedziałam się że po
akcji na urodzinach Blaise zerwał z Daphne, byłam szczęśliwa ponieważ ta dziewczyna
już nie pojawi się u nas w dormitorium albo u chłopaków. Moja umowa z Lucasem
jednak trwa jeszcze co najmniej do końca wakacji – chyba że któreś z nas zginie
– ale nie chcę tego i nie przewiduję. Codziennie w Pokoju Życzeń staramy się
przypominać wszelkie zaklęcia i uroki jednak nie zawsze nam się to udaje,
wystarczy że przekręcimy literę albo źle zaakcentujemy i pół salonu wybucha w
powietrze. Moje „ciche spotkania” z Potterem nie wychodziły, więc wymazałam mu
całą pamięć – przed tym jednak wbiłam mu do głowy ostrzeżenie o bitwie ( nie
podając jej daty ) oraz ostrzegłam że ja i przyjaciele nie weźmiemy w jej
udział, nie chcemy narażać się na śmierć ze strony śmierciożerców i zakonu
ponieważ „Nigdy nie chcieliśmy być po którejkolwiek ze stron”. Bujdy na
resorach jednak tak mi kazał Czarny Pan, musimy się chronić – bo to od nas
zależy przyszłość. Byliśmy już idealnie
przygotowani, chociaż co spotkanie ja darłam się na Draco ponieważ walczyliśmy
w parach a Hermiona upierała się że chce z Blaisem albo ze mną, natomiast Smok
powiedział że nie chce ryzykować i woli ze mną za co znów spojrzałam na niego
spod buta. Czy mogłoby być coś lepszego?
No oczywiście że nie a dlaczego? Odpowiedź posiada jedno słowo, OWUTEMy. Cała
nasza czwórka kompletnie o nich zapomniała, bo oczywiście co weekend wypad z
rodzinką do jakiegoś miasta mugolskiego lub czarodziejskiego i atak, kiedy
Astoria, Lucas i inni zakuwali. Byliśmy wściekli, ponieważ to wiele zależy od
naszej dalszej przyszłości. Jak już przypomniałam o atakach muszę wam coś
oznajmić, odszedł (Czyt. zginął) nasz „ukochany”, „najdroższy przyjaciel”`
Vincent Crabbe! Wiem, wiem będziecie w tak wielkiej żałobie jak my, czyli
nijakiej. Wracając jednak do egzaminów,
były dość trudne – zwłaszcza Historia Magii; OPCM i Eliksiry były dość łatwe,
Snape i Amycus bardzo dobrze nas przygotowali – w dość prywatnych spotkaniach.
Było świetnie ponieważ oni dobrze znali zakres możliwych pytań, niestety nie
mogli powiedzieć wszystkiego, byłoby to też całkowicie nie far a nietoperz był
honorowy mimo wszystko. Mugolarstwo i moje kochane ONMS również poszły całkiem
dobrze, w końcu siostra Carrow nas uczyła,
gorzej nieco z Zielarstwem które również pisałam rozszerzone – na
nieszczęście Longbottom’a, w końcu nieco zwaliłam ale Sprout nawet tego nie
widziała. Weekend po egzaminach oczywiście wielkie… lody na pokątnej
przynajmniej ja i Hermiona – to samo zrobiłyśmy po SUM’ach a wtedy było ciężej,
ja w Eton ona w Durmstrangu – cienko ale nam się udało, nie ma to jak mieć w
rodzinie śmierciożerców. Dzień przed bitwą nasz kochany dyrektorek zorganizował
dzień wolny od zajęć dla uczniów i nauczycieli – aby mogli odpocząć i zregenerować siły po wszelkich egzaminach.
Był jednak w tym ukryty przekaz – zregenerować siły przed walką. Znów miałam
sny o tym że umrę, jednak tym razem płonęłam niczym Feniks ,to było straszne
ponieważ nikogo nie było przy mnie, byłam sama ,kompletnie sama.
< Draco>
Kac z jakim obudziłem się mnie
przerażał, na szczęście udało mi się schować ostatnią kroplę eliksiru. Wiedziałem
że byliby na mnie źli więc nic nie powiedziałem i tylko wywaliłem butelkę razem
z resztą po ognistych whiskey. Evil, Hermiona i Blaise poprosili o niego
Amycusa, na szczęście on zawsze miał coś w zapasie i im go użyczył. Nasz
przybliżony Happy End nie trwał zbyt długo, okazało się że w tym tygodniu są
OWUTEMy z czego ja zdawałem prócz obowiązkowej Historii Magii i Mugolarstwa
piszę oczywiście OPCM, Eliksiry, Wróżbiarstwo i Numerologię, nie zapominając o
Zielarstwie jednak na poziomie podstawowym.
Najbardziej martwię się o Hermionę,
cały czas mnie unika, potrafi mruknąć jedynie „Cześć” a za chwilę i tak
zagaduje pierwszą lepszą osobę. To
dziwne i nie w jej stylu, zazwyczaj była radosna gdy widziała naszą trójkę, tym
razem jedynie do Eveline się uśmiechała. To mnie w jakiś sposób bolało, w końcu
przyjaźnimy się tyle lat a ona nawet nie chcę ze mną rozmawiać. Nie mówiąc o
tym że zestaw który dostałem od niej na urodziny był świetny i musiał być
naprawdę drogi. OWUTEMy, Lady która mnie unika, zbliżająca się bitwa czy może
jeszcze coś dołożyć złego? Nie, zostały same pozytywy : po bitwie wakacje,
Blaise zerwał z Daphne z wielkim na całą szkołę hukiem i wszyscy dowiedzieli
się o co poszło i że Hermiona była w SUKIENCE, a na koniec mogę jedynie
oświadczyć że wyjeżdżamy na wakacje, gdzieś nad morze ale ciepłe ponieważ
zimnego mamy już wystarczająco dużo w Wielkiej Brytanii. Mam cichą nadzieję że
dziewczyny już coś zamówiły, jednak nic nie wiadomo na ten temat. Tym razem
najważniejsze jest nasze przygotowanie na dzień starcia dobra ze złem, jak to
czasem nazywa Toria. Pokój życzeń dla
naszej czwórki wyglądał jak małe pole bitwy, było wiele manekinów do ćwiczeń a
nawet bardzo wygodne fotele do siedzenia – całkiem prawdopodobne że to Riddle o
nie poprosiła jednak i tak mi tego nie powie – a bardzo bym chciał żeby tak się
stało.
< Hermiona >
Jak najusilniej omijałam Draco.
Całkiem nieźle mi szło, choć nie było to łatwe. Miałam straszną ochotę znów z
nim porozmawiać, usłyszeć jego śmiech, zatopić się w tych nieziemskich oczach.
No masz Ci los!!! Muszę przestać o nim myśleć. Koniec!! Hermiona, Koniec!! Ten
tydzień był koszmarny!! Nie dość, że musiałam unikać przyjaciela to jeszcze te
nieszczęsne OWUTEMy!! Byłam totalnie nieprzygotowana, bo gdy reszta uczniów zakuwała,
my wraz z dziadkiem i resztą jego zwolenników, sialiśmy postrach i terror w
jakiś mugolskich mieścinkach. Podsumowując, jestem wściekła jak osa i nie
panuję nad emocjami. Wiem że zawaliłam. Zielarstwo poszło całkiem całkiem,
eliksiry i OPCM też jakoś, ale Historia Magii oraz ONMS to był koszmar. Dziadek
mnie zabije jak się o tym dowie. Jedynym co jeszcze utrzymywało mnie przy życiu
była wizja zbliżającej się bitwy. Co prawda mieliśmy się trzymać z tylu i nie
wychylać się, jednak myśl o tym że będę mogła skopać parę tyłków bardzo mnie
cieszyła.
Szłam właśnie do Pokoju Życzeń na
nasze kolejne spotkanie. Był to czas, kiedy powtarzaliśmy podstawowe zaklęcia,
by móc przygotować się na nadchodzące starcie. Oczywiście byłam już spóźniona,
więc biegłam jak najszybciej mogłam. Wszyscy wiemy, że jak ja biegam to nic
dobrego nie może się wydarzyć. Oczywiście potknęłam się i z wielkim hukiem
rypsnęłam na podłogę. Poczułam pulsujący ból w prawej stopie. No pięknie znowu
coś złamałam. Nie mogłam wstać a różdżka wraz z torbą leżała w przeciwległym
końcu korytarza.
- Nic Ci się nie stało? Może pomóc? –
usłyszałam tuż przy uchu jakiś męski głos. Nie poznałam rozmówcy, jednak
ewidentnie potrzebowałam pomocy.
- Tak, chętnie. Choć to strasznie
żenująca sytuacja. – powiedziała i zaśmiałam się lekko. Nagle znalazłam się w
czyś ramionach. Ten ktoś bardzo ładnie pachniał.
- Ech, chciałam tylko żebyś podał mi
torbę, ale tak też może być. – powiedziałam ze szczerym uśmiechem. Ten ktoś
wydawał się całkiem fajny. Przy nim zapomniałam o wszystkim innym.
- To gdzie Cię zanieść księżniczko? –
zapytał nieznajomy. Na dźwięk jego słów zaczerwieniłam się. Ten ktoś nadal
trzymając mnie na rękach i z niebywałą szybkością chwycił torbę, którą
następnie mi podał.
- Dziękuję serdecznie. – zżerała mnie
ciekawość, któż to był moim tajemniczym wybawcą, więc powoli odwróciłam głowę.
To co zobaczyła nieźle mną wstrząsnęło. Tkwiłam właśnie w ramionach tego
brudnego rudzielca - Ronalda Weasley’a!! Czym prędzej wyślizgnęłam się z
mocnego uścisku. Za pomocą różdżki złożyłam pogruchotaną kostkę i zaczęłam
szybko iść w stronę Pokoju Życzeń. Odwróciłam się jednak i podeszłam do rudego
mierząc w niego różdżką.
- Jeśli komuś o tym powiesz… hehe, nie
chcesz wiedzieć co się stanie. – syknęłam i poszłam do moich znajomych.
Kiedy doszłam na miejsce spotkania
Evil wrzasnęła wściekła.
- Czyś Ty do reszty zdurniała?! Gdzie
byłaś?! Godzina spóźnienia to nie jest mało!! – ze złością cisnęła we mnie
lampką.
- Miałam mały wypadek. – kiedy
opowiedziałam całą historię Evil zaczęła się śmiać. Na oparciu fotela, który
zajmowałam, nagle zobaczyła Draco. Czym prędzej wstałam i podeszłam do Blondi
starając się ją uspokoić.
- Dobra musimy zaczynać, mamy dwu
godzinną obsuwę – uciął nasze śmiechy Diabeł. Jak na komendę ustawiliśmy
się w parach. Ja oczywiście z Blaisem.
Już pierwszego dnia treningu głośno zakomunikowałam, ze chcę trenować z nim.
Ustawiliśmy się naprzeciw mierząc wzrokiem, podnieśliśmy różdżki. Raz, dwa,
trzy…
- Drętwota – wrzasnęłam. Blaise jednak
uchylił się. Teraz to on przejął inicjatywę i rzucił we mnie jakimś zaklęciem,
które łatwo odparowałam. Walczyliśmy przez jakieś piętnaście minut, do póki mój
Expeliarmus nie dosięgną przeciwnika. Tym razem ja wygrałam!! Draco i Evil
również skończyli. O dziwo Smok wygrał! Jego bliźniaczka była wyraźnie
niepocieszona. On natomiast uśmiechał się tryumfalnie. Kiedy na niego
spojrzałam znów ogarnęło mnie to błogie uczucie. Postanowiłam! Porozmawiam o
tym z Evil.
<
Evil >
Po dwóch godzinach treningu wróciliśmy
do dormitorium, byłam tak rozkojarzona dzisiaj że Draco mnie pokonał! Choć mimo
wszystko byłam pokonana, ukazałam mu wtedy cwany uśmieszek jakby zrozumiał że
jest dzisiaj dla niego dobry dzień jednak i tak wiedział że naprawdę mnie
pokonał. Wchodząc do pokoju poczułam się dziwnie, Lady strasznie nalegała
abyśmy porozmawiały w cztery oczy, dlatego nawet dobrze że Astoria wyprowadziła
się do Mopsa i swojej siostruni, oczywiście jak zwykle to ona była pokrzywdzona
przez los – po takim głośnym zerwaniu też bym była. Stop! Wracamy do Riddlowej.
- Muffliato! – rzuciłam na drzwi i
odwróciłam się do przyjaciółki. -
Hermiona, co się dzieje ? O czym chciałaś ze mną porozmawiać? –
Zagadnęłam gdy tylko położyłyśmy się w piżamach jak to miałyśmy w zwyczaju.
- Evil.. sama nawet nie wiem od czego
zacząć! Może od urodzin? Gdy no poprosił mnie do tańca i w ogóle, zmiękłam,
uginały się pode mną kolana i zaczęłam zauważać co te dziewczyny w nim
widzą.
- Zaraz, zaraz… o kim ty mówisz? – Nie
byłam pewna chodź miałam jeden typ.
- Jak to o kim? O Draco! Dlatego byłam
taka wściekła, dlatego go unikam… dlatego prawie się na tobie wyżyłam.. za to
wcześniej wykorzystałam do tego Crabba…
Jak go widzę to nawet nie wiem co się ze mną dzieje, mam ochotę się
przytulić do niego albo cokolwiek, byle tylko z nim. Czuję się jak wariatka!
- Draco? O rany, aż ciężko mi
uwierzyć nie że go kochasz albo coś w
tym stylu.. po prostu, kiedyś wyobrażałam sobie Ciebie jako szwagierkę i w
ogóle ale po tych waszych wszelkich kłótniach i droczeniach po prostu
wykluczyłam to. Hermiona, nawet nie wiesz jak on się czuje gdy go tak unikasz…
a jeśli coś jutro się stanie? Boję się że mimo moich działań z
wybrańcem-od-siedmiu boleści , któreś z nas zginie… a nie przeżyję bez
kogokolwiek z was, ale przede wszystkim bez Ciebie! – Przytuliłam ją przez
kołdrę, naprawdę się bałam i to było straszne uczucie. Hermiona jednak
pokręciła głową, „nic się nie stanie” mówiła mi jakby telepatycznie.
- Nie martw się o to Ev, będzie dobrze….
po bitwie wszystko będzie już dobrze. Tylko że to wszystko jest jutro… a co ja
mam zrobić z „Sama-wiesz-kim” – aż dziwne że użyła określenia Czarnego Pana na
mojego brata.
- Nie wiem, myślisz że wiem? Nic,
kompletnie nic… ale jeśli go kochasz, nie możesz czekać w nieskończoność aż on
znajdzie sobie inną a ty będziesz nieszczęśliwa… Tym bardziej że niech dotrze
do Ciebie że on też cierpi, a może i on w głębi duszy Cię kocha? Lady, wiem że
nie jesteś niczego pewna…. jednak jeśli tylko
się upewnisz nie zrób tak jak ja z Blaisem… za bardzo się boję mu
powiedzieć bo jest już za późno, mimo że nie jest z zieloną małpą… Boję się po
prostu, tym bardziej że jest Lucas.
- Dobrze, ale nie wiem czy jestem w
stanie zrobić.. cokolwiek. Tylko nie waż
się nikomu powiedzieć albowiem wtedy … Zabiję Cię Malfoy! – I obie wybuchłyśmy
śmiechem, choć i tak byłyśmy świadome powagi tych słów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz